Sakura oddychała głęboko, a jej uszy dzwoniły od adrenaliny. To było… łatwe. I sprawiło, że siebie nienawidziła; nie dlatego, że wygrała, ale dlatego, że nie wygrała wcześniej. Wszystko to, Gato i Kraj Fal oraz ta obroża, były jej winą.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Pleasedial123
Tytuł oryginału: The Ocean is Dark and Deep
Link do oryginału: LINK
Sakura zlizywała z palców resztki jedzenia, kiedy
Zabuza w końcu wstał.
- Mam dość - powiedział kapitanowi doków. - Będę
obserwować ludzi.
Podążyła za nim szybko, czując się znacznie
lepiej po kąpieli, odpoczynku i jedzeniu. Pozostała przy piętach
Zabuzy i poszła za nim w zapadającą ciemność. Chmury burzowe
były już blisko i Sakura wyczuła zapach deszczu w powietrzu.
Ludzie pracujący w dokach biegali tam i z powrotem, aby przygotować
się na najgorsze i dostać ostatnie przesyłki przed burzą. Zabuza
usadził się w samym środku całej aktywności i zaczął oglądać.
Sakura dyskretnie przysunęła się do jego boku, gdzie najlepiej
blokował chłodny wiatr unoszący się znad oceanu. Czuła się
chłodno w koszuli bez rękawów, ale Zabuza w ogóle nie miał na
sobie koszuli i zastanawiała się, czy w ogóle czuł zimno.
Sakura patrzyła, jak Zabuza rzuca wzrokiem na mijane
twarze, i przypomniała sobie, że coś bada. Spojrzała
na mężczyzn, ale nie wiedziała, czego szuka na tych wszystkich
twarzach.
Zabuza najwyraźniej znalazł to, czego chciał,
ponieważ zaledwie kilka chwil później powalił mężczyznę na
ziemię. Mężczyzna wyglądał na oszołomionego ciosem, który go
powalił, i spojrzał z przerażeniem na Zabuzę, gdy wszyscy wokół
się zatrzymali. Większość otaczających ich twarzy wyglądała na
zaniepokojoną, a ich oczy skierowały się na Zabuzę, zanim się
odwrócili.
- Złodziej - warknął Zabuza.
- Musiałeś mnie z kimś pomylić, proszę pana! -
Zakrztusił się mężczyzna: - Jestem tylko jedną z rąk
pracujących w dokach.
- Nie udawaj głupiego - mruknął Zabuza - Wiem, co
kradłeś. Podobnie Gato i nie jest szczęśliwy.
- Nie proszę pana! Nigdy bym tego nie zrobił - paplał,
a jego wzrok drżał.
Patrząc na niego Sakura widziała, że prawdopodobnie
jest winny. Wyglądał, jakby bardziej rozważał ucieczkę niż był
zmieszany oskarżeniami. W jego spojrzeniu pojawił się strach, ale
nie było tam zaskoczenia, a Sakura pomyślała tylko po tym, że
zrobił coś złego. Zastanawiała się czy kradzież od przestępcy
była moralnie zła czy dobra.
Zabuza zrobił groźny krok do przodu i mężczyzna się
złamał. Desperacko zerwał się na równe nogi i wyciągnął
ostrze, z lekkim połyskiem potu na czole, gdy jego oczy rzucały się
na boki, by znaleźć drogę ucieczki. Może naprawdę był niewinny
i panikował. Sakura w to jednak wątpiła. Zabuza najwyraźniej
został wysłany, by zająć się jednym złodziejem jako wiadomość.
- Coś ci powiem - powiedział Zabuza, uśmiechając się
złośliwie na widok noża. - Pokonasz tego bachora i pozwolę ci
odejść.
Cisza zapadła wśród oglądających i Sakura poczuła,
że znieruchomiała. Oczy mężczyzny skierowały się na nią, a
ona wpatrywała się w niego, bardzo mocno starając się niczego nie
pokazywać. Zabuza stanął za nią i sięgnął w stronę jej szyi.
