Był tam, z odchyloną głową i zamkniętymi oczami, prawdopodobnie we śnie. Patrząc na niego uważniej, poczuła dziwne uczucie w żołądku. Wyglądał na zmęczonego. Miał bladą skórę i podkrążone oczy. Czy spał prawidłowo? Wyglądał, jakby dźwigał na ramieniu ciężar świata. Sakura wiedziała, że stracił ojca podczas wojny, a także wiedziała, że musiał objąć stanowisko szefa klanu Nara, gdy wszystko się skończyło, plus jego praca jako doradca Hokage...
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: StoryofTheC
Tytuł oryginału: It's About Silver Linings
Link do oryginału: LINK
Jej żołądek burczał, przypominając jej, że ostatni
raz jadła coś tuż przed pracą poprzedniego wieczoru. Składając
swój podpis na ostatnim dokumencie, westchnęła i wstała,
rozciągając plecy i ręce nad głową. Zrzuciła biały płaszcz i
położyła go na oparciu krzesła zanim wyszła z biura. Ponieważ
było prawie południe, prawdopodobnie w końcu złapie coś na wynos
i pójdzie do domu do łóżka. Dreszcz przyjemności przebiegł jej
po kręgosłupie na myśl o czekającym na nią miękkim łóżku.
Po wyjściu ze szpitala musiała osłonić oczy przed
jasnym popołudniowym światłem. Oddychając głęboko, uśmiechnęła
się. Pogoda była tak ładna, że postanowiła zrobić objazd i
pospacerować po parku. O tej porze roku kwitło wiele kwiatów, a
zapach był niesamowity. Zamknęła oczy i szczęśliwa szła z
odchyloną głową, aby cieszyć się słońcem na jej skórze.
Cieszyła się, że żyje. Przebywanie w szpitalu przez tak długi
czas pozostawiało jej mało czasu na docenienie takich drobiazgów.
Po kilku sekundach otworzyła oczy i ze zdziwieniem
zobaczyła leniwego geniusza Nara rozciągniętego na ławce w parku.
Był tam, z odchyloną głową i zamkniętymi oczami, prawdopodobnie
we śnie. Patrząc na niego uważniej, poczuła dziwne uczucie w
żołądku. Wyglądał na zmęczonego. Miał bladą skórę i
podkrążone oczy. Czy spał prawidłowo? Wyglądał, jakby dźwigał
na ramieniu ciężar świata. Sakura wiedziała, że stracił ojca
podczas wojny, a także wiedziała, że musiał objąć stanowisko
szefa klanu Nara, gdy wszystko się skończyło, plus jego praca jako
doradca Hokage...
Shikamaru i ona tak naprawdę nie mieli ze sobą żadnego
związku. Widziano ich razem tylko wtedy, gdy kręciła się z Ino.
Sakura prawie nic o nim nie wiedziała, poza tym, że lubił grać w
shogi, miał nastroszone włosy, był leniwy i lubił patrzeć w
chmury. Ogarnęło ją zmęczenie i już miała ruszyć do swojego
niesamowitego łóżka, kiedy zobaczyła bolesny grymas na jego
twarzy. Instynkt medyczny sprawił, że się odwróciła. Delikatnie,
żeby nie przestraszyć mężczyzny, usiadła obok niego na ławce i
delikatnie położyła dłoń na jego i ścisnęła, by zwrócić
jego uwagę. Otworzył zmęczone brązowe oczy i spojrzał na jej
dłoń. Wyglądał jak pusta skorupa.
- Wszystko w porządku? - Przechyliła głowę,
zaciekawiona.
****
Shikamaru obudził się tego ranka po nocy pełnej
koszmarów. Te same o jego bliskiej śmierci i momencie, w którym
zginął jego tata... Wojna ma tendencję do robienia tego ludziom.
