Znieruchomiała zupełnie, gdy para złotych oczu pojawiła się w ciemności, serce waliło jej w uszach, poczuła niepewność. Oczy nie mrugały, gdy patrzyły na nią, a w lesie zapadła niepokojąca cisza. Oddech Sakury brzmiał zbyt głośno w porównaniu do niej, trzymała złociste spojrzenie, nie chcąc odwracać wzroku nawet na chwilę.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Thirrin
Tytuł oryginału: Ensnared
Link do oryginału: LINK
Był piąty dzień jej wędrówki po kraju, bez żadnych śladów bestii poza następstwami jej ataków. Zwykle trzymała się nagród za potwory, które znała - wściekłe wilkołaki, dzikie wampiry, olbrzymie ogry i demoniczne bestie - ale Rada Królewska w stolicy obiecała jej ogromną sumę za głowę stworzenia, które już spustoszyło jedenaście wiosek.
Cóż, nie jej osobiście. Była to ogólna
nagroda, którą każdy łowca potworów mógł zarobić, ale wiedziała, że
większość łowców, którzy początkowo wyruszyli, albo została
zabita albo całkowicie porzuciła zadanie. Kusiło ją, by także to
rzucić, ponieważ minęły pełne dwa tygodnie tropienia i podążania
śladami innych myśliwych, zanim w końcu ich dogoniła, a następnie
kolejny tydzień polowania, gdy trop stał się zimny.
Ale nagroda była ceną, której nie mogła odmówić,
więc znalazła się tutaj, całe królestwo dalej i wciąż
przynajmniej cały dzień za swoją zwierzyną.
Nie było wielu relacji z pierwszej ręki o atakach
bestii, ale z tego, co udało jej się zebrać, brzmiało to jak
jakiś duch lasu. Wyrastał z samej ziemi, rozkazując roślinom, by
wykonywały jego rozkazy, i zawsze znikał w lesie, gdy już napełnił
się zniszczeniem i uciekał.
Jednak ostatnio, gdy sprawdzała, leśne duchy nie
jadły ludzi.
Sakura zacmokała językiem, by popchnąć konia do
przodu, wyglądając spod kaptura swojego płaszcza, obserwując
drzewa rosnące wzdłuż poboczy drogi i szukając ruchu. Krew fae w
jej żyłach śpiewała o obecności Zagrożenia w tym lesie, a ona
nie była kimś, kto ignorował swoje instynkty.
Opuściła małą wioskę nad rzeką - miejsce
ostatniego ataku stwora - wczoraj rano i przeszła przez równiny, by
dotrzeć do lasu na zachodzie. Raporty od ocalałych z wioski
twierdziły, że potwór udał się na południowy-zachód,
całkowicie omijając równiny i znikając w lesie, ale Sakura
myślała dalej. Najbliższa osada leżała tutaj na zachodzie, bez
żadnego miasta w ciągu tygodnia drogi na południe. Sporządzała
mapę i śledziła szlaki rzezi na tyle, by zauważyć, że chociaż
ścieżka potwora nie była prosta, niewątpliwie zmierzała do
starożytnego lasu Faewood - jednego z czterech na kontynencie - po
drugiej stronie gór.
Jej ojciec pochodził ze wschodniego lasu - gdzie drzewa
były wyższe niż zamki i szersze niż domy, z czerwoną korą,
która pachniała miodem, niebiesko-zielonymi liśćmi większymi od
głowy, baldachimami, które zawsze kwitły kwiatami i korzeniami,
które wyrastały z ziemi, by tworzyć mosty. Dorastała na wiosennym
dworze ze swoim ojcem fae i ludzką matką, aż w końcu wyruszyła
sama, zajmując się polowaniem na potwory i odwiedzaniem ziem, o
których nigdy nawet nie słyszała.
Na zachodzie leżał las Fall Court i choć chciałaby
zobaczyć baldachimy, których kolory rywalizują z kolorami jej
domu, zamierzała powstrzymać bestię, zanim zniknie w Faewood.
Jej kalkulacje były skrupulatne. Zmierzyła, ile czasu
upływa między atakami i obliczyła odległość między wioskami,
uzyskując zgrubne oszacowanie, jak szybko bestia mogła podróżować.
Po ustaleniu, ile ziemi mogła pokryć w określonym czasie, doszła
do wniosku, że będzie miała pełne dwa i pół dnia na schronienie
się w wiosce przed jej przybyciem. Jeśli istota podróżowała
wyłącznie przez las otaczający południową część równin,
dotarcie do miasta zajmie trochę czasu, co da jej wystarczająco
dużo czasu na przygotowanie się.
Jedyne, co musiała zrobić, to dotrzeć do wioski o
zmroku i czekać.
:
:
Sakura osiadła na noc w swoim pokoju w gospodzie,
zadowolona z dotychczasowych przygotowań. Posadziła kilka swoich
szpiegowskich maków na obwodzie wioski, małe czerwone kropki wśród
brązów i szarości budynków, które miały ją ostrzec o wszelkich
oznakach zbliżania się magii. Jej broń była naostrzona, brzuch
pełny po pierwszym ciepłym posiłku od dwóch dni, a jadalnia i
tawerna na dole wciąż głośne od wieczornych gości.
Spotkała się z przywódcami wioski wkrótce po
wprowadzeniu konia do stajni, aby ostrzec ich o ataku, którego
spodziewała się za dwa dni, w końcu przekonując ich po tym, jak
pokazała swoje obszerne mapy poprzednich pojawień się potwora.
Mieli ogłosić godzinę policyjną rano, aby dać swoim obywatelom
największe szanse na pozostanie bezpiecznym bez wywoływania paniki
i dali Sakurze pozwolenie na ustawienie pułapek.
Ataki tego stworzenia zawsze nadchodziły w nocy, a jego
ofiary były zaskoczone, gdy podróżowały po ulicach do ich domu.
Często dochodziło do wielu zabójstw, ponieważ jeden posiłek w
ciągu nocy nie wydawał się wystarczający, aby zaspokoić głód,
ale jeszcze nie włamał się do żadnych domów ani budynków.
Tak więc, dopóki żaden z wieśniaków nie przebywał
poza domem w trakcie zaimprowizowanej godziny policyjnej, nie powinno
być ofiar.
Leżała niespokojnie pod kołdrą, aż w końcu udało
jej się zasnąć, pozbawiona marzeń, ale spokojna i nieporuszona do
rana. Sakura obudziła się ze słońcem i szybko się ubrała oraz
wyruszyła na przeszukanie miasta i otaczających go lasów, aby
lepiej poznać ukształtowanie terenu. Mieszkańcy wioski omijali ją
szeroko, ale była do tego przyzwyczajona i nie zwracała na to
uwagi, zamiast tego skupiła się na upewnieniu się, że znała
każdy zakamarek oraz ścieżkę w mieście i poza nim.
