Obroża była ciężka na jej szyi, brudna i przyklejona do skóry z powodu zaschniętej krwi. Włosy były prawdopodobnie jeszcze gorsze niż wcześniej, splątane i skołtunione przez krew, i pewnie ledwie różowe. Jedyne, co mogła powiedzieć o sukience, to że była całkowicie zrujnowana, i miała szczęście, że była wystarczająco dobrej jakości, że trzymała się razem. Jej skóra łuszczyła się z zaschniętą krwią i błotem. Ramię było zabandażowane, ale reszta jej ran była na tyle płytka, że je zostawiła. Sakura wiedziała, że wygląda jakby przegrała walkę.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Pleasedial123
Tytuł oryginału: The Ocean is Dark and Deep
Link do oryginału: LINK
Sakura obudziła się, słysząc
dźwięk otwieranych drzwi i całe jej ciało się napięło. Osoba,
która weszła zatrzymała się przy drzwiach, a Sakura próbowała
dobrze przyjrzeć się jej butom, ale postać znalazła się poza
zasięgiem jej wzroku, ukryta za kocami. Żałowała, że nie
przeniosła ich, żeby zobaczyć, kto wszedł.
A potem pojawiły się sandały
z bardzo znanymi (wyjątkowymi) ocieplaczami na nogi i Sakura znów
zaczęła oddychać.
- Wyłaź stamtąd - mruknął
zirytowany Zabuza.
Sakura pozwoliła, by jej usta
ułożyły się w warknięcie, którego nie widział.
- Nie poproszę dwa razy,
bachorze.
Sakura zastanowiła się nad
opcjami i stwierdziła, że ich brakuje. Ale jej ciało było
zamrożone, a gniew wciąż wykręcał wargi. Adrenalina już
pulsowała w jej krwi i Sakura zadrżała, próbując się opanować.
Wiedziała, że musi być spokojna, musi być zastraszona, aby
oderwano od niej oczy. Jak Zabuza zareagowałby na jej szaloną
mieszankę gniewu i strachu? Bała się tego, co by się stało,
gdyby na niego warknęła.
Leżała zwinięta w kłębek
pod łóżkiem, zamarła niezdecydowana, a jej dłonie zacisnęły
się w pięści.
Zabuza warknął i obszedł
łóżko. Sakura przysunęła nogi bliżej siebie, próbowała zwinąć
się w kłębek, ale łóżko nie było takie duże. Dłoń owinęła
się wokół jej lewej kostki, a jej prawa stopa wypadła spod mebla,
mając nadzieję, że uderzy go w nadgarstek. Po prostu warknął i
wyszarpnął ją spod łóżka, ciągnąc ją po dywanie, przez co
czuła palenie na skórze, a niska rama zaczepiła się o jej włosy
na tyle mocno, by je wyrwać.
Sakura przeżyła najbardziej
przerażającą noc w swoim życiu i nie była gotowa na takie
traktowanie. Nie mogła się skurczyć i wcisnąć w głąb siebie
wszystkich swoich emocji. Była zbyt zmęczona, zbyt zdenerwowana, to
było dla niej zbyt wiele i w końcu wybuchła.
Warknęła głośno i wściekle,
a kiedy uwolniła się spod łóżka, kopnęła piętą w twarz
Zabuzy. Zablokował to uderzenie, a następnie palce skierowane
prosto w jego oczy. Z jego rozmiarem i wagą łatwo było utrzymać
pewny uścisk na jej dłoni i przycisnąć jej kolana do ziemi swoją
nogą. Sakura zastanawiała się, czy znów nie zaatakować jego oczu
wolną ręką, ale jej ręce trzęsły się zarówno z adrenaliny,
jak i wyczerpania. Oddychała ciężko, jej klatka piersiowa
falowała, a wzrok się zaciemniał.
Zabuza spojrzał na nią, a ona
się odwzajemniła. Spuścił oczy i Sakura dokładnie wiedziała,
jak wygląda.
Obroża była ciężka na jej
szyi, brudna i przyklejona do skóry z powodu zaschniętej krwi.
Włosy były prawdopodobnie jeszcze gorsze niż wcześniej, splątane
i skołtunione przez krew, i pewnie ledwie różowe. Jedyne, co mogła
powiedzieć o sukience, to że była całkowicie zrujnowana, i miała
szczęście, że była wystarczająco dobrej jakości, że trzymała
się razem. Jej skóra łuszczyła się z zaschniętą krwią i
błotem. Ramię było zabandażowane, ale reszta jej ran była na
tyle płytka, że je zostawiła. Sakura wiedziała, że wygląda jakby przegrała walkę.