Udał się do parku wcześnie, myśląc, że oglądanie chmur poprawi
mu w jakiś sposób myślenie o życiu. Usiadł, odchylił się i
zamknął oczy. Od wojny jego życie było ciężkie. Mnóstwo
obowiązków, Temari, która rzuciła go niedługo po ich
zwycięstwie, jego mama mająca wiele oczekiwań, praca i tak
dalej... Zaczęło to być za dużo jak dla jednego człowieka.
Shikamaru prawdopodobnie zasnął w pewnym momencie, ponieważ był
zaskoczony, gdy ktoś dotknął jego dłoni.
Otwierając oczy, musiał kilka razy mrugnąć, żeby
zobaczyć, kto go niepokoi. Był zaskoczony, gdy zauważył, że
patrzyły na niego z niepokojem jasnozielone kule. Sakura Haruno.
Prawdopodobnie ostatnia osoba, jaką spodziewał się zobaczyć.
Nigdy tak naprawdę nie rozmawiał z tą dziewczyną, ponieważ
wszyscy wiedzieli, że była uderzoną miłością fanką Sasuke. Ale
musiał przyznać, że minęło trochę czasu, odkąd ktoś go
zapytał, czy wszystko było w porządku. Ponieważ prawda była
taka, że nie był w porządku. W jakiś sposób w tej chwili
wyglądała jak latarnia świetlna. Jak lina, którą rzucono w
niego, żeby mógł wznieść głowę nad wodę. Nie chcąc
odpowiadać na jej pytanie, skinął głową. Nie musiał jej nic
mówić, jeśli nie chciał. Zmarszczyła brwi, a potem mocniej
złapała go za rękę, pociągając go na nogi.
- Chodź, muszę coś zjeść, a ty wyglądasz, jakbyś
potrzebował towarzystwa. - Jej uśmiech był taki jasny. Coś w nim
się poruszyło. Normalnie by odmówił, ale nie mógł. Dlaczego
miałaby go zaprosić? Sasuke wrócił, dlaczego więc nie była z
nim? Puściła jego rękę i ruszyła w kierunku rynku. Po kilku
krokach zatrzymała się i odwróciła, szukając go. Zdając sobie
sprawę, że za nią nie podąża, położyła rękę na biodrze i
przechyliła głowę na bok.
- Idziesz? - Spojrzał na nią i włożył ręce do
kieszeni, po czym leniwie podążył za nią, mamrocząc coś w stylu
„kłopotliwe”, co sprawiło, że uśmiechnęła się jeszcze
bardziej.
Dotarli do małej restauracji serwującej najlepszą
tempurę. Był zaskoczony, kiedy zamówiła różne potrawy. Kiedy
wszystko podano przed nimi, skinęła na niego, żeby zjadł coś, co
w końcu zrobił. Widząc, jak zjada wszystko na talerzu w rekordowym
czasie, sapnął. Prawdopodobnie skończyła swoją zmianę w
szpitalu, jeśli była tak głodna lub nie jadła przez kilka dni,
jedna opcja z dwóch. Lub obie. W końcu wiedział o jej reputacji
pracoholika. Kiedy zjadła wystarczająco dużo, zaczęła opowiadać
o swoim dniu w szpitalu, o wszystkim i właściwie o niczym.
Shikamaru nie mógł powstrzymać się od patrzenia na nią. Nie była
to ta młoda kobieta, którą znał przed wojną.
W jej oczach była determinacja, pewność, której
wcześniej nie było. Jakby znała swoją wartość. Analizowanie jej
sprawiło, że na chwilę zapomniał o bólu.
Wcześniej, kiedy się obudził, nie spodziewał się,
że będzie tam z nią ze wszystkich osób, które znał. Nie
zamierzał kłamać, przez kilka tygodni miał ochotę umrzeć. To
było tak intensywne, że go przytłaczało. Shikamaru był na końcu.
Czuł, że tonie i nawet nie chciał walczyć... dopóki jasna zieleń
nie wyciągnęła go z wody zaledwie kilka minut temu. Nie
powiedziałby jej o tym, ale prawdopodobnie uratowała mu życie.
