Potem uśmiechnięci pracownicy wprowadzili ją do pokoju i stamtąd wszystko poszło do diabła.
OPOWIADANIE
NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO
FANFICTION
Autor:
paws-bells
Tytuł oryginału:
Best Present Ever
Link
do oryginału: LINK
Do tego czasu Sakura zdecydowanie nie była już
rozbawiona sytuacją, w którą została bezceremonialnie wrzucona
przez idiotę Naruto i idiotę Saia.
Nie żeby była bardzo rozbawiona w pierwszej kolejności – była bardziej oszołomiona zwyczajnymi wybrykami kolegów z
drużyny, niż cokolwiek innego – ale teraz była zdecydowanie bliska
paniki.
Jak, do licha, mogli jej zrobić coś takiego?!
Miła niespodzianka, cholera jasna!
Na twarzy niemal histerycznej kunoichi pojawiła się
poważna irytacja, gdy przypomniała sobie uśmiechnięte twarze obu
kolegów z drużyny. Naruto szczerzył zęby tak mocno, że mrużył
oczy, a Sai jak zwykle uśmiechał się tępo. Powinna była
wiedzieć, że nie planowali niczego dobrego, nigdy nie wróżono
dobrze nikomu zaangażowanemu, kiedy zarówno Naruto, jak i Sai się
uśmiechali – razem.
Powinna była wiedzieć, cholera. Powinna była!
Zamiast tego grała głupią, niczego nie podejrzewając,
nawet gdy obaj jounini niewinnie wyprodukowali dla niej kupon do spa
z najbardziej ekskluzywnego salonu w Konoha. Oczywiście była
niezmiernie zachwycona troskliwością chłopców, z entuzjazmem
uściskała dwudziestolatków za ich mały prezent świąteczny,
piszcząc jak podekscytowane dziecko i dziękując zarówno Naruto,
jak i Saiowi za ich prezent. Nie wydawało jej się to nawet dziwne,
kiedy oboje (właściwie Naruto) nie mogli czekać, aż natychmiast
zaprowadzą ją do spa. Zbyt zadowolona z ekstrawaganckiego prezentu
Sakura była szczęśliwa, mogąc od razu odejść, widząc, że jej
napięty harmonogram z tego dnia został już wygodnie wyczyszczony
przez uśmiechniętego Saia.
Sakura mogła teraz z radością i entuzjazmem udusić
obu swoich kolegów z drużyny. Gołymi rękami.
Och, sam zabieg w spa był niebiański, doskonałe
doświadczenie, które rozpieszczało ją jak małą księżniczkę.
Kiedy skończyła pakiet, Sakura poczuła się, jakby świeciła od
stóp do głów. Jej intensywnie różowe włosy lśniły życiem,
jej skóra miała brzoskwiniowy blask i wyglądała promiennie,
nieważne, że wciąż była owinięta ręcznikiem i niczym więcej.
Potem uśmiechnięci pracownicy wprowadzili ją do
pokoju i stamtąd wszystko poszło do diabła.
Jęcząc w duchu, Sakura kilkakrotnie uderzyła głową
o drzwi, o które się skuliła. Naprawdę zamierzała ich za to
zabić!
Jadeitowe oczy w grafitowych oprawkach obserwowały
wzburzoną kobietę z drugiego końca pokoju. W przeciwieństwie do
kunoichi z Konohy, Godaime Kazekage wydawał się całkowicie
niewzruszony faktem, że był zamknięty w pokoju z Haruno Sakurą,
która była obecnie ubrana w skąpy biały ręcznik i nic więcej,
szczęściarz.
— Drzwi się nie otworzą, nawet jeśli uderzając o nie
rozbijesz czaszkę.
Jego spokojna uwaga odbiła się echem po pokoju i
sprawiła, że różowowłosa piękność zesztywniała. Sakura
odwróciła się powoli i spojrzała na potężnego shinobi obecnie
siedzącego spokojnie na skraju ogromnego łóżka, które obejmowało
absurdalnie dużą część pokoju. Sakura zbladła, a potem szybko
zrobiła się jaskrawoczerwona na ten widok.
Przynajmniej nadal był w pełni ubrany w strój
Kazekage, a nie był półnagi tak jak ona.
