poniedziałek, 1 lutego 2021

Selekcja naturalna [ShikaSaku] cz.3

    A potem, w prawdziwym stylu Konohy, ponieważ wszechświat uwielbia pieprzyć się z ludźmi z tej wioski, wszystko idzie źle.
  

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION

Autor: cywscross

Tytuł oryginału: survival of the fittest

Link do oryginału:LINK


— -Kura! Sakura! To tylko sen! Obudź się! Sakura!

Sakura podrywa się do góry, zdezorientowana i oszalała z krzykiem uwięzionym w gardle, ale wyczuwa znajomą obecność obok niej, która działa jak balsam na jej nerwy, gdy stara się przypomnieć sobie, gdzie jest. — Sh-Shikamaru?

Jego twarz pojawia się w polu widzenia, ma oczy jak siniaki, a troska marszczy jego brwi. — Wszystko w porządku?

Unosząc niepewnie dłoń, kiwa głową, odgarniając część włosów z twarzy. Są splątane i brudne i musi wyglądać odrażająco, ale nawet ona nie może się tym przejmować. Mruga i widzi w wyobraźni Bliznowatego, szydzącego z niej, gdy unosi się nad jej połamanym ciałem. Jednak nie jest złamana, przeżyła. Musi o tym pamiętać.

Podskakuje trochę, gdy ręka obejmuje jej sztywne ramiona i delikatnie kieruje ją do przodu, aż oprze się o pierś Shikamaru. Jej żebra narzekają, ale nie grożą przebiciem płuc, więc nie marnuje czasu i zwija się jeszcze bliżej Nary, a ramię wokół niej zaciska się ochronnie w odpowiedzi.

— To takie popieprzone. — Głos Sakury wybrzmiewa jak suchy szloch. — To jest już… który, szósty koszmar w ciągu trzech dni? A spałam najwyżej pięć godzin. Nie więcej niż siedem w ciągu ostatniego tygodnia.

— To normalne — mówi Shikamaru, spokojny w sposób, którego Sakura zazdrości. — To nie tak, że ja ich nie mam, a nawet nie byłem...

Urywa koniec tego zdania, ale ona mimo wszystko się wzdryga. — Torturowany, tak, wiem, cieszę się.

— Ja nie — odpowiada, przerywając na widok karcącego wzroku, który rzuca mu Sakura, zanim modyfikuje wypowiedź. — No dobrze, cieszę, ale nie twoim kosztem... Zamieniłbym się z tobą miejscami, gdybym mógł.

W kącikach jej ust pojawia się bezradny uśmiech, a w jej piersi pojawia się coś ciepłego. Sama rozmowa łagodzi koszmary tańczące za jej oczami. — Nie chciałabym, żebyś to zrobił. Poza tym oberwałeś kunai w ramię.

— Nie liczy się — odrzuca Shikamaru, ostrożnie prostując lewą rękę. — Poza tym, naprawiłaś to.

— Nie, nie naprawiłam! — protestuje Sakura, wpatrując się bez entuzjazmu w chunina. — I już ci powiedziałam, żebyś przestał poruszać zranioną ręką, jakbym ją "naprawiła"! Jedynie zabiłam część infekcji i znieczuliłam zranione obszary, nie pokonałam infekcji, a sama rana nie zniknęła! Nie zawinęłam jej ponownie, ponieważ myślałam, że bandaże są świetną deklaracją mody, wiesz!

Shikamaru jest bliski przewrócenia oczami, ale wstrzymuje akcję, prawdopodobnie bardziej z powodu bólu głowy, który odczuwa, niż z powodu nachmurzenia Sakury. — Mniej boli i częściej udawało mi się nie zasnąć niż wcześniej, to duża poprawa, więc przestań być kłopotliwa. Nie wiedziałem, że możesz aż tak się martwić.

— Nie martwię się! — protestuje Sakura, ale dostaje sceptyczne spojrzenie za swoje wysiłki. — Po prostu nie chcę, żebyś odniósł większe kontuzje niż już masz.

Nara wzdycha w sposób, który w jakiś sposób przekazuje zarówno czułą irytację, jak i ponurą troskę. — Między nami dwojgiem z tobą jest gorzej niż ze mną, a to ty wciąż mnie niesiesz.

— Nic mi nie jest — odpiera automatycznie Sakura, a Shikamaru się nie kłóci. Oboje znają prawdę, mając przed sobą dowody, że jest zbyt blada i chuda, tak jak on, i ma zbyt wiele obrażeń zadanych przez tortury, aby naprawdę pasować gdziekolwiek poza szpitalnym łóżkiem. Ale jest także jedyną z nich, która wciąż ma dwie działające nogi, co oznacza, że nadal jest ich jedynym sposobem poruszania się na przód.

Chłopak chichocze ponad nią, sardoniczny humor zabarwia dźwięk. Kiedy Sakura spogląda na niego pytająco, Nara wyjaśnia: — Jaką tworzymy parę, co? Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji, nawet podczas nieudanej misji.

Sakura prycha z autentycznie radosnym śmiechem. — Cóż, jestem więc całkowitym przeciwieństwem. Takie rzeczy idealnie odpowiadają Drużynie Siódmej. Wszystko, co może pójść nie tak dla innych ludzi, pójdzie katastrofalnie źle, gdy Drużyna Siódma owinie wokół tego palce. Takie życie prowadzę. Mam na myśli, czy słyszałeś o naszej pierwszej misji rangi C?

Shikamaru przechyla głowę.

— Nic szczegółowego, tylko kilka krążących plotek, że pomogliście uwolnić Kraj Fal od jakiegoś tyrańskiego biznesmena. — Spogląda w dół, wyglądając na całkowicie rozluźnionego, nawet gdy Sakura prawie całkowicie używa go jako oparcia. — Czy możesz mi o tym powiedzieć?

— No cóż, nikt nie powiedział nic o tym, że jest to tajne, a teraz właściwie nie mogłoby mnie to mniej obchodzić. — Wzrusza ramionami i przechodzi do opowieści. — To była pierwsza misja rangi C Drużyny Siódmej - misja eskortowa do Kraju Fali. Wydawało się to proste, ale wszystko poszło źle, zanim jeszcze byliśmy w połowie drogi do celu. Zostaliśmy zaatakowani przez dwóch najemników, a potem misja stała się pełnowymiarową rangą A, zanim dotarliśmy na miejsce, ponieważ pojawił Zabuza, Demon z Ukrytej Mgły. Wszystko potem w zasadzie poszło w dół. Prawie zostaliśmy zabici kilka razy, Kakashi-sensei skończył zabijając Haku, ucznia Zabuzy, kiedy ten skoczył, by go uratować. Potem Zabuza zginął zabijając faceta, który go zatrudnił, ponieważ dupek próbował zdradzić go na końcu. Więc Gatou, ten biznesmen, który za tym wszystkim stał, zginął z jego rąk po tym, jak spowodował wiele smutku po obu stronach, a Drużyna Siódma odniosła pierwsze zwycięstwo dzięki temu fiasku. Naruto dostał most nazwany jego imieniem, wróciliśmy do domu bez dalszych niespodzianek, a potem zostaliśmy przeżuci przez Hokage i Irukę-sensei za to, że nie wezwaliśmy pomocy. Ale dostaliśmy zapłatę za stopień A zamiast C, a następnego dnia chłopcy nie mogli się doczekać kolejnej misji "tak ekscytującej jak pierwsza". Słowa Naruto. Koniec.