Widok jej uśmiechu i świecących tak jasno oczu sprawił, że
wszystko stało się lżejsze. Ciepło rozprzestrzeniło się w jego
klatce piersiowej i był zaskoczony, kiedy poczuł cień uśmiechu na
swoich ustach. Kiedy ostatni raz się uśmiechał?
Po godzinie stłumiła ziewnięcie ręką i uśmiechnęła
się przepraszająco, mówiąc, że powinna iść do domu i się
trochę przespać. Skinął głową i odprowadził ją do domu. Kiedy
dotarła do drzwi, odwróciła się i posłała mu delikatny uśmiech,
po czym zamknęła je za sobą. Stał tam kilka minut, zaskoczony. W
ciągu zaledwie kilku godzin była w stanie wyciągnąć go z tego
ciemnego miejsca, w którym był od tak dawna… Idąc do domu Nara,
Shikamaru złapał się za pierś. Znowu czuł.
****
Kiedy byli w restauracji, Sakura bezskutecznie próbowała
z nim rozmawiać. Wiedziała, że Shikamaru był człowiekiem
niewielu słów, ale to zachowanie było całkowicie do niego
niepodobne. Tak, często analizował wydarzenia, ale zawsze miał
jakieś uwagi lub komentarze na temat sytuacji. Następnie
zdecydowała się mówić na każdy temat, który przyszedł jej do
głowy, mając nadzieję, że w którymś momencie przemówi. Nie
zrobił tego, ale po sposobie, w jaki na nią patrzył, wiedziała,
że po prostu potrzebuje towarzystwa, które z radością mu dała.
Kiedy odprowadzał ją do domu, zauważyła, że ciemna chmura nad
jego głową wydawała się jaśniejsza. I to ją uszczęśliwiło.
****
Po kilku dniach budzenia się w lepszym nastroju,
Shikamaru udał się do kwiaciarni, aby spotkać się ze swoim
najdawniejszym przyjacielem. Kiedy wszedł, zadzwonił dzwonek i zza
dużej kompozycji kwiatowej wyłoniła się blondynka.
- Hej, Shika! - Jej uśmiech był zmęczony i wiedział
zbyt dobrze, że od śmierci ojca była przepracowana, ale
psychicznie była w dobrym miejscu. Była pogodna i tylko to się dla
niego liczyło. - Ostatnio cię nie widziałam, wszystko w porządku?
Geniusz Nara skinął głową, a ona posłała mu
sceptyczne spojrzenie. Patrząc na niego od stóp do głów, musiała
przyznać, że wyglądał lepiej niż wtedy, gdy widziała go na
rynku kilka dni temu. Stracił zmarszczkę między brwiami i
wyglądał, jakby spał lepiej, jeśli cienie pod oczami były czymś,
do czego mogła się odnieść. Patrzyła na niego jeszcze chwilę,
zanim wręczyła mu narzędzia, żeby mógł jej pomóc ściąć
kwiaty. Biorąc je, zaczął jej pomagać i przez chwilę milczeli.
Mając zamiar otworzyć usta, żeby zadać mu pytanie, musiała
przestać, kiedy zaczął mówić pierwszy.
- Widziałem Sakurę w środę… - Na wzmiankę o jej
najlepszej przyjaciółce, uwaga Ino była skupiona na nim. Czekała,
aż będzie kontynuował, co zrobił po chwili. - Wyglądała na
szczęśliwą. Jakby wojna w ogóle na nią nie wpłynęła… Myślę,
że niektórzy stracili na tym wszystkim więcej niż inni. -
Ostatnie zdanie odnosiło się do niego i Ino.
Rozumiejąc ukryte pytanie i widząc, że myślał, że
jej przyjaciółka nic nie straciła, Ino przerwała pracę i zdjęła
rękawiczki. Patrząc na niego poważnie, powstrzymała go, gdy
próbował kontynuować swoją pracę.
- Masz rację, Shikamaru. - W tym momencie przechylił
głowę. - Zdecydowanie straciła.
Mając zamiar kłócić się z Ino, otworzył usta, ale
powstrzymała go ruchem ręki. Zmarszczyła brwi i zrozumiał, że
powiedział coś złego.
