Madara tylko ją obserwował, z kontemplacyjnym błyskiem w oku i lekkim rumieńcem na policzkach, gdy patrzył, jak wyrywa z siebie miecz Susanoo, pomimo protestów Hashiramy. Rzuciła go na podłogę, nie zadając sobie trudu, aby patrzeć, jak znika z istnienia, gdy jej skóra i narządy odrastały w jednej chwili.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: thatdamnuchiha
Tytuł oryginału: Armour-Sleeved Single Hit
Link do oryginału: LINK
Miedziany zapach krwi był jedynym zapachem, który była w stanie wyczuć, gdy patrzyła na mężczyznę na stole
operacyjnym, a jej ręce lśniły zielenią, kiedy pracowała nad
dziesiątym pacjentem tego dnia. Zawsze zajmowała się trudnymi
przypadkami, będąc najbardziej zaawansowaną medyczną kunoichi w
wiosce. Choć nie było to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że
pochodziła z przyszłości odległej o jakieś sto lat. Tsunade
nawet się jeszcze nie urodziła, więc była całkiem pewna, że
kradnie część sławy swojej mistrzyni, ale złożyła przysięgę,
że uratuje jak najwięcej istnień. Oczywiście, chyba że byli
wrogimi ninja, którzy próbowali ją zabić lub tych, na których
jej zależało.
- Sakura-sama! - Yuki, jej
podwładna i zapewne jej najbliższa przyjaciółka zawołała,
machając do niej, gdy kończyła swoje leczenie. - Hokage-sama chce
się z tobą zobaczyć - powiedziała, uśmiechając się do niej
szeroko, biorąc w swoje ręce jej obie zakrwawione. - Myślę, że
chodzi o propozycję złożoną przez ciebie dotyczącą Akademii -
na lekcje dla nowych medycznych ninja i możliwości stażu.
- Myślisz, że zostały
zatwierdzone? - Zastanawiała się z uśmiechem na twarzy.
Senju Tobirama skinął głową
z aprobatą po tym, jak zobaczył, jak pracuje w szpitalu. Nadał jej
nawet tytuł Szefa Szpitala po całej jej ciężkiej pracy,
którą włożyła w zdobycie zaufania wszystkich. W końcu była dla
nich obca, gdy pierwszy raz weszła przez bramę, zakrwawiona i
ranna, po jej nagłym wypadzie w czasie i przestrzeni.
Senju Hashirama był zarówno
przyjazny, jak i uprzejmy, ale jakoś surowy, kiedy mówiła o tym,
jak znalazła się w dziczy. Oficjalnie było to błędnie użyte
jutsu. Przestrzenne, które odwiodło ją daleko od ojczyzny.
Nigdy nie poruszyła tematu podróży w czasie. Nawet po tym, jak
wydedukowała, że nie było powrotu do przyszłości. W chwili, gdy
wylądowała w przeszłości, przełamała ścieżkę z powrotem. Tak
naprawdę nie chciała bawić się czasem i przestrzenią, tak jak
wcześniej, próbując wrócić do domu.
Drużyna Siódma opłacze ją i
ruszy dalej. Tylko Naruto i Kakashi mogą uronić łzę w związku z
jej nagłą śmiercią. Sasuke prawdopodobnie nawet nie zauważy jej
nieobecności. Nigdy jej nie zauważył, ale może to częściowo jej
wina. Gdyby tylko stała się silniejsza o wiele wcześniej… to
może uchwyciłaby jego wzrok.
Powszechnie wiadomo, że Uchiha
mieli obsesję na punkcie siły. W Erze Walczących Klanów ich klan
dosłownie zbierał tych, których uważali za silnych - bez względu
na to, czy adresatowi się to podobało.
Ale ani Sakura, ani Ino nie
zwróciły na to uwagi, widząc tylko, jak piękni byli Uchiha i jak
piękne musiałyby stać się fizycznie, aby chociaż przy nich
stanąć. Nie myślały o sile ani o wybrzuszonych mięśniach. Nie,
Sakura zauważyła z lekkim rozbawieniem, że nawet dzisiaj nie ma
wyłupiastych mięśni. Zdefiniowane mięśnie, tak, ale były
proporcjonalne do jej wielkości. Sasuke wciąż jej nie uznawał,
widząc ją tylko jako słabą i bezużyteczną. Miał oczy
zwrócone tylko na Naruto. Sakura westchnęła, zdejmując
fartuch, który miała na sobie, aby ubranie nie stało się zbyt
brudne, trzymając włosy związane w koński ogon, w który włożyła
je przed rozpoczęciem pracy. No cóż. Nie było tak, że teraz
mogła coś z tym wszystkim zrobić.
-
Zastanawiam się, czy Tobirama-sama uchylił te cztery
klauzule, które mu wysłałam - mruknęła, przygryzając wargę,
kierując się w stronę Wieży Hokage. Rzadko się tam znajdowała,
zwykle zajęta w szpitalu, bez względu na to, czy ćwiczyła nowych
medycznych shinobi, czy leczyła pacjentów, którzy w przeciwnym
razie zmarliby bez jej wiedzy. Była prawie pewna, że większość
shinobi wciąż nie była świadoma jej umiejętności w szpitalu.
Ostateczna konstrukcja dopiero co została zbudowana, więc była
wcześniej zajęta w klinice Senju. Tam, gdzie Tobirama obserwował
ją przez pierwsze kilka miesięcy. Nie, że mogła go za to
winić. Ale nie znaczyło to, że było mniej irytujące.
Chodziła drażliwa przez tygodnie, nawet po tym, jak Tobirama
przestał uważać ją za potencjalne zagrożenie.
Ostatnio rzadko widywała
młodszego brata Senju. Rzadko też widywała starszego lub jego
najlepszego przyjaciela. Nie była wystarczająco ważna. Tobirama
był odpowiedzialny za wszystko, co ważne, jak delegowanie
infrastrukturą. Senju Hashirama był uprzejmym i zdolnym przywódcą,
jeśli chodzi o nakłanianie ludzi do robienia rzeczy takich jak
zawieranie traktatów, ale Sakura mogła z absolutną pewnością
powiedzieć, że jego etyka pracy, jeśli chodzi o papierkową robotę
i tym podobne, była fatalna. Nie miał głowy do układania budowli,
a gdyby pozostawiono mu to całkowicie, szpital byłby na obrzeżach
wioski i nie planowałby zbyt wiele, by go zaprojektować.
Szybko dotarła do znanego
czerwonego budynku, po czym skinęła recepcjonistce. Była całkiem
rozpoznawalna dzięki różowym włosom i zdecydowanie leczyła
wcześniej kobietę pracującą za biurkiem.
Uśmiechając się wesoło,
zapukała do drzwi biura Hokage.
- Wejdź!
Sakura weszła do biura, jej
sandały do kolan nie wydawały żadnego dźwięku, kiedy zamykała
za sobą drzwi. - Chciałeś mnie zobaczyć, Hokage-sama? - odezwała
się, uśmiechając się krótko do Tobiramy, który był z boku,
przeglądając stos dokumentów na swoim małym biurku w biurze
Hokage.