Sakura zmarszczyła brwi, widząc niesprawiedliwość
tego wszystkiego. I co było z Naruto i Saiem? Jezu… zamykając ją
tutaj z nim. Pozostali dwaj Jounini byli w pełni świadomi jej
zimnej wojny z nim, a mimo to musieli to zrobić. Sakura naprawdę
nie doceniała ich ingerencji.
I to zdecydowanie była ich robota. Żadna zdrowa na
umyśle osoba, z wyjątkiem idiotów z Drużyny Siódmej, nie byłaby
na tyle odważna, by skłonić potężną głowę Suny do czegoś
takiego – i po prostu wiedziała, że Gaara poszedłby wszędzie,
gdzie Naruto by mu powiedział bez zadawania pytań. Byli tak dobrymi
przyjaciółmi.
Sakura nie mogła się powstrzymać, ale czuła się
trochę zdradzona. A zresztą ten plan
zamknijmy-dwóch-skłóconych-kochanków był taki śmieszny. Czym
oni byli? Wciąż małymi geninami?
— Przynajmniej próbuję — warknęła kunoichi z
irytacją na niewzruszonego rudowłosego, a jej rosnący temperament
nie powstrzymał jej ostrej riposty. — Co do diabła, mam zamiar
przebić sobie drogę.
To był raczej dobry pomysł i dlatego zdecydowana,
różowowłosa kobieta zaczęła gromadzić czakrę w pięści. Można
wyobrazić sobie jej zdziwienie, gdy niemal natychmiast pokryła ją
ciężka warstwa piasku.
— Nie rób tego.
Jej irytacja natychmiast wzrosła, widząc bezbarwny
wyraz jego twarzy. To jego pozbawione emocji spojrzenie nigdy
zawiodło ze zirytowaniem jej – i czy robił to celowo, żeby jeszcze
bardziej ją zdenerwować? Sakura zacisnęła zęby.
— Czemu nie? — zażądała natychmiast.
Spojrzał na nią wymownie, powoli wędrując wzrokiem
od czubków jej kremowych ramion do delikatnego łuku stóp. Pomimo
swojej złości na niego, zaczęła się różowić, gdy się jej
uważnie przyglądał. Szybko też przypomniała sobie, że nie była
odpowiednio ubrana.
Och… więc dlatego.
Niezależnie od tego, czy byli w stanie kłótni
kochanków, czy nie, po prostu nie było mowy, żeby pozwolił jej
brykać półnagiej, aby inni mężczyźni mogli ją zobaczyć.
Sakura z pokonanym westchnieniem uwolniła czakrę w
dłoni. Jego piasek opadł natychmiast, gdy to zrobiła. Spojrzała
na niego i nie mogła powstrzymać się od drgnięcia z
niezadowolenia, widząc beznamiętny wyraz jego twarzy.
Jak, u licha, mógł nadal być taki spokojny?!
— Ponieważ robienie czegokolwiek innego byłoby stratą
energii.
Nie była nawet świadoma, że przemówiła głośno.
Skrzywiła się, a potem upewniwszy się, że jej skąpy
ręcznik jest dobrze przymocowany, również zaczęła iść w stronę
ogromnego łóżka. Starała się nie kojarzyć wielkiego materaca z
siedzącym na nim przystojnym Kazekage. Odtąd miał być aseksualny,
jeśli o nią chodziło, więc usiadła ostrożnie po drugiej stronie
łóżka.
Patrzył na nią.
— Co?!
Bez słowa rudowłosy ponownie skupił wzrok na innym
miejscu
Grymas Sakury pogorszył się, skrzyżowała ręce na
piersi i też spojrzała w drugą stronę. To był pierwszy raz od
trzech dni, kiedy była tak blisko niego i była przez to tak spięta.
Ale on po prostu tam siedział, tak spokojny, jak chciał! To było
niesprawiedliwe!
I to była całkowicie jego wina.
Szmaragdowe oczy pociemniały, kiedy przypomniała sobie
ich kłótnię trzy dni temu. Był taki zimny i oziębły, że ją to
zraniło, mimo że starała się to ukryć. Czy to źle z jej strony,
że czasami chciała pomóc mu złagodzić jego brzemię? Życie jako
Kage było niezwykle stresujące i wyczerpujące, a ona znała je
lepiej niż większość, z jej shishou będącą Hokage i jej
kochankiem będącym Kazekage.