Następuje długa cisza. Sakura patrzy z lekkim uśmiechem szarpiącym jej popękane usta, jak Shikamaru potrząsa głową w sposób pełen cierpienia, jakby nie mógł sobie nawet wyobrazić przechodzenia przez to wszystko.

— Zbyt kłopotliwe dla ciebie? — dokucza mu.

Szatyn szydzi. — Dużo zbyt kłopotliwe. Pierwsza misja rangi C Drużyny Dziesiątej składała się z ochrony kupców podróżujących między dwoma małymi miasteczkami w zachodniej części Krainy Ognia. Podróż w obie strony zajęła nam cztery dni i wróciliśmy do domu z godzinami do stracenia. Całość była dość nudna. I denerwująca. Ino cały czas narzekała na stan swoich włosów, Chouji'emu zabrakło chipsów i wpadł w szał, Asuma-sensei dużo palił i wzdychał, a ja nazywałem ich kłopotliwymi co najmniej osiem razy dziennie. Jestem prawie pewien, że kupcy nie byli pod wrażeniem poziomu dojrzałości pochodzącego od najlepszych i najbystrzejszych z Konohy.

Sakura parska śmiechem, a potem zmusza się do przestania, kiedy jej żebra przesuwają się w sposób, w jaki zdecydowanie nie powinny. Shikamaru natychmiast trzeźwieje, spoglądając na nią z obawą. Lekko go szturcha. — I ty mówisz, że się martwię, Shika.

Skrócone imię opuszcza jej język bez namysłu, a kiedy jej mózg nadrabia zaległości, szuka słów na przeprosiny, ale tylko na chwilę unosi brew, po czym daje mentalne wrażenie nie-obchodzi-mnie-to. — Jestem prawie pewien, że już to powiedziałem: wyglądasz potwornie, a to było przed złapaniem nas przez ninja Iwy. Teraz wyglądasz jeszcze gorzej.

— Zaufaj mi — odpowiada sucho. — Sam nie wyglądasz tak pięknie, Nara.

Tym razem Shikamaru naprawdę przewraca oczami. Oboje wyglądają, jakby przeszli przez wyżymaczkę, i to nie tylko z powodu ran i ogólnego złego stanu zdrowia. Istnieją również konsekwencje jedzenia mniej przez dwa i pół tygodnia bez przerwy, zwłaszcza że ninja Iwy nie dawali Sakurze więcej niż wodę przez ponad trzy dni, a Shikamaru był nieprzytomny jeszcze dłużej, więc nawet z jedzeniem, które ukradli porywaczom, większość z nich pozostaje w zwojach pieczętujących, ponieważ oboje po prostu nie są zbyt często głodni, chociaż Sakura od czasu do czasu zmusza godo jedzenia, a on robi to samo dla niej, upewniając się, że oboje otrzymują pożywienie. Jest też brak rzeki na tyle dużej, by się w niej umyć, chociaż - ku ich radości - kilka dni temu natknęli się na malutki strumień i mogli napełnić swoje butelki wodą.

— W takim razie — oznajmia, niechętnie odsuwając się od Shikamaru. —Teraz, kiedy ustaliliśmy, że żadne z nas nie wygra żadnych konkursów piękności w najbliższej przyszłości... — (Jej zdradzieckie palce mimowolnie drgają w kierunku twarzy na ułamek sekundy i widzi, jak jego wzrok podąża za ruchem.) — Myślę, że znowu powinniśmy się ruszyć. Ostatnio drzewa zrobiły się grubsze. To powinno oznaczać, że już prawie minęliśmy te góry, prawda?

— Mm-hm — mruczy Shikamaru na potwierdzenie, pochylając się do przodu, aby złożyć rozrzucone wokół nich koce. — Jakie są twoje poziomy czakry?

Sakura sprawdza. — Około połowy. Prawie połowa. A jak u ciebie?

— Prawie pełny — relacjonuje krótko Nara, a przez jego twarz przemyka kontemplacyjny wyraz. — Sakura, będzie kontrola graniczna.

Dziewczyna mruga, a potem gwałtownie odwraca się w stronę Nary. — Granica? Ale kiedy weszłam do Kraju Fali...

— Fala jest inna — wyjaśnia. — Ludzie w większości mogą przyjeżdżać i wyjeżdżać z mniejszych krajów, ale ukryte wioski z każdego z Pięciu Wielkich Krajów Shinobi mają różne formy ochrony swoich granic, ponieważ mają więcej siły roboczej i więcej do stracenia w przypadku, gdy ktoś je zaatakuje lub rozpocznie wojnę czy cokolwiek. Ziemia i Błyskawica mają rzeczywistych strażników i punkty kontrolne wzdłuż granic, a części pomiędzy nimi są regularnie patrolowane przez shinobi. W naszych warunkach prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie przedostać się na drugą stronę bez złapania, zwłaszcza, że prawdopodobnie wszyscy zostali o nas ostrzeżeni, a liczba patroli wzrosła. Więc prawdopodobnie najlepiej byłoby przejść przez punkt kontrolny. Nikt nie wchodzi ani nie wychodzi bez dokumentów, które można by sprawdzić, ale nie spodziewaliby się, że wyjdziemy w biały dzień.

Zatrzymuje się w wyjaśnieniach, ale widząc żywe zainteresowanie Sakury, kontynuuje: — Kraina Wody jest chroniona... cóż, wodą. Zanim przekroczysz kanały, wartownicy zobaczą, że twój statek zbliża się na długo przed tym, zanim faktycznie dotrzesz do brzegu. Jednocześnie jest im trochę trudno potajemnie przetransportować armię, aby zaatakować kogoś w zamian, co jest jednym z powodów, dla których mają nieoficjalną politykę "nie zadzierasz z nami, a my nie zadzieramy z tobą". Przez większość czasu trzymają się z daleka od spraw politycznych innych i trzymają swoje dla siebie, z wyjątkiem wojen Shinobi.