Potwór prawdopodobnie miał nadejść z południa, ale
chciała, aby wszystkie jej bazy były obstawione, nie chcąc
pozwolić bestii uciec z jej ostrza.
Zjadła lunch w swoim pokoju, przygotowując narzędzia
i zapasy do zastawiania pułapek później tego wieczora, kiedy
mieszkańcy mieli być w swoich domach, dzięki czemu rzadziej mieli
jej przeszkadzać. Jej miecz nigdy nie opuścił jej boku z powodu
paranoi, gdy pracowała w świetle zachodzącego słońca i
wschodzącego księżyca, aż w końcu wróciła do gospody, w
momencie gdy była zadowolona z wykonanej pracy, trochę
sfrustrowana, że widziała zbyt wielu klientów wciąż znajdujących
się w tawernie. Sakura miała nadzieję, że wieśniacy poważnie
potraktują godzinę policyjną, ale przynajmniej nie wyszli na
ulice.
Mimo to miała ich śledzić, gdy skończą się bawić,
upewniając się, że wszyscy bezpiecznie wrócą do domu. Jej
pułapki nie zadziałałyby bez jej magii, ale nie potrzebowała
żadnych ciekawskich pijaków, którzy przeszkadzaliby jej w pracy.
Więc Sakura zajęła miejsce w kącie tawerny,
trzymając wszystko dla siebie podczas jedzenia obiadu i obserwując
hałaśliwych gości. Przeważnie jej unikali, posyłając tylko
kilka spojrzeń z ukosa, ale jeden z mężczyzn był na tyle pijany,
że potknął się w stronę jej stolika. Jego uśmiech był zbyt
przyjazny, a słowa zbyt niewyraźne. Była grzeczna, odmawiając
dołączenia do niego przy ich stole, i ignorując jego próby
przekonania jej, gdy nagle zesztywniała, a jej wzrok oddalił się,
gdy zaczęły ją wzywać maki.
W lasach na północ od miasta panował ruch, zapach
nadprzyrodzonych zjawisk został porwany przez wiatr i zaniesiony do
kwiatów, które zasadziła. Śpiewały w języku, którego nikt z
ludzi nie słyszał, ostrzegając ją przed czymś zbliżającym się
między drzewami.
Sakura wstała gwałtownie i przepchnęła się obok
pijaka, kierując się w stronę drzwi do tawerny, po czym spojrzała
na karczmarza poważnym spojrzeniem.
- Zamknij drzwi i zostań w środku - zawołała,
zaciekłość w jej zielonych oczach nie pozostawiała miejsca na
kłótnie. Karczmarz zbladł, gdy wyciągnęła miecz, a pijany
mężczyzna, teraz trochę zirytowany jej odprawą, nie wydawał się
czuć zmienionego nastroju w pokoju, więc podszedł do niej,
nazywając ją kilkoma niegrzecznymi imionami.
Położyła delikatną dłoń na środku jego klatki
piersiowej i mocno odepchnęła go do tyłu, posyłając mężczyznę
przez połowę tawerny na ławkę przy stole jego towarzyszy. Wszyscy
patrzyli na nią szeroko otwartymi, zszokowanymi oczami, a ona
odwróciła się, kiwając głową karczmarzowi, gdy wyszła na
ulicę. Drzwi zostały za nią pośpiesznie zamknięte i zaryglowane,
a ona wślizgnęła się w cienie, kierując się w stronę pustego
wozu obok kowala. Z łatwością wskoczyła na niego i skoczyła
jeszcze wyżej, by dostać się na dachy miasta. Biegła prawie
bezgłośnie po gontach i dachach pokrytych strzechą, aż dotarła
do północnego krańca wioski, gdzie jej maki śpiewały
najgłośniej.
Kucnęła nisko w cieniu komina, marszcząc brwi ze
zmieszaniem, gdy spojrzała na drzewa. Było za wcześnie i ze złego
kierunku - czy błędnie oceniła prędkość poruszania się
potwora? Czy zdecydował się okrążyć wioskę i wejść z
przeciwnej strony? Może ta istota była mądrzejsza, niż się tego
spodziewała.
Sakura była zupełnie nieruchoma przez około pięć
minut, aż w końcu dostrzegła ruch, a jej wyraz twarzy stał się
jeszcze bardziej zdezorientowany, gdy zauważyła wśród drzew
wilczą bestię, której szare futro łapało światło księżyca
przez sporadyczne przerwy w baldachimie lasu.
Jej oczy były jedynymi rzeczami, które się poruszały,
gdy obserwowała, dostrzegając kolejnego wielkiego wilka,
przemykającego cicho między drzewami i zaroślami, a potem
trzeciego i czwartego. Jej oczy skierowały się ku księżycowi, aby
potwierdzić, że nie był w pełni, ale te wilki były zbyt duże i
dziwnie ukształtowane, by być normalnymi zwierzętami.
To była wataha zdziczałych wilkołaków, zbyt
zagubionych w swoich transformacjach, by kiedykolwiek zmienić się w
ludzi, i zmierzała prosto do wioski.
Z pewnością to nie było bestią, którą
śledziła od prawie miesiąca. Na podstawie raportów, które
słyszała, była tak pewna, że był to jakiś duch lasu - istota z
lasu, z ciałem podzielonym na czerń i biel, ze złotymi oczami
pełnymi głodu.
Ale gdy Sakura patrzyła, jak stado przechodziło przez
mniej zalesiony obszar na małe północne pole pszenicy, zauważyła,
że jeden z wilków był czysto biały. To dziwna kolorystyka, tak,
ale nie niezmiernie rzadka.
Jej zdumienie wzrosło, gdy jedna z bestii opuściła
wysokie łodygi pszenicy i zobaczyła czarne jak smoła futro i złote
oczy.
Nadal nie była pewna, czy to było to, na co polowała,
czy po prostu bardzo dziwny zbieg okoliczności, ale Sakura
nie zamierzała pozwolić, aby grupa zaatakowała wioskę.
Wciąż ukryta w cieniu, patrzyła, jak trzy wilki
wspinały się po niskim kamiennym murze i mijały budynki, aby wejść
do miasta, podczas gdy czwarty, biały, zniknął, by okrążyć
obrzeża. Sakura podążyła za paczką, gdy kierowali się jedną z
ulic, szukając wieśniaka wciąż będącego poza domem. Biegła po
dachach od cienia do cienia, gdy chmury omijały jasny księżyc, a
drgnięcie jej palca sprawiło, że dzwony w jednej z uliczek przed
nimi zaczęły dzwonić.
Zadzwoniły z dźwiękiem śmiechu, a wilki chwyciły
przynętę, trzęsąc uszami i kierując się w stronę, jak
przypuszczały, pary pijaków wracających do domu. Skręcając za
róg, weszły na jedną z bocznych ulic i przysiadły nisko, prawie
tak cicho jak kroki Sakury.