- Ach, Sakura-san - Hashirama
skinął głową, przeglądając liczne zbiorowiska dokumentów. -
Cieszę się, że mogłaś przyjść tak szybko - powiedział, a na
jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy znalazł to, czego
szukał. - Chciałem z tobą porozmawiać o twoich propozycjach
dotyczących Akademii.
Wyprostowała się, wpatrując
się w niego uważnie. Czy przeszły? Zastanawiała się.
Lepiej by tak było.
-
Przeszły i mamy nadzieję, że możesz wybrać jednego lub
dwóch członków swojego zespołu medycznego, którzy przedstawią
te lekcje i zajęcia praktyczne w Akademii - kontynuował, wciąż
się szeroko uśmiechając, a Sakura też się uśmiechnęła. - Co
do czterech klauzul medycznych ninja, które również przekazałaś,
ja i Madara przejrzeliśmy je i uznaliśmy pierwsze trzy z kilkoma
poprawkami, aby pomóc - Hashirama uśmiechnął się szeroko,
wręczając jej drugą kartkę papieru, jakby nie popsuł właśnie
czterech ścisłych klauzul, które wymyśliła jego własna wnuczka.
- Nie byliśmy pewni, co dokładnie miałaś na myśli mówiąc, że
medyczny shinobi jest "ostatnim z ich plutonu".
Sakura zamrugała, próbując
stłumić przypływ gniewu, który groził wybuchnięciem.
Żaden medyczny ninja nie
powinien przestać leczyć, dopóki jego towarzysze wciąż żyją.
Żaden
medyczny ninja nie powinien stać na linii frontu.
Żaden
medyczny ninja nie powinien umrzeć, aż nie będzie ostatnią żyjącą
osobą w szpitalu.
Odetchnęła głęboko,
ignorując sposób, w jaki oczy Tobiramy skierowały się na nią.
Bez wątpienia jej czakra promieniowała furią. Był
wystarczająco dobry, by to wyczuć, a także był w stanie odczytać
język jej ciała. Umiejętność, której jego brat najwyraźniej
nie do końca opanował. Jej oczy zwęziły się, zielone tęczówki
płonęły, utkwione w irytująco uśmiechniętej twarzy należącej
do jej Hokage. I nie mogła go uderzyć. Bez względu na to, jak
denerwujący stał się nagle ten słoneczny uśmiech. Nalegał, aby
lekarze byli zamknięci w szpitalu, tak jak miało to miejsce w ich
klinikach podczas wojen klanów.
- Hokage-sama, z całym
szacunkiem, ale uważam, że oryginalne klauzule, które złożyłam,
w tym moja czwarta klauzula, są bardziej odpowiednie niż te -
powiedziała, odkładając papier z powrotem przed sobą. - Moim
zamiarem było wyszkolenie co najmniej jednego członka każdego
zespołu geninów w zakresie medycznego ninjutsu, nawet jeśli jest
to tylko podstawowa pierwsza pomoc. Wierzę, że zmniejszyłoby to
ryzyko ofiar w terenie - kontynuowała, pragnąc, by ten jego
irytujący uśmieszek zniknął, tak żeby wyglądało na to, że
słucha i zastanawia się, co mówi. - Czwarta klauzula byłaby
również bardzo ważna dla wszystkich studentów, których szkolę
osobiście - ponieważ jest to moja własna technika, o której tam
wspomniałam, i daje jej użytkownikowi prawo do stania na linii
frontu, co byłoby bardzo przydatne…
Hashirama zachichotał. -
Sakura-san, mówisz tak, jakbyśmy szli na wojnę - powiedział, a
ona nigdy nie chciała uderzyć kogoś bardziej niż jego w tej
chwili. Jak ktokolwiek mógł być tak naiwny? - Lekarze są cenni, a
teraz potrzebujemy ich wszystkich w szpitalu, aby poradzić sobie z
obrażeniami z misji. Oni - ty - nie musicie ryzykować własnej szyi
poza wioską.
- Ale...
Drzwi za nimi otworzyły się z
hukiem, a uwagę Hashiramy przykuła znajoma, kolczasta, czarnowłosa
postać wkraczająca do pokoju. - Hashirama!
- Madara!
Sakura poczuła, jak jej dłonie
zaciskają się w pięści, a palce u nóg zwinęły się, gdy opadły
na podłogę. Planowała wkrótce podjąć misję poza wioską,
żeby trochę oderwać się od szpitala, ale z tymi zmienionymi
klauzulami nie byłaby w stanie. Pajęczyny pęknięć pojawiły
się na podłodze, gdy wciskała palce u nóg w kafelki, cicho
pragnąc, by była to głowa Hashiramy.
Ciężko pracowała, aby móc
stanąć na linii frontu z Naruto i tym dupkiem Sasuke, a te
pragnienia obecnie obracały się w dym, ponieważ życzliwy Pierwszy
Hokage nie mógł jej słuchać. Zdecydował o swoich celach i
szedł w ich kierunku.
Jej
oko drgnęło.
Był tak skupiony na ochronie
medyków, ponieważ byli bezcenni… ale ona nie potrzebowała tej
przeklętej ochrony. Nie po tym, jak tak ciężko pracowała.
Traktował to wszystko… Jasne, że wciąż była śmiesznie słaba w
porównaniu do ludzi takich jak Założyciele i Sasuke, ale teraz
mogła się chronić. Idiota najwyraźniej tego nie widział. Ale
teraz to on był jej Hokage, a nie Tsunade… więc musiała go
słuchać. Musiała wykonać te rozkazy.
Nie bij swojego Hokage,
Sakura, skandowała do siebie. Nie bij swojego Hokage.
- Wskazane jest, aby na
razie odpuścić, Sakura-san - powiedział Tobirama, podchodząc zza
niej. - Mój brat, na wypadek, gdybyś tego nie zauważyła, jest
raczej zdecydowany, jeśli chodzi o spełnienie swoich marzeń.
- Ale to nie znaczy, że jego
droga jest poprawna przez cały czas - narzekała. - Muszę wyruszyć
na misję i zebrać przeklęte zapasy, ale z tym, co sugeruje ta
zmieniona trzecia klauzula… - Sakura oparła się chęci uderzenia
w coś, a potem przeszyła ją świadomość. - Tobirama-sama, gdzie
jest najbardziej odległe miejsce treningowe, do którego naprawy nie
masz nic przeciwko? - zapytała, a jej ręce zacisnęły się
gwałtownie. Musiała pozbyć się tego przeklętego gniewu, zanim
zrobi coś, czego będzie żałować.
Na jego twarzy pojawił się
uśmiech. Dziwnie rozumiejący i Sakura zastanawiała się,
ile razy wcześniej wyrzucał irytację na poligonie dzięki wybrykom
brata. - Teren treningowy nr pięćdziesiąt siedem byłby
prawdopodobnie najlepszy - powiedział. - Ile szkód będzie do
naprawienia?
- Dużo - mruknęła szorstko. -
Dziękuję Tobirama-sama.