— Z drugiej strony Wiatr jest jedynym krajem, który tak naprawdę nie przejmuje się ochroną granicy. Suna i inne wioski w Kraju Wiatru są otoczone piaskiem ze wszystkich stron i niewielu ludzi chciałoby poradzić sobie z tak trudnym środowiskiem, aby zaatakować kraj, którego gospodarka też nie jest aż tak dobra.

— Och. — Sakura spędza kilka sekund, trawiąc to wszystko. Tych informacji nie ma w żadnych zwojach przydzielonych przez Akademię, ani w żadnym materiale do czytania w bibliotece, do którego mógłby dostać się uczeń, a nawet Genin, więc przypuszcza, że dzieci z dużych klanów mają inne zasoby. Zastanawia się, czy byłoby okropnie niegrzecznie na niego naciskać, aby uzyskać więcej historii i wiedzy o świecie. Wie, że klany zazwyczaj bardzo się starają, aby strzec swoich tajemnic.

— Później powiem ci więcej. — Shikamaru uśmiecha się do niej wnikliwie, a ona zabarwia się na różowo. — To po prostu dokładniejsza wiedza o tym, jak działają inne kraje. Prawdopodobnie wcześniej czy później nauczysz się tego od Tsunade-sama, ale możemy zabić czas teraz, jeśli powiem ci po drodze inne rzeczy.

— Podoba mi się to. — Jej usta wykrzywia lekki uśmiech. — A co z Krajem Ognia?

— Ach, mamy patrole. — Wzrusza ramionami Shikamaru. — Kilka razy dziennie przeczesują wyznaczone im fragmenty granicy.

Sakura mruży oczy, zdziwiona. — A co, jeśli ktoś przemknie się obok nich, gdy patrolują inne części? W takim przypadku stacjonarne punkty kontrolne, takie jak w Ziemi i Błyskawicy, byłyby lepsze, prawda? To nie tak, że ktoś miałby trudności z przetrwaniem w naszych lasach, gdyby wiedział, co robi, a jest mnóstwo miejsc do ukrycia się w Ogniu.

Wygląda na cynicznie rozbawionego. — Tak, to też przyszło mi do głowy, ale rzekomo mamy być miłą wioską i podejrzewam, że właśnie dlatego ktoś próbuje nas wykiwać za każdym razem, gdy się teraz odwracam. Jednak po całej inwazji z Dźwiękiem i Suną, a potem po sprawie z Czwórką Dźwięku i... Uchihą, Tsunade-sama podniosła poziom bezpieczeństwa. Więcej patroli, by osłaniać granice - ja sam byłem wysyłany - i słyszałem, że odnowiła już kilka starych placówek zbudowanych wokół Ognia.

Sakura uśmiecha się odruchowo na wzmiankę o jej Shishou, ignorując złe wspomnienia, które przywołuje Sasuke, a nawet to zanika, gdy jej umysł wraca do rozważania ich obecnego problemu. — Więc... jak w takim razie wydostaniemy się z tego kraju? Henge? Nadal mamy paszporty i dokumenty Bliznowatego i dwóch pozostałych. Możemy blefować.

Shikamaru pochyla głowę. — To dobry pomysł. Jeden problem - moja noga będzie nadal złamana, bez względu na to, kogo udaję. Nie ma żadnego możliwego powodu, dla którego ranny ninja Iwy miałby opuścić Kraj Ziemi na jakąkolwiek misję, zwłaszcza teraz, gdy strażnicy na granicy zostali prawdopodobnie zaalarmowani o dwóch ninja Konohy biegających wokół z nieznanymi planami. Nie wspominając o tym, że nawet gdyby moja noga nie była złamana, nasze Henge musiałyby być w stu procentach idealne, aby choćby mieć szansę na ominięcie strażników. Wiem, że masz dobrą kontrolę nad czakrą, ale w tej chwili nie masz pełnej siły.

Nara naprawdę ma czelność zatrzymać się i spojrzeć na nią z dezaprobatą, jakby chciał ją upomnieć za używanie czakry do ciągłego obniżania jego gorączki i powstrzymania infekcji niszczącej jego obrażenia. Sakura krzywi się na niego bez skruchy.

— Więc o czym myślisz? — pyta, ponieważ Shikamaru zawsze ma coś na myśli.

Jego wzrok się skupia. — Myślałem o... Kage Bunshin. Czy wiesz, jak wykonać to jutsu? Trochę ironiczne, ale tego nie wiem.

Sakura mruga, jej własny mózg się wyłącza, gdy kawałki układają się na swoje miejsce. — Nigdy tego nie próbowałam, ale na pewno wiem, jak to zrobić. Bóg wie, że widziałam jak Naruto robił to setki razy. — Ponownie testuje swoje rezerwy czakry. — Nie sądzę, żebym była w stanie wyprodukować więcej niż jednego klon, zwłaszcza jeśli muszę dorzucić Henge.

Shikamaru już kręci głową. — Nie ty, tylko ja. Musisz mnie nauczyć tego jutsu. Stworzę trzy Kage Bunshin i przemienię je w tych ninja Iwy. Nie wpłyną na mnie zbytnio, nawet po ich rozproszeniu, więc skoro znasz już teorię, możesz spróbować wyleczyć ich złamane nogi, prawda? Wiem, że nie spróbujesz na mnie, ale nie będzie żadnych długotrwałych konsekwencji, jeśli spróbujesz tego na moich klonach. Może trochę zaboli, ale i tak już cierpię. Nawet powierzchowna robota, aby mogli się przemieszczać, byłaby w porządku.

Przerywa, a ona powoli kiwa głową, wyrażając niechętną zgodę. Wie, że prawdopodobnie nastąpi przynajmniej gwałtowna mentalna reakcja, gdy klony cienia się rozproszą, ale Shikamaru ma silny umysł, a Naruto nigdy nie wydawał się zbyt dotknięty, gdy zniknęły hordy jego klonów. Dopóki ona nie popsuje czegoś zbyt wiele razy i osiągnie to po co najwyżej kilku próbach, jest przekonana, że on sobie z tym poradzi.

— W takim razie. — Kiwa głową z aprobatą. — Z Kage Bunshinami jako ninja Iwy, ty i ja wyjdziemy jako jeńcy...

— ... z jednym Bunshinem, który cię niesie — wtrąca się Sakura z rosnącym entuzjazmem. — I wszystko, na czym będziesz musiał się skoncentrować, to uczynienie tych kopii doskonałymi, a ponieważ poziomy twoich czakr są prawie pełne, nawet gdy jesteś chory i...

