niedziela, 18 października 2020

To ta noc, którą chcesz ukryć [TemaSaku]

Zrobiła ostatni krok i była prawie pewna, że przekroczyła już granicę. Dobrze. Teraz będzie musiała znaleźć miejsce do spania. Jej wewnętrzny zegar wskazywał, że było najprawdopodobniej około 1:00. Mogła sobie pozwolić na sen przez siedem godzin, a jeśli po tym nadal będzie zmęczona, weźmie żołnierską pigułkę i będzie szła dalej, aż znajdzie się naprawdę głęboko w lasach Ognia.

— Temari? — Do diabła. — Co ty tutaj robisz?


 OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION

Autor: rathalos

Tytuł oryginału: it's the kind of night that you're looking to hide

Link do oryginałuLINK



Oddech. Do środka, na zewnątrz, do środka, na zewnątrz. Wdychaj przez nos, wydychaj przez usta. Reguluj czakrę do stóp. Upewnij się, że nie poślizgniesz się na piasku. To właśnie wmawiała sobie Temari podczas długiej wędrówki do tej części granicy Wiatru-Ognia, która zwykle była niestrzeżona. Oczywiście była duża szansa, że mogła spotkać shinobi mających nadzieję, że zakradną się do Wiatru, w takim przypadku miała ich zabić. Oddech. Do środka, na zewnątrz, do środka, na zewnątrz, aż dotrzesz do celu.

Temari zwolniła na dobre trzy kilometry, zanim dotarła do granicy. Już teraz pustynia wyglądała na ciemniejszą – ciemniejszą dzięki roślinom. Było mniej piasku, na który mogło świecić światło księżyca. Było tu chłodno. Nawet zimno. Temperatura jednak nigdy jej nie przeszkadzała. Nie mogła pozwolić, żeby to jej przeszkadzało, przynajmniej nie tym razem. To była jedna z najważniejszych misji, które podjęła – tym bardziej, że powinni być w pokoju z Konohą. Mieli być sojusznikami.

Co za żart.

Temari pokręciła głową i odepchnęła rozgoryczenie. Była dorosłą kobietą. Potrafiła sobie poradzić z własnym, cholernym ja i nie potrzebowała żalu – nieważne jak ważnego – by zaciemnić jej osąd. Chciałaby tym razem ograniczyć liczbę zgonów do minimum, chociaż obawiała się, że zostanie rozpoznana. Temari nie była nienauczona, jak zabijać ludzi truciznami. Na litość boską, praktycznie przyniosła ze sobą każdą truciznę, do której miała dostęp. To sposób Suny. Wejdź, zatruj wszystko – ubrania, jedzenie, świece, prześcieradła, podłogę, ludzi – i wyjdź.

Temari miała zostać kolejnym mistrzem trucizn w swojej wiosce. To jedyny powód, dla którego pozwoliła Kankurō wziąć kapelusz zamiast niej. Było więc logiczne, że rzuciła się w trucizny, we wszystko, co dotyczy trucizn i ich lekarstw. Temari miała około dwóch antidotum na każdą dawkę trucizny, którą nosiła ze sobą. Żadnych wpadek. W tej chwili była w trakcie treningu odporności, ale nadal była podatna na ponad trzy czwarte swoich zapasów. To była słabość dla kogoś z jej specjalnością – taka, która miała zostać naprawiona, ale na razie była to słabość.

Zbliżała się do granicy. Jej rytm się zmienił.

Do środka, na zewnątrz, do środka, na zewnątrz. Do twojej czakry: do środka, do środka, aż zacznie szumieć tuż pod twoją skórą. Dopóki tylko naturalni sensorzy będą w stanie cię znaleźć.

Mówiła to sobie, zbierając swoją czakrę i układając ją głęboko w sobie. Czuła się nerwowa. Tłumienie czakry zawsze jej to robiło, to było jak próba ściśnięcia cieczy. Wydawało się to złe, a jej czakra opierała się i odpływa od niej, trudna do powstrzymania, ale w przeciwieństwie do wody lub innych cieczy... w końcu była posłuszna. Kiedy była przekonana, że zamaskowała swoją obecność, zaczęła iść w kierunku tego miejsca. Ostrożnie zarzuciła swoją czakrę jak sieć na otaczający obszar, próbując wyłapać na nim jakąkolwiek obecność.

