środa, 2 września 2020

3.9. Ocean jest ciemny i głęboki

Następnie pokazał jej, jak rzucić. Jego celność i siła z tak delikatną bronią były przerażające. Oczywiście widziała to, kiedy rzucił je prosto w szyję Zabuzy, aby pomóc mu uciec, ale wydawało się to bardziej realne, gdy unosił się nad jej ramieniem i uczył ją, jak to zrobić.

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Pleasedial123
Tytuł oryginału: The Ocean is Dark and Deep
Link do oryginałuLINK

Tydzień minął w oszołomieniu. Haku pozostał tylko przez dwa dni, sprawdzając szwy Zabuzy, a następnie odcinając je przed obejrzeniem z nimi doków. Pod spojrzeniem ładnego młodzieńca Zabuza nie zmusił jej do walki z nikim. Haku był ciekawy szwów na jej ramionach, antybiotyków, które musiała przyjmować na polecenie lekarza, i obroży na jej szyi, ale kiedy milczała pod jego pytaniami, zrezygnował z wdziękiem, po prostu uśmiechając się do niej, kiedy zwróciła jego uwagę.
Lubiła mieć go w pobliżu po prostu dlatego, że Zabuza nie obserwował jej tak często, a Haku podawał jej znacznie więcej jedzenia niż on. Miała przeczucie, że Zabuza niecelowo powstrzymywał się od pełnego karmienia jej, a po prostu o tym zapominał. Odniosła również wrażenie, że sam nie jadł zbyt często, gdyż obserwowała, jak Haku nęka go, by zjadł pełny posiłek podczas kolacji.
- Proszę - powiedział pewnego popołudnia Haku, przerzucając między palcami lśniący senbon.
Sakura wzięła igłę powoli, ostrożnie, jakby to była sztuczka. Kiedy nie uderzył jej, gdy ją wzięła, a zamiast tego uśmiechnął się do niej, nadal się nie rozluźniła.
- Czy kiedykolwiek używałaś senbona? - zapytał. - Zabuza powiedział, że właśnie opuściłaś Akademię.
Sakura po prostu spojrzała na cienką broń i zastanawiała się, kiedy Zabuza powiedział to Haku. Trzymała go niezgrabnie, teoretycznie wiedząc, jak go używać, ale nigdy tego nie robiła. Akademia często uczyła ich o kunai i shurikenach, ale senbon i inne bronie zostały wprowadzone teoretycznie z sugestią, że mogliby się ich nauczyć, gdy będą geninami, gdyby byli do tego zainspirowani.
- Zobacz - powiedział Haku, a nowa igła wślizgnęła mu się w rękę. - W ten sposób.
Pokazał jej, a ona próbowała go naśladować. Sięgnął po jej dłoń, żeby poprawić jej uścisk, a ona nie mogła powstrzymać wzdrygnięcia. Zmienił swoje sięgnięcie na nonszalancki gest ręki, jakby to właśnie miał zamiar zrobić i machnął ręką, by pokazać jej, gdzie ma celować.
Następnie pokazał jej, jak rzucić. Jego celność i siła z tak delikatną bronią były przerażające. Oczywiście widziała to, kiedy rzucił je prosto w szyję Zabuzy, aby pomóc mu uciec, ale wydawało się to bardziej realne, gdy unosił się nad jej ramieniem i uczył ją, jak to zrobić.
- Jesteś głupi? - warknął Zabuza, kiedy ich przyłapał. - Nie dawaj bachorowi broni.
- Och, cicho. - Uśmiechnął się Haku. - Szybko się uczy.
Co było bardzo miłe z jego strony, że tak powiedział, nawet jeśli Sakury naprawdę nie było w takiej sytuacji. Nie miała siły nadgarstka, a jej celowanie było w najlepszym razie poniżej normy. Mimo to Haku zebrał senbon pod spojrzeniem Zabuzy. Sakura wyciągnęła do niego garść, a on uśmiechnął się, biorąc je bardzo ostrożnie. Zesztywniałaby, kiedy jego dłoń musnęła jej obi, gdyby nie była już spięta pod spojrzeniem Zabuzy.
Haku tylko się do niej uśmiechnął i nie spojrzał na nią ponownie, gdy zwrócił się do Zabuzy. On spojrzał na niego, ale nic więcej nie powiedział. Sakura nie była pewna, czy widział, czy nie…
Kiedy była pewna, że żadne z nich nie patrzy, potarła dłonią postrzępione obi w talii. Cienki senbon siedział niespokojnie w fałdach, ale nie był widoczny.