— Nadal będą chcieli nas sprawdzić, jeśli będę się koncentrował, udając nieprzytomnego — kontynuuje Shikamaru z lekkim uśmiechem. — Możemy iść pod przykrywką udanych negocjacji, a ninja Iwy są odpowiedzialni za eskortowanie nas do punktu wymiany czy coś...

— ... A z tym, że granica jest tak daleko od Iwagakure — kończy triumfalnie Sakura — można powiedzieć, że po prostu nie otrzymali jeszcze wiadomości od Tsuchikage o tym, że zostaliśmy schwytani i nawiązano kontakt z Konoha!

Chłopak uśmiecha się, zmarszczki, które postarzyły jego twarz w ciągu ostatnich kilku tygodni, na chwilę znikają. — Dokładnie. Szczegóły muszą zostać dopracowane i chciałbym wytyczyć obroty straży, aby wybrać tę z shinobi, który wygląda na najbardziej łatwowiernego, może najmłodszego ze wszystkich, ale to jest tego sedno.

Sakura uśmiecha się do niego. — Jesteś geniuszem, Shika.

Nara prycha, unosząc brew. — Sama też nie jesteś zła, Haruno. Nadążałaś wystarczająco dobrze.

Dziewczyna rozjaśnia się na pochwałę. Shikamaru nie jest osobą, która komplementuje, więc to coś znaczy, kiedy to robi, i to jest dla niej podwójnie ważne, ponieważ naprawdę ceni jego opinię.

— Jest kilka problemów, które mogą się pojawić. — Zamyśla się Shikamaru. — Po pierwsze, strażnicy na punkcie kontrolnym mogą poprosić o jakąś notatkę od Tsuchikage, aby udowodnić nasze słowa...

— Och, mogę to zrobić — dostarcza szybko Sakura. — Widziałam dokumenty i podpisy kilku Kage na biurku Shishou, w tym Tsuchikage, więc jeśli to tylko podpis, mogę to sfałszować. A co do reszty...

— Będzie trzeba blefować, ale im mniej będziemy musieli to robić, tym lepiej. — Marszczy brwi w zamyśleniu. — Poza tym będę nauczyć się idealnie osobowości ninja Iwy.

— Wiem, jacy są. — Kuli się różowowłosa. — Ze sobą i z więźniami. Mogę ci szczegółowo opowiedzieć. Bardziej martwię się o ninja Iwy, których będziemy udawać. A jeśli prawdziwi mieli się u kogoś zameldować, a tego nie zrobili? Iwa zostałaby zaalarmowana ich nieobecnością, prawda?

— Tak. — Nara wzdycha i naciska swoje skronie. — Dlatego nie chcę iść z prostszym planem przebrania się za broń czy coś w tym rodzaju i pozwolić Kage Bunshinom nas ponieść. W przeciwnym razie byliby z pustymi rękami, bez zakładników, bez niczego i nie mieliby nawet odpowiedniego zwoju misji, aby sprawdzić, że idą na zewnątrz kraju. Strażnicy staliby się zbyt podejrzliwi. W tej chwili nic nie możemy na to poradzić. Pozbyłem się ich ciał, więc nikt nie będzie miał żadnego twardego dowodu, że naprawdę nie żyją. Jeśli problem się pojawi, będziemy musieli po prostu blefować. Powiedzmy, że zniknęli na chwilę z radaru, zanim wrócili z nami do wioski, i że to jeszcze nie zostało ujawnione. Znowu nieudana komunikacja. To najlepszy plan, jaki mamy, ale wiele z tego to wciąż ryzyko. Myślę że mamy czterdzieści pięć czy pięćdziesiąt pięć procent szans, i to nie na naszą korzyść. Jeśli nam się to uda, będzie to mały cud.

— To cud, że wciąż żyjemy - wskazuje sucho Sakura, prostując ramiona. — Nie bądź teraz pesymistą, Shikamaru. Mamy plan, który może bezpiecznie wydostać nas z tego kraju, czyli mamy więcej niż pół godziny temu. Czasami musisz wyrzucić logikę przez okno i po prostu uwierzyć... Boże pomóż mi, brzmię jak Naruto.

Chłopak chichocze jej kosztem, wyglądając mniej ponuro. — Naruto wznosiłby pięści i wrzeszczał do niebios, że odniesiemy sukces i wrócimy do domu w mgnieniu oka i że nigdy nie możemy się poddać. Nie jesteś jeszcze na jego poziomie, chociaż z pewnością jesteś bardziej optymistyczna niż ja.

— Ty też byłbyś, gdybyś był częścią Drużyny Siódmej - odpowiada dobrodusznie Sakura, chowając ostatnie rzeczy przed przekazaniem mu torby. — Optymizm to wymóg, jeśli chcesz przetrwać całą depresję i szaleństwo, które idą w pakiecie.

Nara tylko potrząsa głową, oboje wzdrygają się nieznacznie, gdy Sakura ponownie unosi go niezdarnie na plecy. Jego złamana noga zostaje potrącona, ponieważ jej lewa ręka była obecnie w większości bezużyteczna.

— Lubię Naruto — mamrocze chłopak. — Ale nie jest mi przykro powiedzieć, że bardzo się cieszę, że nie trafiłem do jego zespołu.

— Jakbyś poszedł gdziekolwiek bez Świni i Choujiego-kun — sapie Sakura, gdy znów zaczyna iść na południowy wschód. Teraz rzadko używa Shunshina, a kiedy Shikamaru nie śpi, ma tendencję do karcenia ją, kiedy próbuje.

Nie odpowiada od razu, a kiedy to robi, prawie upuszcza go z zaskoczenia. — Bylibyśmy dobrym zespołem.

Rozważa, zanim rzeczowo to kwestionuje. — Nie, nie bylibyśmy, przynajmniej nie wtedy. Byłam zbyt wielką fangirl. Nienawidziłbyś utknięcia ze mną.

— Jeśli mogłem wytrzymać z Ino w jej fazie fangirl, to mógłbym wytrzymać z tobą, dopóki byś z tego nie wyrosła — zapewnia szyderczo Shikamaru. — Poza tym to działa w obie strony. Byłem wtedy jeszcze bardziej leniwy. A Chouji... cóż, nie był sam w sobie leniwy, ale nie był też szczególnie zmotywowany. Nikt z nas nie był przed Lasem Śmierci.

— Zespoły potrzebują trochę czasu, by nabrać kształtów — zgadza się cicho Sakura. — A także doświadczenie bliskiej śmierci. W każdym razie przez większość czasu.

Myśli teraz o Sasuke.