Śmiech dochodził z innego rogu, jakieś trzydzieści
stóp przed nimi, a one ostrożnie zbliżyły się do swojej
domniemanej ofiary, gotowe do szybkiego zabicia i nie zaalarmowania
śpiącego miasta. Normalne wilki zazwyczaj polowały na bydło, ale
przeszłe życia wilkołaków sprawiały, że łaknęły ludzkiego
mięsa, pragnąc tego, co utraciły.
Najwyraźniej wyczuły zapach prześcieradła, które
Sakura zabrała z gospody, zanim personel zabrał je do czyszczenia,
i zbliżyły się do rogu alei, z niskim pomrukiem budującym się od
przywódcy o czarnym futrze. Kucnęła na dachu budynku na rogu i
czekała, aż dotrą do skrzyżowania, ledwo dając paczce chwilę na
uświadomienie sobie, że alejka ze śmiechem była pusta, po czym
wysłała wybuch swojej magii i aktywowała pułapkę, na której
stały.
Druciana siatka ukryta pod warstwami piachu między
brukowaną ścieżką ożyła, w pełni usidlając jednego z
mniejszych wilkołaków i część tego z czarnym futrem. Trzeci wilk
zdołał odskoczyć na bok, aby uniknąć pułapki, a Sakura z
irytacją kliknęła językiem, gdy liderowi udało się uwolnić,
zanim ostry drut mógł się całkowicie zacisnąć. Ciemnoczerwona
krew, która rozprysnęła się na ziemi, była dowodem na to, że
przynajmniej został dość dobrze pokrojony, a całkowicie uwięziony
wilk wył z bólu, gdy siatka zacisnęła się wokół skrępowanego
ciała.
Zanim dwie bestie mogły spróbować pomóc swojemu
towarzyszowi, Sakura zeskoczyła, aby na nim wylądować i jednym
płynnym ruchem wbiła miecz w czubek czaszki. Natychmiast
znieruchomiał, a ona wyjęła ostrze, gdy dwa wilkołaki ryczały,
stojąc wysoko na tylnych łapach, kpiąc z utraconych ludzkich
postaci. Zaszarżowały, a ona rzuciła się do tyłu, żeby uniknąć
machnięcia wielką, szponiastą ręką, reszta ulicy, którą
podróżowali, była za jej plecami, a alejka po jej prawej stronie.
Jej maki ostrzegły ją, że biały wilk nadchodził,
aby odpowiedzieć na wołanie stada, a ona uchyliła się, aby
uniknąć kłapnięcia warczącej szczęki, kopiąc nogą, aby zbić
z nóg wilka z szarym futrem. Machnęła ostrzem i udało jej się
złapać jego brzuch, a on obrócił się i wrócił na łapy,
krzycząc z bólu, gdy srebro przewleczone przez rdzeń jej miecza
zareagowało z jego ciałem.
Wilkołaki mogły wyleczyć nawet najbardziej
makabryczne rany, gdy zadały je zwykłe ostrza, ale nie mogły się
wyleczyć, jeśli były one ze srebra.
Ścisnął się za brzuch, palący ból wypełnił jego
ciało od dotyku srebra i rzucił się dziko na Sakurę. Zagubił się
w swojej wściekłości, bólu i atakach bez ostrożności, coraz
bardziej wściekły, gdy unikała jego pazurów i kłów. Czarnemu
wilkowi udało się ją okrążyć od drugiej strony i zamachnął
się na jej plecy, łapiąc ją z zaskoczenia i przedzierając się
przez płaszcz, skórzaną brygandynę i tunikę, by dosięgnąć jej
ciała.
Sakura przeklęła i wykręciła się, schylając się
nisko i rzucając się do toczenia, aby zwiększyć dystans między
nią a parą. Podniosła się do pozycji obronnej z uniesionym
mieczem, zakręciła ramieniem i wzdrygnęła się, czując ból
przeszywający jej plecy. Cięcia nie były zbyt głębokie, ale
pazury wilkołaka zawsze szczypały.
Na szczęście mogła poradzić sobie z kilkoma
zadrapaniami - to o zęby musiała się martwić.
Usłyszała, jak biały wilk zbliżał się od tyłu i
skoczyła w górę w samą porę, bo pobiegł na nią ze złością,
wykonała w powietrzu przewrót w tył, by zrzucić swoje buty na
jego grzbiet. Siła uderzyła go w ziemię, a ona wbiła miecz w jego
ramię, omijając jego szyję o cale.
Sakura wyszczerzyła się wściekle, kiedy zawrzeszczał,
ale wilk, którego prawie wypatroszyła, zaatakował ją z
niespodziewaną prędkością, a jego głowa wbiła się w jej
żołądek i zrzuciła ją z członka stada, zanim zdążyła wyjąć
miecz. Oboje przewrócili się i potoczyli do tyłu, lądując w
kupie, szczęki kłapały przy jej twarzy, gdy Sakura próbowała
ponownie stanąć na nogi. Jej broń wciąż była schowana w
ramieniu białego wilka, więc chwyciła sztylet schowany na jej
udzie, ignorując, jak drażnił ją żwir kamiennej ulicy.
Był nad nią szary wilk, a jego oczy płonęły
wściekłością, gdy podparła stopy na jego klatce piersiowej, by
nie dosięgnęły jej szczęki i nie rozerwały jej gardła. Jej siła
wzrosła wraz z eksplozją magii, więc odrzuciła go, jej ciało
potoczyło się i wykręciło, aż jeden but został mocno osadzony
na ziemi, a drugie kolano pod nią. Machnęła ręką w górę, gdy
wilkołak się rzucił i wbiła sztylet w dół szczęki, chrząkając
pod ciężarem ciała, gdy zaczęło upadać. Sakura szybko
odepchnęła zwłoki i wróciła do swojej postawy obronnej,
wymachując srebrnym nożem.
Pozostała para bestii - ostry kontrast między ich
futrem był raczej nękający w świetle księżyca - wpatrywała się w nią ze złością, biały wilk ściskał swoje
okaleczone ramię, a z paszczy drugiego kapała krew z miejsca, gdzie
złapała go sieć. Dyszała, rozpinając płaszcz, pozwalając mu
spaść, a wszyscy trzej łowcy obserwowali się nawzajem, czekając,
kto wykona następny ruch.
Wzrok Sakury przesunął się w bok, by dostrzec jej
porzucony miecz, zbyt daleko, by mogła go złapać, zanim by jej
dosięgnęli, i mocno ścisnęła sztylet w pięści. Jej ciało
lekko się obniżyło, gdy się napięła, a wilki warczały w furii,
z obnażonymi kłami i spojrzeniami ociekającymi wściekłością.
Odwróciła się na pięcie na chwilę przed tym, jak opadły na
czworaka i pobiegła ulicą, słuchając pędzących za nią wilków.