.--.

Gato był tak zajęty, że nie miał nawet czasu, by spojrzeć w jej stronę i za to Sakura była bardzo wdzięczna. Zabuza został ponownie wezwany do jego biura, nadzorując więcej spotkań oraz podpisywanych dokumentów, i Sakura upewniła się, że była cicho u jego stóp, wciśnięta między jego nogami, a jej oczy przyklejone były do tej brzydkiej zielonej ściany. Yoshiro nie było w pobliżu przez kilka dni i było jeszcze lepiej, gdy przetoczyła swoją czakrę przez stopy, a potem przez poszczególne palce, próbując powstrzymać je przed odrętwieniem i powstrzymać się od ruchu.
Kilka razy wysłano ich do doków, a Zabuza kolejny raz stawiał ją przeciwko każdemu, kto wiedział jak używać pięści.
Kiedy ostatni cywil upadł pod siłą jej pięści, Zabuza samodzielnie zaczął ją atakować. Sakura nauczyła się unikać jego szybkich uderzeń, ponieważ alternatywą było zranienie jej żeber lub głowy. Zabuza znosił jej bezruch, kiedy pozwoliła mu ją uderzyć, ale tylko raz, zanim włożył więcej siły w uderzenia, bo Sakura wolałaby ich nie odczuwać. Nie walczyła, ponieważ naprawdę nie mogła zebrać się na odwagę, by spróbować stawić mu czoła. Wiedziała, że nie miałby absolutnie żadnej kontroli w ograniczaniu swojej siły przeciwko niej, nie dbał o to lub nie znał swojej siły. Sakura wiedziała, że walka z nim nie będzie lekkim pojedynkiem, więc ograniczyła się do wykonywania uników. Nawet wtedy nadal kładła się do łóżka zmęczona i posiniaczona.
Pięć dni po tym, jak Haku odszedł kolejna burza uderzyła w wybrzeże, ostra i głośna, kiedy nadciągała. Doki zostały zamknięte i nawet zbiry Gato skuliły się w rezydencji, paląc w holu i gapiąc się na nią, gdy trzymała się pięt Zabuzy.
- Potrafisz kontrolować wodę, prawda, Zabuza? - zapytał Gato któregoś wieczoru, gdy burza na zewnątrz uderzała w okna i błyskały błyskawice.
- Co ci do tego? - chrząknął Zabuza, uderzając kolanami w głowę Sakury, gdy się przesunął.
- Mieliśmy mieć dzisiaj statek - powiedział po prostu Gato, wyglądając na bardziej zaniepokojonego gazetą przed nim. - Znajdź go.
Usta Zabuzy drgnęły, ale nic nie powiedział, wstając. Delikatnie podniósł Sakurę, trzymając ją za włosy, i kierując ją na swój bok, by zniknęła Gato z oczu. Nic nie powiedział, gdy Zabuza wyciągnął ją ze sobą, jakby nie pamiętał, że istnieje po to, by ją dręczyć.
Po powrocie do pokoju Zabuza wepchnął ją w róg i zaczął się przygotowywać.
- Pieprzyć burze - warknął do siebie - i pieprzyć Gato. Znaleźć statek w tym pieprzonym czymś?
Prychnął, ale nadal mocno przypiął miecz do pleców.
- Nie wyjdziesz z tego pokoju - powiedział Zabuza i to był rozkaz.
Sakura patrzyła, jak zaciska swoją bandażową maskę, patrzyła, jak mruży na nią oczy.
- Tak - odpowiedziała w końcu.
Zmrużył jeszcze bardziej oczy, jakby nieufny, ale Sakura nie fatygowała się, by powiedzieć coś więcej. Musiał wiedzieć, że nie ma mowy, żeby opuściła jego bezpieczny pokój, kiedy go nie było. Tym razem Gato nie miał okazji kazać jej uklęknąć u jego stóp i wiedziała, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby uniknąć jego uwagi. Nie byłby na tyle głupi, żeby wejść do pokoju Zabuzy, kiedy go nie było, prawda?