Zabuza sięgnął po jej ramię,
a Sakura nie mogła powstrzymać wzdrygnięcia się ani warknięcia,
które wymknęło się z jej ust. Przestał.
- Co się stało? - zapytał
burkliwie.
Sakura nie mogła otworzyć ust,
żeby mu odpowiedzieć. Zamiast tego tylko na niego patrzyła i
przestała warczeć. Poczuła, jak w jej oczach zbierają się
zdradzieckie łzy, i przypomniała sobie, że Zabuza nie jest jej
przyjacielem. Był jej wrogiem, mimo że jeszcze jej nic nie zrobił.
Była na terytorium wroga, trzymana przez wroga jak zwierzę domowe,
i nawet jeśli Zabuza był mniejszym złem, wiedziała, że nie
będzie tolerował jej łez.
Sakura po prostu chciała być w
domu.
Tym razem, gdy Zabuza wyciągnął
rękę, nie warczała na niego, po prostu leżała idealnie
nieruchomo. Jego dłoń opadła, a ona nawet się nie wzdrygnęła,
dopóki nie dotknął obroży wokół szyi. Łańcuch zwisał z jej
boku, a oczy Zabuzy podążały za nim. Chrząknął, a ona
pomyślała, że mógł brzmieć na wściekłego. Sięgnął po
łańcuch, a Sakura zebrała się w sobie, kiedy wziął go w rękę.
Obserwował jej reakcję, patrzył na to, jak jej wolna ręka
szarpnęła się w kierunku obroży, i skrzywił się.
W końcu wstał i pozwolił jej
odejść. Sakura leżała nieruchomo przez długą chwilę, czekając,
czy zrobi cokolwiek innego, a kiedy tego nie zrobił, powoli wstała.
Zostawiła plamę krwi na dywanie, jej niektóre strupy oderwały
się, gdy wyciągnął ją spod łóżka. Nie można było
powiedzieć, skąd płynie krew, kiedy miała na sobie tyle
zaschniętego błota i krwi.
Zabuza patrzył na nią bardzo
długo, a potem odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi. Sakura
podążyła za nim, bardzo ostrożnie kierując stopami, mimo
zmęczenia. Zebrała w dłonie łańcuch, żeby na niego nie
nadepnąć. Poszli do biura Gato, a Sakura chciała krzyczeć. Nie
zrobiła tego. Chwyciła tę chęć zębami i poczuła, jak ramiona
pochylają się do przodu, nawet gdy Zabuza wkroczył do pokoju,
jakby był właścicielem tego miejsca.
- Powiedziałeś, że pozostanie
nietknięta - zaszydził Zabuza, na jego języku zabrzmiało to jak
gniewne oskarżenie: - Nie lubię się dzielić.
- Powiedziałem ci, że upewnię
się, że nikt nie użyje jej cipy - powiedział lekceważąco Gato.
- I nikt jej nie użył.
- Wrzuciłeś ją na arenę walk
psów.
- I dobrze sobie poradziła.
Zdobyła dla mnie porządną sumę pieniędzy. - Uśmiechnął się
Gato. - Wciąż żyje, więc przestań narzekać. Gdyby umarła,
znalazłbym ci inną cipkę, jeżeli tak bardzo jej chcesz.
Zabuza milczał, zanim warknął
i odwrócił się w stronę drzwi.
- Zajmę się dzisiaj
dochodzeniem w dokach - powiedział Zabuza.
- Dobrze. - Gato pomachał na
niego ręką.
Sakura podążyła za Zabuzą i
rzuciła na niego okiem, gdy ruszyli do frontowych drzwi posiadłości.
Tym razem świeże powietrze wydawało się duszące. Chmury burzowe
zgromadziły się nad nimi i Sakura przypomniała sobie ostrzeżenia
przed burzą. Zabuza skierował się prosto do wody, a Sakura
automatycznie rozejrzała się za łodzią, zanim zobaczyła z
szeroko otwartymi oczami, jak Zabuza wchodzi prosto na wodę i nie
tonie.
Zerknął na nią, kiedy to
zrobił, zobaczył jej zdziwiony wzrok i spojrzał na nią.
- Nie umiesz nawet chodzić po
wodzie? - zapytał z niedowierzaniem. - Jaki chunin nie potrafi tego
zrobić?