- Miłego dnia, Sakura-san -
powiedział, kiwając głową, a ona odwróciła się, gotowa
poprosić o pozwolenie jej cudownego Hokage na odejście, ale jego
głos powstrzymał ją jeszcze raz. - Och, i Sakura-san, nie musisz
cały czas używać sama. Nie mam nic przeciwko temu, że używasz
san, tylko proszę, nie próbuj używać kun.
Sakura zamrugała. - W
porządku, Tobirama-san.
Tobirama uśmiechnął się,
kiwając głową, po czym nagle zesztywniał na coś za nią. - Ani.
Słowa. Bracie - syknął.
- Ale Tobi, ledwie pozwalasz, by
ktokolwiek upuścił sama, chyba że... - Te irytujące,
przypominające oczy szczeniaka utkwiły się w jej zielonych, gdy
odwróciła się w jego stronę, a Sakura drgnęła po raz setny od
czasu wejścia do tego biura. - Czy lubisz Sakurę-san? - Pochylił
się do przodu. - Starszyzna była…
- Bracie. Powiem to bardzo
wyraźnie, tak jak ostatnie dziesięć tysięcy razy, w tym momencie
nie interesuje mnie romantyczny związek z nikim. Sakura-san, jestem
pewien, że jesteś cudowną osobą, ale nie mam zainteresowania
relacjami z tobą poza byciem współpracownikiem lub bliskim
powiernikiem.
Sakura uśmiechnęła się
szeroko. - Doskonale, jesteśmy na tej samej stronie - powiedziała,
poruszając się, by uścisnąć mu rękę. - Do naszego cudownego,
profesjonalnego związku zawodowego - kontynuowała, ignorując
rozczarowane odgłosy wydawane przez idiotę, jego starszego brata w
tle. - A teraz, jeśli mi wybaczysz, mam pole treningowe do
zniszczenia. Hokage-sama. Uchiha-sama. - Pochyliła głowę do nich
obu. - Chciałabym ponownie poprosić, abyś przynajmniej raz
zastanowił się nad czwartą klauzulą. Z przyjemnością
zademonstruję moją technikę i dlaczego wyklucza mnie ona z
pozostałych zasad w dowolnym momencie. Życzę miłego dnia..
Powiedziawszy to, pośpiesznie
wyszła, nie zawracając sobie głowy czekaniem na jego odpowiedź.
Bez wątpienia sprawiłoby to tylko, by chciała uderzyć go jeszcze
bardziej, a uderzenie go niestety nie skłoniłoby go do
zastanowienia się nad tym, co powiedziała. - Ugh, co za dzień -
mruknęła, biegając po dachach, kierując się w stronę odległego
pola treningowego, które zasugerował Tobirama. Nie chciała
szczególnie, żeby jej przeszkadzano w środku jej szaleństwa. Nie
chciała też być szczególnie widoczna - miała reputację
niezachwianego, profesjonalnego medyka, jakim była.
Sakura weszła na ogrodzony
teren treningowy i zauważyła tabliczkę z informacją, że jest to
plac treningowy nr pięćdziesiąt siedem. Było tam małe,
niezamieszkane jezioro do chodzenia po wodzie i liczne gigantyczne
drzewa gromadzące się w okolicy.
Wyciągnęła rękawiczki i
naciągnęła je, a szeroki uśmieszek pojawił się na jej ustach,
gdy ruszyła naprzód. Nadszedł czas, aby powalić kilka drzew.
Cztery godziny później Sakura
siedziała przy wejściu na pole treningowe, wpatrując się w
całkowicie jałowy teren. Drzewa były w drzazgach, jezioro zostało
zniszczone przez liczne kratery, z których jeden sięgał głęboko
w ziemię, jakby utknął w nim jakiś meteoryt. Przy tym wyobraziła
sobie głowę Hashiramy, w porównaniu do nieco płytszych dziur,
przy których wyobrażała sobie denerwująco zadowoloną twarz
Sasuke.
Łamiąc kłykcie, wstała.
Słońce zachodziło, a ona miała wczesną zmianę w szpitalu.
Potrzebowała snu, więc zamiast dalej niszczyć pole treningowe -
nie żeby mogła zrobić coś więcej, oprócz pogłębienia
kraterów, które zrobiła - zaczęła powolny spacer do domu,
uważając na wszelkie możliwe zagrożenia, nie żeby było ich
wiele.
Sakura westchnęła. Co
powinna dziś zjeść na kolację?
- Um.
Cichy głos wyrwał ją z myśli,
a jej oczy zwróciły się na małą dziewczynkę przed sobą. - A
kim ty możesz być, maleńka? - zapytała, spoglądając na znak
Uchiha na rękawie. To była urocza mała Uchiha, która wciąż
miała tłuszcz przylegający do policzków.
- Widziałam cię na polu
treningowym - krzyknęła wysokim głosem z zamkniętymi oczami. - A
ty jesteś medycznym shinobi, ale jesteś naprawdę fajna, w
przeciwieństwie do Baa-san. Wszyscy moi przyjaciele z Akademii
wyśmiewają mnie, że chcę być medycznym ninja, ponieważ są oni
naprawdę słabi i muszą być chronieni, ale ty… ty... ty...
- Zwolnij, maleńka -
powiedziała Sakura, kładąc dłoń na puszystym czarnym bałaganie,
jakim były jej włosy. - Czego dokładnie ode mnie chcesz?
Czarne oczy spojrzały w jej
zielone z ogniem, która Sakura rozpoznała. To był ten sam ogień,
który płonął w jej oczach, kiedy zażądała, by Tsunade przyjęła
ją na ucznia. - Trenuj mnie.
- OK, maluchu, spotkajmy się
jutro przed szpitalem o trzeciej - powiedziała, odwracając się, by
znaleźć drogę do domu i zjeść obiad, zanim złapie jak najwięcej
snu. Najwyraźniej będzie go potrzebować w nadchodzących
miesiącach, zwłaszcza z dzieckiem do trenowania.
- I to wszystko? - Dziewczyna
mrugnęła.
- Tak. A właściwie to
poczekaj, jak masz na imię, dzieciaku? - zapytała, chcąc to
zapisać w pamięci, jak tylko opuści jej usta.
- Yumi. Nazywam się Uchiha
Yumi.
- Miło mi cię poznać,
dzieciaku, a teraz rusz się i nie spóźnij się jutro.
- Tak, Sakura-sama!
Sakura westchnęła, po prostu
pocierając skronie, gdy dziewczynka uciekła jak wiązka energii,
którą była. Ach, pamiętała, że kiedyś była taka młoda. Jak
fajne to było… chociaż prawdopodobnie w tym wieku zaczęła
podążać za Sasuke. Parsknęła. Pomyśleć, że kiedyś myślała,
że ten irytujący dupek jest uroczy.
- Jutro będzie zabawnie -
mruknęła i w retrospekcji faktycznie było. W końcu miała własną
mini-siebie, a to było niebywale słodkie. Yumi próbowała nawet
farbować włosy na różowo po pierwszym tygodniu wspólnego
treningu. Nie, żeby robiła duże postępy, ale Sakura już
zdała sobie sprawę, że jej kontrola czakr była wystarczająca,
aby odziedziczyć jej umiejętności.