Shikamaru wyrywa jej z głowy tę myśl. — Co się stało z waszą trójką? Sasuke wydawał się być wam bliższy po wszystkim, co się wydarzyło, nawet po zdobyciu tej Przeklętej Pieczęci. I to ty go powstrzymałaś, kiedy oszalał na tej polanie.

Wzrusza ramionami, ciężko przełykając, gdy jej żebra protestują przeciwko temu ruchowi. To pierwszy raz, kiedy naprawdę z kimkolwiek rozmawia o Sasuke. Po części cieszy się, że on nie omija problemu na palcach, jak prawie wszyscy, myśląc, że się złamie czy coś. Po prostu pyta z prostą szczerością i pozostawia jej to, czy chce odpowiedzieć czy nie. Jeśli tego nie zrobi, nie będzie naciskał.

— Nie byliśmy wystarczający — przyznaje Sakura. — Nie byliśmy wystarczająco silni, aby go zatrzymać. Myślę, że Naruto był najbliżej, ale on sam mu nie wystarczał. Kakashi-sensei... próbował, ale myślę, że zrobił wszystko w niewłaściwy sposób i na koniec tylko odepchnął Sasuke-kun, mimo że Naruto i ja wiedzieliśmy, że był jego ulubieńcem. A ja... cóż, byłam całkiem bezużyteczna. Tak naprawdę nie postrzegałam Sasuke-kun jako prawdziwego przyjaciela, lub nawet po prostu prawdziwej osoby zamiast ideału. Było tak aż do końca Lasu Śmierci, a wtedy, jak sądzę, było już za późno. Też starałam się dać mu powód do pozostania, ale w połowie przypadków wszystko, co potrafiłam robić, to płakać. Domyśliłam się nawet, że tej nocy spróbuje uciec, byłam tam, żeby spotkać się z nim przed jego odejściem, a nawet wtedy jedyne, co mogłam zrobić, to płakać i błagać, żeby został. To zdecydowanie nie wystarczyło. Znokautował mnie i zostawił na ławce, a rano już dawno go nie było.

— Zostawił cię na zewnątrz nieprzytomną w środku nocy? — żąda bardziej niż pyta, a Sakura mruga, słysząc nietypową surowość jego tonu. Wyczuwając jej zakłopotanie, Shikamaru warczy: — Wszystko mogło ci się przytrafić! To, że jesteśmy miłą wioską, nie oznacza, że nie mamy ludzi, którzy chcieliby skrzywdzić nieprzytomne dwunastoletnie dziewczynki w środku nocy. A kiedy odszedł, był koniec października!

— No cóż, nie było tak zimno jak noce w tych górach — przypomina mu słabo Sakura. — I... podziękował mi, zanim mnie znokautował.

— No cóż, to sprawia, że wszystko jest w porządku — mówi z sarkazmem. —Wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego chcesz uratować tego faceta?

— Naprawdę nie lubisz Sasuke-kun, prawda? — komentuje Sakura, spływając potem.

— Tu nie chodzi o to, czy go lubię, czy nie — burczy Shikamaru. — Chociaż osobiście nie mam, ale poza tym i tak nigdy nie byłem z nim blisko. Pamiętam, jak patrzył z góry na wszystkich swoich kolegów z klasy, a nawet nauczycieli w Akademii, jakby myślał, że jest drugim nadejściem Shodaime. Kilka razy działało to nawet na nerwy. Ale to już przeszłość, więc już mi to nie przeszkadza. Nie chodzi nawet o to, że porzucił Konohę. To jego wybór. Ale zostawił ciebie i Naruto dla władzy. Naruto prawie umarł, z rąk Uchihy, próbując go odzyskać. Do diabła, wielu z nas prawie zginęło, ścigając go. A nawet jeśli już się w nim nie podkochujesz, nadal o niego dbasz, prawda? I mimo to złamał ci serce, prawda? Jest twoim kolegą z drużyny, a koledzy z drużyny nie powinni się tak zdradzać. Chouji nienawidzi konfrontacji, nienawidzi stawać przed ludźmi, ale wesprze mnie do końca, gdy będzie to miało znaczenie, a Ino jest królową dramatu, która narzeka na wszystko, co robimy, ale przynajmniej jestem pewien, że nie opuści nas, kiedy coś się stanie. Przez chwilę myślałem, że Sasuke był taki dla was dwojga, ale najwyraźniej nie był...

— To nieprawda! — wtrąca się nagle Sakura. — On był... Był taki kilka razy. Uratował Naruto, uratował mnie i spędziliśmy razem kilka naprawdę, naprawdę dobrych chwil, zanim wszystko poszło do diabła. Przeklęta Pieczęć zmieniła go, sprawiła, że bardziej skupił się na zemście, bardziej na zdobywaniu mocy. To nie jest... To nie jest całkowicie jego wina. Dlatego Naruto i ja zamierzamy go odzyskać. Jak powiedziałeś, jest naszym kolegą z drużyny. Naszym zadaniem jest odzyskać go, chronić go, nawet jeśli to przed nim samym, i tak zrobimy. Musimy tylko stać się silniejsi. Muszę stać się silniejsza, nie tylko dla niego, ale także dla siebie. Żebym mogła też utrzymać Drużynę Siódmą. Żeby nie być ciężarem dla chłopców.

Gdy kończy, jej oddech jest urywany. Zbyt wiele słów używa za dużo powietrza, jej skóra wydaje się zbyt naciągnięta, gdy żebra przesuwają się pod nią, a mięśnie są napięte, nawet gdy pomaga jej czakra. Shikamaru nieruchomieje na plecach.

— ... On na to nie zasługuje — mówi, kiedy w końcu się odzywa i brzmi to strasznie, jak Nie zasługuje na ciebie.

Sakura nie zgadza się, ponieważ nigdy nie chodziło o zasłużenie, jeśli chodzi o Drużynę Siódmą. Gdyby tak było, jedyną osobą, która zasługiwałaby na cokolwiek, byłby Naruto, który jest najbardziej bezinteresownym kretynem, jakiego kiedykolwiek spotkała. Reszta z nich jest zbyt samolubna, zbyt egocentryczna, zbyt długo zagubiona w swoim własnym świecie, więc dobrze, że nie chodzi o zasłużenie w ich przypadku. Chodzi o siebie nawzajem, o ich drużynę, o pomaganie sobie nawzajem w odnalezieniu drogi do domu, gdy się zgubią, a Sasuke jest zgubiony, więc to reszta musi poprowadzić go do domu, dać mu dom do powrotu, i powód do pozostania.

