środa, 9 września 2020

Usidlenie [ZetsuSaku]

Znieruchomiała zupełnie, gdy para złotych oczu pojawiła się w ciemności, serce waliło jej w uszach, poczuła niepewność. Oczy nie mrugały, gdy patrzyły na nią, a w lesie zapadła niepokojąca cisza. Oddech Sakury brzmiał zbyt głośno w porównaniu do niej, trzymała złociste spojrzenie, nie chcąc odwracać wzroku nawet na chwilę.

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Thirrin
Tytuł oryginału: Ensnared
Link do oryginałuLINK

     Był piąty dzień jej wędrówki po kraju, bez żadnych śladów bestii poza następstwami jej ataków. Zwykle trzymała się nagród za potwory, które znała - wściekłe wilkołaki, dzikie wampiry, olbrzymie ogry i demoniczne bestie - ale Rada Królewska w stolicy obiecała jej ogromną sumę za głowę stworzenia, które już spustoszyło jedenaście wiosek.
Cóż, nie jej osobiście. Była to ogólna nagroda, którą każdy łowca potworów mógł zarobić, ale wiedziała, że większość łowców, którzy początkowo wyruszyli, albo została zabita albo całkowicie porzuciła zadanie. Kusiło ją, by także to rzucić, ponieważ minęły pełne dwa tygodnie tropienia i podążania śladami innych myśliwych, zanim w końcu ich dogoniła, a następnie kolejny tydzień polowania, gdy trop stał się zimny.
Ale nagroda była ceną, której nie mogła odmówić, więc znalazła się tutaj, całe królestwo dalej i wciąż przynajmniej cały dzień za swoją zwierzyną.
Nie było wielu relacji z pierwszej ręki o atakach bestii, ale z tego, co udało jej się zebrać, brzmiało to jak jakiś duch lasu. Wyrastał z samej ziemi, rozkazując roślinom, by wykonywały jego rozkazy, i zawsze znikał w lesie, gdy już napełnił się zniszczeniem i uciekał.
Jednak ostatnio, gdy sprawdzała, leśne duchy nie jadły ludzi.
Sakura zacmokała językiem, by popchnąć konia do przodu, wyglądając spod kaptura swojego płaszcza, obserwując drzewa rosnące wzdłuż poboczy drogi i szukając ruchu. Krew fae w jej żyłach śpiewała o obecności Zagrożenia w tym lesie, a ona nie była kimś, kto ignorował swoje instynkty.
Opuściła małą wioskę nad rzeką - miejsce ostatniego ataku stwora - wczoraj rano i przeszła przez równiny, by dotrzeć do lasu na zachodzie. Raporty od ocalałych z wioski twierdziły, że potwór udał się na południowy-zachód, całkowicie omijając równiny i znikając w lesie, ale Sakura myślała dalej. Najbliższa osada leżała tutaj na zachodzie, bez żadnego miasta w ciągu tygodnia drogi na południe. Sporządzała mapę i śledziła szlaki rzezi na tyle, by zauważyć, że chociaż ścieżka potwora nie była prosta, niewątpliwie zmierzała do starożytnego lasu Faewood - jednego z czterech na kontynencie - po drugiej stronie gór.
Jej ojciec pochodził ze wschodniego lasu - gdzie drzewa były wyższe niż zamki i szersze niż domy, z czerwoną korą, która pachniała miodem, niebiesko-zielonymi liśćmi większymi od głowy, baldachimami, które zawsze kwitły kwiatami i korzeniami, które wyrastały z ziemi, by tworzyć mosty. Dorastała na wiosennym dworze ze swoim ojcem fae i ludzką matką, aż w końcu wyruszyła sama, zajmując się polowaniem na potwory i odwiedzaniem ziem, o których nigdy nawet nie słyszała.
Na zachodzie leżał las Fall Court i choć chciałaby zobaczyć baldachimy, których kolory rywalizują z kolorami jej domu, zamierzała powstrzymać bestię, zanim zniknie w Faewood.
Jej kalkulacje były skrupulatne. Zmierzyła, ile czasu upływa między atakami i obliczyła odległość między wioskami, uzyskując zgrubne oszacowanie, jak szybko bestia mogła podróżować. Po ustaleniu, ile ziemi mogła pokryć w określonym czasie, doszła do wniosku, że będzie miała pełne dwa i pół dnia na schronienie się w wiosce przed jej przybyciem. Jeśli istota podróżowała wyłącznie przez las otaczający południową część równin, dotarcie do miasta zajmie trochę czasu, co da jej wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się.
Jedyne, co musiała zrobić, to dotrzeć do wioski o zmroku i czekać.

: :

Sakura osiadła na noc w swoim pokoju w gospodzie, zadowolona z dotychczasowych przygotowań. Posadziła kilka swoich szpiegowskich maków na obwodzie wioski, małe czerwone kropki wśród brązów i szarości budynków, które miały ją ostrzec o wszelkich oznakach zbliżania się magii. Jej broń była naostrzona, brzuch pełny po pierwszym ciepłym posiłku od dwóch dni, a jadalnia i tawerna na dole wciąż głośne od wieczornych gości.
Spotkała się z przywódcami wioski wkrótce po wprowadzeniu konia do stajni, aby ostrzec ich o ataku, którego spodziewała się za dwa dni, w końcu przekonując ich po tym, jak pokazała swoje obszerne mapy poprzednich pojawień się potwora. Mieli ogłosić godzinę policyjną rano, aby dać swoim obywatelom największe szanse na pozostanie bezpiecznym bez wywoływania paniki i dali Sakurze pozwolenie na ustawienie pułapek.
Ataki tego stworzenia zawsze nadchodziły w nocy, a jego ofiary były zaskoczone, gdy podróżowały po ulicach do ich domu. Często dochodziło do wielu zabójstw, ponieważ jeden posiłek w ciągu nocy nie wydawał się wystarczający, aby zaspokoić głód, ale jeszcze nie włamał się do żadnych domów ani budynków.
Tak więc, dopóki żaden z wieśniaków nie przebywał poza domem w trakcie zaimprowizowanej godziny policyjnej, nie powinno być ofiar.
Leżała niespokojnie pod kołdrą, aż w końcu udało jej się zasnąć, pozbawiona marzeń, ale spokojna i nieporuszona do rana. Sakura obudziła się ze słońcem i szybko się ubrała oraz wyruszyła na przeszukanie miasta i otaczających go lasów, aby lepiej poznać ukształtowanie terenu. Mieszkańcy wioski omijali ją szeroko, ale była do tego przyzwyczajona i nie zwracała na to uwagi, zamiast tego skupiła się na upewnieniu się, że znała każdy zakamarek oraz ścieżkę w mieście i poza nim.