Mała Uchiha była doskonałym
odwróceniem uwagi od irytującego Hokage, jakim był Senju
Hashirama. Zakradł się do nich, kiedy uczyła Yumi, jak leczyć
ryby, używając drzew do maskowania jego obecności czakry. Gdyby
nie tląca się czakra Madary, mogłaby nigdy nie zrozumieć, że on
tam jest. Z drugiej strony jej zdolności sensoryczne nie były
najlepsze.
- Więc tutaj zniknęłaś,
Yumi-chan…
Sakura odwróciła się,
ignorując opadającą teraz rybę, nie zadając sobie nawet trudu,
by spojrzeć za siebie, gdy wpadała z powrotem do strumienia, z
którego ją wyciągnęła. Yumi robiła postępy powoli, ale pewnie,
tak jak na początku. A wszystko to dzięki jej ciężkiej pracy,
więc pozwoliła sobie na odrobinę dumy.
Yumi potknęła się. -
M-Madara-sama…
- Twój wujek martwił się,
dokąd zmierzasz po Akademii, Yumi-chan- powiedział Madara, a Yumi
wpatrywała się w ziemię. Przynajmniej dopóki nie poczochrała
tego kolczastego czarnego mopa. - Powinnaś poprosić go o
pozwolenie, zanim poprosisz o szkolenie od Haruno-san - kontynuował,
kucając przed swoim mniejszym członkiem klanu. - A przynajmniej
powiedzieć mu, dokąd idziesz…
- Ale wujek nie pozwoliłby mi
przyjść - mruknęła Yumi, składając ramiona. - Nie lubi wioski.
- Przyzwyczajenie się zajmuje
trochę czasu - odpowiedział Madara, a Sakura była pod niewielkim
wrażeniem tego, jak głowa klanu Uchiha obchodziła się z dziećmi.
Oczywiście będzie zupełnie
inny niż jego oblicze z jej oryginalnej osi czasu.
Ten nie stracił swojego
ostatniego brata, chociaż inny wciąż zmusił go do zabrania oczu,
by mógł zobaczyć dla nich przyszłość.
- Ale dopóki nie nadejdzie ten
czas, obawiam się, że będziesz musiała poczekać, aż ukończysz
Akademię, aby trenować z Haruno-san - kontynuował Madara.
Twarz Yumi wykrzywiła się w
rozpaczy, a Sakura zamrugała. - Nie. - Nadepnęła nogą i wydęła
wargi. - Chcę trenować z Sakura-sensei i chcę trenować z nią
teraz!
- Nie możesz Yumi-chan, a teraz
chodź. Twój wujek martwi się. - Madara powiedział to nieco
mocniej, a Sakura ledwo powstrzymała westchnienie, kiedy zdała
sobie sprawę, jak to wszystko się potoczy. Yumi była trochę za
bardzo podobna do niej, więc nie zamierzała iść bez zrobienia
sceny.
- Ten stary pierd nigdy się o
mnie nie troszczył! On po prostu nie chce, żebym się zaprzyjaźniła
i uczyła się w wiosce. - Yumi warknęła, chwytając Sakurę za
talię, a jej oczy zamigotały na czerwono. - Nie możesz zabrać
mnie od sensei.
- Yumi. - W odpowiedzi
zawirowały czerwone oczy. - Wiesz, że nie powinniśmy tak swobodnie
korzystać z naszego Sharingan na terenie wioski.
- Hn.
Madara skrzywił się, jego
łagodność zniknęła wraz z cierpliwym wyrazem twarzy. - Cóż,
nie możesz powiedzieć, że nie próbowałem w miły sposób -
wymamrotał, odrywając Yumi od ziemi i bez wysiłku wsuwając ją
pod pachę. - Wracamy do twojego wuja.
- Nie!
Sakura faktycznie westchnęła.
- Będę czekać, Yumi-chan - zawołała, machając do małej Uchiha,
rzucającej się w napadzie złości, gdy została odciągnięta
przez Głowę Klanu, zanim zwróciła się do drugiej obecności,
która mrowiła jej zmysły. - W czym mogę pomóc, Hokage-sama? -
zapytała słodko, jakby jej cenny uczeń nie został po prostu
odciągnięty i jakby nie otrzymała zakazu widywania jej, dopóki
nie ukończy szkoły.
- Byłem tylko ciekawy, co
robiliście z Yumi-chan - powiedział Hashirama z uśmiechem. - Jej
nauczyciele a Akademii powiedzieli mi, że chce być bardziej
specjalistką od walki, jak większość Uchiha w jej wieku...
Sakura poczuła, jak drga jej
brew. Dlaczego ten idiota nie zdawał sobie sprawy, że właściwie
ją obraża i wszystko, nad czym pracowała przez całe życie? -
Cóż, nawet specjaliści od walki muszą nauczyć się leczyć swoje
rany - powiedziała, ignorując przytłaczającą potrzebę uderzenia
go w twarz. Z pięścią wzmocnioną chakrą.
Nie bij swojego Hokage,
Sakura, znów skandowała.
Hashirama uśmiechnął się
jeszcze szerzej. - To prawda.
- Oddalę się teraz,
Hokage-sama - powiedziała. Miała randkę z polem treningowym nr
pięćdziesiąt siedem. Chociaż prawdopodobnie będzie musiała
złożyć wniosek o naprawę. Tobirama był dziwnie oszołomiony
ilością obrażeń, jakie wyrządziła za pierwszym razem.
Przynajmniej zrozumie, dlaczego poligon znów był w strzępach.
Musiała tylko powiedzieć, że spotkała się ponownie z
Hashiramą i nie będzie zadawał żadnych pytań. Chociaż tak
naprawdę mogła powiedzieć o tym tylko Tobiramie, być może także
Uchiha, ponieważ byli jednymi z nielicznych, na których Hashirama
zawsze miał najgorszy wpływ. Wydawało się, że nikt inny nie
rozumie, jak irytujące może być denerwujące szczenię, które
było Głową Klanu Senju. Jasne, był miły, ale miał okropny
zwyczaj obrażania jej lub po prostu ignorowania jej opinii, jeśli
zbytnio sprzeczały się z jego własnymi.
Może była tak
przyzwyczajona do słuchania przez jej Hokage. Z perspektywy
czasu zdobyła zaufanie Tsunade. Była jej uczennicą, więc było
oczywiste, że będą blisko i że Piąty Hokage wysłucha jej
pomysłów i opinii. Nie zrobiła tego z Hashiramą. Nie było
sposobu, żeby mogła to zrobić.
Ale przynajmniej Tobirama miał
jej plecy.
****
Pokój nigdy nie wydawał się
jej trwać bardzo długo.
Pierwszą oznaką dla Sakury, że
coś było nie tak, było wstrząśnięcie ziemi. Oczywiście nie
tak bardzo, jak to się stało, kiedy burzyła poligon, ale i tak
było to znaczące. Następnie usłyszała krzyk i nagły
przypływ shinobi z lekkimi obrażeniami. Delikatnymi poparzeniami i
podobnymi. Potem nadeszły rozkazy zamknięcia szpitala i ewakuacji
wszystkich osób mobilnych na klify.