Ale powinna była wiedzieć, że od dawna był
przyzwyczajony do dumy, samotności i zaciekłej niezależności, i
oczywiście jej słaba próba pomocy spotkała się z najwyższą
podejrzliwością i upartą dumą. Czy myślała, że nie był w
stanie wykonywać swoich obowiązków? Czy uważała, że był za
młody… zbyt niestabilny psychicznie?
Jej pełne dobrych intencji działania w jakiś sposób
przypomniały mu o początkowych dezaprobatach rady wioski Suny,
kiedy po raz pierwszy objął stanowisko ojca, a ostatecznie Sakura
odczuła jego lodowaty temperament, pozostawiając VIPa Konohy w
skomplikowanej lawinie różowych włosów i łzawych szmaragdowych
oczu.
A teraz, w końcu znudzeni coraz bardziej niestabilnym
temperamentem Gaary, a także odważną, ale ewidentnie strapioną
fasadą Sakury, ich przyjaciele postanowili zmusić dwie dumne i
uparte istoty razem, by naprawiły wszystko raz na zawsze - wszelkimi
niezbędnymi środkami.
Źle, że Sakura uparcie starała się zignorować
enigmatycznego mężczyznę siedzącego po drugiej stronie łóżka.
Jeśli ktokolwiek miał przeprosić, to on będzie tym, który
zacznie to robić! Sakura sapnęła cicho do siebie, walcząc z
narastającym bólem w sercu.
Prawie natychmiast spuściła powietrze.
Cholera, ale tak bardzo za nim tęskniła. Rzadko
zdarzało mu się udać na wycieczkę do Konohy, a tutaj spędzali
czas w wielkiej bójce. Sakura miała ochotę płakać i ku jej
przerażeniu, charakterystyczne ukłucie w jej oczach powiedziało
jej, że oczy zaczęły jej łzawić – znowu.
Nie zamierzała płakać przy nim!
Różowowłosa kunoichi zamrugała szybko i wciągnęła
głęboki, drżący oddech.
Oczywiście zwróciło to jego uwagę - i było dla
niego najbardziej oczywiste, że jest bardzo poruszona. Spojrzał na
nią powoli. Mamrotała teraz do siebie, ze złością odgarniając
jedwabiste różowe kosmyki, które opadały jej na twarz, z dala od
oczu, kiedy starała się jak mogła przełknąć rosnące
zdenerwowanie. Wyglądała tak pięknie jak zawsze, pomimo
wszystkiego, co przeszła przez ostatnie kilka dni, a jeśli to
doświadczenie nauczyło go czegokolwiek, to pomimo jej niesamowitej
sprawności jako silnej i zaciekle opiekuńczej kunoichi, była
raczej delikatna emocjonalnie. Przez większość czasu prawie tak
nie wyglądało ze względu na jej silną i pewną siebie naturę,
ale można ją było łatwo zranić ostrymi słowami nie od
kogokolwiek, ale od tych, na których jej zależało - i tych,
których kochała.
Jej najważniejszych ludzi, a on był jednym z nich.
Tamtego dnia był wobec niej nieostrożny. Rosnąca
presja, jaką wywarli na niego starsi, a także wyczerpanie podróżą
sprawiły, że jego nastrój był nieco gorszy niż wcześniej, a ona
przypadkowo podjęła z nim dość delikatny temat. To oczywiście
nie była wymówka, ale mimo wszystko ją skrzywdził.
Jadeitowe oczy wpatrywały się w jego drobną
różowowłosą kunoichi. Odwróciła się od niego, z ramionami
skrzyżowanymi ochronnie na piersi i plecami zwróconymi do niego.
Wszystko w jej postawie krzyczało, że próbuje się ponownie bronić
przed zranieniem przez niego i…
I jeśli nie będzie ostrożny, straci ją.
Mogła zostać skradziona tuż pod jego nosem, kiedy nie
patrzył, kiedy utknął w Sunie, a ona została sama w Konoha, gdzie
mogła łatwo zostać oczarowana przez jakiegoś opiekuńczego,
rozumiejącego shinobi Liścia. Kogoś, kto potrafiłby sprawić,
żeby się uśmiechała i śmiała, kogoś, kto nie miał takiego
temperamentu jak on i nie zawahałby się okazać jej uczucia,
którego tak bardzo pragnęła.
Jego górna warga wykrzywiła się w niemym warknięciu
na myśl, że mogła uśmiechać się do zadurzonego mężczyzny, jej
zniewalające oczy łagodne z ciepłem i czułością, a policzki
pokryte delikatną warstwą różu. Jego piasek poruszał się coraz
bardziej.