Wyszła z niczym i pozwoliła sobie na uśmiech pod maską ANBU. To była standardowa gliniana maska, trzymana na twarzy przyklejoną pieczęcią, którą mogła zerwać w dowolnym momencie. Pozwalała jej zachować widzenie peryferyjne, co było główną zaletą. Przylegała do jej twarzy jak druga skóra, pozostawiając tylko odsłonięte oczy. Jej włosy były upięte w ciężki kok, prawie tak ciasny, że bolała ją głowa, ukryta pod luźnym kapturem, który przyczepiony był do górnej części maski.

Kontynuowała powoli, nie spotykając nikogo. Oczywiście należało się tego spodziewać – był to sam róg terytorium Ognia. Granica była ostrym, nieregularnym kątem, którego ani Suna, ani Konoha nie chciały sprawdzać, ponieważ nikt nie podejrzewał, że shinobi Suna podróżowałby tak daleko tylko po to, by ją przekroczyć, ponieważ po tym była pięciodniowa wędrówka do Konohy, czterodniowa wędrówka do stolicy, a shinobi Suna byli znani z szybkości. Musieli jak najszybciej wchodzić i wychodzić, aby móc wrócić do swojej wioski i zapisać się na kolejną dostępną misję.

W większości mieli rację, pomyślała sobie Temari. Nikt tu nie przychodzi, z wyjątkiem tych z najważniejszymi misjami. Temari była jednym z tych shinobi.

Zrobiła ostatni krok i była prawie pewna, że przekroczyła już granicę. Dobrze. Teraz będzie musiała znaleźć miejsce do spania. Jej wewnętrzny zegar wskazywał, że było najprawdopodobniej około 1:00. Mogła sobie pozwolić na sen przez siedem godzin, a jeśli po tym nadal będzie zmęczona, weźmie żołnierską pigułkę i będzie szła dalej, aż znajdzie się naprawdę głęboko w lasach Ognia.

— Temari? — Do diabła. — Co ty tutaj robisz?

To była Sakura, niesławna, różowowłosa Uzumaki. Ze wszystkich ludzi, którzy mogliby ją tu złapać, musiał to być czujnik. Czujnik. Całkiem możliwe, że jedyna osoba, która rozpoznałaby jej czakrę. Dziewczyna, w której lekko się podkochiwała podczas Egzaminów na Chūnina. Bogowie, mieli wtedy – ile, trzynaście i czternaście lat? Minęło sześć lat. Temari walczyła z chęcią przeklinania.

— Mogłabym cię zapytać o to samo — odparła miarowo.

W obliczu wroga zachowaj spokój. Zachowaj spokój. Użyj wszystkiego, co masz, aby czuć się komfortowo. Wyciągnij z nich jak najwięcej informacji. Udostępniaj informacje tylko wtedy, gdy są powszechnie znane, fałszywe lub jeśli uważasz, że jest to najlepszy sposób działania. Oto, co jej ojciec powiedział jej i jej braciom podczas ich lekcji, aby zostać shinobi.

Temari miała jednak przeczucie, że Sakura szukała tego samego co ona – w inny sposób, ale wciąż tego samo.

— Ech, czemu nie — powiedziała Sakura, wzruszając ramionami i wychodząc w stronę światła. Nie nosiła maski. Temari chciała uderzyć się w czoło. — Myślę, że obie wiemy, co tu robimy.

— Jeśli jesteś tutaj dla naszego daimyo…

— W takim razie zakładam, że zamierzasz zabić naszego — domyśliła się Sakura. I niech ją cholera, miała rację. Temari milczała. Nieufna. Ostrożna. — Cóż. To jest niezręczne.

— Co? — zapytała Temari. — Niezręczne?

Nigdy nie zadawaj pytań, chyba że myślisz, że otrzymasz odpowiedź. Nigdy nie odpowiadaj na pytania innym pytaniem, chyba że masz pewność, że twój wróg się za to nie wkurzy i cię nie zabije. Jej ojciec jej to powiedział. No cóż. Temari lekceważyła wiele rzeczy, które mówił jej ojciec, ponieważ w większości uważała, że jest kłamliwy. Była prawie zadowolona, że został tak okaleczony po walce z Orochimaru, że musiał opuścić swoją pozycję.

— Tak — powiedziała Sakura. — To znaczy, pomyśl o tym. Obie jesteśmy tutaj, aby pozbyć się cywilnych przywódców swoich krajów. Niezręczne to za mało powiedziane. Nawiasem mówiąc, daimyo Ognia jest gównem, które jest na pozycji tylko dlatego, że pociągnęło za sznurki. Z przyjemnością sama bym się go pozbyła.