Przełknęła ślinę,
zastanawiając się, kto dokładnie atakuje, ale wkrótce otrzymała
odpowiedzi w postaci Yuki. - Frakcja Klanu Uchiha buntuje się
przeciwko wiosce - mruknęła, padając na jedno z pobliskich łóżek.
- Tam jest bałagan. Atakują wszystkich na oślep.
Sakura podeszła do okna z
sercem w gardle, gdy myślała o wszystkich, którzy jeszcze tam
byli. Yumi wciąż tam była, jej cenny uczeń. Okno było otwarte
tylko na ułamek i powitały ją dźwięki ognistych jutsu i brzęk
broni.
- Powinnaś trzymać się z dala
od okna, Sakura-sama… nawet jeśli Hokage-sama wysłał ludzi, aby
nas ochronili, nie ma gwarancji...
- SAKURA-SENSEI!
Zamarła, a jej oczy zwróciły
się na scenę na zewnątrz. Jej cudownie cenny uczeń był tam,
krzycząc o nią. - Pieprzyć Hokage-sama i jego głupie poprawione
klauzule - mruknęła, trzaskając szybą i wyskakując, ignorując
krzyki Yuki za nią i sygnały czakry, które na krótko poczuła,
znaczące o pościgu, zanim pomyśleli i wznowili obronę szpitala.
Budynki płonęły, krzyki i
wrzaski odbijały się echem od zgiełku, gdy biegła w stronę
miejsca, w którym myślała, że jest Yumi. Mała Uchiha miała być
jej uczniem, do cholery, i nikt nie mógł zranić bachora oprócz
niej. Brud tłukł się pod jej cichymi krokami, a jej serce biło
echem w uszach, gdy biegła przez pierwszą bitwę w swoim nowym
czasie.
Było zaledwie jedno
ostrzeżenie, zanim płomienie wystrzeliły w jej stronę, a za nimi
uśmiechnął się Uchiha - Sakura nie marnowała czasu, posyłając
go w zapomnienie, zanim kontynuowała gorączkowe poszukiwanie
zaginionej przyszłej uczennicy. Musieli tylko poczekać, aż Yumi
będzie wystarczająco dorosła, zanim będzie można ją uznać za
„oficjalną” uczennicę. - Yumi-chan? - zawołała, wskakując na
dach pobliskiego budynku, nie przejmując się, o ile bardziej był
to łatwy cel. Tsunade przeprowadziła ją przez piekielny trening
unikania, gorszy niż wszystkie kawałki bardzo śmiercionośnego
metalu rzucone na nią w tym momencie.
Przeskoczyła przez inną ulicę,
mrucząc pod nosem przekleństwa, aż w końcu znalazła swojego
cennego ucznia. I oczywiście była wykorzystywana jako zakładniczka.
W milczeniu podkradła się do przodu, chcąc porwać swojego
wspaniałego ucznia z dala od mężczyzny, który trzymał ją przed
ich wspaniałym Hokage-sama u boku Uchiha Madary. Żadne z nich
jeszcze jej nie zauważyło, każdy zbyt skoncentrowany na sobie, by
zauważyć osobę trzecią.
Rozpoznała Uchiha trzymającego
Yumi, choć nigdy nie spotkała go twarzą w twarz. Wujek Yumi. Ten,
który nie był zadowolony z wioski. Ten, który uznał za stosowne
odciągnąć ją od treningu medycznego… no cóż, i treningu w
stylu Tsunade, przez który zaczynała przeprowadzać dziewczynę…
Ściana z drewna uniosła się,
odcinając ją, zanim zdążyła zrobić kolejny krok, a Sakura
rzuciła głowę w stronę Hashiramy, który się w nią wpatrywał.
- Sakura-san, co tu robisz?
Nigdy nie chciała uderzyć
swoją głową, a najlepiej jego głową, o najtwardszą ścianę,
jaką mogła znaleźć. Och, to prawda, pomyślała z
goryczą, gdy na niego spojrzała, on myślał, że jest bezradnym
medykiem.
- Sakura-san… dlaczego
to imię brzmi znajomo - powiedział głos, którego nie rozpoznała.
- Ach, to nazwa tego głupiego, słabego sensei, którego wybrałaś…
Oczy Hashiramy rozszerzyły się,
a jego głos nie brzmiał tak wesoło. - Wynoś się stąd!
Furia płonęła w jej jelitach
- och, czekaj. Nie. To był fioletowy świecący miecz Susanoo…
- Huh,
popatrz na to - wymamrotała, obserwując, jak miecz oderwał się
kilka centymetrów od jej brzucha, pozostawiając ostrze zakopane w
jelitach. - Zostałam przebita…
Z jej pieczęci wypłynęły
czarne linie, diament zalśnił na różowo, gdy wypuściła swoją
Pieczęć Yin po raz pierwszy od czasu wojny lata temu. Na jej twarzy
pojawił się uśmieszek, a ona rzuciła się ponad połamaną
drewnianą ścianę w kierunku fioletowej klatki piersiowej.
- Aby się mnie pozbyć,
potrzeba czegoś więcej - syknęła, waląc pięścią w dół, a
jej uśmieszek stawał się coraz szerszy od pęknięć, które
rozciągały się spod jej pięści.
- Co?
Krew spływała jej z ust. -
Shannaro! - Opór pod jej pięścią rozpadł się jak mokry papier,
a solidna purpurowa forma czakry pękła. Obnażyła zęby z kpiącym
uśmiechem, uderzając pięścią w jego twarz i wbijając go w
ziemię. Zignorowała pękanie jego czaszki i rozprysk płynu, który
wyścielił nowo powstały krater, gdy ziemia wokół niej drżała.
- Sakura-sensei? - szepnęła
Yumi, trzęsąc się ze swojej pozycji pod jej jednym ramieniem.
Ledwo zdołała złapać dziewczynę, zanim jej pięść wbiła
idiotę w ziemię.
- W porządku -
powiedziała, mrugając i widząc niesamowity bezruch, który
zapanował w całej wiosce. - To już koniec, Yumi-chan.
- Ale… Sakura-sensei... - Oczy
Sharingana skierowały się w stronę świecącej fioletowej
konstrukcji czakry, wciąż osadzonej w jej jelicie. - Jesteś ranna…
- Sakura-san! - zawołał
Hashirama, spiesząc w kierunku nich. - Yumi-chan!
- Sakura-san? - Tobirama
patrzył na nią z miejsca, z którego właśnie wybiegł zza rogu.
Madara tylko ją obserwował, z
kontemplacyjnym błyskiem w oku i lekkim rumieńcem na policzkach,
gdy patrzył, jak wyrywa z siebie miecz Susanoo, pomimo protestów
Hashiramy. Rzuciła go na podłogę, nie zadając sobie trudu, aby
patrzeć, jak znika z istnienia, gdy jej skóra i narządy odrastały
w jednej chwili.