Potwór prawdopodobnie miał nadejść z południa, ale chciała, aby wszystkie jej bazy były obstawione, nie chcąc pozwolić bestii uciec z jej ostrza.
Zjadła lunch w swoim pokoju, przygotowując narzędzia i zapasy do zastawiania pułapek później tego wieczora, kiedy mieszkańcy mieli być w swoich domach, dzięki czemu rzadziej mieli jej przeszkadzać. Jej miecz nigdy nie opuścił jej boku z powodu paranoi, gdy pracowała w świetle zachodzącego słońca i wschodzącego księżyca, aż w końcu wróciła do gospody, w momencie gdy była zadowolona z wykonanej pracy, trochę sfrustrowana, że widziała zbyt wielu klientów wciąż znajdujących się w tawernie. Sakura miała nadzieję, że wieśniacy poważnie potraktują godzinę policyjną, ale przynajmniej nie wyszli na ulice.
Mimo to miała ich śledzić, gdy skończą się bawić, upewniając się, że wszyscy bezpiecznie wrócą do domu. Jej pułapki nie zadziałałyby bez jej magii, ale nie potrzebowała żadnych ciekawskich pijaków, którzy przeszkadzaliby jej w pracy.
Więc Sakura zajęła miejsce w kącie tawerny, trzymając wszystko dla siebie podczas jedzenia obiadu i obserwując hałaśliwych gości. Przeważnie jej unikali, posyłając tylko kilka spojrzeń z ukosa, ale jeden z mężczyzn był na tyle pijany, że potknął się w stronę jej stolika. Jego uśmiech był zbyt przyjazny, a słowa zbyt niewyraźne. Była grzeczna, odmawiając dołączenia do niego przy ich stole, i ignorując jego próby przekonania jej, gdy nagle zesztywniała, a jej wzrok oddalił się, gdy zaczęły ją wzywać maki.
W lasach na północ od miasta panował ruch, zapach nadprzyrodzonych zjawisk został porwany przez wiatr i zaniesiony do kwiatów, które zasadziła. Śpiewały w języku, którego nikt z ludzi nie słyszał, ostrzegając ją przed czymś zbliżającym się między drzewami.
Sakura wstała gwałtownie i przepchnęła się obok pijaka, kierując się w stronę drzwi do tawerny, po czym spojrzała na karczmarza poważnym spojrzeniem.
- Zamknij drzwi i zostań w środku - zawołała, zaciekłość w jej zielonych oczach nie pozostawiała miejsca na kłótnie. Karczmarz zbladł, gdy wyciągnęła miecz, a pijany mężczyzna, teraz trochę zirytowany jej odprawą, nie wydawał się czuć zmienionego nastroju w pokoju, więc podszedł do niej, nazywając ją kilkoma niegrzecznymi imionami.
Położyła delikatną dłoń na środku jego klatki piersiowej i mocno odepchnęła go do tyłu, posyłając mężczyznę przez połowę tawerny na ławkę przy stole jego towarzyszy. Wszyscy patrzyli na nią szeroko otwartymi, zszokowanymi oczami, a ona odwróciła się, kiwając głową karczmarzowi, gdy wyszła na ulicę. Drzwi zostały za nią pośpiesznie zamknięte i zaryglowane, a ona wślizgnęła się w cienie, kierując się w stronę pustego wozu obok kowala. Z łatwością wskoczyła na niego i skoczyła jeszcze wyżej, by dostać się na dachy miasta. Biegła prawie bezgłośnie po gontach i dachach pokrytych strzechą, aż dotarła do północnego krańca wioski, gdzie jej maki śpiewały najgłośniej.
Kucnęła nisko w cieniu komina, marszcząc brwi ze zmieszaniem, gdy spojrzała na drzewa. Było za wcześnie i ze złego kierunku - czy błędnie oceniła prędkość poruszania się potwora? Czy zdecydował się okrążyć wioskę i wejść z przeciwnej strony? Może ta istota była mądrzejsza, niż się tego spodziewała.
Sakura była zupełnie nieruchoma przez około pięć minut, aż w końcu dostrzegła ruch, a jej wyraz twarzy stał się jeszcze bardziej zdezorientowany, gdy zauważyła wśród drzew wilczą bestię, której szare futro łapało światło księżyca przez sporadyczne przerwy w baldachimie lasu.
Jej oczy były jedynymi rzeczami, które się poruszały, gdy obserwowała, dostrzegając kolejnego wielkiego wilka, przemykającego cicho między drzewami i zaroślami, a potem trzeciego i czwartego. Jej oczy skierowały się ku księżycowi, aby potwierdzić, że nie był w pełni, ale te wilki były zbyt duże i dziwnie ukształtowane, by być normalnymi zwierzętami.
To była wataha zdziczałych wilkołaków, zbyt zagubionych w swoich transformacjach, by kiedykolwiek zmienić się w ludzi, i zmierzała prosto do wioski.
Z pewnością to nie było bestią, którą śledziła od prawie miesiąca. Na podstawie raportów, które słyszała, była tak pewna, że był to jakiś duch lasu - istota z lasu, z ciałem podzielonym na czerń i biel, ze złotymi oczami pełnymi głodu.
Ale gdy Sakura patrzyła, jak stado przechodziło przez mniej zalesiony obszar na małe północne pole pszenicy, zauważyła, że jeden z wilków był czysto biały. To dziwna kolorystyka, tak, ale nie niezmiernie rzadka.
Jej zdumienie wzrosło, gdy jedna z bestii opuściła wysokie łodygi pszenicy i zobaczyła czarne jak smoła futro i złote oczy.
Nadal nie była pewna, czy to było to, na co polowała, czy po prostu bardzo dziwny zbieg okoliczności, ale Sakura nie zamierzała pozwolić, aby grupa zaatakowała wioskę.
Wciąż ukryta w cieniu, patrzyła, jak trzy wilki wspinały się po niskim kamiennym murze i mijały budynki, aby wejść do miasta, podczas gdy czwarty, biały, zniknął, by okrążyć obrzeża. Sakura podążyła za paczką, gdy kierowali się jedną z ulic, szukając wieśniaka wciąż będącego poza domem. Biegła po dachach od cienia do cienia, gdy chmury omijały jasny księżyc, a drgnięcie jej palca sprawiło, że dzwony w jednej z uliczek przed nimi zaczęły dzwonić.
Zadzwoniły z dźwiękiem śmiechu, a wilki chwyciły przynętę, trzęsąc uszami i kierując się w stronę, jak przypuszczały, pary pijaków wracających do domu. Skręcając za róg, weszły na jedną z bocznych ulic i przysiadły nisko, prawie tak cicho jak kroki Sakury.