- Sakura straciła oboje rodziców. Wróciła z wojny
tylko po to, by zdać sobie sprawę, że jej dom został zniszczony
podczas ataku, a do tego Sasuke odszedł bez niej, w zasadzie mówiąc
jej, żeby się odczepiła. Przynajmniej całkiem dobrze przyjęła
jego odrzucenie, po wszystkim, co zrobił, nie mogę jej winić… -
Nawiązując z nim kontakt wzrokowy, kontynuowała. - Tak, Shika,
niektórzy stracili więcej niż inni. Ona straciła. Ale znalazła
swój cel i pracuje nad lepszą przyszłością.
Shikamaru zmarszczył brwi. Jak mogła być taka
szczęśliwa? Skoro tyle straciła, jak mogła wyglądać tak
spokojnie? Ona też prawdopodobnie cierpiała, ale poświęciła
trochę czasu, aby upewnić się, że z nim wszystko w porządku...
Widząc go głęboko w jego myślach, Ino uśmiechnęła się
delikatnie i kontynuowała pracę. Pomagał jej jeszcze przez kilka
godzin i milczał przez cały czas. Wracając tej nocy do domu,
zdecydował, że on również może znaleźć swój cel i być
szczęśliwy.
****
Tego ranka obudziła się z bólem głowy. Znowu
przepracowała się i zemdlała z powodu wyczerpania czakry
poprzedniej nocy. Wstając powoli z łóżka, pomyślała o ponownym
zaśnięciu, ale potem przypomniała sobie o stosie dokumentów na
biurku i zdecydowała się ubrać. Nalewając kawy do filiżanki, w
ciągu kilku minut wyszła za drzwi.
Życie było napięte przez ostatni tydzień. Po
obiedzie z Shikamaru wyglądało na to, że wszystkie problemy w
Konoha spadły na nią. Tsunade opuściła wioskę, co oznaczało, że
ona, Sakura Haruno, była teraz głową szpitala. A to było mnóstwo
pracy. Położyła kolejny plik na stosie „gotowych”, jęknęła
i ujęła głowę w dłonie. Miała dość.
Zaskoczyło ją pukanie do drzwi, ale odzyskała
panowanie nad sobą, wzięła kolejny plik i otworzyła go przed
sobą, mamrocząc coś w rodzaju „wejść”. Jej oczy rozszerzyły
się, kiedy zobaczyła Shikamaru opartego o framugę drzwi. Zamykając
teczkę, przyjrzała mu się nieufnie. Wyglądał lepiej niż w
zeszłym tygodniu, co było dobre, ale nadal nie wyjaśniało,
dlaczego był w jej biurze.
- Hej, co mogę dla ciebie zrobić?
- Miałem zamiar zjeść lunch i pomyślałem, że
możesz chcieć odpocząć. - Patrząc na dokumenty na jej biurku, z
powrotem skupił swoją uwagę na niej.
Czy był tam tylko po to, żeby ją zabrać i
podziękować jej za ostatni raz? Tak czy inaczej, musiała wyjść z
biura, więc zdjęła biały płaszcz i zobaczyła uśmiech na jego
twarzy, kiedy wychodziła z biura.
Tym razem poszli do miejsca z BBQ i poszli tą samą
drogą, ona mówiła, a on obserwował. Było miło, jego milczenie
nie było niezręczne. W pewnym momencie spojrzała na niego i
zaczęła go obserwować. Jego ciemne oczy trzymały ciepło, którego
nie widziała od jakiegoś czasu, włosy wyglądały na miękkie
i jedwabiste, a szczęka była bardziej dorosła niż
zapamiętała. Sakura została uderzona myślą. Był przystojny. Jej
serce zabiło mocniej po raz pierwszy od jakiegoś czasu.