Ominęła dzielnicę mieszkalną i przecięła rynek,
mniej przejmując się kilkoma zepsutymi skrzyniami, kierując się
na zachodni kraniec wioski. Sakura skoczyła nad straganem, wiszący
nad nim baldachim otarł się o jej plecy, gdy przeleciała przez
otwór i wylądowała z przetoczeniem się. Odwróciła się, kiedy
usłyszała, jak wilki po prostu przebiły się przez niego,
posyłając w powietrze rozłupane drewno i pobiegły dalej.
Podążając główną drogą, która przecinała centrum miasta,
Sakura zauważyła zachodnie wejście i zmusiła się do szybszego
biegu, potrzebując zbliżyć się do lasu.
Mogła poczuć gorący oddech na karku i nagle
upadła na ziemię, uchyliła się i zwinęła, by przeturlać się
po ziemi, po czym kopnęła nogami, gdy biały wilk zbliżył się do
miejsca, w którym wcześniej było jej ciało. Został zaskoczony w
połowie natarcia, a kopnięcie Sakury w klatkę piersiową
spowodowało, że poleciał na drzewa, uderzając w solidny pień i
wydając bolesny jęk. Wylądował do góry nogami, opierając się
plecami o drzewo, a Sakura zerwała się na nogi, unikając ciosu
czarnego wilka.
Biała bestia pozostała nieruchoma, podczas gdy cięła
sztyletem w pozostałego członka stada, uchylając się i unikając
jego ataków, ale sama nie zadała zbyt wielu trafień. Uderzenie w
podbródek zaskoczyło wilka na tyle, że potknął się do tyłu,
dając Sakurze wystarczająco dużo miejsca, by obrócić się w
kopnięcie okrężne. Jej noga połączyła się z jego bokiem,
został wysłany przez jej siłę w inny zestaw drzew, a jego ciało
przebiło się przez młode drzewko. Wydawało się, że drugi wilk
odzyskał zmysły, ale zanim zdążył stanąć na nogi, Sakura
przykucnęła i uderzyła dłonią w ziemię.
Z poszycia lasu wystrzeliły gęste pnącza, szybko
usidlając wilkołaki. Owinęły się wokół ich kończyn, piersi i
szyi, przywiązując czarnego wilka do mocnego pnia dębu i ciągnąc
białego na ziemię. Każda winorośl, którą udało im się dopaść
zębami lub złamać z czystej siły, była zastępowana dwoma
kolejnymi, całkowicie powstrzymując potwory, dopóki nie zostały
unieruchomione. Westchnęła z ulgą i wstała, patrząc, jak wilki
ryczały i wyły z frustracji.
Sakura odwróciła się, wiedząc, że winorośl
pozostanie na miejscu, kiedy ona odzyska swój miecz, więc wróciła
do wioski. Zamieszanie spowodowane jej bitwą obudziło większość
miasta, za zasłoniętymi okiennicami zaczęły pojawiać się
światła, kilku odważnych wieśniaków wyglądało przez drzwi, by
zobaczyć przechodzącą Sakurę. Żaden w pełni nie opuścił
swoich domów, wciąż obawiając się niebezpieczeństwa, ale
zaczynali być na tyle zaciekawieni, by patrzeć na nią bardziej
otwarcie, gdy ona odnalazła swój miecz z miejsca, w którym został
odrzucony i wróciła do zachodniego wejścia z ponurą miną.
Wilkołaki były dokładnie tam, gdzie je zostawiła, a ich warczenie
stało się dzikie na widok jej ostrza, zdawali sobie sprawę z jej
zamiarów.
Najpierw skierowała się w stronę białego wilka, jego
spojrzenie było zbyt skupione i inteligentne jak na jej wygodę,
leżał przygwożdżony do ziemi, zupełnie nieruchomy i wpatrywał
się w nią z wściekłością. Była tylko kilka stóp dalej, kiedy
nagle zaczął się zmieniać, jego twarz stała się nieco
bardziej ludzka, a futro na tyle cienkie, że mogła wychylić się
zza niego prawdziwa skóra.
Częściowa transformacja, ostatni wysiłek, który
prawdopodobnie wymagał dużej siły woli, zmniejszył jego ciało o pełny rozmiar, dając mu wystarczająco dużo czasu i miejsca, aby
uwolnić się od winorośli i rzucić się na Sakurę. Nie mógł
długo wytrzymać transformacji i prawie natychmiast wrócił do
swojej postaci wilczej bestii, a jego pazury musnęły ramię Sakury,
gdy zrobiła unik tak szybko, jak tylko mogła, zaskoczona.
Straciła równowagę i wylądowała na plecach, jedną
rękę mocno oparła o ziemię, a jej palce mocno się w nią wbiły.
Biały wilk skoczył na nią, gruby korzeń drzewa wyskoczył z ziemi
na ciche zawołanie Sakury, przebijając bestię przez klatkę
piersiową i wychodząc z drugiej strony w rozprysku krwi i mięsa.
Na straszny krzyk wilkołaka odpowiedział ryk czarnego
wilka, wciąż przyszpilonego do drzewa i zmuszonego do patrzenia,
jak korzeń drzewa przebija się przez klatkę piersiową towarzysza,
by wkopać się z powrotem w ziemię. Całkowicie unieruchomiony, ale
wciąż żyjący pomimo dziury w ciele, biały wilk wrzeszczał i
drapał korzeń, jego spojrzenie było szalone i wściekłe, gdy
patrzył, jak Sakura się podnosi.
Dyszała, trzymając rękę na ramieniu i podchodząc
ostrożnie. Kiedy się wyprostowała, wywinęła mieczem w obu
dłoniach i wzięła oddech.
Sakura wykręciła tors i zamachnęła się, dekapitując
wilkołaka jednym czystym cięciem.
Czarny wilk zaryczał wściekły i była zaskoczona, gdy
udało mu się zerwać więzy samą siłą, przemieszczając jedno z
jego ramion i prawdopodobnie łamiąc jedną z nóg, sądząc po
okropnym trzasku, który usłyszała Sakura. Jej połączenie z
winoroślami zostało zerwane, gdy jej ręka opuściła ziemię, więc
nie miała już co próbować ponownie złapać wilka, więc
przybrała postawę obronną, klnąc pod nosem.
Wilk stał, dysząc i wpatrując się w Sakurę
wściekłymi złotymi oczami, ściskając swoje wciąż bezwładne
ramię. Żądza krwi promieniowała ze jego postaci, gdy patrzył na
łowcę, który zabił jego stado, a ona odwzajemniła spojrzenie,
gotowa do zakończenia walki.
Ale była zaskoczona, gdy nagle odwrócił się i
zniknął w lesie, pozostawiając ją, by ścigała go między
drzewami.
Sakura ponownie zaklęła i rzuciła się do sprintu,
ale trzy godziny później zgubiła trop i była zmuszona wrócić do
wioski, sfrustrowana swoim jedynie częściowym zwycięstwem.
Nie była świadoma innego zestawu złotych oczu wśród
drzew, obserwujących każdy jej ruch.