Śmiech dochodził z innego rogu, jakieś trzydzieści stóp przed nimi, a one ostrożnie zbliżyły się do swojej domniemanej ofiary, gotowe do szybkiego zabicia i nie zaalarmowania śpiącego miasta. Normalne wilki zazwyczaj polowały na bydło, ale przeszłe życia wilkołaków sprawiały, że łaknęły ludzkiego mięsa, pragnąc tego, co utraciły.
Najwyraźniej wyczuły zapach prześcieradła, które Sakura zabrała z gospody, zanim personel zabrał je do czyszczenia, i zbliżyły się do rogu alei, z niskim pomrukiem budującym się od przywódcy o czarnym futrze. Kucnęła na dachu budynku na rogu i czekała, aż dotrą do skrzyżowania, ledwo dając paczce chwilę na uświadomienie sobie, że alejka ze śmiechem była pusta, po czym wysłała wybuch swojej magii i aktywowała pułapkę, na której stały.
Druciana siatka ukryta pod warstwami piachu między brukowaną ścieżką ożyła, w pełni usidlając jednego z mniejszych wilkołaków i część tego z czarnym futrem. Trzeci wilk zdołał odskoczyć na bok, aby uniknąć pułapki, a Sakura z irytacją kliknęła językiem, gdy liderowi udało się uwolnić, zanim ostry drut mógł się całkowicie zacisnąć. Ciemnoczerwona krew, która rozprysnęła się na ziemi, była dowodem na to, że przynajmniej został dość dobrze pokrojony, a całkowicie uwięziony wilk wył z bólu, gdy siatka zacisnęła się wokół skrępowanego ciała.
Zanim dwie bestie mogły spróbować pomóc swojemu towarzyszowi, Sakura zeskoczyła, aby na nim wylądować i jednym płynnym ruchem wbiła miecz w czubek czaszki. Natychmiast znieruchomiał, a ona wyjęła ostrze, gdy dwa wilkołaki ryczały, stojąc wysoko na tylnych łapach, kpiąc z utraconych ludzkich postaci. Zaszarżowały, a ona rzuciła się do tyłu, żeby uniknąć machnięcia wielką, szponiastą ręką, reszta ulicy, którą podróżowali, była za jej plecami, a alejka po jej prawej stronie.
Jej maki ostrzegły ją, że biały wilk nadchodził, aby odpowiedzieć na wołanie stada, a ona uchyliła się, aby uniknąć kłapnięcia warczącej szczęki, kopiąc nogą, aby zbić z nóg wilka z szarym futrem. Machnęła ostrzem i udało jej się złapać jego brzuch, a on obrócił się i wrócił na łapy, krzycząc z bólu, gdy srebro przewleczone przez rdzeń jej miecza zareagowało z jego ciałem.
Wilkołaki mogły wyleczyć nawet najbardziej makabryczne rany, gdy zadały je zwykłe ostrza, ale nie mogły się wyleczyć, jeśli były one ze srebra.
Ścisnął się za brzuch, palący ból wypełnił jego ciało od dotyku srebra i rzucił się dziko na Sakurę. Zagubił się w swojej wściekłości, bólu i atakach bez ostrożności, coraz bardziej wściekły, gdy unikała jego pazurów i kłów. Czarnemu wilkowi udało się ją okrążyć od drugiej strony i zamachnął się na jej plecy, łapiąc ją z zaskoczenia i przedzierając się przez płaszcz, skórzaną brygandynę i tunikę, by dosięgnąć jej ciała.
Sakura przeklęła i wykręciła się, schylając się nisko i rzucając się do toczenia, aby zwiększyć dystans między nią a parą. Podniosła się do pozycji obronnej z uniesionym mieczem, zakręciła ramieniem i wzdrygnęła się, czując ból przeszywający jej plecy. Cięcia nie były zbyt głębokie, ale pazury wilkołaka zawsze szczypały.
Na szczęście mogła poradzić sobie z kilkoma zadrapaniami - to o zęby musiała się martwić.
Usłyszała, jak biały wilk zbliżał się od tyłu i skoczyła w górę w samą porę, bo pobiegł na nią ze złością, wykonała w powietrzu przewrót w tył, by zrzucić swoje buty na jego grzbiet. Siła uderzyła go w ziemię, a ona wbiła miecz w jego ramię, omijając jego szyję o cale.
Sakura wyszczerzyła się wściekle, kiedy zawrzeszczał, ale wilk, którego prawie wypatroszyła, zaatakował ją z niespodziewaną prędkością, a jego głowa wbiła się w jej żołądek i zrzuciła ją z członka stada, zanim zdążyła wyjąć miecz. Oboje przewrócili się i potoczyli do tyłu, lądując w kupie, szczęki kłapały przy jej twarzy, gdy Sakura próbowała ponownie stanąć na nogi. Jej broń wciąż była schowana w ramieniu białego wilka, więc chwyciła sztylet schowany na jej udzie, ignorując, jak drażnił ją żwir kamiennej ulicy.
Był nad nią szary wilk, a jego oczy płonęły wściekłością, gdy podparła stopy na jego klatce piersiowej, by nie dosięgnęły jej szczęki i nie rozerwały jej gardła. Jej siła wzrosła wraz z eksplozją magii, więc odrzuciła go, jej ciało potoczyło się i wykręciło, aż jeden but został mocno osadzony na ziemi, a drugie kolano pod nią. Machnęła ręką w górę, gdy wilkołak się rzucił i wbiła sztylet w dół szczęki, chrząkając pod ciężarem ciała, gdy zaczęło upadać. Sakura szybko odepchnęła zwłoki i wróciła do swojej postawy obronnej, wymachując srebrnym nożem.
Pozostała para bestii - ostry kontrast między ich futrem był raczej nękający w świetle księżyca - wpatrywała się w nią ze złością, biały wilk ściskał swoje okaleczone ramię, a z paszczy drugiego kapała krew z miejsca, gdzie złapała go sieć. Dyszała, rozpinając płaszcz, pozwalając mu spaść, a wszyscy trzej łowcy obserwowali się nawzajem, czekając, kto wykona następny ruch.
Wzrok Sakury przesunął się w bok, by dostrzec jej porzucony miecz, zbyt daleko, by mogła go złapać, zanim by jej dosięgnęli, i mocno ścisnęła sztylet w pięści. Jej ciało lekko się obniżyło, gdy się napięła, a wilki warczały w furii, z obnażonymi kłami i spojrzeniami ociekającymi wściekłością. Odwróciła się na pięcie na chwilę przed tym, jak opadły na czworaka i pobiegła ulicą, słuchając pędzących za nią wilków.