****
Shikamaru nie był mężczyzną, który tak bardzo lubił
towarzystwo, ale z nią było inaczej. Mogła uczynić każdy temat
interesującym. Wyrosła też na naprawdę inteligentną kobietę i
zawsze interesowało go wszystko, o czym mogła powiedzieć. To była
jej praca z dziećmi po wojnie, jej nowe odkrycia medyczne, wszystko.
Lubił to, jak się czuł, kiedy była w pobliżu, więc od teraz
postanowił przyzwyczaić się do zapraszania jej na lunch kilka razy
w tygodniu. W głębi umysłu nie mógł powstrzymać nadziei, że
ten lunch poprawił jej samopoczucie. Po nim odprowadził ją z
powrotem do szpitala. Przed opuszczeniem biura posłał jej mały
uśmiech.
- Dziękuję za wyjście. - Uśmiechnęła się do niego
i z jakiegoś powodu jego serce zabiło mocniej. - Kłopotliwe...
Kiedy Sakura usłyszała jego standardowe słowo,
roześmiała się, a on opuścił jej gabinet z lekkim rumieńcem na
policzkach i radosnym błyskiem w ciemnych oczach.
****
Te lunche stały się ich rutyną co najmniej trzy razy
w tygodniu przez prawie cały rok. Przez pierwsze kilka miesięcy
mówiła, a on po prostu jej słuchał. Po jakimś czasie zaczął
dodawać coś do tego, co mówiła, co jej się podobało. Pod koniec
tego roku prowadzili prawdziwe rozmowy, a nawet śmiali się razem...
cóż, ona się śmiała, a on wydawał stłumiony śmiech, ale to
wystarczało.
Za każdym razem, gdy się śmiała, widziała w jego
oczach emocję, której nie mogła pojąć. Ale nie wiedziała, że
patrzyła na niego w ten sam sposób, kiedy on chichotał.
****
Sakura naprawdę cieszyła się z czasu, który spędzała
z mężczyzną. Zwłaszcza, gdy pewnego dnia zaczął opowiadać o
swoich problemach po wojnie, a ona też podzieliła się swoimi
ciężkimi chwilami. W jakiś sposób znaleźli w sobie siłę i
zbliżyli się jeszcze bardziej. Kiedyś pojawił się w jej
mieszkaniu z kilkoma kwiatami i zapytał, czy chce wyjść na
kolację, na co się zgodziła.
Tej nocy poszli na wzgórze niedaleko od pól
treningowych i przynieśli jedzenie na piknik, nic nadzwyczajnego.
Skończyło się na tym, że oglądali zachód słońca i rozmawiali
godzinami, zanim zimne nocne powietrze zmusiło ich do odejścia. Jak
za każdym razem, kiedy jedli razem, odprowadzał ją do domu. Przy
drzwiach odwróciła się, by powiedzieć mu dobranoc i wiedziała,
że się zgubiła, kiedy posłał jej jeden z pierwszych uśmiechów
od czasów wojny.
****
Kontynuowali rutynę lunchu, ale teraz czuł, że coś
się zmieniło w ich związku. Tej nocy poszedł do jej mieszkania,
żeby ją zaprosić, ale się nie udało. Nie było jej w domu. Mając
całkiem niezłe pojęcie o tym, gdzie ona jest, ruszył w stronę
przedmieść wioski. Tam ją znalazł, poza poligonem, na którym
spędzali ostatnio piknik. Przez kilka sekund był zahipnotyzowany
widokiem.
Leżała na trawie, patrząc na gwiazdy w górze.
Księżyc rzucał delikatne światło na jej skórę, nadając jej
wygląd porcelany. Jej oczy były jasne i tak zielone, że
przypominały mu dzień, w którym uratowała go nieco ponad rok
temu. Wyglądała tak ładnie, że był pewien, że gwiazdy też na
nią patrzą… Kto by nie chciał?
Po cichu podszedł do niej i położył się obok.
Milczeli przez kilka minut, zanim zaczęła mówić. Kiedy to
zrobiła, zrobiła to cichym głosem.
- Nie mogę się powstrzymać od zazdrości o jasność
gwiazd dzisiejszej nocy.