Nic mu nie powiedziała, nie
mówiła nic o swoim zespole, o swoich umiejętnościach, nawet o
swoim imieniu. Była gotowa trzymać język za zębami, gdyby
próbowali uzyskać informacje. Do tej pory prawie z nim nie
rozmawiała i szczerze mówiąc, to głównie przez strach trzymała
buzię na kłódkę. Zaryzykowała zerknięcie na jego twarz i
zdecydowała, że znajomość jej rangi nie zaszkodzi. Co on może z
tym zrobić?
Prawdopodobnie nie wyjdzie stąd
tutaj żywa, więc jak miałby użyć tej informacji?
- N-nie jestem chuninem -
zdołała powiedzieć szorstkim głosem.
- Nie jesteś chuninem? -
zapytał, marszcząc brwi: - Co kurwa? To misja rangi B, może nawet
rangi A. Konoha wysyła na nie tylko chuninów lub joninów.
Powiedział to trochę
szyderczo, ale wciąż patrzył na nią zmrużonym wzrokiem. Nie
odpowiedziała, przygryzając wargę i wpatrując się w jego stopy,
próbując zrozumieć, jak chodził po wodzie. To musiała być
czakra, ale jak?
- Jak dawno opuściłaś
akademię? - zapytał po chwili.
- Miesiąc temu - Sakura
przełknęła ślinę.
Wpatrywał się w nią. Sakura
pozwoliła, by zapanowała cisza, i znów spojrzała na jego stopy.
Przypomniała sobie, że już wcześniej widziała jak to robił,
kiedy walczył z Kakashim. Była wtedy zbyt nerwowa, żeby zwracać
na to tyle uwagi, ale z łatwością to robił w trakcie bitwy.
- Umiesz chodzić po drzewach? -
zapytał szorstko Zabuza, przerywając jej myśli.
Potrząsnęła głową.
- Wiesz, co to jest czakra,
prawda? - zapytał z pogardą w głosie.
- Tak - przytaknęła, czując
się trochę zawstydzona z powodu braku umiejętności.
- Wpuść czakrę do swoich stóp
- powiedział jej: - Kiedy chodzisz po drzewie, trzymasz w nich
warstwę chakry. W przypadku chodzenia po wodzie musisz ją
rozprowadzać.
To było zarówno pomocne, jak i
nie i Sakura nie była do końca pewna, co chciał powiedzieć, ale
potrzebowała czakry w nogach. Sięgnęła po nią ostrożnie i
skierowała ją na swoje podeszwy. Pierwszy krok na wodzie sprawił,
że zapadła się aż po kolana, ale po drugim opadła tylko do
kostek. Przy czwartym stała płasko na wodzie. Spojrzała na ocean i
ostrożnie podskoczyła. Nie opadła, nawet kiedy dotknęła z
powrotem taflii wody. To było… łatwe.
Spojrzała na Zabuzę i
zobaczyła, że znów się gapi. Przesunęła się pod wpływem jego
spojrzenia, ale go nie złamał. Zastanawiała się, czy był tak
sceptycznie nastawiony do jej umiejętności, że nie sądził, by
mogła opanować tę technikę. Po dłuższej chwili Zabuza w końcu
odwrócił się i zaczął iść. Sakura poszła za nim.
Przez pierwsze kilka minut szło
jej dobrze, bez trudu podążając za nim, ledwie zastanawiając się
nad przesyłaniem chakry do stóp. Ale gdy brzeg się zbliżał,
Sakura stawała się coraz bardziej zmęczona. Wiedziała, że nie ma
tak dużo czakry, a fakt ten spotęgowało to, że w tej chwili nie
miała prawie żadnej prawdziwej energii. Nie jadła od kilku dni,
tej nocy walczyła i…
Zabuza złapał ją, zanim
uderzyła twarzą w wodę. Pociągnął ją do tyłu za koszulę i
Sakura poczuła, jak jej sukienka się naciąga. Bała się, że za
chwilę się rozerwie, ale potem Zabuza przerzucił ją przez ramię.
Pomyślała o przekręceniu się,
o niewygodach, ale nie mogła zdobyć energii, aby to zrobić.
Zamiast tego leżała nieruchomo nad jego ramieniem, obserwując, jak
woda faluje wokół jego nóg. Doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że trzymał rękę nieruchomo na jej nodze. Bardzo się
ucieszyła, że nie przeniósł jej jeszcze na nieodpowiednie
terytorium. Nie zapomniała, że Zabuza uznał ją za swoją i
wszyscy zgodzili się, że to dlatego, że chciał kogoś w swoim
łóżku. Przyzwyczaiła się do niego z prostego powodu - udowodnił,
że jest mniejszym złem na wyspie Gato.