Okej, pomyślała Temari. Sakura nie tylko zrobiła się gorąca przez te sześć lat, ale także głupia.

— Dlaczego mi to mówisz? — zapytała Temari, krzyżując ramiona. Zdecydowała, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest walka na śmierć i życie. — Mamy zamiar się pozabijać, czy nie? Nie mam całej nocy.

Sakura zmarszczyła brwi.

— Użyj swojego mózgu, Temari. Wiem, że go masz. Co myślisz o swoim daimyo?

Temari szczerze uważała, że jest chciwym ciułaczem, który zmusza cywili w swojej wiosce do życia w jeszcze gorszych warunkach niż wcześniej. Ale nie powinna się tym dzielić z Sakurą.

— Och, daj spokój. — Westchnęła Sakura. — Próbuję zawrzeć z tobą układ. Obie wiemy, że nasi daimyo rozpoczęli te misje w tym samym czasie, najprawdopodobniej z powodu nieudanych negocjacji – nielegalnych negocjacji, a w dodatku Konoha nie wiedziała o tym. — Sakura zatrzymała się, by zaczerpnąć tchu. Temari po cichu osądzała ją za ujawnianie informacji o swojej wiosce w ten sposób. Ale mimo to... nie myliła się. W większości to informacje, które były już powszechnie znane. — I założę się, że dla ciebie ta misja również była niespodzianką. Ale kiedy sam daimyo rozkazuje „swojemu” shinobi zrobić coś głupiego…

Sakura urwała, ale Temari zrozumiała znaczenie. — Udajemy, że to robimy. Natychmiast — dokończyła.

— Dobrze — powiedziała Sakura, kiwając głową. — Więc to naturalne, że spotkałyśmy się na tej granicy. Tylko shinobi w ważnych misjach przekraczają tę granicę.

Temari westchnęła. Sakura nie była tą porywczą dziewczyną, którą była podczas egzaminów na chūnina. Ona była... spoko. Może arogancka, ale Temari domyśliłaby się, że ma moc, by poprzeć całą swoją przemowę. Jeśli ta rozmowa nie powiodłaby się, prawdopodobnie mogłaby zabić Temari. Ta myśl nie budziła tak dużego strachu, jak powinna, czuła uśmiech grożący wybuchem na jej twarzy.

— Co ci się stało? — zapytała z zaciekawieniem. — Jesteś tak…

— Wiesz — powiedziała Sakura, wzruszając ramionami — bycie mistrzem szpiegów robi to z tobą.

— Sakura…

— Żartuję. Gdybym była szpiegiem, nie powiedziałabym ci. Chociaż mogę być szefem T&I — odpowiedziała Sakura.

Mistrz szpiegów. T&I. Obie opcje brzmiały wiarygodnie. To by przynajmniej wyjaśniało, skąd Sakura tyle wie. Bogowie, ta kobieta była przerażająca. To było bardziej pociągające, niż Temari chciałaby przyznać. O wiele bardziej atrakcyjne. Trochę przerażające, tak, ale to była część atrakcji. — Więc próbujesz zawrzeć ze mną układ.

Sakura kiwnęła głową. — Technicznie rzecz biorąc, Konoha i Suna mają traktat. Nie powinniśmy podejmować szkodliwych działań przeciwko sobie. Ale kunoichi zabijające własnego daimyo? Nic z tego nie jest objęte umową. I naprawdę... moglibyśmy skorzystać na zmianie przywództwa.

— Sakura... planujesz rewolucję z wrogim shinobi — powiedziała Temari. Jednak była kuszona. To kusząca oferta.

— Planuję rewolucję z potężnym wrogim shinobi — odparła Sakura, uśmiechając się szeroko. Dziko. Usta Temari były suche. — To sprawia, że wszystko jest inne. Widziałam cię podczas wizyty w Konoha na Egzaminach na Chūnina. Poczułam twoją czakrę. Czuję ją teraz, czuję, jak bardzo urosła. Mogę cię pokonać. Jeśli nie zgadzasz się na umowę... cóż, szkoda.

Bogowie. Sakura była zdecydowanie T&I. Nie ma mowy, żeby nie była. Temari mogła uwierzyć, że kierowała całym wydziałem. W tej chwili była gotowa uwierzyć w prawie wszystko, czym Sakura ją karmiła. O ile wyjdzie z tego w jednym kawałku.