Ostrożnie nie zareagowała, nawet gdy usłyszała brzęk,
kiedy odpiął łańcuch od jej obroży. Resztę miała w rękach, a
on ją wyrwał. Patrzyła, jak owija łańcuch wokół swojej dłoni,
a potem gwałtownie pchnął ją do przodu. Sakura o mało nie
potknęła się, gdy rzuciła się do przodu. Mężczyzna spojrzał
pomiędzy nią i Zabuzą.
- Pokonam ją i pozwolisz mi odejść? - zapytał
odrobinę histerycznie.
- Zabij ją, a będziesz mógł iść. - Zabuza wzruszył
ramionami. - Łatwe, prawda?
Jego ton mówił, że to nie będzie takie proste.
Sakura nie oderwała oczu od ostrza mężczyzny, bardzo świadoma
stawki. Śmierć przynajmniej dla jednego z nich. Mężczyzna
spojrzał na nią i zobaczyła jego wahanie; mała dziewczynka w
ubraniu rybaka ze splątanymi włosami o kolorze waty cukrowej? Ale
potem drugie spojrzenie pozwoliło zobaczyć jej zadrapania, siniaki
i zmęczone puste oczy, zobaczyć, że mimo porządnego mycia włosy
wciąż są splamione krwią. Uniósł ostrze. Sakura przeszła w
głowie przez cztery sposoby, by wyrwać je z jego uścisku. Stała
w obliczu gorszych szans, pomyślała, pamiętając o pięciu
mężczyznach, którzy ją przytrzymywali, o pięciu psach skaczących
jej do gardła. Więc czekała.
Sakura stawała się coraz lepsza w czekaniu.
Kiedy mężczyzna na nią ruszył, poruszał się
przyzwoicie szybko. Jeśli był złodziejem, musiał być szybki.
Sposób, w jaki trzymał nóż, powiedział jej również, że
potrafił go używać. Sakura uchyliła się przed pierwszym ciosem,
przetoczyła się obok następnego cięcia i przeskoczyła nad
zamachnięciem, które na nią posłał. Był szybki jak na cywila,
ale Sakura była do tego uwarunkowana. Była shinobi, została do
tego wychowana, uwarunkowana do walki i tak się poruszała. Sakura
była najlepsza w swojej klasie, a lekcje shinobi nie były oparte
wyłącznie na mądrych książkowo. Zawsze miała
czyste, wyraźne kata i chociaż jej wytrzymałość była niska, jej
siła była na wyższym poziomie.
Za długo zajęło jej przypomnienie tego; zbyt długo,
by przypomnieć sobie, że rzeczywiście była wyszkolona do
pokonywania ludzi. Ta porażka kosztowała ją już zbyt wiele, nie
pozwoli, by to się powtórzyło.
Jej siła powtórzyła się ostatniej nocy, kiedy
złamała kości. Kości zwierząt, ale jednak kości. Po ostatniej
nocy było też łatwiej. Sakura już zdała sobie sprawę, że nie
chce tu umrzeć i będzie walczyć o przetrwanie. Jeden zdesperowany
mężczyzna zamiast pięciu okrutnych wściekłych psów? Może
pokonać człowieka każdego dnia.
Wejście w styl Opadającego Liścia było łatwe, a jej
stopy wiedziały dokładnie, dokąd pójść ze względu na pamięć
mięśni. Ręce podążyły za nimi, unosząc się, by odeprzeć
cios skierowany w jej twarz. Dłoń podążyła później, uderzając
mężczyznę w ramię wystarczająco mocno, by go odrzucić. Upuścił
nóż, a jego odgłos odbił się echem. Mężczyzna spojrzał na
ostrze, a potem na nią z ciężkim potem na twarzy i desperacko
rzucił się na nią, unosząc pięści. Sakura skoczyła i uchylił
się, a nawet wykorzystał jego ramiona, by uskoczyć nad szerokim
ciosem. Kiedy jej pięść spadła na jego skroń, powaliła go na
ziemię. Opuściła go, a kiedy upadł na ziemię, był już
nieprzytomny.
Sakura oddychała głęboko, a jej uszy dzwoniły od
adrenaliny. To było… łatwe. I sprawiło, że siebie nienawidziła;
nie dlatego, że wygrała, ale dlatego, że nie wygrała wcześniej.
Wszystko to, Gato i Kraj Fal oraz ta obroża, były jej winą.