Mimo to opinia Shikamaru rozgrzewa coś w piersi Sakury, że ktoś inny na tyle się o nią troszczy, że stawia ją na pierwszym miejscu, nawet jeśli nie jest to całkowicie sprawiedliwe dla Sasuke. On nigdy nie uważał jej za nic innego, jak tylko ciężar, nawet jeśli robił wszystko, co w jego mocy, aby ją uratować, gdy byłą w niebezpieczeństwie. Naruto troszczy się o nią, ale bez względu na to, jaki jest miły i ile razy przysięga, że zawsze będzie ją chronił, Sakura nie jest tak ślepa, by przegapić fakt, że dla Naruto Uchiha Sasuke zawsze będzie pierwszy. Rywal, przyjaciel, brat - Sasuke jest tym wszystkim dla Naruto, a ona nigdy nie będzie mogła się z tym równać. To samo z Kakashim, który chowa się za swoim porno, ale jest równie zraniony, że jeden z jego uczniów, jego ulubiony uczeń i gwiazda, porzucił ich dla Orochimaru. W porównaniu z tym fangirl Sakura, która zawsze pozostaje w tyle i przeszkadza, nie trafia nawet do tego samego rozdziału, nie mówiąc nawet o tej samej stronie. Ma szczęście, że jest w tej samej książce.

Ale to w porządku, nawet jeśli boli. Wie, że dopiero co zaczęła stawać się silniejsza, ale pewnego dnia wypełni swoje zobowiązania wobec Drużyny Siódmej i będzie walczyć razem z nimi, kiedy pójdą na konfrontację z Sasuke. Jeśli uda jej się sprawić, że przestaną postrzegać ją jako ciężar, to jej wystarczy.

Shikamaru jednak... Jeśli jest jedna rzecz, której Sakura nie żałuje z całej tej katastrofy w Kraju Ziemi, to to, że znalazła nieprawdopodobnego, ale niezłomnego przyjaciela w Narze. Zaczął być wobec niej opiekuńczy, ale potrafi przyznać, co ona jest w stanie zrobić w sposób, w jaki Naruto rzadko to robił. Sasuke nigdy tego nie zrobił, a Kakashi nawet tego nie zauważył, nawet po tym, jak zaczęła trenować pod okiem Tsunade. Shikamaru ufa jej, kiedy mówi, że może coś zrobić i nie traci czasu na wątpienie w nią. Uwzględnia ją, kiedy robi plany, i słucha tego, co ma do zaoferowania. Jest z nią szczery, kiedy ma lepszy pomysł, i nie oszukuje, kiedy mówi jej, że myśli, że ona robi coś złego, ale też nie jest to złośliwe. Chroni ją, nie będąc tym celowo lub nieumyślnie apodyktycznym, pozwala jej ciągnąć swój własny ciężar, a dla tego wszystkiego i nie tylko, Sakura w zamian jest równie i zaciekle opiekuńcza wobec niego. W końcu dosłownie zaniosła go przez góry i spędziła trzy dni przygadującym ninja Iwy tylko po to, by skoncentrowali się na torturowaniu jej zamiast Shikamaru.

— Jesteś słodki — decyduje Sakura, ponownie rozpoczynając wędrówkę przez pasmo górskie.

Nie musi patrzeć, żeby wiedzieć, że Shikamaru marszczy za nią brwi, a zakłopotanie niewątpliwie maluje jego twarz.


****


Dotarcie do granicy zajmuje im trzy dni używania nieustannie Shunshina.

Kraina za nią na nowo definiuje widok dla obolałych oczu.

Patrole shinobi między nimi a tą krainą, nie tak bardzo.

Przygotowanie planu zajmie kolejne trzy dni. Ukrywają swoją czakrę i gromadzą się na krawędzi klifu za drzewami w obrębie genjutsu i na zmianę szpiegują przez siedemdziesiąt dwie godziny, dopóki nie są pewni, że rotacja strażników numer trzy - grupa czterech ninja Iwa - będzie ich biletem na zewnątrz. Ten patrol składa się z dwóch najmłodszych shinobi ze wszystkich trzech oddziałów (chuunini, przewiduje Shikamaru), a pozostali dwaj są jouninami, ale są nieco nieostrożni i bardzo aroganccy. Lubią siedzieć w cieniu swojej kamiennej wartowni i rozkazywać dwóm młodszym shinobi.

Zanim dotarli do granicy, Sakura z powodzeniem naprawiła złamaną nogę klona Shikamaru po pięciu próbach, chociaż jest pewna, że nie jest to idealne i Tsunade zabiłaby ją za czyste prostactwo procedury i wynik końcowy. Mimo to klony mogą chodzić wystarczająco stabilnie i to wszystko, o co ona i Shikamaru w tej chwili dbają.

Cztery tygodnie, dwa dni i osiem godzin po tym, jak zostali porzuceni w sercu Kraju Ziemi. Sakura i Shikamaru postanawiają zostawić go raz na zawsze.

Plan przebiega gładko.

Misja, przepuśćcie nas.

Mamy tutaj nasze papiery.

Pośpiesz się, postępujemy zgodnie z harmonogramem.

Co? Czy wyglądamy na martwych?

Głupcy, co jest nie tak z waszą linią komunikacyjną? Nie słyszeliście jeszcze rozkazów Tsuchikage? Będziemy naciskać tych pacyfistów z Konohy, jeśli chcą odzyskać te bachory. To nie tak, że mogą sobie pozwolić na utratę świeżej krwi po tym, jak Dźwięk i Suna prawie wdeptały ich w ziemię.

Aż do samego końca. A potem, w prawdziwym stylu Konohy, ponieważ wszechświat uwielbia pieprzyć się z ludźmi z tej wioski, wszystko idzie źle.

Są dosłownie dwa kroki od granicy.

Jeden ze skurwieli jouninów życzy im szczęścia, uśmiecha się okrutnie i uderza w złamaną nogę Shikamaru.

On mimowolnie wyrywa się z miejsca, w którym przewieszony jest przez ramię drugiego klona cienia, jego rysy twarzy drżą z bólu.

Henge Bliznowatego migocze i znika, zanim znika cały Bunshin. Klon numer trzy drga, a następnie rozprasza się z czymś, co brzmi jak ogłuszające pęknięcie.

Następuje szokująca chwila absolutnej ciszy. Nawet Matka Natura się zamyka.

(Najgorszy scenariusz — mówi Shikamaru. Zostajemy złapani i będziemy musieli wywalczyć sobie wyjście.).

(Najgorszy scenariusz — poprawia go Sakura, myśląc o Tsunade. Zostaniemy złapani i będziemy musieli wywalczyć sobie drogę bez zabijania nikogo. Niewyjaśnione zniknięcie w górach to jedno, scena morderstwa na granicy może oznaczać wojnę.)