Nie było mowy, żeby na to pozwolił, żeby pozwolił
jej oddać jego uśmiech komuś innemu. Należała do niego, a nawet
gdyby zmieniła teraz zdanie, nie zamierzał jej puścić.
To było coś, co musiała zrozumieć.
I wtedy Sakura zauważyła, że patrzy na nią - znowu.
Skrzywiła się na niego z podejrzanie łzawymi oczami, ale tym razem
nie odwrócił wzroku. Zamiast tego Sakura była lekko zaskoczona,
kiedy zaczął się do niej podkradać, a jego ciemne spojrzenie było
intensywne.
Pomimo jej największych wysiłków, by się opanować,
jej serce zaczęło galopować w piersi jak szalone.
Szmaragdowe oczy były szeroko otwarte, gdy podchodził
coraz bliżej, aż dosłownie poczuła pocieszające ciepło, które
jego ciało emitowało falami. Zamarła.
— … Gaara? — Wydawała się nieco niepewna, widząc
niemal zaciekły wyraz jego twarzy. — Myślę, że byłoby lepiej,
gdybyśmy…
Jego oczy natychmiast się zwęziły. Lepiej, gdyby co?
Przestali się widywać? Zamiast tego zacząć spotykać się z kimś
innym? Czy w końcu się nim zmęczyła? Czy chciała zerwać… ich
związek?
Jeśli tak, nie zamierzał pozwolić jej skończyć.
Sakura ledwo zdążyła wydać z siebie zaskoczone
westchnienie, zanim sięgnął po nią i natychmiast zakrył jej usta
swoimi. Zbyt oszołomiona, by zareagować, mogła tylko pozostać
całkowicie nieruchoma, gdy jego usta natarczywie pożerały jej
usta. Jego ręka podniosła się, by dotknąć jej twarzy, jego oczy
wypalały się w jej oczach.
Sakura nie rozumiała - ale całował ją tak namiętnie,
że trudno było myśleć. W końcu jej oczy się zamknęły i
wreszcie poddała się mu, zbliżając się do niego i niepewnie
odwzajemniając jego pocałunek.
Jego ramię owinęło się wokół jej talii, by
przyciągnąć ją bliżej do siebie, a ona lekko podskoczyła w
nagłym zetknięciu, po czym znów usiadła, pochylając twarz w jego
stronę i owijając ramiona wokół jego szyi.
Jego pocałunek był twardy, dokładny i całkowicie
zaborczy, a kiedy odsunął się od niej, wydawała się zdumiona
jego nagłym przypływem uczucia. Jej usta były zaczerwienione od
jego ataku, oczy lekko oszołomione, a wcześniejsze oznaki złości
i frustracji w jej oczach były prawie całkowicie wyczyszczone.
— Przepraszam, ale nie pozwolę ci odejść.
Jej oczy rozszerzyły się na jego zdecydowany ton.
— Co?
Nie rozumiała, o czym on do licha mówił. W jednej
chwili próbowała go przekonać, by znalazł sposób, by wydostać
ich stąd bez szwanku, w następnej ją przepraszał.
Jego oczy były dzikie. Był równie przekonany, że
była równie zdeterminowana, by go zostawić.
— Przepraszam, że zraniłem cię tamtego dnia, ale
wybrałaś mnie, Sakura. — Jego głos był teraz twardy, jakby
przygotowywał się do trudnej walki, którą bez względu na cenę,
był najbardziej zdeterminowany wygrać. — Wybrałaś mnie i nie
pozwolę ci zmienić zdania i wybrać innego.
Błysk niepewności był tak prawie niezauważalny, że
prawie nie udało jej się go wykryć. Potem zobaczyła ponury wyraz
jego twarzy, szybki błysk niepokoju w jego pięknych jadeitowych
oczach.
Patrzyła na niego przez długi czas i nagle zrozumiała,
dlaczego trzyma ją tak blisko siebie, jego spojrzenie było mroczne
i tak bardzo zaborcze. Poczuła, że mięknie – prawdę mówiąc,
wygrał już połowę bitwy, kiedy ją wcześniej pocałował. W
każdym razie wydawało się, że nigdy nie mogła mu się oprzeć,
bez względu na to, jak bardzo się starała.
— Czy to więc jest twój sposób na przeprosiny? -
zapytała w końcu łagodnym tonem.