Ominęła dzielnicę mieszkalną i przecięła rynek, mniej przejmując się kilkoma zepsutymi skrzyniami, kierując się na zachodni kraniec wioski. Sakura skoczyła nad straganem, wiszący nad nim baldachim otarł się o jej plecy, gdy przeleciała przez otwór i wylądowała z przetoczeniem się. Odwróciła się, kiedy usłyszała, jak wilki po prostu przebiły się przez niego, posyłając w powietrze rozłupane drewno i pobiegły dalej. Podążając główną drogą, która przecinała centrum miasta, Sakura zauważyła zachodnie wejście i zmusiła się do szybszego biegu, potrzebując zbliżyć się do lasu.
Mogła poczuć gorący oddech na karku i nagle upadła na ziemię, uchyliła się i zwinęła, by przeturlać się po ziemi, po czym kopnęła nogami, gdy biały wilk zbliżył się do miejsca, w którym wcześniej było jej ciało. Został zaskoczony w połowie natarcia, a kopnięcie Sakury w klatkę piersiową spowodowało, że poleciał na drzewa, uderzając w solidny pień i wydając bolesny jęk. Wylądował do góry nogami, opierając się plecami o drzewo, a Sakura zerwała się na nogi, unikając ciosu czarnego wilka.
Biała bestia pozostała nieruchoma, podczas gdy cięła sztyletem w pozostałego członka stada, uchylając się i unikając jego ataków, ale sama nie zadała zbyt wielu trafień. Uderzenie w podbródek zaskoczyło wilka na tyle, że potknął się do tyłu, dając Sakurze wystarczająco dużo miejsca, by obrócić się w kopnięcie okrężne. Jej noga połączyła się z jego bokiem, został wysłany przez jej siłę w inny zestaw drzew, a jego ciało przebiło się przez młode drzewko. Wydawało się, że drugi wilk odzyskał zmysły, ale zanim zdążył stanąć na nogi, Sakura przykucnęła i uderzyła dłonią w ziemię.
Z poszycia lasu wystrzeliły gęste pnącza, szybko usidlając wilkołaki. Owinęły się wokół ich kończyn, piersi i szyi, przywiązując czarnego wilka do mocnego pnia dębu i ciągnąc białego na ziemię. Każda winorośl, którą udało im się dopaść zębami lub złamać z czystej siły, była zastępowana dwoma kolejnymi, całkowicie powstrzymując potwory, dopóki nie zostały unieruchomione. Westchnęła z ulgą i wstała, patrząc, jak wilki ryczały i wyły z frustracji.
Sakura odwróciła się, wiedząc, że winorośl pozostanie na miejscu, kiedy ona odzyska swój miecz, więc wróciła do wioski. Zamieszanie spowodowane jej bitwą obudziło większość miasta, za zasłoniętymi okiennicami zaczęły pojawiać się światła, kilku odważnych wieśniaków wyglądało przez drzwi, by zobaczyć przechodzącą Sakurę. Żaden w pełni nie opuścił swoich domów, wciąż obawiając się niebezpieczeństwa, ale zaczynali być na tyle zaciekawieni, by patrzeć na nią bardziej otwarcie, gdy ona odnalazła swój miecz z miejsca, w którym został odrzucony i wróciła do zachodniego wejścia z ponurą miną. Wilkołaki były dokładnie tam, gdzie je zostawiła, a ich warczenie stało się dzikie na widok jej ostrza, zdawali sobie sprawę z jej zamiarów.
Najpierw skierowała się w stronę białego wilka, jego spojrzenie było zbyt skupione i inteligentne jak na jej wygodę, leżał przygwożdżony do ziemi, zupełnie nieruchomy i wpatrywał się w nią z wściekłością. Była tylko kilka stóp dalej, kiedy nagle zaczął się zmieniać, jego twarz stała się nieco bardziej ludzka, a futro na tyle cienkie, że mogła wychylić się zza niego prawdziwa skóra.
Częściowa transformacja, ostatni wysiłek, który prawdopodobnie wymagał dużej siły woli, zmniejszył jego ciało o pełny rozmiar, dając mu wystarczająco dużo czasu i miejsca, aby uwolnić się od winorośli i rzucić się na Sakurę. Nie mógł długo wytrzymać transformacji i prawie natychmiast wrócił do swojej postaci wilczej bestii, a jego pazury musnęły ramię Sakury, gdy zrobiła unik tak szybko, jak tylko mogła, zaskoczona.
Straciła równowagę i wylądowała na plecach, jedną rękę mocno oparła o ziemię, a jej palce mocno się w nią wbiły. Biały wilk skoczył na nią, gruby korzeń drzewa wyskoczył z ziemi na ciche zawołanie Sakury, przebijając bestię przez klatkę piersiową i wychodząc z drugiej strony w rozprysku krwi i mięsa.
Na straszny krzyk wilkołaka odpowiedział ryk czarnego wilka, wciąż przyszpilonego do drzewa i zmuszonego do patrzenia, jak korzeń drzewa przebija się przez klatkę piersiową towarzysza, by wkopać się z powrotem w ziemię. Całkowicie unieruchomiony, ale wciąż żyjący pomimo dziury w ciele, biały wilk wrzeszczał i drapał korzeń, jego spojrzenie było szalone i wściekłe, gdy patrzył, jak Sakura się podnosi.
Dyszała, trzymając rękę na ramieniu i podchodząc ostrożnie. Kiedy się wyprostowała, wywinęła mieczem w obu dłoniach i wzięła oddech.
Sakura wykręciła tors i zamachnęła się, dekapitując wilkołaka jednym czystym cięciem.
Czarny wilk zaryczał wściekły i była zaskoczona, gdy udało mu się zerwać więzy samą siłą, przemieszczając jedno z jego ramion i prawdopodobnie łamiąc jedną z nóg, sądząc po okropnym trzasku, który usłyszała Sakura. Jej połączenie z winoroślami zostało zerwane, gdy jej ręka opuściła ziemię, więc nie miała już co próbować ponownie złapać wilka, więc przybrała postawę obronną, klnąc pod nosem.
Wilk stał, dysząc i wpatrując się w Sakurę wściekłymi złotymi oczami, ściskając swoje wciąż bezwładne ramię. Żądza krwi promieniowała ze jego postaci, gdy patrzył na łowcę, który zabił jego stado, a ona odwzajemniła spojrzenie, gotowa do zakończenia walki.
Ale była zaskoczona, gdy nagle odwrócił się i zniknął w lesie, pozostawiając ją, by ścigała go między drzewami.
Sakura ponownie zaklęła i rzuciła się do sprintu, ale trzy godziny później zgubiła trop i była zmuszona wrócić do wioski, sfrustrowana swoim jedynie częściowym zwycięstwem.
Nie była świadoma innego zestawu złotych oczu wśród drzew, obserwujących każdy jej ruch.

::

Przywódcy wioski mogli być przekonani, że wataha wilkołaków była potworem, na którego polowała, ale Sakura nie była tego taka pewna. Nawet jeśli przeliczyła się, kiedy miał nadejść...