— Styl zabijania Suny jest bardzo rozpoznawalny — dodała Sakura, prawie tak, jakby to była refleksja. — I tak samo jest z Konoha... pomyśl o tym, dlaczego my…

— Okej — powiedziała Temari, unosząc rękę. — Wchodzę w to. Nie wątpię, że poradzisz sobie ze mną w walce. — Poradzisz sobie ze mną też w inny sposób, chciała dodać Temari. Bogowie niech ją przeklną i jej przypadkowe (nie aż tak przypadkowe) natrętne myśli. — Więc... co? Wymiana ciał w ciągu tygodnia w tym miejscu?

Sakura wydawała się rozważać to przez chwilę. — Osiem dni i tylko głowy. Nie mam pieczęci magazynowej, która mogłaby zakonserwować całe ciało. Moja stolica jest dalej od tego punktu niż twoja i musiałabym zatrzymać się w Konoha, co zajęłoby co najmniej dwa dni.

— Masz... masz rację — przyznała Temari.

Sakura kiwnęła głową. Jej oczy były niepokojące. Zwykle były fioletowe, ale teraz wyglądały prawie na czarne. Temari widziała tylko odrobinę odbitego od nich światła. Bogowie. Jeśli teraz Sakura zacznie ją pociągać, po sześciu latach niewidzenia się... ach, do diabła. Już i tak zadaje się z wrogiem.

— Jest jakaś szansa, że zechcesz wstrzymać się o kilka godzin?




Kolejna prośba spełniona. Od poniedziałku zaczynam zajęcia i jestem pewna, że w ich trakcie mój zapas tłumaczeń, który obecnie wynosi 4 jeszcze bardziej się powiększy. XD

5 komentarzy:

  1. Eeee
    Ale że co ja przeczytałam właśnie xD

    SakuTema było bardzo trudnym życzeniem i niezwykle ciesze się, że zostało spełnione! Ale... szkoda, że takie krótkie xD od samego początku miałam wrażenie, że będzie to długa i gorąca historia a tu zakończyła się w najmniej oczekiwanym momencie oO

    NO i co nam z tych twoich zapasów jak raz w tygodniu tylko publikujecie? HM HMMM

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko.
    Dlaczego Sakura jest tutaj taka bezwzględna 😬 Nie przywyklam do takiego wizerunku i aż dziwnie mi się to czytało.
    Z Wami wszystkimi mam dostęp do...nie uwierzysz.. niemal 50 twarzy Sakury xD każdy rozdział przedstawia inne oblicze.
    Brrr.
    Temari za to mało kanoniczna. Wręcz za mało sukowata. To tak, jakby autorka zamieniła je charakterami.
    Ogólnie fajne.
    Jak na yuri.. W ogóle nie moje klimaty xd
    Ale przyjemnie. Grzecznie! 😎😎

    OdpowiedzUsuń
  3. O kuźwa, Saku, weź na luz. Co tu z niej wyrosło. Oczywiście lubię rozwój postaci, u know El, ale tu jest trochę taka aż nadto badass jak na mój gust. No i nie kumam autorki jeśli to tylko one-shot to po ciul Sakura Uzumaki. Jeśli to część jakiegoś zbioru, to zwracam honor.

    Tak czy inaczej, fajnie było przeczytać coś nawet zachęcające lekko o yuri ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zahaczającego*

      Komentarze na komórce i autokorekta 🤦

      Usuń
  4. O kurde...
    Co ja właśnie przeczytałam?xD
    Dziewczyny chyba faktycznie zostały zamienione osobowościami, co samo w sobie nie było złe. Tylko zazgrzytały mi wymienione przez Sakurę pozycje. O ile widziałabym ją jako szpiega (nie, nie mistrza szpiegów, po prostu szpiega), o tyle T&I zupełnie odpada... Chociaż bezwzględność, z jaką wyrażała się Sakura, idealnie pasowała do tej fuchy. Hmm, po krótkim namyśle, przeczytałabym coś o Haruno pracującej w T&I. Macie coś w takich klimatach? Może być bez parowania.
    Też nie zrozumiałam zabiegu ze zmianą nazwiska. Chyba, że faktycznie chodzi o jakiś zbiór, wtedy zmiana jest w pełni zrozumiała.
    Tak czy inaczej, czytało się lekko i szybko.
    Nawet jeśli zakończyło się za szybko, jak dla mnie.xD
    Buźka.:*

    OdpowiedzUsuń