- Widzisz? - Jedna brew uniosła
się, gdy spojrzała na łzy Yumi. - Nic mi nie jest… Nie ma się
czym martwić.
- Czy… czy możesz mnie tego
nauczyć? - spytała Yumi, przygryzając wargę, gdy na nią
patrzyła.
Uśmiech wykrzywił jej usta i
pokazała wszystkie zęby.
- Zdecydowanie - powiedziała,
stukając swojego uroczego małego ucznia w nos. - Ale na razie
myślę, że powinniśmy iść do szpitala. Pamiętasz, czego
nauczyłam cię przez te wszystkie miesiące, prawda?
Yumi pokiwała głową.
- Dobrze, więc chodźmy -
rzekła, ignorując oszołomionego Hokage. - Wciąż masz wiele do
zrobienia, zanim będziesz mogła złamać kręgosłup jednym ruchem
palca.
Tobirama tylko się uśmiechał
z nieznanego jej powodu, gdy patrzył za nią na miejsce, gdzie
czekał jego brat i jego najlepszy przyjaciel.
****
Sakura przemknęła przez
szpital, szczerząc zęby do Yuki, kiedy dotarła do swojego biura. -
Hokage-sama w końcu zatwierdził cztery klauzule. Moje, nie te
poprawione - powiedziała, a radość z niej promieniowała, nawet
gdy dostrzegła wszystkie dokumenty, które musiała wypełnić przed
końcem dnia. W przeciwnym razie następnego dnia będzie ich
więcej. - W końcu.
- Tak. - Yuki pokiwała głową.
- Jak się miewa twój mały uczeń?
- Czyści baseny. Wiesz… Po
prostu zwykłe zadania inicjacyjne - powiedziała, a jej uśmiech nie
przygasł w najmniejszym stopniu, gdy pomyślała o swoim oficjalnym
uczniu. - Zabiorę ją na zwykłe miejsce treningowe później, kiedy
skończy weekendową zmianę.
- Chcesz, żebym miała na nią
oko, dopóki sobie z tym nie poradzisz? - zapytała, wskazując na
wysoki stos papieru ułożony na biurku.
- Proszę - wymamrotała Sakura,
opadając na krzesło i przyciągając do siebie pierwszy papier.
Wpadnięcie w bezmyślny ciąg wypełniania dokumentów nie było
wcale takie trudne. Było to po prostu coś, co trzeba było zrobić,
więc zanim jej uczeń zapukał do drzwi, skończyła wypełniać
ostatni arkusz i już pakowała swoje rzeczy.
- Sakura-sensei?
- Za chwilę do ciebie przyjdę,
Yumi-chan - powiedziała. - Po prostu zacznij kierować się na
zwykłe pole treningowe.
- Jasne, sensei!
Ziewając, Sakura rozciągnęła
ręce i pokręciła szyją, gdy szła na ich zwykłe pole, a oczy
zwęziły się, gdy zobaczyła włosy, idąc przez wioskę. Śledzono
ją. Mimo to była całkiem pewna, że poradzi sobie z tym, czego
chcą, jeśli zdecydują się ujawnić. W wiosce nie było żadnych
intruzów, a oba klany były spokojne po ostatnim incydencie.
Można śmiało powiedzieć, że
nie spodziewała się jego, ani też wyrazu jego twarzy, gdy
rzucił jej wyzwanie, po tym, jak odesłał jej uroczego ucznia.
Ledwo musiała rozważyć
sugestię, zanim przytaknęła. W końcu niecodziennie toczy się
pojedynek z legendarnym Uchiha Madarą.
Oczywiście zdziesiątkowali
pole, a Sakura miała wyraźne wrażenie, że Tobirama nie będzie
tak wybaczający. Nie wtedy, gdy nie miała pretekstu, by uwolnić
się od frustracji.
- To było… zabawne -
wymamrotała, dysząc ciężko i marszcząc brwi, kiedy zauważyła,
jak jest zdyszana w porównaniu z przeciwnikiem. Chociaż słyszała
legendy o tym, jak mógł walczyć przez cały dzień i noc, zanim
będzie cierpiał z powodu wyczerpania.
- Jutro o tej samej godzinie?
Sakura zamrugała, a jej głowa
podskoczyła i spojrzała na Uchiha. - Eh?
- Jeśli nie chcesz…
- Dla mnie to w porządku -
powiedziała, spoglądając na swoje odziane w rękawiczki pięści.
Potrzebowała wszystkich ćwiczeń sparingowych, jakie mogła zdobyć,
jeśli chciała być spokojna o wszystkie swoje misje, które
Hashirama na nią rzuci. Nie potrzebowała duszącej ochrony i
zamierzała to udowodnić jeszcze bardziej niż wcześniej. - W takim
razie do zobaczenia jutro.
****
Kwiaty były nieoczekiwane.
Dał je jej po sparingu jednego
dnia, a było to złamanie w ich rutynie, które sprawiło, że
zakręciło jej się w głowie. Sakura wpatrywała się w czerwone
róże, które Madara niemal wepchnął w jej ramiona, po czym
zniknął w wirze liści.
Tępo wróciła do domu i
włożyła kwiaty do jednego z niewielu wazonów, wpatrując się w
nie przez cały czas. Dlaczego
Uchiha miałby jej to dać? Mieli lubić jedynie naprawdę
silnych ludzi - takich jak Hashirama i Tobirama. Sakura zagryzła
wargę, po cichu zastanawiając się, czy to był jego prezent z
podziękowaniami za znoszenie go i jego maniakalnych tendencji do
walki. Był tam każdego dnia po tym, jak skończyła trenować Yumi,
i chociaż była wdzięczna za dodatkową praktykę, zawsze
zastanawiała się, dlaczego.
Z perspektywy czasu pewnie
powinna była przeczytać więcej na temat znaczenia tych kwiatów -
przyjaźniła się z Ino do cholery.
W międzyczasie zajmowała się
swoim codziennym życiem, ignorując lekki ból rozczarowania w
jelitach, gdy Madara nie pojawiał się o zwykłej porze. Być
może kwiaty były jego pożegnalnym darem, pomyślała,
wzdychając i opierając się na krześle biurowym. Nie było tak
wygodne jak te, który miała w swojej epoce, ale musiało
wystarczyć. Skończyła i wróciła do domu, wzdychając na myśl o
kolejnym dniu wolnym od Madary. Przyzwyczaiła się do niego w ciągu
ostatnich kilku miesięcy, kiedy nokautowali się nawzajem na polach
treningowych, czy to przy użyciu pięści, czy też dużego gunbai.
Pukanie do drzwi złamało jej nową rutynę. Nie wiedziała, kogo
spodziewała się u drzwi. Być może Yuki z pilnymi papierkami lub
Tobirama z ofertą pracy nad pieczęciami podczas kolacji z nim i
Mito.
Z pewnością nie spodziewała
się, że Uchiha Madara jest tuż za progiem, lekko zadyszany, z
policzkami zaczerwienionymi od wysiłku. - Pojedynek?