Sakura wiedziała, że wszystko
może się zmienić w jednej chwili, jeżeli zdecyduje się wziąć
to, co jak twierdził, chciał.
Na razie jednak Sakura pozostała
nieruchoma i pozwalała mu ją nieść, jakby była workiem ryżu, aż
znaleźli się z dala od oceanu i nad brzegiem, na zakurzonej drodze.
Sakura nie mogła być nawet podekscytowana, kiedy weszli do miasta.
Wyglądało rozpaczliwie i kiepsko, ale na ulicy znajdowali się
ludzie (którzy szybko schodzili im z drogi i odwracali wzrok).
Zabuza zatrzymał się przy
budynku, którego nie widziała pod jej kątem. Weszli do środka, a
Sakura została postawiona na niepewnych nogach. Rozpoznała oznaki,
że była w łaźni, nawet gdy starsza kobieta skłoniła się szybko
Zabuzie.
- Umyj ją - żądał Zabuza,
popychając mocno Sakurę na starszą kobietę, która pomogła jej
się utrzymać na nogach. - A jeśli nie wróci w to miejsce za pół
godziny, zabiję was wszystkich.
Sakura zatrzęsła się lekko
pod chęcią mordu, którą na nie zrzucił. To była tylko odrobina,
tylko po to, aby ostrzec, ale wciąż nią to wstrząsnęło. Starsza
pani wbiła paznokcie w ramię Sakury, gdy zadrżała pod ciężarem.
A potem go nie było. Obie stały przez chwilę, a Sakura wciągnęła
powietrze przez zęby, gdy kobieta dyszała.
- C-cóż - zakrztusiła się
kobieta. - Chodźmy więc.
Łaźnia była stara, w pewnym
momencie na pewno była ładna, ale teraz wyglądała bardzo pusto.
Starsza kobieta unosiła się przy Sakurze, wykręcając ręce, gdy
Sakura powoli zdejmowała z siebie zniszczoną sukienkę. Palce
Sakury zadrżały przy obroży, a kobieta musiała zrobić krok do
przodu, aby ją dla niej zdjąć. Zacisnąła się zanim się
oderwała, a wraz z nią odeszła zaschnięta krew i Sakura wciągnęła
z wdzięcznością oddech. Starsza kobieta kazała jej usiąść na
małym taborecie, a Sakura zrobiła to z wdzięcznością, jej nogi
były gotowe się podporządkować. Starsza kobieta oblewała ją
wiadrem po wiadrze, starając się delikatnie szorować wokół
widocznych ran. Sakura przyłożyła ściereczkę do ramienia sycząc,
gdy przeszła przez rany po ugryzieniu.
Kobieta zaczęła układać jej
włosy, a Sakura skrzywiła się, gdy złapała tę plątaninę.
- To może być przegrana sprawa
- powiedziała kobieta cicho. - Są tak związane.
Nie wspomniała o krwi, ale
Sakura widziała, jak powoli się zmywa. Przełknęła ślinę,
wiedząc, jak okropne były jej włosy. Bandyci je tragali i raz lub
dwa ciągnęli. A potem dwa dni bez szczotki i z Zabuzą ciągnącym
jej włosy. Nawet nie licząc jej walki we krwi i błocie. Niektóre
z nich były strasznie poplątane, a myśl o tym, jak zaplątywały
się i rozrywały w trakcie jej walki, a także wspomnienie o rękach
w jej włosach sprawiały, że chciała je ściąć.
Sakura milczała, gdy kobieta
starała się jak mogła. Palce kobiety przeskoczyły po jej
siniakach, próbowała nie patrzeć na nie i nie odezwała się
słowem, gdy Sakura zadrżała pod jej rękami. Obie ostrożnie
unikały szyi Sakury.
Kiedy Sakura wyschła, kobieta
nie drżała już tak bardzo, ale jej wargi drgały, gdy spojrzała
na Sakurę.
- Przepraszam - rzekła kobieta
bardzo cicho, jej oczy wystrzeliły na boki, jakby chciała zobaczyć,
czy pojawił się Zabuza. - Przykro mi, że nie mogę ci pomóc.
- Umarłabyś, gdybyś
spróbowała. - Sakura nie powiedziała tego w nieuprzejmy sposób.