Spojrzał na nią.
— Tak.
Zaczęła się radośnie uśmiechać i gdyby wiedział,
że wystarczyłyby mu tylko przeprosiny, dałby je jej od razu.
— Wybaczam ci.
Odwróciła lekko głowę, żeby pocałować jego usta i
natychmiast napięcie między nimi zniknęło.
— I nie wygłupiaj się, nie zamierzam cię zostawiać
tylko z powodu małej kłótni. — Spojrzała na niego z lekkim
wyrzutem. — Chociaż mnie zraniłeś… to przeprosiłeś i
pocałowałeś, więc już nie jestem zła. Ale jeśli jeszcze kiedyś
zrobisz coś takiego… Przysięgam, że będę cię biła, aż
wypadną ci wszystkie zęby.
Potem uśmiechnęła się do niego niewinnie – i po raz
kolejny zdziwiło go, jak łatwo było ją zadowolić. Wystarczył
tylko prosty gest z jego strony, aby złagodzić jej ból.
Był wewnętrznie zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę,
że ma nad nią taką samą władzę, jak ona nad nim.
— Właściwie to próbowałam cię przekonać, żebyś
nas stąd wydostał… nie próbowałam z tobą zrywać. — Rozmyślała
głośno. Potem jej oczy zatańczyły w kpiącym rozbawieniu. — Cholera, to znaczy, że mimo wszystko będę musiała podziękować
Naruto i Sai-baka, czyż nie…
Kichnęła, zanim zdążyła dokończyć zdanie, a on
spojrzał na nią. Jej włosy były nadal lekko wilgotne, wyglądała
na świeżo wyszorowaną, a jej skóra świeciła zdrowo, z
emanującym z niej najbardziej kuszącym zapachem truskawek. Zanim
zdążyła zrobić cokolwiek innego, pochylił głowę i szturchnął
nosem jej obojczyk, wciągając długo jej słodki zapach. Następnie
przesunął językiem wzdłuż jej obojczyka. Zadrżała i
zarumieniła się na jego czułe zachowanie.
— Gaara… — Wydawała się lekko zdyszana.
— Poczekamy, aż nas wypuszczą. — Jego niski głos był
mocny na jej skórze – ale stawał się zachrypnięty. Wiedziała, co
to znaczy. Jej oczy pociemniały i nie stawiała oporu, kiedy zaczął
namawiać ją do położenia się na łóżko. — Jestem pewien, że
do tego czasu znajdę coś dla nas do zrobienia.
Zarumieniła się na jego komentarz, a zrogowaciałe
palce poluzowały ręcznik i zaczęły ściągać go ze jej gibkiej
sylwetki. Minęło tak dużo czasu, odkąd mógł się do niej dostać
- a był najbardziej wygłodzony swojej różowowłosej kochanki.
Westchnęła cicho, kiedy przeciągnął ustami po każdym
centymetrze skóry, który ujawnił.
— Gaara — Spojrzała mu w oczy. — Nigdy specjalnie cię
nie opuszczę. Wiesz o tym, prawda?
Spojrzał na jej pochyloną w górę twarz, poważną i
szczerą. Jadeitowe oczy rozgrzały się nieznacznie.
— Aa. Wiem.
Kolejna prośba spełniona. W tym momencie tłumaczę fajny erotyk TobiSaku. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
No to był dopiero rollercoster emocji! Generalnie od chwili, gdy Gaara uaktywnił swój piasek myślałam, że zabije Sakurę i zrobi z jej ciała swoją towarzyszkę (marionetkę, czy piaskową mumię, who know xD) przez co zakończenie mnie dość zawiodło XD
OdpowiedzUsuńAle jak na szorcik spoko historia. No tylko tego słodkiego zakończenia szkoda!
No i to jest chyba najlepsze, co czytałam!
OdpowiedzUsuńNic tak nie polepsza humoru jak drobna kłótnia. Uuuuuwielbiam je!
A mi mało tego kajania się! Bo szczerze (chociaż może to przez dzisiejszy wkurw, który mam na wszystko i wszystkich), to zbyt łatwo to się rozwiązało. Rozumiem, że ta Saku łatwo wpada w złość i łatwo jej mija, ale skoro emocje, które miała prawie doprowadziły ją do łez, to zwykły cmok cmok nagle wystarczył na przeproszenie? Sakura, WTF?! xD
OdpowiedzUsuń