::
Przywódcy wioski mogli być przekonani, że wataha
wilkołaków była potworem, na którego polowała, ale Sakura nie
była tego taka pewna. Nawet jeśli przeliczyła się, kiedy miał
nadejść...
(Co zrobiła, po prostu jeszcze tego nie wiedziała.)
... nadal nie wyjaśniało to różnic między
raportami, które słyszała z innych wiosek, a potworami, z którymi
walczyła zeszłej nocy. To nie miało sensu.
I nadal istniał problem z samotnym wilkiem, który
uciekł.
Tak więc Sakura została w wiosce dodatkowe cztery dni,
rutynowo sprawdzając teren i przeszukując lasy w poszukiwaniu
jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa, na wypadek gdyby duch lasu w
końcu pojawił się lub wrócił czarny wilk. Mieszkańcy wioski
stali się wobec niej mniej nieufni, ale nadal starała się zachować
dystans, jednak musiała przyznać, że pochlebiały jej dary, które
znajdowała za drzwiami swojego pokoju.
Rankiem piątego dnia Sakura w końcu spakowała się do
odjazdu. Nie było nic niezwykłego i martwiła się, że być może
stwór, którego śledziła, całkowicie ominął tę wioskę i siał
spustoszenie w innej. To były kolejne cztery dni jazdy do następnego
miasta, a ona nie chciała tracić więcej czasu na czekanie, aż coś
się wydarzy. Miała więcej jedzenia niż potrzebowała, wdzięczni
mieszkańcy wioski ją odprawili, a ich wołania i wiwaty wywoływały
uśmiech na jej twarzy ukrytej pod kapturem.
Jej koń wydawał się chętny do ponownej podróży, w
drodze zaczął galopować, a wioska w końcu zniknęła za drzewami.
Sakura jechała przez cały dzień z krótką przerwą około
południa na lunch, nie mogąc powstrzymać podejrzliwego spojrzenia
przed podróżą do lasu otaczającego drogę. Był późny wieczór,
kiedy natrafiła na przeszkodę na drodze i zsiadła, aby obejrzeć
masywne zwalone drzewo blokujące jej drogę.
Było zbyt wysokie i szerokie, by mogła zaryzykować
pokierowanie koniem, więc zjechała z drogi i weszła między drzewa
po prawej stronie, szukając ścieżki dookoła. Kilka mniejszych
drzew zostało zmiażdżonych pod wielkim dębem, a ona nie znalazła
podstawy pnia, dopóki nie dotarła do rzeki, przez co zacmokała
językiem z irytacji. Prąd był zbyt wzburzony, a woda zbyt głęboka,
by mogła przejść, nawet na koniu, więc cofnęła się i próbowała
lewą stroną drogi.
Korona dębu wylądowała w dużych, ciernistych
zaroślach, ściana jeżyn wznosiła się nad jej głową i sięgała
dalej w głąb lasu. Nie była pewna, jak daleko musiała zejść z
drogi, aby ją obejść, ale przejście przez nią z pewnością nie
wchodziło w grę. Nawet najkrótszy z cierni miał dwa cale
długości, a ponieważ przebywała w nieznanym kraju, nie wiadomo,
czy rośliny były trujące.
Sakura uklękła przed niebezpiecznymi zaroślami, jej
koń stał zaledwie kilka stóp za nią, przycisnęła dłoń do
ziemi, mając nadzieję, że uda jej się przekonać rośliny do
rozstąpienia się i umożliwienia im bezpiecznego przejścia. Jednak
ku jej frustracji jeżyny nie chciały się ruszyć, więc
westchnęła, wstając i odwracając się, by chwycić wodze swojego
wierzchowca.
Podążyła pieszo za krawędź ciernistej ściany,
coraz bardziej zaniepokojona, im głębiej wchodziła w las, którym
zmuszona była podróżować. Na szczęście to nie była prosta
linia, a jeżyny zaczynały zakręcać się w górę, dając Sakurze
nadzieję, że wkrótce dotrze do końca. Minęło pół godziny,
zanim w końcu znalazła przerwę w zaroślach, ciernie przerzedziły
się na tyle, że ostrożnie przeprowadziła przez nie konia z
westchnieniem ulgi. Ledwie pokonali pięć kroków, a za nimi rozległ
się nagły szelest i jęk, a Sakura odwróciła się i zauważyła,
że dziura w ścianie jeżyn się zamknęła, zagradzając drogę, z
której przyszli. Zarośla zadrżały, wywijając ostrymi cierniami,
a Sakura cofnęła się, ostrożna i zła.
Wydawało się, że las ożył teraz dźwiękami,
wietrzyk tańczył przez baldachim nad głową, a drzewa jęczały,
gdy ich gałęzie wyginały się i falowały na wietrze. Każdy
szelest sprawiał, że jej koń był coraz bardziej niespokojny, a
Sakura usiłowała go uspokoić, mówiąc cicho i mocno trzymając
wodze. To było coś więcej niż tylko przerażający go hałas -
ona też to czuła, ta niepokojąca aura, która spadła na las,
napełniając zmartwieniem również Sakurę. Starała się zachować
spokój, a jej delikatne słowa wydawały się w końcu załatwić
sprawę, ponieważ uspokoił się, potrząsając nerwowo głową, ale
już nie próbował się wyrwać.
Westchnęła z ulgą, ale ledwie miała chwilę na
odprężenie się, zanim nagły, głośny trzask z jej prawej strony
przestraszył konia na tyle, że cofnął się z przerażonym
rżeniem. Sakura odskoczyła na bok, by uniknąć wymachujących
kopyt, gdy ciężko lądowały na poszyciu lasu. Koń rzucił się
biegiem, kierując się w głąb lasu i zostawiając ją za sobą, a
ona podniosła się na nogi z przekleństwem na ustach.
Sakura biegła za nim z chwilą wahania, nie chcąc
zgubić się w lesie, ale nie chcąc także stracić konia. Udało
jej się trzymać go w zasięgu wzroku, ale gdy zarośla stały się
za gęste, niechętnie wybrała drzewo i z nienaturalną łatwością
się po nim wspięła. Ostrożnie biegając po gałęziach i skacząc
między nimi, udało jej się odzyskać utracony dystans i podążyła
za koniem przez baldachim, starając się go wyprzedzić i zeskoczyć
na siodło.
Drzewa w jej domu były znacznie większe i mocniejsze
niż ten las, a ona dorastała bez obawy, że coś pęknie pod jej
ciężarem, kiedy podróżowała po koronach drzew miała pewność,
że nigdy nie upadnie.
Ale te lasy były małe w porównaniu i było tam zbyt
wiele cienkich i kruchych gałęzi, więc jej tempo było wolniejsze
i bardziej ostrożne, niż by chciała. Mimo wszystko to była jedyna
szansa, jaką miała Sakura, więc kontynuowała, kiedy nagle
zaskoczyło ją, że gałąź poruszyła się pod jej stopą.