Kobieta
gwałtownie skinęła głową, wciąż wyglądając na przerażoną.
- Mam… - powiedziała kobieta,
patrząc na ubrania Sakury. - Mam jakieś czyste ubrania, które mogą
na ciebie pasować. Jeśli… jeśli on nie będzie miał nic
przeciwko.
- Proszę - odpowiedziała
odrobinę desperacko Sakura.
Jej sukienka rozpadała się i
była tak poplamiona krwią i brudem, że miała ledwie ten sam
kolor, jak pierwotnie. Nawet nie mówiąc o zapachu. Wybrała
czerwoną sukienkę kilka miesięcy wcześniej, ponieważ zwracała
uwagę na jej rosnące kształty i wyglądała w niej całkiem
ładnie. Teraz nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Czerwień za
bardzo przyciągała wzrok i nie chciała, żeby ktokolwiek spoglądał
na jej ledwie widoczne kształty. Odwróciła się od stosu i
żałowała, że nie może go spalić.
Kobieta zniknęła z pokoju, a
Sakura usiadła w ręczniku, próbując sama pozbyć się sęków z
włosów, ale bezskutecznie. Żałowała, że nie ma nożyczek, żeby
to wszystko odciąć. Kiedy kobieta wróciła, Sakura z wdzięcznością
przyjęła stary zestaw ubrań. Ubrała się tak szybko, jak mogła,
wciąż sztywna i obolała, a kobieta pomagała tak bardzo, jak
mogła. Ubrania były starą parą spodni sięgających do połowy
łydki, o szaro-zielonym kolorze. Krótkie kimono bez rękawów
pasowało do tego, szary kolor obszyty białym z białym obi, aby je
utrzymać. Przypominało jej stroje rybaków, które widziała.
- Należało do mojego syna -
powiedziała kobieta tonem smutnym i odległym.
Sakura nie zapytała, gdzie jest
jej syn. Zabuza spotkał je przy wejściu, a Sakura skurczyła się
pod jego uważną obserwacją.
- Dobrze - chrząknął w końcu.
Rzucił kobiecie pieniądze, a
ona skłoniła się szybko i wymamrotała podziękowania. Sakura
obdarzyła ją wdzięcznym spojrzeniem przez ramię, a kobieta
pochyliła głowę. Sakura czuła się o wiele lepiej po kąpieli,
wystarczająco, by o własnych siłach wyszła za drzwi. Zabuza
poprowadził ją z powrotem ulicami, aż dotarli do małego domu.
Wszedł do niego bez słowa, a Sakura poszła za nim. Po chwili zdała
sobie sprawę, że to mała klinika. Sakura ponownie została
wepchnięta w czyjeś ramiona.
- Napraw ją. - Zabuza spojrzał
na starszego mężczyznę.
Mężczyzna przełknął ślinę
i skinął głową, patrząc na nią z góry. Zmarszczył brwi z
troską i bardzo delikatnie przechylił jej ramię.
- Chodź i usiądź, kochana -
powiedział, drżąc lekko, gdy Zabuza usiadł przy drzwiach.
Sakura bardzo ostrożnie nie
myślała o infekcji ani ranach, ale teraz, gdy na nie spojrzał,
zmartwiła się. Siedziała cicho, gdy dezynfekował wszystko
najlepiej jak mógł, i przyglądał się wszystkim zadrapaniom.
Nałożył balsam, który cuchnął, ale chłodził jej skórę i
mamrotał coś o zwalczaniu infekcji. Później starannie wszystko
zabandażował. Na jej nodze było szczególnie długie nacięcie, na
którym użył bandaży motylkowych, a rana na jej ramieniu zmusiła
go, by wyciągnął igłę.
Sakura odwróciła wzrok i
zacisnęła dłonie na brzegu łóżka, na którym siedziała, gdy
zaczął szyć. Zacisnęła zęby i nie pozwoliła, by dźwięk
uciekł, gdy szył ją z powrotem, a potem zabandażował.
- Musisz wrócić za dwa
tygodnie, aby je usunąć - powiedział jej lekarz, nie patrząc na
Zabuzę. - I mam antybiotyki, które będziesz musiała wziąć.
Skinęła głową i przyjęła
od niego małą torbę z dodatkowymi bandażami i balsamem, a także
antybiotykami. Wyszli z kliniki bez słowa i Zabuza wyciągnął
rękę. Przekazała mu te rzeczy, a on jakoś sprawił, że zniknęły
z pola widzenia. Pieczętowanie, jak przypuszczała. Zabuza nadal tam
stał, wyciągając rękę, a Sakura się poruszyła.