- Uch… - Spojrzała między
ochładzającym się obiadem a nim, przygryzając wargę. Jego
towarzystwo było zawsze mile widziane i na pewno pokona samotność
jej domu. - Pewnie? - wymamrotała, zbierając swoje zwykłe zapasy z
miejsca, w którym zostawiła je na blacie. - Ale potem kupujesz mi
obiad.
Zabełkotał a jego policzki
jeszcze bardziej się zaczerwieniły. - Uch, tak. Tak, oczywiście...
****
Siedział na niej i oderwał
kunai od jej gardła, kiedy ją zapytał. - Jutro wieczorem odbywa
się festiwal z okazji założenia Konohy - powiedział, a Sakura
wpatrywała się w niego z dezorientacją na całej jej twarzy na
wahanie, które usłyszała w jego głosie. - Będziesz mi
towarzyszyła?
Sakura zamrugała. - Um, OK?
Na jego twarzy pojawił się
uśmiech - nie ten jego irytująco seksowny uśmieszek, ale Sakura
się zarumieniła. Cholerni Uchiha za to, że byli tak cholernie
piękni. Był powód, dla którego miała obsesję na punkcie Sasuke,
ale nawet ona mogła z radością powiedzieć, że Sasuke nie miał
nic po jego przodku. - Odbiorę cię z twojego domu. Wiem, gdzie to
jest.
- Jestem tego świadoma -
powiedziała Sakura, wciąż przygwożdżona do ziemi pod jego
ciężarem. - Ale czy myślisz, że możesz ze mnie zejść w
najbliższym czasie? Jesteś ciężki.
Zszedł z niej tak szybko, że
ledwie widziała, jak się porusza i natychmiast podał jej rękę.
- Dzięki.
- Hn.
****
Mito popijała herbatę, gdy
pracowali nad pieczęciami obok Tobiramy. Cała trójka była
prawdopodobnie najbardziej zaznajomiona w wiosce w Fuinjutsu, więc
cała trójka w jednym pokoju miała jeden z dwóch sposobów
zakończenia: z eksplozją lub dobrą pieczęcią, która mogła
przysłużyć się wiosce. - Sakura - powiedziała Mito, pewną ręką
wykonując ostatnie pociągnięcie pędzla w swojej najnowszej pracy.
- Widziałam cię zeszłej nocy na pokazie fajerwerków.
- Cóż, byłam tam… chociaż
nie miałam okazji z tobą porozmawiać… byłeś u boku Hashiramy -
odpowiedziała, popijając własną herbatę.
- Ach, oczywiście. - Mito
uśmiechnęła się. - Zapominam, jak bardzo nie lubisz mojego męża.
Sakura kliknęła językiem,
porównując różnicę między Fuinjutsu Uzumaki a jej własnym,
zastanawiając się, jak połączyć te dwa style razem… jeśli to
rzeczywiście możliwe. - Nie ma wyczucia - wymamrotała,
przeglądając notatki. Fuinjutsu medyczne było jej głównym
obszarem specjalizacji, a następnie pieczęci do przechowywania z
ich wieloma zastosowaniami.
- To prawda - mruknął szorstko
Tobirama, popijając kawę. - Ale z drugiej strony, także Madara, a
ty dobrze go znosisz.
Sakura przełknęła ślinę. -
Jakiś problem?
- Jeśli oboje moglibyście
przestać się rozbierać oczyma za każdym razem, gdy jesteście
razem w pokoju, znacznie lepiej bym to doceni…
Drzwi się otworzyły.
- Nie rozbieram Sakury oczami za
każdym razem, gdy ją widzę, draniu Senju! To niemoralne i nie
jestem tego rodzaju osobą! - Madara warknął i zamarł, gdy jego
oczy spotkały zielone oczy Sakury. - Ty... - wyjąkał, odwracając
wzrok w stronę przedmiotu swojego gniewu. - Celowo… Ty… Zrobiłeś
to celowo! - Zatoczył się do tyłu, składając ręce z hukiem, a
jego twarz była czerwona. - Jak długo? - mruknął tak cicho, że
Sakura ledwie go usłyszała.
Tobirama uśmiechnął się
złośliwie. - Od samego początku, idioto. Zapomniałeś, że jestem
sensorem czy co?
- Nienawidzę cię.
- Odnotowane, a teraz albo
zaproś Sakurę na obiad, jak planowałeś albo odejdź, a my wrócimy
do naszej pracy. Praca, którą wykonujemy, jest naprawdę ważna dla
wioski - powiedział beztrosko Tobirama. - Bądź też w tym żwawy.
- Drań Senju… - syknął
Madara. - Zrujnowałeś niespodziankę.
Mito prychnęła. - To nie jest
takie zaskakujące, Madara - powiedziała, podnosząc wzrok znad
atramentu. - Wszyscy widzieli, jak wczoraj owijałeś Sakurę w swoje
haori… no cóż, wszyscy oprócz Hashiramy, ale wiesz, jak
nieświadomy może być mój mąż, gdy rozpraszają go błyszczące
światła i eksplozje.
- Było jej zimno - mruknął
Madara. - Jakim dżentelmenem byłbym, gdybym to zignorował?
- Dżentelmen? Ty? - Dwie białe
brwi uniosły się. - Cóż, przypuszczam, że zawsze jest pierwszy
raz na wszystko…
- Ty… - Madara wrzał, a
Sakura westchnęła, gdy wstała, fachowo przesuwając dłoń przez
te kolczaste czarne loki, tak jak robiła to poprzedniego wieczoru,
ilekroć był zbyt rozwścieczony. To było okropnie słodkie, to
jak najeżały się jego kolczaste włosy.
- Godzina szósta. Nie
spóźnij się - powiedziała, wracając na swoje miejsce, ignorując
zadowoloną minę Mito, gdy skoncentrowała się na swoich badaniach.
Wyszedł wkrótce potem i spokój wrócił do pokoju. Oczywiście
chwilowo, pomyślała, popijając swoją stygnącą herbatę.
- Więc kiedy ślub?
Sakura wypluła. - Co?
Tobirama prychnął.
- My… nie umawiamy się na
randki? - wymamrotała, po cichu przeglądając wszystkie swoje
wcześniejsze spotkania z niesławną Głową Klanu Uchiha. -
Przeważnie zawsze się pojedynkowaliśmy, a potem zabierał mnie
czasem na kolację… potem były fajerwerki, ale to wszystko…
Uchiha podobają się tylko silni ludzie.
Mito westchnęła.
Tobirama ukrył twarz w
dłoniach. - Sakura, wiesz, kiedy Madara zaczął się tobą
interesować, prawda? - zapytał i wypił trochę kawy, gdy siedział
tam, wyglądając na cierpiącego.
- Po rebelii Uchiha.
- Wiesz, co to jest Susanoo,
prawda? - kontynuował, zamykając oczy.
- Ta wyglądająca na tengu
rzecz, którą Uchiha z Mangekyo mogą wezwać - powiedziała,
uśmiechając się i przeglądając wszystkie swoje notatki na temat
kolejnego medycznego Fuinjutsu. Sasuke nigdy nie był bardzo otwarty
na temat umiejętności Uchiha.