(Co zrobiła, po prostu jeszcze tego nie wiedziała.)
... nadal nie wyjaśniało to różnic między raportami, które słyszała z innych wiosek, a potworami, z którymi walczyła zeszłej nocy. To nie miało sensu.
I nadal istniał problem z samotnym wilkiem, który uciekł.
Tak więc Sakura została w wiosce dodatkowe cztery dni, rutynowo sprawdzając teren i przeszukując lasy w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa, na wypadek gdyby duch lasu w końcu pojawił się lub wrócił czarny wilk. Mieszkańcy wioski stali się wobec niej mniej nieufni, ale nadal starała się zachować dystans, jednak musiała przyznać, że pochlebiały jej dary, które znajdowała za drzwiami swojego pokoju.
Rankiem piątego dnia Sakura w końcu spakowała się do odjazdu. Nie było nic niezwykłego i martwiła się, że być może stwór, którego śledziła, całkowicie ominął tę wioskę i siał spustoszenie w innej. To były kolejne cztery dni jazdy do następnego miasta, a ona nie chciała tracić więcej czasu na czekanie, aż coś się wydarzy. Miała więcej jedzenia niż potrzebowała, wdzięczni mieszkańcy wioski ją odprawili, a ich wołania i wiwaty wywoływały uśmiech na jej twarzy ukrytej pod kapturem.
Jej koń wydawał się chętny do ponownej podróży, w drodze zaczął galopować, a wioska w końcu zniknęła za drzewami. Sakura jechała przez cały dzień z krótką przerwą około południa na lunch, nie mogąc powstrzymać podejrzliwego spojrzenia przed podróżą do lasu otaczającego drogę. Był późny wieczór, kiedy natrafiła na przeszkodę na drodze i zsiadła, aby obejrzeć masywne zwalone drzewo blokujące jej drogę.
Było zbyt wysokie i szerokie, by mogła zaryzykować pokierowanie koniem, więc zjechała z drogi i weszła między drzewa po prawej stronie, szukając ścieżki dookoła. Kilka mniejszych drzew zostało zmiażdżonych pod wielkim dębem, a ona nie znalazła podstawy pnia, dopóki nie dotarła do rzeki, przez co zacmokała językiem z irytacji. Prąd był zbyt wzburzony, a woda zbyt głęboka, by mogła przejść, nawet na koniu, więc cofnęła się i próbowała lewą stroną drogi.
Korona dębu wylądowała w dużych, ciernistych zaroślach, ściana jeżyn wznosiła się nad jej głową i sięgała dalej w głąb lasu. Nie była pewna, jak daleko musiała zejść z drogi, aby ją obejść, ale przejście przez nią z pewnością nie wchodziło w grę. Nawet najkrótszy z cierni miał dwa cale długości, a ponieważ przebywała w nieznanym kraju, nie wiadomo, czy rośliny były trujące.
Sakura uklękła przed niebezpiecznymi zaroślami, jej koń stał zaledwie kilka stóp za nią, przycisnęła dłoń do ziemi, mając nadzieję, że uda jej się przekonać rośliny do rozstąpienia się i umożliwienia im bezpiecznego przejścia. Jednak ku jej frustracji jeżyny nie chciały się ruszyć, więc westchnęła, wstając i odwracając się, by chwycić wodze swojego wierzchowca.
Podążyła pieszo za krawędź ciernistej ściany, coraz bardziej zaniepokojona, im głębiej wchodziła w las, którym zmuszona była podróżować. Na szczęście to nie była prosta linia, a jeżyny zaczynały zakręcać się w górę, dając Sakurze nadzieję, że wkrótce dotrze do końca. Minęło pół godziny, zanim w końcu znalazła przerwę w zaroślach, ciernie przerzedziły się na tyle, że ostrożnie przeprowadziła przez nie konia z westchnieniem ulgi. Ledwie pokonali pięć kroków, a za nimi rozległ się nagły szelest i jęk, a Sakura odwróciła się i zauważyła, że dziura w ścianie jeżyn się zamknęła, zagradzając drogę, z której przyszli. Zarośla zadrżały, wywijając ostrymi cierniami, a Sakura cofnęła się, ostrożna i zła.
Wydawało się, że las ożył teraz dźwiękami, wietrzyk tańczył przez baldachim nad głową, a drzewa jęczały, gdy ich gałęzie wyginały się i falowały na wietrze. Każdy szelest sprawiał, że jej koń był coraz bardziej niespokojny, a Sakura usiłowała go uspokoić, mówiąc cicho i mocno trzymając wodze. To było coś więcej niż tylko przerażający go hałas - ona też to czuła, ta niepokojąca aura, która spadła na las, napełniając zmartwieniem również Sakurę. Starała się zachować spokój, a jej delikatne słowa wydawały się w końcu załatwić sprawę, ponieważ uspokoił się, potrząsając nerwowo głową, ale już nie próbował się wyrwać.
Westchnęła z ulgą, ale ledwie miała chwilę na odprężenie się, zanim nagły, głośny trzask z jej prawej strony przestraszył konia na tyle, że cofnął się z przerażonym rżeniem. Sakura odskoczyła na bok, by uniknąć wymachujących kopyt, gdy ciężko lądowały na poszyciu lasu. Koń rzucił się biegiem, kierując się w głąb lasu i zostawiając ją za sobą, a ona podniosła się na nogi z przekleństwem na ustach.
Sakura biegła za nim z chwilą wahania, nie chcąc zgubić się w lesie, ale nie chcąc także stracić konia. Udało jej się trzymać go w zasięgu wzroku, ale gdy zarośla stały się za gęste, niechętnie wybrała drzewo i z nienaturalną łatwością się po nim wspięła. Ostrożnie biegając po gałęziach i skacząc między nimi, udało jej się odzyskać utracony dystans i podążyła za koniem przez baldachim, starając się go wyprzedzić i zeskoczyć na siodło.
Drzewa w jej domu były znacznie większe i mocniejsze niż ten las, a ona dorastała bez obawy, że coś pęknie pod jej ciężarem, kiedy podróżowała po koronach drzew miała pewność, że nigdy nie upadnie.
Ale te lasy były małe w porównaniu i było tam zbyt wiele cienkich i kruchych gałęzi, więc jej tempo było wolniejsze i bardziej ostrożne, niż by chciała. Mimo wszystko to była jedyna szansa, jaką miała Sakura, więc kontynuowała, kiedy nagle zaskoczyło ją, że gałąź poruszyła się pod jej stopą.
Gałąź podcięła ją, a ona upadła, zanim zdała sobie sprawę, co się stało, wyciągnęła rękę na oślep, aby spróbować znaleźć coś, za co mogłaby się złapać i powstrzymać swoje opadanie, a mniejsze gałęzie drapały jej twarz.