Gałąź podcięła ją, a ona upadła, zanim
zdała sobie sprawę, co się stało, wyciągnęła rękę na oślep,
aby spróbować znaleźć coś, za co mogłaby się złapać i
powstrzymać swoje opadanie, a mniejsze gałęzie drapały jej twarz.
(Później była zirytowana, gdyż zdała sobie sprawę,
że większe gałęzie aktywnie odsuwały się od jej dłoni.)
Coś chwyciło ją za kostkę i zatrzymało ją zaledwie
kilka stóp od poszycia lasu, jej noga lekko bolała od nagłego
zatrzymania. Sakura ze zdziwieniem podniosła wzrok i zauważyła
winorośl owiniętą wokół jej buta, ale zanim w pełni to
zarejestrowała, winorośl nagle rozluźniła się i opadła resztę
drogi, lądując z piskiem. Syknęła, gdy siadła i potarła bolącą
szyję. Sakura zastygła i zerwała się na równe nogi, gdy
usłyszała coś szeleszczącego przez zarośla wokół niej.
Wylądowała na względnie wolnym miejscu, ale baldachim z liści był
gruby nad jej głową, blokując większość światła księżyca, z
wyjątkiem rozproszonego światła tu i tam.
Słyszała chrupnięcie liści i trzask gałązki, a jej
ręka poleciała do jej biodra, i była zaskoczona, kiedy nie wyczuła
od razu rękojeści swojego miecza. Zszokowana spojrzała w dół,
aby potwierdzić, że jej miecz zaginął, i z przerażeniem zerknęła
w górę na baldachim nad głową, dostrzegając ostrze, pochwę i
wszystko inne, uwięzione w gałęziach.
Uwaga Sakury ponownie przeniosła się na wprost, gdy
usłyszała ruch przed sobą i kucnęła w obronie, a jej druga ręka
powoli przesunęła się do sztyletu wciąż przywiązanego do jej
uda.
Znieruchomiała zupełnie, gdy para złotych oczu
pojawiła się w ciemności, serce waliło jej w uszach, poczuła
niepewność. Oczy nie mrugały, gdy patrzyły na nią, a w lesie
zapadła niepokojąca cisza. Oddech Sakury brzmiał zbyt głośno w
porównaniu do niej, trzymała złociste spojrzenie, nie chcąc odwracać
wzroku nawet na chwilę.
Przez całą minutę nic się nie poruszyło, ale w
ciągu kilku chwil jej sztylet znalazł się w jej dłoni, gdy stwór
nagle ruszył do przodu i przebił się przez zarośla. Spodziewała
się warczących szczęk i czarnego futra, ale napotkała bardziej
ludzki kształt, czarno-białą plamę, gdy przeszedł przez rzadki
promień księżyca.
W chwili, gdy Sakura podniosła nóż, ciernista
winorośl pojawiła się od tyłu, by owinąć się wokół jej
nadgarstka, sprawiając, że sapnęła, gdy jej ramię zostało
szarpnięte do tyłu. Wykręciła się, by uniknąć ataku stwora, a
winorośl szarpnęła ostro, pozostawiając ją wrzeszczącą, gdy
pociągnęła jej ramię pod dziwnym kątem i wykręciła.
Zmuszona do upuszczenia noża, Sakura odwróciła się i obróciła,
aby skorygować kąt swojego ramienia i dostrzegła, jak stwór znowu
znika w zaroślach.
Pośpiesznie chwyciła winorośl owiniętą wokół
zakrwawionego nadgarstka, sycząc, gdy kolce wydawały się wbić
głębiej w jej skórę i obnażyła zęby, wysyłając przez nie
falę swojej magii. Paliły się i kurczyły pod wpływem intensywnej
energii, a długość owinięta wokół jej nadgarstka zamienia się
w popiół, podczas gdy reszta winorośli szybko odsunęła się, by
wśliznąć się z powrotem w ciemność.
Dłonie Sakury rozbłysły zieloną poświatą, szybko
wyleczyła najgorsze obrażenia, ale rany cierniowe wciąż piekły.
Dysząc, rozejrzała się ostrożnie, ale kiedy poruszyła się, żeby
złapać nóż, została szarpnięta do tyłu, gdy coś złapało
koniec jej płaszcza.
Ciężko wylądowała na plecach i była lekko
oszołomiona, gdyż uderzyła się w głowę, ale uczucie, że jej
płaszcz był ciągnięty i zaciskany wokół jej gardła, szybko
przywróciło ją do zmysłów. Sakura spojrzała w górę i do tyłu
w panice i dostrzegła kolczaste jeżyny z wcześniej, które
ściskały koniec płaszcza i ciągnęły ją do tyłu w zarośla.
Jej wrzask został zdławiony i ucięty, spróbowała rozluźnić
ucisk na szyi, w końcu odskoczyła i złapała oddech, gdy
wylądowała na kolanach.
Ale nie miała chwili na odpoczynek, gdy coś uderzyło
ją z lewej strony, a złote oczy pojawiły się, gdy ciężko
przewróciła się na bok. Duże dłonie znalazły jej ramiona i
została zmuszona do oparcia się na plecach, ostre, spiczaste zęby
odbijały światło księżyca, gdy stworzenie się nad nią
pochyliło.
Pazury wbiły się w jej ramiona, sprawiając, że
zasyczała. Sakura spojrzała na w większości ludzką twarz
- w połowie czarną, w połowie białą, rozszczepioną na środku.
Nie mogła oprzeć się dreszczowi, gdy opuścił twarz, by
przeciągnąć językiem po odsłoniętej skórze jej szyi.
Przejechał nim w górę od kołnierza, przez szczękę, do policzka,
na którym zebrała się krew z jednego z zadrapań po upadku.
Jak na potwora, który zjadał ludzkie mięso, jego
oddech pachniał dziwnie jak sosna.
Uśmiech, który rozprzestrzenił się na jego twarzy,
był przerażający i Sakurze udało się wyrwać z przerażonego
odrętwienia, wciskając kolana w klatkę piersiową i tocząc się w
tył na ramiona, aż mogła wsunąć nogi między ich ciała. Owinęła
je wokół jego szyi, blokując kostki za głową i ścisnęła,
gwałtownie wykręcając biodra, by zrzucić go z siebie. Wydawał
się być zaskoczony tą akcją i zawarczał gniewnie, gdy odzyskał
równowagę, a Sakura przetoczyła się w przysiad, zostawiając
kawałek dystansu między nią a potworem.
Usiadł na kolanach, przesunął jedną nogę do przodu,
aby postawić stopę w pół kroku, i podniósł ręce, trzymając
palce jak szpony, zwinięte do wewnątrz. Zęby zostały obnażone,
pnącza nagle wyłoniły się z ciemności za nimi i popędziły w
kierunku Sakury z przerażającą prędkością, pokryte złowrogo
wyglądającymi cierniami.