Zabuza spojrzał na nią ostro, a potem zniknął. Patrzyła, jak wychodzi z pokoju, nasłuchiwała, dopóki nie przestała go słyszeć na korytarzu, a potem patrzyła przez okno jak znika w deszczu. Błyskawica oświetliła go na chwilę, a potem zniknął.
Przez chwilę rozważała ucieczkę, przyglądając się oceanowi przed sobą, ale sztorm już wznosił fale wyżej niż głowa mężczyzny, a woda toczyła się i rozbijała wściekle. Deszcz spadał praktycznie na ukos przez siłę wiatru i Sakura wiedziała, że natychmiast straci orientację i zgubi drogę. A na domiar złego wciąż czuła się jak struna. Wraz ze zniknięciem Haku, Sakura przestała znowu dostawać regularne jedzenie, a ataki Zabuzy sprawiły, że była nerwowa i zmęczona.
Poszła do toalety, aby ogarnąć się jak najszybciej, i wypiła tyle wody, ile mogła znieść, a następnie wtuliła się w ścianę pod łóżkiem. Nie spała, ale drzemała, zbyt zmęczona, żeby tego nie robić, mimo że utrzymała swoje zmysły na drzwiach.
Dlatego, gdy drzwi otworzyły się prawie bezgłośnie, gwałtownie się obudziła. Wiedziała, że to nie mógł być jeszcze Zabuza, więc pozwoliła sobie na jeden cichy, drżący jęk, zanim stłumiła oddech.
- Nadal uważam, że to głupi pomysł - zagrzmiał znajomy głos.
Łysy mężczyzna, jeden z ulubionych strażników Gato i ten, który uśmiechał się, wrzucając ją do psiej jamy.
- Zamknij się - warknął jeszcze bardziej znajomy głos.
Sakura poczuła dreszcz przebiegający po jej kręgosłupie, poczuła, jak zimny pot pojawia się na jej czole.
Desperacko zakopała się w swoim umyśle i pozwoliła palcom wbić się w skórę, próbowała przypomnieć sobie coś pożytecznego z treningu. Była zmęczona fizycznie i walka nic by jej nie pomogła, po prostu wezwaliby więcej mężczyzn, by ją przytłoczyć. Ale… Sakura nigdy nie była uważana za fizyczną wojowniczkę w Akademii. Została określona jako użytkownik genjutsu…
Powoli unieruchomiła palce, a potem pozwoliła im zrobić znaki, wpuszczając w nie swoją czakrę. Poczuła, jak mgiełka opadła, gdy jej genjutsu zaczęło działać. To było proste genjutsu akademickie, które Iruka-sensei lubił nazywać swoim jutsu „nie zauważ mnie”. Nie blokowało dźwięku ani zapachu, ale sprawiało, że użytkownik był niewidzialny, o ile stał bardzo nieruchomo. Używał go przy nich wiele razy, chowając się w klasie, aby przyłapać ich na wygłupach i tym podobnych, aby nauczyć ich używania czegoś więcej niż tylko oczu. Sakura opanowała to szybko, a Iruka-sensei uśmiechnął się wtedy do niej promiennie.
Teraz Sakura desperacko go użyła. Przycisnęła się do ściany, poczuła, jak rama łóżka wbija się jej w biodro i pozwoliła, by jutsu opadło. Wstrzymała oddech i próbowała uspokoić swoje serce, trzymając palce w ostatnim znaku dla lepszej koncentracji.
- Ona musi gdzieś tu być. Nie widziałem, żeby Momochi ją ze sobą zabrał - przeklął Yoshiro.
- To duży mężczyzna, a ona jest małym dzieckiem. - Zaśmiał się łysy. - Może ją nie zauważyłeś.
- Ta suka depcze mu po piętach, a widziałem, jak on odchodzi, więc gdzieś tu jest - zadrwił Yoshiro.
- W takim razie się chowa - powiedział łysy z lekceważeniem w głosie - To podstępna suka.
- Zamknij się i pomóż mi szukać.
- Tak bardzo chcesz jej cipki. - Zaśmiał się łysy mężczyzna, brzmiąc na rozbawionego. - Nie widzę tego. Jest dość ładna, ale jest dla mnie za młoda. Żadnych krzywizn, o których można byłoby mówić. Pewnie płakałaby, gdybyś ją przeleciał. Lubię moje kobiety, które są atrakcyjne.