Była jego światłem przez rok. Najjaśniejszym. Tym,
który oświetlił jego ścieżkę, który przywrócił go do
życia... A po roku skończył czekać, żeby jej powiedzieć.
Sięgając do niej, chwycił ją za rękę. Próbując zwrócić jej
uwagę, powoli potarł kciukiem kółko. Jej zielone oczy spotkały
się z jego ciemnymi.
- Możesz nie być gwiazdą, ale byłaś moim światłem
w najciemniejszych chwilach. Nadal jesteś. Jaśniejsza niż
wszystkie.
Usta Sakury otworzyły się ze zdziwienia i nie dając
jej czasu na przemyślenie tego, Shikamaru pochylił się do przodu i
powoli musnął jej wargi. Już miał przerwać pocałunek, kiedy
Sakura złapała go za kołnierz i przyciągnęła bliżej siebie.
To, co miało być delikatnym pocałunkiem, zamieniło się w burzę
namiętności. Odsuwając się, by zaczerpnąć powietrza, spojrzeli
na siebie z czerwonymi policzkami i szerokimi uśmiechami.
- Kłopotliwe… - Przyciągając ją bliżej siebie,
umieścił ją między nogami, tak aby jej plecy mogły spocząć na
jego piersi. Spoglądając na niego, uśmiechnęła się.
- Zamknij się.
Chwyciła tył jego głowy, zbliżyła jego twarz do
swojej i ponownie go pocałowała. Byli dokładnie tam, gdzie
należeli.
Sześć
lat później
W domu Nara panowała cisza. Sakura, która wróciła z
pracy godzinę wcześniej, stała w kuchni, przygotowując obiad.
Mieszając warzywa w garnku, uśmiechnęła się. Życie było co
najmniej zaskakujące. Od chwili, gdy pomogła Shikamaru, do ich
pierwszego pocałunku, ich ślubu… Ale ona niczego by nie zmieniła.
Wyrwała się z zamyślenia, kiedy usłyszała
zamykające się drzwi frontowe. Wkrótce jej mąż wszedł do
kuchni, upuszczając torbę na podłogę. Podchodząc od tyłu, objął
ją ramieniem w talii i przyciągnął do siebie. Z uśmiechem
spojrzała w górę i napotkała jego figlarny uśmieszek i błysk w
oczach. Uniosła brew, spojrzała na niego i objęła go ramionami za
szyję. Podnosząc się na palcach, pocałowała go, a on pozwolił,
by jego ręka powędrowała do jej dolnej części pleców, pod jej
koszulę... i przerwał mu mały chłopiec. Puszczając żonę z
przepraszającym uśmiechem, Shikamaru pochylił się i podniósł
chłopca w swoje ramiona. Sakura oparła się o blat, skrzyżowała
ręce i zaśmiała się, a jej oczy błyszczały.
- Niech twój tata odpocznie, Shikaku!
Chłopiec spojrzał na nią niesamowitymi zielonymi
oczami i ananasowymi włosami, potrząsając głową i śmiejąc się.
Shikamaru uśmiechnął się i spojrzał na nią, kręcąc głową,
dając jej do zrozumienia, że wszystko w porządku. Patrząc na ojca
i syna, kontynuowała przygotowywanie obiadu z sercem pełnym
miłości. Shikaku był bardzo podekscytowany widokiem swojego taty.
Mówił o wszystkim, co sprawiło, że pomyślała o ich pierwszym
wspólnym obiedzie. Ta sama myśl prawdopodobnie przyszła do głowy
Shikamaru, ponieważ posłał jej łagodne spojrzenie. Nie
przegapiając tej cichej wymiany zdań, Shikaku spojrzał
zaciekawiony na swojego tatę.
- Tato, jak poznaliście się z mamą?
- Wiesz, synu, twoja mama i ja znaliśmy się od lat…
Od Akademii. - Mały chłopiec przechylił głowę.
- Ale tato, skąd wiedziałeś, że to ona jest tą,
którą pokochałeś?