Sakura wpatrywała się w powalonego mężczyznę i
poczuła, jak nienawiść znika wraz z kolejnym oddechem. Nie była
dokładnie zmęczona (choć było to częścią tego), ale trzęsła
się. Czuła się dziwnie… pusta. Bitwa, którą wygrała tak łatwo
po tylu dniach tak ciężkiej próby bycia nieruchomą i małą, po
tak wielkiej ilości rozpaczy… nie wiedziała, jak się czuć, więc
po prostu spojrzała na Zabuzę i zadrżała.
Zabuza też patrzył, ale jego twarz nie zdradzała
niczego. Nie wyglądał na zadowolonego, ale też nie wyglądał na
zmartwionego. Sakura zastanawiała się, czy chciałby, żeby umarła.
A może chciał, żeby zabiła mężczyznę. Kiedy wyciągnął
miecz, Sakura odwróciła wzrok. W swojej karierze jeszcze nie
musiała zabijać prawdziwej osoby, a fakt, że mogła leżeć tam,
gdzie leżało teraz ciało, tylko utrudniał jej skupienie się na
tym, by nie patrzeć. Czuła się pusta, kiedy kątem oka zobaczyła
krew.
Zeszłej nocy czuła się gorzej z powodu psów.
.--.
Sakura milczała przez całą drogę powrotną do Gato.
Nadciągała burza i Zabuza nawet nie pozwolił Sakurze próbować
chodzić po wodzie, po prostu zgarnął ją i pobiegł po wodzie w
tempie ninja. Deszcz zaczynał padać, gdy weszli do dworu. Sakura
została postawiona na ziemi dopiero po zamknięciu drzwi do
sypialni. Nie zostawiono jej jednak w spokoju. Zabuza ostro chwycił
jej włosy, wykręcając je, by spojrzeć na duże kołtuny, którymi
stały się ich końce.
- Nie zrobiła wiele dla twoich włosów, prawda? -
Zabuza spojrzał na plątaninę spode łba.
- Próbowała. - Sakura przełknęła ślinę.
- Próbowała, eh?
Zabuza sięgnął po ostrze na plecach, a Sakura
wstrzymała oddech. Wytarł go do czysta po zabiciu złodzieja, ale
ona dokładnie wiedziała, jak rozpryskała się na nim krew. Czy
jej także podąży?
- Odwróć się.
Sakura zrobiła to i odwróciła się od niego. Poczuła,
jak zbiera jej włosy do góry, a potem nastąpiło dociśnięcie
płaskiego ostrza do jej pleców i… mrugnęła słabo na
małe nitki włosów opadających na podłogę. Zabuza odwrócił ją
i oczy Sakury rzuciły się na jego pięść pełną włosów, które
trzymał bezczynnie. Obejrzał ją i chrząknął.
- Lepiej.
Sakura niepewnie wyciągnęła rękę i musnęła swoje
włosy. Były… były teraz przy jej uszach, trochę dłuższe, ale
krótsze niż kiedykolwiek. Odciął ponad półtorej stopy. Sakura
żałowała, że nie skrócił tego bardziej; wystarczająco krótko,
nikt więcej nie mógł za nie pociągnąć, ale nie powiedziała
tego głośno. Zamiast tego wycofała się do łóżka, powstrzymując
chęć pełzania pod nim. Zabuza rzucił się na krzesło, gdy deszcz
zaczął uderzać o okno. Wyciągnął zwój, przyglądając mu się
uważnie, a Sakura starała się być naprawdę spokojna i cicha.
Nie wiedziała dokładnie, kiedy zasnęła.
Siódemeczka. Im dalej idziemy, tym mniej chcę to wrzucać, bo to oznacza koniec. Do tego dorzucę sequel, a poza tym nie mam nawet pomyslu na kolejne dłuższe ff. Będę chyba musiała ograniczyć się wyłącznie do one shotów.
Właściwie to zastanawiałam się czemu Sakura sama nie obcięła włosów w tej łaźni. Jakoś tak pasowałoby mi to w formie nawiązania do kanonu i lasu śmierci, gdzie postawiona w bardzo trudnej decyzji uwolniła się od włosów.
OdpowiedzUsuńPRAWIE KONIEC