- Pierdol się.
- Tylko mówię. - Uśmiechnął się łysy.
- Miałbym ją, gdyby nie ten drań Momochi - warknął Yoshiro. - Udaje tak ważnego i potężnego. Wyrwał mi ją z rąk. A Gato mu pozwolił!
- Cóż, będzie przydatny. Gato potrzebuje go do zabicia ninja z Konohy. Nie widzę, żebyś w najbliższym czasie wykonał takie zadanie.
- Zamknij się. Przynajmniej będę miał przyjemność wbić miecz w brzuch tego drania. Jak tylko pozbędzie się ninja z Konohy, będę pierwszy w kolejce, żeby go zapierdolić. Gato powiedział mi, że mógłbym nawet mieć dziewczynę, gdyby nadal żyła, o ile naprawdę go zabiję.
- Wolałbym być ostatni w kolejce i mieć mniejsze szanse, że będzie miał siłę do walki - powiedział pragmatycznie łysy.
- Może być jakimś "przerażającym demonem" w Kiri, ale wszyscy wiedzą, że to gówno, nie prawda. Wątpię, czy jest w połowie tak dobry, jak twierdzą. Shinobi, wielu z nich jest zarozumiałych.
- Czy kiedykolwiek walczyłeś z shinobi?
- Widziałem jakąś walkę.
- Cóż, widziałem walkę tej suki, a ona jest tylko dzieckiem. Nie jest czymś, z czym chciałbym się zmierzyć. Nie wątpię, że Momochi jest twardszy od niej.
- Nawet jeśli tak jest, będzie nas zbyt wielu, by mógł sobie poradzić - zadrwił Yoshiro. - Nawet on nie może walczyć z naszą grupą po walce z innym ninja.
- Chyba w porządku. Mimo wszystko lubię omijać ninja. Dlatego nie chcę znaleźć tej suki.
- To pieprzony dzieciak, a ty się jej boisz?
- Nie widziałeś, jak walczy z psami.
- Nie, ale słyszałem, że została ranna, nawet jeśli wygrała.
- Też byś był ranny, gdybyś został rzucony tym bestiom. Na początku nie radziła sobie dobrze, ale to ostatnia część sprawiła, że się jej obawiam. Przeszła od rozpaczliwego walczenia i krzyczenia do kontrolowanego zabijania. Powaliła ostatniego psa bez mrugnięcia okiem czy wzdrygnięcia.
- Psy - powiedział Yoshiro z pogardą - to głupie bestie. Nie użyłbym ich do mierzenia czyichś umiejętności.
- Dobra, nie ważne. Jeśli nie chcesz mnie słuchać, możesz z tego powodu cierpieć, kiedy ugryzie.
Kolana opadły obok łóżka, a Sakura skupiła się w pełni na upewnieniu się, że genjutsu jest nadal na miejscu.
Łysy zajrzał pod łóżko i jego oczy prześliznęły się po niej.
- Nie ma jej tutaj.
- Kurwa, chodźmy sprawdzić kuchnię - warknął Yoshiro.
Dźwięk trzaskających drzwi sprawił, że wzdrygnęła się, ale poza tym się nie ruszyła. Została tam, gdzie była, kiedy słyszała ich kroki dudniące w korytarzu. Upuściła genjutsu dopiero, gdy już ich nie słyszała.
Została pod łóżkiem, czekając z rękami złączonymi na wypadek, gdyby musiała ponownie zastosować genjutsu. Nie zasnęła ponownie.



Coraz bliżej wielkiego finału tego fanfiction - zostały już tylko cztery rozdziały. Miałam zamiar przetłumaczyć także kontynuację, ale postanowiłam jednak zrezygnować i zabrać się za coś innego. Kontynuację i alternatywne zakończenie możecie przeczytać w oryginale na profilu autorki. A teraz wracam do GaaSaku. :)


2 komentarze:

  1. HA! Przeczytałam!

    Tylko nie wiem czy liczy się to co przetłumaczone czy całość xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Caaałość. XD
    Mam jeszcze dwa rozdziały przetłumaczone. Nie wiem czy w oryginale przeczytasz, czy ci to wysłać. XD

    OdpowiedzUsuń