(Najgorszy scenariusz, Shikamaru pokonuje ją ostatecznym stwierdzeniem. Umieramy. To nie jest opcja. Ty mi to powiedziałaś. Więc jeśli musimy ich zabić, zabijamy ich. Koniec historii. Dotarliśmy już tak daleko, przepraszam, jeśli nie mam zamiaru stawiać Konohy ponad twoim życiem. To może uczynić ze mnie kiepską wymówkę dla ninja z Konohy, ale przynajmniej będę miał czyste sumienie jeśli kiedykolwiek zostanę spisany za zaniedbanie obowiązków.)

— Kłopotliwe! — Shikamaru prawie wypluwa jak przekleństwo i w ciągu jednego uderzenia serca stacza się w lewo z ramienia Kage Bunshina, ląduje niezgrabnie w kupie na ziemi, nawet gdy rozprasza klona, wciska nagle niezwiązane ręce w szybką serię pieczęci i warczy. — Kage-Kubishibari no Jutsu!

A obszar natychmiast wybucha lawiną śmiertelnych ruchów.

Cienie Shikamaru poruszają się jak złowieszcze błyskawice w porównaniu z ich szybkością podczas Egzaminów na Chuunina, a zanim chuunin po lewej stronie zdąży mrugnąć, duża sylwetka dłoni już wije się przed jego ciałem i zamyka jak imadło wokół jego szyi. Jounin obok niego, sekundę szybciej niż chuunin, odskakuje na bok, ale druga ręka rzuca się tylko do przodu, chwyta kostkę ninja Iwy i szarpie go z powrotem na ziemię bezlitosnym skrętem, który łamie nogę shinobi poniżej kolana.

Sakura nie jest bezczynna, kiedy to się dzieje. W momencie, gdy ich osłona jest dobrze i naprawdę zdmuchnięta, otrząsa się z luźnych wiązań wokół nadgarstków i rzuca się w stronę jounina, który zmusił Shikamaru do ich wydania.

(Poza tym, jeśli chodzi o walkę — kontynuuje ponuro Shikamaru. Nie możemy stawić im czoła z żadnym innym zamiarem niż zabijanie. Jeśli chodzi o sprawność fizyczną, są o wiele ponad nami, zwłaszcza jounini, nieważne. jakie są ich osobowości. W walce z nimi mamy tylko dwie zalety - element zaskoczenia i fakt, że mają rozkaz, aby nas nie zabijać, jeśli nie są do tego zmuszeni. Musimy to wykorzystać i nie możemy się powstrzymywać, inaczej umrzemy przed zachodem słońca.)

Chakra zbiera się w jej prawej pięści, tak jak uczyła ją Tsunade, i bez wahania wbija ją w plecy niczego nie podejrzewającego jounina. Przełyka, gdy mdłe uczucie w jej gardle rośnie i wymusza swój cios, by minął skórę, chrząstki, mięśnie i narządy, aż dotrze do kręgosłupa.

Wszystko tak łatwo zgina się pod jej ręką.

Wyciąga zakrwawioną pięść, gdy miażdży rdzeń kręgowy, cofając się o krok, kiedy shinobi przewraca się na ziemię jak marionetka z przeciętymi sznurkami. Nie wstaje.

Jak na ironię, to chuunin ją rani.

Sakura nie może powstrzymać zduszonego krzyku, który wydobywa się z jej gardła, kiedy kunai wbija się w jej plecy. Jedynym powodem, dla którego nie pogrąża się prosto w jej sercu w przewrotnej parodii ostatecznego ciosu Shikamaru zadanego Bliznowatemu, jest to, że już się porusza, a zamiast tego ostrze wsuwa się tuż obok jej bijącego serca.

Czuje, jak rozdziera jej lewe płuco, zanim się wycofuje.

Upada na ziemię, a potem natychmiast, instynktownie, gorączkowo, jej czakra zaczyna krążyć, aby naprawić potencjalnie śmiertelne obrażenia wewnętrzne, nawet gdy skręca się w miejscu, na wpół zaślepiona bólem i łzami. Krztusi się własną krwią, ale jej umysł pozostaje desperacko skupiony na Shikamaru, na domie i na życiużyciużyciu-

Tył jej pięty uderza o ziemię, natychmiastowo rozbijając ją na dziesiątki nierównych kawałków gruzu, a ona wyczuwa bardziej niż widzi, jak chuunin upada z przerażonym krzykiem. Wie tylko, że wróg jest powalony i bezbronny, i to jej wystarczy.

Traci świadomość na kilka sekund, może więcej.

Jednak następnym razem, gdy nabiera jasności, by rozpoznać otoczenie, kuca nad chuuninem jak wściekły pies, opryskana krwią, a jej prawa ręka pochowana jest po łokieć w klatce piersiowej bardzo martwego ninja Iwy, klatka piersiowa jest zmiażdżona na kawałki, a inne narządy rozerwane pod jej ręką.

Myśli, że czuje się chora. A najbardziej jest po prostu odrętwiała.

Shikamaru wrzeszczy na nią.

— ... się stąd wydostać! — krzyczy i tylko ból w jego głosie, ledwo trzymany na dystans, wciąga Sakurę z powrotem do teraźniejszości.

Odsuwa się od chuunina i czuje, że krew jest wszędzie, smród w jej nosie, jej własna zalewająca usta, jej wrogów spływająca po rękach, i chociaż zdaje sobie sprawę, że została ciężko ranna, wciąż jest jak skała... stabilna, jak tylko może, kiedy zatacza się do swojego towarzysza.

Shikamaru ma głęboką ranę biegnącą od prawej strony czoła do kości policzkowej, na szczęście zakrzywioną tuż nad prawym okiem, mimo że kapie do niego krew z rany. Pięć shurikenów jest zakopanych w jego wnętrznościach, chociaż już wyrywa dwa z nich, które nie są tak głęboko osadzone jak pozostałe trzy w jego brzuchu i odrzuca je na bok. Dwóch ninja Iwy, z którym walczył, nie żyje, szyja chuunina jest zgrabnie złamana, a jounin wygląda jak poduszka z pół tuzinem długich igieł wykonanych z cieni biegnących przez jego głowę, szyję, ramiona i tułów. Nie wygląda na to, żeby otrzymał szczególnie miłą śmierć. Jest również wiele nici biegnących przez prawie zawaloną strażnicę i przecinających drzewa wokół nich, jakby Shikamaru stracił kontrolę, chociaż wszystkie kolce już się rozpraszają, nawet gdy Sakura szybko je zauważa.