Shikamaru zatrzymał się na chwilę i spojrzał na
Sakurę z miłością. Nie przerywając z nią kontaktu wzrokowego,
uśmiechnął się promiennie.
- Czasami, Shikaku, chodzi o znalezienie jasnej strony.
- Co? - Shikaku spojrzał na swoich rodziców, ale żadne
z nich nie odpowiedziało.
Uśmiech rozciągnął się na twarzy Sakury, a
promieniująca z niej miłość sprawiła, że jego serce prawie
pękło. Myśląc o tym, tamtego dnia, kiedy znalazła go na ławce w
parku, nigdy by nie przypuścił, że jego życie wyglądałoby tak,
jak teraz.
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńNo to ten... Kurcze taka przyjemna ta partóweczka. Wzbudza trochę wspomnień o tych niewinnych historiach, których było pełno swego czasu.
Wgl to ostatnio chodził mi po głowie ten pairing! I jakież było moje zdziwienie, gdy weszłam tu i O PROSZĘ. Niby on jest jakiś taki mega nierealny i dziwny. Ale w zasadzie to Shika miejscami pasuje mi do Sakury ;)
Cała historia ich relacji jest taka niewinna i delikatna, że aż się rozpływam! Bardzo zaciekawił mnie też słodko-gorzki wątek Shikamaru i jego problemów. Jeszcze nie spotkałabym się z podejściem, w którym on zwyczajnie sobie nie radzi. W końcu zawsze był tym najrozsądniejszym i najporządniejszym. Ciężko uwierzyć w problemy kogoś takiego...
Kurcze dobrze, że jesteście i wyciągacie takie pairingi. Dzięki Wam poszerzam swoje horyzonty! :D No i ile można czytać tych oczywistych, kanonicznych par?
A widzisz, czytam ci w myślach. XD
UsuńMoim zdaniem oboje do siebie pasują. Mniej, oczywiście, niż ShikaTema, ale nadal ShikaSaku są dla mnie realnym paringiem.
Tak właściwie to Shikamaru nawet w kanonie miał pewne problemy. Wiązało się to z jego przyszłą pozycją doradcy Naruto. Otrzymał od Kakashiego pewną misję, która była dla niego niezwykle trudna i miał przez nią ogromne problemy. Jeden z youtuberów, który o tym mówił porównał jego rolę do Danzo. Po jego śmierci to Shikamaru musiał przejąć jego zadania.
U nas znajdziesz wszystkie, nawet te niemożliwe pary. Wciąż szukam Sakura x toster. No ale nic nie przebije jednego ff, które znalazłam. Lee x Samehada. XDDDD
Dziekuję za komentarz. :)
Bardzo przyjemny one shot ;) Aż się rozpływam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym coś GaaSaku... Masz może w planach jakieś tłumaczenie?
UsuńNie miałam go w planach, ale przyjmujemy propozycje, więc spróbuję coś znaleźć. Poza tym, mamy już na blogu jedno GaaSaku, jeśli go nie widziałaś. :)
UsuńDziękuję za komentarz. :D
Och moje słodkie, cudowne upierdliwości. Znalazłam kolejną perełkę, która mnie chwyta za serducho. Takie to kłopotliwe i wspaniałe zarazem.
OdpowiedzUsuńTen tekst jest taki promienny i wesoły. Choć w tle przeplata się dramat i widmo wojny, to jednak człowiek mimowolnie się uśmiecha. Niewinne to takie, trochę naiwne, ale teksty podobnego typu również są niesamowicie potrzebne. Dają nadzieję i polepszają dzień.
Czuję się rozanielona i rozlana! Powoli. Kroczek, po kroczku. Od spotkania do spotkania. Od rozmowy do rozmowy. Tak właśnie widzę ewentualny rozwój wydarzeń w przypadku Shikamaru i Sakury. Dojrzałe. Bez nagłych wybuchów uczyć.
Pełna profeska co do tłumaczenia! Ale to już raczej mówiłam :D
Czekam na więcej ShikaSaku oczywiście. Totalnie zakochana fangirl.