- To ostateczna obrona Uchiha,
niewielu ludzi ją widzi i po tym odchodzi - powiedział Tobirama,
pociągając kolejny łyk swojego napoju - wyglądając przy tym tak,
jakby wolał raczej sake. - Cóż, tak jest w przypadku Madary, tym
bardziej w wersji stabilizowanej.
- I?
Tobirama jęknął z irytacją.
- Przebiłaś się przez niego pięściami, a w umyśle Uchiha byłoby
to przerażające, i… Kami, nie mogę uwierzyć, że to mówię…
seksowne - wypluł to słowo, wyglądając na lekko zniesmaczonego. -
Nie pytaj mnie, co dzieje się w umyśle Uchiha. Wszyscy są szaleni.
- Jesteś po prostu stronniczy,
ponieważ jesteś Senju - powiedziała Mito, uśmiechając się,
kiedy kontynuowała precyzyjne pociągnięcia pędzla.
- Uzumaki.
- W porządku - wymamrotała
Mito. - W każdym razie, krótko mówiąc, Uchiha zasadniczo uważają
sparing za formę flirtowania - powiedziała, śmiejąc się z
zaczerwienienia wkradającego się na policzki Sakury. - Ponieważ
najwyraźniej jest coś, co podoba im się w tym, kiedy miłość ich
życia próbuje połamać im kości.
- Och…
Tobirama ścisnął grzbiet
nosa. - Jesteś oficjalnie jednym z najbardziej romantycznie tępych
ludzi, z którymi miałem przyjemność się spotkać - powiedział,
przewracając swoimi czerwonymi oczami.
- Myślę, że chodzi bardziej o
to, że nie docenia swojej siły, kochany - powiedziała Mito,
ignorując sposób, w jaki Sakura patrzyła na podłogę - jakby
chciała się w nią wtopić i zniknąć z pola widzenia. - Ale wciąż
oczekuję zaproszenia na wesele, również zimowe.
****
Sakura zanotowała w myślach,
by poprosić swoich przyszłych potomków lub studentów swoich
własnych uczniów, aby uderzyli chłopca o imieniu Uchiha Sasuke w
twarz. To była jego wina. Jego wina, że tak bardzo nie wierzyła we
własne siły. Ale nie miało to teraz znaczenia. Na jej twarzy
pojawił się uśmieszek, pasujący do klanu, w który miała się
wżenić.
Patrząc wstecz na wszystko,
widziała to wyraźnie.
Sposób, w jaki policzki Madary
zawsze się rumieniły, kiedy się do niej zbliżał, szczególnie
gdy była w trakcie jakiegoś ciężkiego podnoszenia… lub kiedy
czasami napinała mięśnie w jego pobliżu. Chociaż jej nie
porównywały się do jego. Był niszczycielsko przystojny i był dla
niej o wiele lepszy niż głupiutki Sasuke. Nie miał też nic
przeciwko temu, by zaplatała w warkocz jego włosy. Uśmiechając
się, przejechała ręką przez jego puszyste czarne loki na swoich
kolanach, gdy siedziała na engawie, słuchając dźwięków kolejnej
uroczystości w wiosce.
Zdecydowanie mogła się do tego
przyzwyczaić.
Nie wiem jakim cudem MadaSaku pojawiło się tutaj tak późno. Nie wiem i nie pytajcie. To przecież jeden z lepszych paringów.
Chciałabym powiedzieć, tak krótko, bo później będzie dłużej, że shippuje tutaj TobiSaku.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę
Jak dla mnie zdecydowanie za dużo pitolenia I za mało cholera jakichkolwiek akcji romantycznych.. A przy tym co to za przeskakiwanie przez najlepsze momenty!
OdpowiedzUsuńW jednej chwili Sakura była Medykiem, potem się biła i po chwili już są parą. Ja nie rozumieju 😂
Ogólnie fajnie się czytało. No ale... gdzie te szalone pocałunki:<<
"Był niszczycielsko przystojny i był dla niej o wiele lepszy niż głupiutki Sasuke."
OdpowiedzUsuń*Wstaje, biję brawo, gwiżdże*
To piękne podsumowanie Saku-chan!
Zgadzam się z Temirą, że było trochę dużo pierdolenia, a cała akcja szybko się rozwinęła i zakończyła, ale i tak mi się podobało. Zwłaszcza fragmenty z Madarą, kiedy miał rumieńce na twarzy xD
A Mito u Tobi próbujący wyjaśnić Sakurze o co kaman, to złoto xD
Po pierwsze... nienawidzę bloggera. Po zakończeniu tego shota napisałam piękny komentarz ale oczywiście na telefonie i cholera go wzięła...
OdpowiedzUsuńPo drugie nienawidze WAS za opublikowanie MadaSaku, po którym absolutnie pokochałam tą pare! I oczywiście ruszyłam do polecanych przez Was opowiadań... SPECJALNIE wybierając jedyne zakończone. I co? I cierpię, bo jego zakończenie to cliffhanger, który rozdarł moje biedne serduszko.
Więc jestem tu znowu, po pierwsze ze skargą, a po drugie z silną potrzebą utulenia mojego bolącego serduszka. No więc jestem tu, oczarowana uroczym i totalnie Uchihowym Madarą, swoistym autystą uczuciowym. I jego cudownym podchodom oraz nierozgarniętą Sakurą, której wszystko trzeba wtyłumaczyć.
Ah no i cudowne trio Hashirama, Tobi i Mito. Bezcenne!
Tak więc, nienawidzę Was i kocham jednocześnie, bo wciągacie mnie w tak cudne fanfiki.
Mnie też często zdarza się tak z bloggerem. Pamiętam jak kilka razy po kolei odświeżyłam przez przypadek stronę już po napisaniu komentarza. Tragedia.
Usuń[patrzy na listę MadaSaku, żeby zobaczyć, o którym ff mówi Kropcia]
JA PIERDOLĘ ERI JAKIM CUDEM TAM NA LIŚCIE NIE MA THE MOON KNOWS BEST?! PRZECIEŻ TO ZBRODNIA WOBEC CAŁEGO FANDOMU MADASAKU! [dodaje nowe ff]
No więc... Polecamy obie to ff, które właśnie dodałam. A co do SaS, to jest to cały cykl ff. W pierwszej części Saku jest z Itachim, w drugiej z Madarą, a trzecia już o Kakashim i nadal jest tam wspominane o Sakurze, więc dla poznania całej historii warto przeczytać wszystkie.
Dziękuję za komentarz. :P
O MATKO LECE CZYTAĆ!!! Oby tym razem zakończenie było lepsze xD
UsuńCo do Sas... Tak. Ogarnęłam, że to ma 3 części ale z tego co widziałam trzecia nie jest ukończona i dawno nie była update'owana. Doczytałam po komentarzach i nagłówku ostatniego rozdziału co nieco o tym co się działo... ale nadal jest mi smutno, bo na prawdę liczyłam na cukrowy happy end i nie spodziewałam się kolejnych dramatów, tak ściśle powiązanych z Sakurą i Madarą Oo
Dzięki za poleconko!
Zdaj relację, jak ci się podobało. :)
Usuń