— Straciłem kontrolę. — Shikamaru dyszy, wyciągając pozostałe trzy shurikeny, owija ciasno zwój bandaży wokół swojego brzucha bez myśli o finezji, robi to samo z urazem jej pleców, a następnie zgrzyta zębami, gdy pozwala Sakurze podnieść go na jego niezłamaną nogę, po czym dosłownie jedną ręką kładzie go na swoich plecach. Jej lewa ręka nie jest magicznie naprawiona, więc jest chowa ją u swego boku, gdy się prostuje. Żadnego z nich nie obchodzi, że zostawia szkarłatne smugi na ubraniach Shikamaru. I tak już są zakrwawieni.

— Widziałem jedynie mojego tatę wykonującego Kage Nui. — Chłopak wykonuje ruch pociągający i ostatni z cieni natychmiast znika, pozostawiając resztki wartowni, by się zapadły. — Nie powinienem go używać przez co najmniej kolejny rok, ale rozpaczliwe czasy wymagają desperackich środków. Będę uważał się za szczęściarza, że się nie wyczerpałem. Ty... wszystko w porządku? Możesz biec? Mamy kilka minut, zanim ktoś przyjdzie sprawdzić to zamieszanie.

Sakura kiwa głową i przebiega przez granicę, zanim Shikamaru kończy pytać. Jej czakra pracuje ciągle, gdy przenosi ich Shunshinem jak szalona kobieta z dala od Kraju Ziemi, nogi pompują, gdy jednocześnie niesie szatyna i utrzymuje funkcjonowanie jej organów wewnętrznych.

— Widziałem ten kunai. — W głosie Shikamaru jest coś dziwnego, coś, co przypomina Sakurze oko burzy, być może na razie spokojne, ale zniszczenie już szaleje na horyzoncie, i wszystko to tylko czeka na bokach, aby mieć możliwość całkowitego uwolnienia się.

Słyszała to wcześniej tylko raz, kiedy Bliznowaty miał wyłupić jej oczy.

Gniew ninja z klanu Nara, którego temperament jest znany z tego, że jest trudny do roziskrzenia i powolny do podniesienia, ale jeszcze trudniejszy i wolniejszy do ostudzenia, gdy zostanie sprowokowany, zwłaszcza bez zebrania dużej zapłaty od winnego, jest przerażającą rzeczą, ale Sakura nie może zebrać w sobie nawet odrobiny strachu.

— Krwotok wewnętrzny? — naciska następnie, opanowany, ale natarczywy.

Znowu kiwa głową. Nic nie mówi. Myśli, że nie może. Już teraz wykonuje wielozadaniowość wykraczającą poza jej granice i boi się, że jeśli otworzy usta, jej nogi przestaną działać lub jej czakra zapomni, co robić, albo po prostu się załamie i nie wstanie.

On też nie mówi nic więcej. Nie marnuje oddechu, pytając „czy dasz sobie z tym radę” lub „jak długo potrafisz biec”, ponieważ oboje rozumieją, że radzi sobie najlepiej, jak potrafi w danych okolicznościach, i będzie biec, dopóki nie upadnie, ponieważ uciekli, ale nie byli jeszcze wolni.

Zamiast tego Sakura widzi kątem oka wiele Bunshinów, tym razem tylko podstawowe klony, uciekające w każdym kierunku, fałszywe tropy, nawet gdy powietrze wokół nich drży. Po kilku chwilach zdaje sobie sprawę, że Shikamaru wplata wokół nich podstawowe genjutsu.

— Kiedy wrócimy — mruczy, a ona jest wdzięczna za ciągły strumień słów, ponieważ utrzymują ją one w rzeczywistości. Prawdopodobnie dlatego Nara wciąż mówi. On nie lubi ciągłego gadania, ale jest spostrzegawczy i wie, jak ustalać priorytety w razie potrzeby. — Przypomnij mi o dopracowaniu mojego genjutsu. Właściwie wszystko dopracowuję.

Sakura śmiałaby się, gdyby miała na to oddech, a może nawet wtedy nie zrobiłaby tego, ponieważ wie, że Shikamaru jest całkowicie poważny i wie, że ona zrobi dokładnie to samo.

Kaszle i coś mokrego spływa po jej brodzie. Niewyraźnie czuje, jak ręce szatyna drgają w konwulsjach z miejsca, w którym ściskają jej ramiona.

Jednak nie mówi jej, żeby przestała.

I nie przestaje.






2 komentarze:

  1. Dzieeejee się!
    Czekam na kolejną część. Jaaak dużo do końca?

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie nie mam już zbyt wiele do powiedzenia. Ochy i achy padły już w dwóch moich dość długich komentarzach. Wciąż jestem tak samo zainteresowana tą historią jak na początku, a nawet trzeba przyznać, że nabiera ona fajnego tempa.

    Plan Shikamaru okazał się tak szczegółowy, błyskotliwy i nieoczywisty, że jestem pewna podziwu dla autorki, że na to wpadła. Ja zbierałam szczękę z podłogi i ciągle ich dopingowałam w trakcie. Co prawda ich przyłapali na oszustwie, ale dzięki temu mogliśmy zobaczyć kozackie sceny zabijania strażników. O tak, pięść Sakury, miażdżąca kręgosłup i klatkę piersiową, to coś, co zostanie mi w pamięci na długo.

    Cierpieć już nie cierpię, bo domyśliłam się po dwóch poprzednich częściach, że lepiej już raczej nie będzie. Wręcz przeciwnie, sytuacja wydaje się coraz gorsza, przynajmniej jeśli chodzi o ich stan fizyczny. Oboje mają już wszystko połamane i wszystko im krwawi. Czekam tylko, aż mój kochany Shika się położy na ziemi i uzna, że pora iść do nieba. Bo w sumie ta dwójka zniosła już więcej, niż ktokolwiek byłby w stanie.

    Autorka poleciała z angstem na maksa. Choć uważam, że takie przeboje tylko lepiej zrobią ich relacji. Po takim koszmarze ludzie się wiążą na całe życie, więc i tutaj mam taką nadzieję. Co prawda mają po trzynaście lat, ale skoro Sakura potrafiła się zakochać lata wcześniej w Sasuke, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby polubiła Shikamaru. Jak tak o tym myślę, to czuję w środku ogromną ekscytację.

    Znów odpala mi się fangirl mode. Oni tutaj się tak fajnie, słodko uzupełniają. No nie mogę! A pomimo ich wieku, zachowują się tak dojrzale wobec siebie.

    EL TŁUMACZ TAM DALEJ, BO JA USYCHAM Z PRAGNIENIA. MÓWIĘ CI SERIO.

    Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas oraz to świetne tłumaczenie. Oby moim kochanym żuczkom wszystko się udało :D

    OdpowiedzUsuń