(Później była zirytowana, gdyż zdała sobie sprawę, że większe gałęzie aktywnie odsuwały się od jej dłoni.)
Coś chwyciło ją za kostkę i zatrzymało ją zaledwie kilka stóp od poszycia lasu, jej noga lekko bolała od nagłego zatrzymania. Sakura ze zdziwieniem podniosła wzrok i zauważyła winorośl owiniętą wokół jej buta, ale zanim w pełni to zarejestrowała, winorośl nagle rozluźniła się i opadła resztę drogi, lądując z piskiem. Syknęła, gdy siadła i potarła bolącą szyję. Sakura zastygła i zerwała się na równe nogi, gdy usłyszała coś szeleszczącego przez zarośla wokół niej. Wylądowała na względnie wolnym miejscu, ale baldachim z liści był gruby nad jej głową, blokując większość światła księżyca, z wyjątkiem rozproszonego światła tu i tam.
Słyszała chrupnięcie liści i trzask gałązki, a jej ręka poleciała do jej biodra, i była zaskoczona, kiedy nie wyczuła od razu rękojeści swojego miecza. Zszokowana spojrzała w dół, aby potwierdzić, że jej miecz zaginął, i z przerażeniem zerknęła w górę na baldachim nad głową, dostrzegając ostrze, pochwę i wszystko inne, uwięzione w gałęziach.
Uwaga Sakury ponownie przeniosła się na wprost, gdy usłyszała ruch przed sobą i kucnęła w obronie, a jej druga ręka powoli przesunęła się do sztyletu wciąż przywiązanego do jej uda.
Znieruchomiała zupełnie, gdy para złotych oczu pojawiła się w ciemności, serce waliło jej w uszach, poczuła niepewność. Oczy nie mrugały, gdy patrzyły na nią, a w lesie zapadła niepokojąca cisza. Oddech Sakury brzmiał zbyt głośno w porównaniu do niej, trzymała złociste spojrzenie, nie chcąc odwracać wzroku nawet na chwilę.
Przez całą minutę nic się nie poruszyło, ale w ciągu kilku chwil jej sztylet znalazł się w jej dłoni, gdy stwór nagle ruszył do przodu i przebił się przez zarośla. Spodziewała się warczących szczęk i czarnego futra, ale napotkała bardziej ludzki kształt, czarno-białą plamę, gdy przeszedł przez rzadki promień księżyca.
W chwili, gdy Sakura podniosła nóż, ciernista winorośl pojawiła się od tyłu, by owinąć się wokół jej nadgarstka, sprawiając, że sapnęła, gdy jej ramię zostało szarpnięte do tyłu. Wykręciła się, by uniknąć ataku stwora, a winorośl szarpnęła ostro, pozostawiając ją wrzeszczącą, gdy pociągnęła jej ramię pod dziwnym kątem i wykręciła. Zmuszona do upuszczenia noża, Sakura odwróciła się i obróciła, aby skorygować kąt swojego ramienia i dostrzegła, jak stwór znowu znika w zaroślach.
Pośpiesznie chwyciła winorośl owiniętą wokół zakrwawionego nadgarstka, sycząc, gdy kolce wydawały się wbić głębiej w jej skórę i obnażyła zęby, wysyłając przez nie falę swojej magii. Paliły się i kurczyły pod wpływem intensywnej energii, a długość owinięta wokół jej nadgarstka zamienia się w popiół, podczas gdy reszta winorośli szybko odsunęła się, by wśliznąć się z powrotem w ciemność.
Dłonie Sakury rozbłysły zieloną poświatą, szybko wyleczyła najgorsze obrażenia, ale rany cierniowe wciąż piekły. Dysząc, rozejrzała się ostrożnie, ale kiedy poruszyła się, żeby złapać nóż, została szarpnięta do tyłu, gdy coś złapało koniec jej płaszcza.
Ciężko wylądowała na plecach i była lekko oszołomiona, gdyż uderzyła się w głowę, ale uczucie, że jej płaszcz był ciągnięty i zaciskany wokół jej gardła, szybko przywróciło ją do zmysłów. Sakura spojrzała w górę i do tyłu w panice i dostrzegła kolczaste jeżyny z wcześniej, które ściskały koniec płaszcza i ciągnęły ją do tyłu w zarośla. Jej wrzask został zdławiony i ucięty, spróbowała rozluźnić ucisk na szyi, w końcu odskoczyła i złapała oddech, gdy wylądowała na kolanach.
Ale nie miała chwili na odpoczynek, gdy coś uderzyło ją z lewej strony, a złote oczy pojawiły się, gdy ciężko przewróciła się na bok. Duże dłonie znalazły jej ramiona i została zmuszona do oparcia się na plecach, ostre, spiczaste zęby odbijały światło księżyca, gdy stworzenie się nad nią pochyliło.
Pazury wbiły się w jej ramiona, sprawiając, że zasyczała. Sakura spojrzała na w większości ludzką twarz - w połowie czarną, w połowie białą, rozszczepioną na środku. Nie mogła oprzeć się dreszczowi, gdy opuścił twarz, by przeciągnąć językiem po odsłoniętej skórze jej szyi. Przejechał nim w górę od kołnierza, przez szczękę, do policzka, na którym zebrała się krew z jednego z zadrapań po upadku.
Jak na potwora, który zjadał ludzkie mięso, jego oddech pachniał dziwnie jak sosna.
Uśmiech, który rozprzestrzenił się na jego twarzy, był przerażający i Sakurze udało się wyrwać z przerażonego odrętwienia, wciskając kolana w klatkę piersiową i tocząc się w tył na ramiona, aż mogła wsunąć nogi między ich ciała. Owinęła je wokół jego szyi, blokując kostki za głową i ścisnęła, gwałtownie wykręcając biodra, by zrzucić go z siebie. Wydawał się być zaskoczony tą akcją i zawarczał gniewnie, gdy odzyskał równowagę, a Sakura przetoczyła się w przysiad, zostawiając kawałek dystansu między nią a potworem.
Usiadł na kolanach, przesunął jedną nogę do przodu, aby postawić stopę w pół kroku, i podniósł ręce, trzymając palce jak szpony, zwinięte do wewnątrz. Zęby zostały obnażone, pnącza nagle wyłoniły się z ciemności za nimi i popędziły w kierunku Sakury z przerażającą prędkością, pokryte złowrogo wyglądającymi cierniami.
Sakura upadła z przykucnięcia na swoje kolana i z wściekłym krzykiem uderzyła obiema rękami o ziemię, żądając posłuszeństwa. Winorośle powstrzymały swój atak zaledwie kilka cali od jej twarzy, a Sakura popatrzyła ponad nimi, patrząc bardziej wnikliwie na czarno-białe stworzenie. Wydawało się zszokowane, że udało jej się wyrwać od niego kontrolę, a te złote oczy odwzajemniły jej spojrzenie.