- Obroża - zażądał.
Sakura przełknęła ślinę i
wyjęła ją zza pasa. Miała nadzieję, że nie skomentuje tego,
miała nadzieję, że zapomni.
Wziął skórzaną rzecz, którą
Sakura próbowała zetrzeć i przejrzał ją. Sakura starała się
nie myśleć o oborży pasującej do tych, które były wczoraj na
niektórych psach. Próbowała nie myśleć o tym, ile istot zginęło
w tej obroży. Zabuza podniósł ją, a Sakura cofnęła się.
- Proszę - powiedziała, a jej
głos się załamał.
- Tak musi być, bachorze -
powiedział krótko Zabuza.
- P-proszę - powtórzyła,
zaciskając dłonie na rąbku nowej koszuli.
- Użyję siły, jeśli będę
musiał - ostrzegł ją. - Gato ci ją założył, więc będzie
chciał, byś ją miała na sobie.
Sakura znów poczuła łzy w
oczach, kiedy się odwróciła i uniosła włosy. Przez całe życie
była beksą, ale teraz nie wolno jej było płakać. Obroża
znalazła się na jej szyi. Sakura stłumiła łzy, kiedy
skoncentrowała oczy na ziemi. Zabuza nic nie powiedział, tylko
odwrócił się i odszedł.
Kiedy pięć minut później
skończyła jej się energia i zaczął zwalniać, znów ją
podniósł. Wisiała tam nieszczęśliwa i przerażona, a on szedł
tak, jakby nie wstydził się, że musi ją tak publicznie nosić.
Weszli do innego sklepu lub dwóch, ale Sakura nie odrywała oczu od
ziemi i udawała, że jej nie ma. Udawała, że nie została
przerzucona przez ramię Momochiego Zabuzy, udawała, że nie bolało
jej wszędzie, udawała, że nigdy nie była w miejscu zwanym Krajem
Fal.
Poszli drogą wokół oceanu i
do tego samego portu, w którym Sakura wiedziała, że walczyła
zeszłej nocy. Zesztywniała, nie będąc już w stanie udawać, że
jej nie ma, ale była przynajmniej pewna, że Zabuza nie rzuci jej z
powrotem do dołu po tym, jak została wyleczona i umyta. Sakura była
bardziej zaniepokojona faktem, że Zabuza tak dokładnie o nią
zadbał. Na razie nie mogła przestać sztywnieć na myśl o jamie,
więc odrzuciła inne zmartwienia na później. Na razie wydawało
się, że Zabuzie przydzielono pracę, ponieważ wtargnął do biura
kapitana portu, a mężczyzna wydawał się go oczekiwać. Sakura
schowała się w kącie, a na jej kolana spadła torba, podczas gdy
Zabuza zaczął szorstko zadawać pytania.
Sakura przez dłuższą chwilę
wpatrywała się w torbę na kolanach, po czym rzuciła okiem na
Zabuzę, a następnie znów spojrzała w dół. Otworzyła ją powoli
i cicho i patrzyła przez długą chwilę. Wewnątrz torby znajdowała
się butelka wody i coś, co wyglądało jak pojemnik domowych bułek
gotowanych na parze. Jeden ze sklepów, w którym się zatrzymali,
musiał mieć z jedzenie.
Sakura rzuciła jeszcze raz
spojrzenie na Zabuzę, ale ignorował ją, spoglądając na kartki
papieru. Kapitan doków rzucił na nią okiem, ale Sakura nie dbała
o niego ani odrobinę. Wygłodniała, zabrała się za jedzenie,
starając się zachować spokój, aby uniknąć uwagi Zabuzy. Takie
było teraz jej życie, desperacko starała się uniknąć wszelkiej
uwagi, próbując po prostu przetrwać.
To już szósty rozdział. Tak szybko to leci. Zanim się obejrzę, będę musiała szukać nowego ff kilkurozdziałowego albo kilkunastorozdziałowego. Na szczęście jeszcze do Oceanu autorka dopisała kontynuację. Z pewnością ją także przetłumaczę.
Nie wiem czemu ale cały czas miałam gdzieś z tyłu głowy wizję, że Zabuza sprezentuje Sakurze śliczną, różową obróżkę w miejsce tego skórzanego gówna.
OdpowiedzUsuńCo jest ze mną nie tak xDD
O Madaro. XDDDD
Usuń