Sakura upadła z przykucnięcia na swoje kolana i z
wściekłym krzykiem uderzyła obiema rękami o ziemię, żądając
posłuszeństwa. Winorośle powstrzymały swój atak zaledwie kilka
cali od jej twarzy, a Sakura popatrzyła ponad nimi, patrząc
bardziej wnikliwie na czarno-białe stworzenie. Wydawało się
zszokowane, że udało jej się wyrwać od niego kontrolę, a te
złote oczy odwzajemniły jej spojrzenie.
Powoli popchnął swoje ciało do przodu, aby sprawdzić
jej siłę i lawina winorośli zadrżała, ale poza tym nie poruszyła
się. Pozostała uwięziona w impasie, a Sakura poświęciła chwilę,
by dokładniej przyjrzeć się stworzeniu.
Poza dziwnym ubarwieniem oraz ostrymi zębami i pazurami
wyglądał prawie jak człowiek. Większość jego rysów znikała na
czarnej połowie jego ciała, ale wyraźnie widziała ostrą szczękę
i wysokie kości policzkowe na jego białej połowie. Jego uszy były
spiczaste na czubkach, podobnie jak jej własne, a jego potargane,
zielone włosy były krótkie i kudłate. Zdziwiła się, widząc go
częściowo ubranego, jego czarne spodnie prawdopodobnie ukrywały
wiele plam krwi w ciemności lasu.
Jego głowa przechyliła się, gdy przyglądał się jej
równie uważnie przez kilka chwil, zanim ten uśmiech powrócił i
znowu zaczął naciskać, wciąż klęcząc kilka stóp od niej i nie
mogąc odzyskać kontroli nad winoroślami.
Umysł Sakury szukał ucieczki z tej sytuacji, ale była
zaskoczona, gdy nagle się odezwał.
- Pachniesz lasem. - Doszedł do niej jego głos, jego
ton był zaskakująco miękki - dopóki nie zaczął kontynuować, a
jego głos stał się chrapliwy, mocniejszy. - Ale smakujesz jak
człowiek.
Zaniepokojona Sakura wywarczała ostro odpowiedź.
- Kim jesteś? - Jej oczy zwęziły się, pot spływał
po jej czole, a palce wbiły się w ziemię po desperackiej próbie
utrzymania kontroli nad winoroślami, które wciąż były w nią
wycelowane. - Czym jesteś?!
Jego wyraz twarzy stał się zaciekawiony, zanim oczy
się rozjaśniły, a uśmiech nienaturalnie rozciągnął się na
jego twarzy.
- Chcesz mnie poznać? Podaj mi swoje imię, a powiem
ci moje.
Oczy Sakury zwęziły się, usta wykrzywiły w suchym
uśmieszku, a jej własne zielone spojrzenie zaświeciło się przez
chwilę w ciemności.
- Niezła próba, ale nie dam się na to nabrać. - Jej
palce wbiły się głębiej w ziemię, a winorośl lekko się od
niej odsunęła, zaskakując dziwnego potwora. - Wychowałam się na
dworze fae - te stare sztuczki na mnie nie zadziałają.
Mrugnął po raz pierwszy, odkąd ją zaatakował, jego
uśmiech opadł, ale jego usta nadal były rozchylone na tyle, że
mogła zobaczyć jego zęby. Opuścił ręce, a żądza krwi, która
promieniowała z jego postaci, prawie całkowicie znikła.
- Jesteś taka jak ja - powiedział z niedowierzaniem, a
Sakura prawie poleciała do przodu, gdy siła, przeciw której
opierała swoje ciało, by utrzymać winorośl w ryzach, nagle
znikła.
Jej oczy rozszerzyły się na chwilę, zanim się
ustabilizowała, a jej wyraz twarzy stał się wściekły.
- Nie jestem taka jak ty, potworze - syknęła,
wbijając ręce mocniej w ziemię, aż w większości były pod
ziemią. Wysłała falę winorośli, które popędziły w jego
stronę, wbijając się w jego klatkę piersiową i wysyłając
stworzenie fae do tyłu w zarośla.
Sakura nigdzie nie widziała sztyletu, ale jej miecz
wciąż tkwił w gałęziach nad głową, więc wysłała kolejny
przypływ magii w ziemię, a pobliskie drzewa zadrżały i rozplątały
gałęzie. Jej broń wypadła, a ona zerwała się na równe nogi,
szybko ją złapała i rzuciła się do biegu, gdy obróciła się w
przeciwnym kierunku.
Bez wątpienia się zgubiła, a jej konia już nie było,
ale musiała wydostać się z tego przeklętego lasu.
Jej oddech był zmizerniały z powodu paniki i biegła
tak szybko, jak tylko mogła, desperacko próbując zwiększyć
dystans między nią a dziwnym potworem. Wystarczająco wielki, by
mogła uzyskać chwilę wytchnienia, zanim ponownie się z nim
zmierzy.
Nie mogła wrócić do domu z pustymi rękami.
Sakura ledwo zdała sobie sprawę, że jej krzyczące
instynkty nie były jej wyczerpanymi nerwami, zanim coś nagle
wyskoczyło z ciemności po jej prawej stronie i uderzyło w nią,
wściekły warkot wypełnił jej uszy i wyczuła szorstkie futro na
twarzy. Widziała jedynie czarną plamę, gdy rozbiła się o ziemię
i przewróciła się ze swoim napastnikiem na niej, a ostre pazury
wbiły się głęboko w jej plecy.
Poprzez swój krzyk Sakura mogła pomyśleć jedynie
"wspaniale".
Udało jej się zrzucić z siebie znajomego wilkołaka,
tylko trochę usatysfakcjonowana dźwiękiem jego żeber
zgrzytających pod wpływem jej siły, ale za swoje wysiłki
zapłaciła kawałkiem swojego ciała. Udało jej się wstać i
wydała okrzyk frustracji, wyciągając miecz i trzymając pochwę
wolną ręką jako zaimprowizowaną broń.
Dysząc, czuła grube strużki krwi spływające po jej
plecach oraz kałużę pod nią na poszyciu lasu i zacisnęła zęby.
Jasnozielona poświata trysnęła z jej pleców, aby częściowo się
wyleczyć, próbując przynajmniej zatrzymać krwawienie, i
obserwowała wilka, który przykucnął i powoli ją okrążał z
furią w złotych oczach.
Czuła się wycieńczona i bliska wyczerpania, ale nie
chciała tu umrzeć.
Kiedy jej wzrok ledwie zaczął płynąć, nagle
przerwała leczenie i odwróciła się, utrzymując wilkołaka w
zasięgu jej wzroku. Jego sierść była najeżona, a pazury wbijały
się w ziemię, gdy powoli chodził wokół niej na czworakach, z
szeroko otwartymi i dzikimi oczami.
Sakura zignorowała ból w jej ciele i machnęła
mieczem, jej wzrok przeniósł się z ramion na łapy, na oczy, na
nogi, szukając jakiegokolwiek napięcia mięśni lub oznak, że miał
zamiar zaatakować. Jego tylne pazury wbiły się trochę głębiej w
ziemię, a ona przygotowała się, gotowa do uniku i obrony, gdy miał
uderzyć.