Powoli popchnął swoje ciało do przodu, aby sprawdzić jej siłę i lawina winorośli zadrżała, ale poza tym nie poruszyła się. Pozostała uwięziona w impasie, a Sakura poświęciła chwilę, by dokładniej przyjrzeć się stworzeniu.
Poza dziwnym ubarwieniem oraz ostrymi zębami i pazurami wyglądał prawie jak człowiek. Większość jego rysów znikała na czarnej połowie jego ciała, ale wyraźnie widziała ostrą szczękę i wysokie kości policzkowe na jego białej połowie. Jego uszy były spiczaste na czubkach, podobnie jak jej własne, a jego potargane, zielone włosy były krótkie i kudłate. Zdziwiła się, widząc go częściowo ubranego, jego czarne spodnie prawdopodobnie ukrywały wiele plam krwi w ciemności lasu.
Jego głowa przechyliła się, gdy przyglądał się jej równie uważnie przez kilka chwil, zanim ten uśmiech powrócił i znowu zaczął naciskać, wciąż klęcząc kilka stóp od niej i nie mogąc odzyskać kontroli nad winoroślami.
Umysł Sakury szukał ucieczki z tej sytuacji, ale była zaskoczona, gdy nagle się odezwał.
- Pachniesz lasem. - Doszedł do niej jego głos, jego ton był zaskakująco miękki - dopóki nie zaczął kontynuować, a jego głos stał się chrapliwy, mocniejszy. - Ale smakujesz jak człowiek.
Zaniepokojona Sakura wywarczała ostro odpowiedź.
- Kim jesteś? - Jej oczy zwęziły się, pot spływał po jej czole, a palce wbiły się w ziemię po desperackiej próbie utrzymania kontroli nad winoroślami, które wciąż były w nią wycelowane. - Czym jesteś?!
Jego wyraz twarzy stał się zaciekawiony, zanim oczy się rozjaśniły, a uśmiech nienaturalnie rozciągnął się na jego twarzy.
- Chcesz mnie poznać? Podaj mi swoje imię, a powiem ci moje.
Oczy Sakury zwęziły się, usta wykrzywiły w suchym uśmieszku, a jej własne zielone spojrzenie zaświeciło się przez chwilę w ciemności.
- Niezła próba, ale nie dam się na to nabrać. - Jej palce wbiły się głębiej w ziemię, a winorośl lekko się od niej odsunęła, zaskakując dziwnego potwora. - Wychowałam się na dworze fae - te stare sztuczki na mnie nie zadziałają.
Mrugnął po raz pierwszy, odkąd ją zaatakował, jego uśmiech opadł, ale jego usta nadal były rozchylone na tyle, że mogła zobaczyć jego zęby. Opuścił ręce, a żądza krwi, która promieniowała z jego postaci, prawie całkowicie znikła.
- Jesteś taka jak ja - powiedział z niedowierzaniem, a Sakura prawie poleciała do przodu, gdy siła, przeciw której opierała swoje ciało, by utrzymać winorośl w ryzach, nagle znikła.
Jej oczy rozszerzyły się na chwilę, zanim się ustabilizowała, a jej wyraz twarzy stał się wściekły.
- Nie jestem taka jak ty, potworze - syknęła, wbijając ręce mocniej w ziemię, aż w większości były pod ziemią. Wysłała falę winorośli, które popędziły w jego stronę, wbijając się w jego klatkę piersiową i wysyłając stworzenie fae do tyłu w zarośla.
Sakura nigdzie nie widziała sztyletu, ale jej miecz wciąż tkwił w gałęziach nad głową, więc wysłała kolejny przypływ magii w ziemię, a pobliskie drzewa zadrżały i rozplątały gałęzie. Jej broń wypadła, a ona zerwała się na równe nogi, szybko ją złapała i rzuciła się do biegu, gdy obróciła się w przeciwnym kierunku.
Bez wątpienia się zgubiła, a jej konia już nie było, ale musiała wydostać się z tego przeklętego lasu.
Jej oddech był zmizerniały z powodu paniki i biegła tak szybko, jak tylko mogła, desperacko próbując zwiększyć dystans między nią a dziwnym potworem. Wystarczająco wielki, by mogła uzyskać chwilę wytchnienia, zanim ponownie się z nim zmierzy.
Nie mogła wrócić do domu z pustymi rękami.
Sakura ledwo zdała sobie sprawę, że jej krzyczące instynkty nie były jej wyczerpanymi nerwami, zanim coś nagle wyskoczyło z ciemności po jej prawej stronie i uderzyło w nią, wściekły warkot wypełnił jej uszy i wyczuła szorstkie futro na twarzy. Widziała jedynie czarną plamę, gdy rozbiła się o ziemię i przewróciła się ze swoim napastnikiem na niej, a ostre pazury wbiły się głęboko w jej plecy.
Poprzez swój krzyk Sakura mogła pomyśleć jedynie "wspaniale".
Udało jej się zrzucić z siebie znajomego wilkołaka, tylko trochę usatysfakcjonowana dźwiękiem jego żeber zgrzytających pod wpływem jej siły, ale za swoje wysiłki zapłaciła kawałkiem swojego ciała. Udało jej się wstać i wydała okrzyk frustracji, wyciągając miecz i trzymając pochwę wolną ręką jako zaimprowizowaną broń.
Dysząc, czuła grube strużki krwi spływające po jej plecach oraz kałużę pod nią na poszyciu lasu i zacisnęła zęby. Jasnozielona poświata trysnęła z jej pleców, aby częściowo się wyleczyć, próbując przynajmniej zatrzymać krwawienie, i obserwowała wilka, który przykucnął i powoli ją okrążał z furią w złotych oczach.
Czuła się wycieńczona i bliska wyczerpania, ale nie chciała tu umrzeć.
Kiedy jej wzrok ledwie zaczął płynąć, nagle przerwała leczenie i odwróciła się, utrzymując wilkołaka w zasięgu jej wzroku. Jego sierść była najeżona, a pazury wbijały się w ziemię, gdy powoli chodził wokół niej na czworakach, z szeroko otwartymi i dzikimi oczami.
Sakura zignorowała ból w jej ciele i machnęła mieczem, jej wzrok przeniósł się z ramion na łapy, na oczy, na nogi, szukając jakiegokolwiek napięcia mięśni lub oznak, że miał zamiar zaatakować. Jego tylne pazury wbiły się trochę głębiej w ziemię, a ona przygotowała się, gotowa do uniku i obrony, gdy miał uderzyć.
Wilk rzucił się do przodu i wzniósł się na tylnych łapach, gdy na nią biegł, dziki warkot odbił się echem w lesie, i bestia znajdowała się zaledwie kilka stóp dalej, gdy biało-czarna plama dopadła go z boku, posyłając oba ciała w zarośla.
Stała w szoku przez chwilę, po czym pobiegła za dwoma potworami, znajdując stworzenie fae przygniatające większego wilkołaka do ziemi. Jego zęby wbijały mu się w gardło, a wilk ze złością drapał pazurami po plecach, próbując go zrzucić. Obie bestie warczały, gdy się wzajemnie rozrywały, a Sakura nie była pewna, co zrobić. Zaskoczyło ją, gdy wilkowi w końcu udało się go dobrze uchwycić i rzucił stworzeniem fae w jej kierunku.
Kierując się kaprysem, rzuciła się na bok i złapała go ręką trzymającą pochwę. Kiedy spojrzał na nią z tą różnobarwną twarzą, złotymi oczami pełnymi zdziwienia, po prostu kiwnęła głową. Wściekły ryk zwrócił ich uwagę z powrotem na wilka, który szarżował w dzikim, niestrzeżonym ataku.
Niemal jednocześnie Sakura i jej nieprawdopodobny sojusznik padli na kolano i wyrzucili splątane pnącza z leśnych zarośli za nimi, jego ręce były uniesione, a jej dłonie uderzyły o ziemię. Ostrzał silnych pnączy trafił go prosto w klatkę piersiową i owinął się wokół jego tułowia, zanim wilk został wysłany do tyłu. Ścisnęły się ciasno wokół jego gardła, a wilkołak wył, gdy ciernie wbijały się głęboko, rzucając go na kolana, gdy winorośle dokładnie go przytrzymywały.
Stworzenie fae pozostało na miejscu, jego palce wygięły się do wewnątrz, Sakura wstała z kamiennym wyrazem twarzy, a wiatr tańczył przez las, odrzucając jej uciekające włosy do tyłu. Opuściła pochwę, by owinąć obie dłonie wokół rękojeści miecza, zmuszając oddech do równego tempa, gdy stanęła na pełną wysokość pomimo ran na plecach. Wilk wydał ostatni wściekły ryk, a ona uderzyła, wbijając ostrze do przodu i w jego paszczę, by przebić tył czaszki.
Natychmiast znieruchomiał po ostatnim, zdławionym warknięciu, a Sakura wyciągnęła miecz z powrotem z jego ust, jej ramiona opadły, gdy zaczęło ogarniać ją wyczerpanie. Winorośle powoli uwolniły swój mocny chwyt i zniknęły z powrotem w ziemi. Odwróciła się i nie była pewna, czy powinna poczuć ulgę czy zmartwienie, widząc stojącą za nią czarno-białą istotę, przyglądającą się jej intensywnie.
- … dzięki - powiedziała w końcu, kiwając mu po raz ostatni głową, zanim zaczęła się wycofywać. Była zbyt zmęczona, by dziś wieczorem walczyć i chciała uciec, zanim zdecyduje się ponownie spróbować ją zabić.
- Czekaj - zawołał, a Sakura przeklęła samą siebie za przystanie w miejscu i obejrzenie się. Wyciągnął białą rękę, jej sztylet spoczywał na jego dłoni.
- Upuściłaś to.
Chrapliwy głos przyprawiał ją o dreszcze, ale odwróciła się, zaciskając usta, gdy uśmiechnął się do niej.
Szczerze mówiąc, nie powinna być tak zdziwiona, kiedy sięgając po nóż, jego druga ręka wyskoczyła, by złapać ją za nadgarstek. Sakura syknęła pod nosem i próbowała się wyrwać, ale jego uścisk był mocny i przyciągnął ją trochę bliżej, złote oczy badały jej twarz, a jego uśmiech opadał.
- Jestem Zetsu - powiedział cichym głosem pełnym tęsknoty, której nie rozumiała. Jego uścisk wokół jej nadgarstka był delikatny pomimo jego siły i wyciągnął wolną dłoń, by pogłaskać jej twarz, jego dotyk był lekki i łagodny oraz zbyt znajomy jak na jej gusta. Kciuk Zetsu przebiegł po jej policzku i odgarnął kilka zabłąkanych różowych włosów z jej twarzy, przyciągając ją jeszcze bliżej.
- Proszę - szepnął, błagając niemal desperacko, gdy oba jego głosy przemawiały jednocześnie. - Jak masz na imię?
Wydawało jej się, że nie mogła zmusić się do odwrócenia wzroku od jego spojrzenia, jej walka ustała, gdy wpatrywała się w dziwną istotę. Zwilżyła rozciętą wargę, rumieniąc się, gdy ten ruch sprawił, że jego oczy zamigotały do jej ust, i niechętnie odpowiedziała.
- Jestem Sakura.



Zobaczyłam tego arta i nie mogłam go nie wrzucić. XD
Informuję, że GaaSaku, o które dostałam prośbę zostało już przetłumaczone. Jestem w trakcie tłumaczenia ShisuiSaku (nie mogłam znaleźć nic godnego uwagi) i nadal szukam MinaSaku oraz TemaSaku. :)

3 komentarze:

  1. Alez to był skok przez uniwersa.
    Zanim się zorientowałam watafuck ona już walczyła z wilkolakami.
    Końcówka tak otwarta,ze można zakładać równie dobrze że się zejdą i zaprzyjaźnią jak to, że się na drugi dzien pozabijają xD
    Ale nie widzę ich jako shipa. Nie. Nope. Nein. No.
    XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze co to za paring
    po drugie co to za przeskakiwanie przez gatunki i światy
    po trzecie co to za obrazek

    XD

    jak ja Was obie szanuje i uwielbiam za wyciąganie takich cudów to nawet nie wiecie xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Dafuk? Po prostu dafuk?!xD
    Pomińmy na chwilę paring... Pomińmy na chwilę wilkołaki... Pomińmy na chwilę cały tekst... Ja chcę wiedzieć co to za obrazek i dlaczego w zestawieniu z tytułem dał mi złudne wrażenie, że dostanę romans dwóch ogrodników czy tam florystów? Nie no, bez kitu, serio myślałam, że będzie zwyczajnie i kwiecisto, a tutaj taka miła niespodzianka!:D
    Paringu nie kupiłam, ale fabuła wszystko mi wynagrodziła. Tak się wciągnęłam, że nawet nie wiem kiedy dotarłam do końcówki, która zostawiła mnie z mocnym niedosytem. Bo może być tak jak Temi napisała - mogą się ze sobą zaprzyjaźnić czy tam nawet zejść, jednak równie dobrze na drugi dzień mogliby stwierdzić, że się nienawidzą i mogłoby dojść do rozlewu krwi.xD
    Ogólnie super się bawiłam przy tym tekście, naprawdę.
    Dziękuję za przetłumaczenie go.:*

    OdpowiedzUsuń