Wilk rzucił się do przodu i wzniósł się na tylnych
łapach, gdy na nią biegł, dziki warkot odbił się echem w lesie,
i bestia znajdowała się zaledwie kilka stóp dalej, gdy
biało-czarna plama dopadła go z boku, posyłając oba ciała w
zarośla.
Stała w szoku przez chwilę, po czym pobiegła za dwoma
potworami, znajdując stworzenie fae przygniatające większego
wilkołaka do ziemi. Jego zęby wbijały mu się w gardło, a wilk ze
złością drapał pazurami po plecach, próbując go zrzucić. Obie
bestie warczały, gdy się wzajemnie rozrywały, a Sakura nie była
pewna, co zrobić. Zaskoczyło ją, gdy wilkowi w końcu udało się
go dobrze uchwycić i rzucił stworzeniem fae w jej kierunku.
Kierując się kaprysem, rzuciła się na bok i złapała
go ręką trzymającą pochwę. Kiedy spojrzał na nią z tą
różnobarwną twarzą, złotymi oczami pełnymi zdziwienia, po
prostu kiwnęła głową. Wściekły ryk zwrócił ich uwagę z
powrotem na wilka, który szarżował w dzikim, niestrzeżonym ataku.
Niemal jednocześnie Sakura i jej nieprawdopodobny
sojusznik padli na kolano i wyrzucili splątane pnącza z leśnych
zarośli za nimi, jego ręce były uniesione, a jej dłonie uderzyły
o ziemię. Ostrzał silnych pnączy trafił go prosto w klatkę
piersiową i owinął się wokół jego tułowia, zanim wilk został
wysłany do tyłu. Ścisnęły się ciasno wokół jego gardła, a
wilkołak wył, gdy ciernie wbijały się głęboko, rzucając go na
kolana, gdy winorośle dokładnie go przytrzymywały.
Stworzenie fae pozostało na miejscu, jego palce wygięły
się do wewnątrz, Sakura wstała z kamiennym wyrazem twarzy, a
wiatr tańczył przez las, odrzucając jej uciekające włosy do
tyłu. Opuściła pochwę, by owinąć obie dłonie wokół rękojeści
miecza, zmuszając oddech do równego tempa, gdy stanęła na pełną
wysokość pomimo ran na plecach. Wilk wydał ostatni wściekły ryk,
a ona uderzyła, wbijając ostrze do przodu i w jego paszczę, by
przebić tył czaszki.
Natychmiast znieruchomiał po ostatnim, zdławionym
warknięciu, a Sakura wyciągnęła miecz z powrotem z jego ust, jej
ramiona opadły, gdy zaczęło ogarniać ją wyczerpanie. Winorośle
powoli uwolniły swój mocny chwyt i zniknęły z powrotem w ziemi.
Odwróciła się i nie była pewna, czy powinna poczuć ulgę czy
zmartwienie, widząc stojącą za nią czarno-białą istotę,
przyglądającą się jej intensywnie.
- … dzięki - powiedziała w końcu, kiwając mu po
raz ostatni głową, zanim zaczęła się wycofywać. Była zbyt
zmęczona, by dziś wieczorem walczyć i chciała uciec, zanim
zdecyduje się ponownie spróbować ją zabić.
- Czekaj - zawołał, a Sakura przeklęła samą siebie
za przystanie w miejscu i obejrzenie się. Wyciągnął białą rękę,
jej sztylet spoczywał na jego dłoni.
- Upuściłaś to.
Chrapliwy głos przyprawiał ją o dreszcze, ale
odwróciła się, zaciskając usta, gdy uśmiechnął się do niej.
Szczerze mówiąc, nie powinna być tak zdziwiona, kiedy
sięgając po nóż, jego druga ręka wyskoczyła, by złapać ją za
nadgarstek. Sakura syknęła pod nosem i próbowała się wyrwać,
ale jego uścisk był mocny i przyciągnął ją trochę bliżej,
złote oczy badały jej twarz, a jego uśmiech opadał.
- Jestem Zetsu - powiedział cichym głosem pełnym
tęsknoty, której nie rozumiała. Jego uścisk wokół jej
nadgarstka był delikatny pomimo jego siły i wyciągnął wolną
dłoń, by pogłaskać jej twarz, jego dotyk był lekki i łagodny
oraz zbyt znajomy jak na jej gusta. Kciuk Zetsu przebiegł po jej
policzku i odgarnął kilka zabłąkanych różowych włosów z jej
twarzy, przyciągając ją jeszcze bliżej.
- Proszę - szepnął, błagając niemal desperacko, gdy
oba jego głosy przemawiały jednocześnie. - Jak masz na imię?
Wydawało jej się, że nie mogła zmusić się do
odwrócenia wzroku od jego spojrzenia, jej walka ustała, gdy
wpatrywała się w dziwną istotę. Zwilżyła rozciętą wargę,
rumieniąc się, gdy ten ruch sprawił, że jego oczy zamigotały do
jej ust, i niechętnie odpowiedziała.
Alez to był skok przez uniwersa.
OdpowiedzUsuńZanim się zorientowałam watafuck ona już walczyła z wilkolakami.
Końcówka tak otwarta,ze można zakładać równie dobrze że się zejdą i zaprzyjaźnią jak to, że się na drugi dzien pozabijają xD
Ale nie widzę ich jako shipa. Nie. Nope. Nein. No.
XD
Po pierwsze co to za paring
OdpowiedzUsuńpo drugie co to za przeskakiwanie przez gatunki i światy
po trzecie co to za obrazek
XD
jak ja Was obie szanuje i uwielbiam za wyciąganie takich cudów to nawet nie wiecie xDD
Dafuk? Po prostu dafuk?!xD
OdpowiedzUsuńPomińmy na chwilę paring... Pomińmy na chwilę wilkołaki... Pomińmy na chwilę cały tekst... Ja chcę wiedzieć co to za obrazek i dlaczego w zestawieniu z tytułem dał mi złudne wrażenie, że dostanę romans dwóch ogrodników czy tam florystów? Nie no, bez kitu, serio myślałam, że będzie zwyczajnie i kwiecisto, a tutaj taka miła niespodzianka!:D
Paringu nie kupiłam, ale fabuła wszystko mi wynagrodziła. Tak się wciągnęłam, że nawet nie wiem kiedy dotarłam do końcówki, która zostawiła mnie z mocnym niedosytem. Bo może być tak jak Temi napisała - mogą się ze sobą zaprzyjaźnić czy tam nawet zejść, jednak równie dobrze na drugi dzień mogliby stwierdzić, że się nienawidzą i mogłoby dojść do rozlewu krwi.xD
Ogólnie super się bawiłam przy tym tekście, naprawdę.
Dziękuję za przetłumaczenie go.:*