Będziesz moim ostatecznym arcydziełem, Sakuro.
Autor: deleria
Tytuł oryginału: Ascendancy
Link do oryginału:LINK
Powiedział jej, że nie można go zranić.
Powiedział jej.
Ale mała dziewczynka nie słuchała. A jeśli słuchała, nie zrozumiała.
Nie mógł powiedzieć, że był całkowicie zaskoczony. W końcu była medykiem. Jej postrzeganie świata było ubarwione przez wyspecjalizowane szkolenie. Według standardów medycznych był "martwy" na długo przed tym, zanim go ujrzała. Jego serce i płuca przestały funkcjonować lata temu. A jeśli takie były kryteria wymagane do zakwalifikowania kogoś jako "martwego", to Sasori był bardzo martwy.
Chociaż pokonanie go było jego prawdziwą porażką, nie był to jego ostateczny upadek. To jest to, czego tak wielu nie zrozumiało w następstwie bitwy. Nawet jego towarzysze z Akatsuki myśleli, że odszedł na dobre. To mu odpowiadało. Jeśli mała dziewczynka i Akatsuki uważali go za martwego, oznaczało to, że mógł robić, co mu się podoba.
Ale była część niego, która poczuła się lekko zlekceważona przez jej brak zrozumienia jego prawdziwej natury. W końcu oddała się woli mistrza marionetek. I była świadkiem stylu walki i filozofii Kugutsu no Jutsu. Może powinien jej powiedzieć: "Nie mogę zostać całkowicie zniszczony". Może wtedy lepiej zrozumiałaby co miał na myśli i byłaby bardziej skłonna oczekiwać jego ponownego pojawienia się w jej życiu. W rzeczywistości był bardziej niż trochę rozczarowany tym, jak łatwo ją złapał.
Niezliczone struny chakry owinęły się wokół jej ciała, utrzymując ją nieruchomą. Schwytana w półprzykucniętej pozycji, jej górna część ciała pochyliła się lekko do przodu, z głową przechyloną w kierunku, w którym, jak sądziła, znajduje się jej wróg. Wiatr owinął włosy wokół jej twarzy, częściowo przesłaniając jej wściekłe zielone oczy, kiedy wizualnie szukała swojego przeciwnika. Sasori lekko szarpnął, a struny jego chakry zmusiły ją do wstania do swobodnej pozycji. Machnięciem małego palca uniósł jej prawą rękę i założył nią kłopotliwy kosmyk włosów za ucho. Serdeczne palce drgnęły, a jej dłonie przesunęły się po piersi, delikatnie wygładzając przód bluzki.
Z przyjemnością zobaczył, jak wypełnia ją świadomość, gdy manipulował jej ciałem. Sposób, w jaki kolor odpłynął z jej twarzy, kiedy się całkowicie ujawnił, był wspaniały. Ubrany w ciemny płaszcz, podobny do tego, który nosił podczas przynależności w Akatsuki, Sasori zdjął sugegasę i uśmiechnął się do swojej zdobyczy. Nie padły żadne słowa, gdy się do niej zbliżył. Okrążając ją z przesadną powolnością, studiował ją z bliska. Obserwował ją od miesięcy, przyglądał się jej z daleka, jak wypełniała swoje misje i wykonywała obowiązki jounina i medyka.
Widząc ją po raz pierwszy od swojej porażki, natychmiast zauważył bardziej oczywiste zmiany fizyczne, jakie zaszły w niej od ich ostatniego spotkania. Ale poza tym była w niej pewność siebie, której wcześniej brakowało. Cel. Wydawało się, że dziewczynka się odnalazła. Pewność siebie, wynikająca z tej wewnętrznej wiedzy, promieniowała z niej, gdy wykonywała swoją pracę, dając jej zdolność do podejmowania niezbędnych decyzji dotyczących życia i śmierci, z którymi muszą się zmierzyć wszyscy wykwalifikowani lekarze.
Ale teraz ta pewność siebie słabła. Jej walka ustała w chwili, gdy się jej ukazał. Po prostu patrzyła oczami rozszerzonymi z niedowierzania. Kusiło go, by ją skrzywdzić, tylko na tyle, by wyrwać kunoichi z odrętwienia. Ale widząc, jak śledziła każdy jego ruch z tak zszokowanym, sztywnym oddaniem - było to po prostu zbyt zabawne, by skończyć przedwcześnie.
Jej reakcja była całkiem przyjemna. Wydawało się, że pozostawił na niej tak samo głębokie wrażenie, jak ona na nim.
— Pamiętasz, co ci wtedy mówiłem, prawda, Sakura?
Stała nieruchomo jak śmierć, patrząc na niego tymi jasnozielonymi oczami. Jej analiza pozostawiła w nim wrażenie, że próbuje wchłonąć i sprawdzić prawdę o jego istnieniu - jakby smakowała rzeczywistość chwili i próbowała zdecydować, czy rozpoznaje kwaśny smak.
Usta rozciągnęły się i wykrzywiły, gdy Sasori uśmiechnął się do niej. Więc nadal wątpiła. Naprawi to.
Medyczny ninja nagle sapnął z bólu, gdy cienkie struny chakry wbiły się w jej ciało jak setka malutkich igiełek. Kopał głębiej, przeciskając się przez zewnętrzną warstwę jej skóry i głęboko w skórę właściwą. Tam jego chakra zaczęła owijać się wokół zakończeń nerwowych.
— Mówiłem ci, że dodam cię do mojej kolekcji.
Dziewczyna drgnęła, ale nie całkiem z bólu. Gwałtowny dreszcz ruchu przebiegł po jej kręgosłupie, po czym ustąpił miejsca grzmiącemu biciu serca w piersi. Jej krew była zalana adrenaliną, podpalając jej nerwy i mięśnie z chęcią do walki. Ale nie zobaczyłoby się tych rzeczy, gdyby pobieżnie się na nią spojrzało. Jej wyraz twarzy nie odzwierciedlał burzy w niej, gdy skupiała się na nim.
Ale Sasori wiedział. Czuł to.
Jego struny chakry szumiały od głębokiego kontaktu jej żywego, oddychającego ciała. Czuł w niej wibracje, jakby pochodziły z jego własnego wnętrza. Nagły atak czegoś tak pierwotnego, tak rzeczywistego - tak ludzkiego - zatrzymał go. Ból, złość, strach, agresja... Minęło dużo czasu, odkąd doświadczył tak intensywnych fizycznych doznań. Odkąd porzucił swoje ciało. A przypomnienie tego, co to znaczy być w pełni żywym, było zbyt trudne, by się temu oprzeć. Jego oczy zamknęły się, aby w pełni doświadczyć wibracji.
— Jak...?
Dźwięk jej głosu, który wydobył to jedno pytanie, złamał zaklęcie. Pozwalając sobie nienaturalnie przechylić głowę na bok, spojrzał na nią ponownie i rozkoszował się elektrycznym wstrząsem odrazy, który się przez nią przetoczył.
— Rzeczywiście, jak — mruknął. Stojąc na pełną wysokość, zrobił dwa kroki w jej stronę. — Jak przeżyłem? Skąd wiedziałem, że tu będziesz? "Jak" co, Sakura? — Uśmiechnął się, słysząc jej milczenie. — Urosłaś, odkąd cię ostatnio widziałem. I widzę, że też trochę się wypełniłaś. Nie wyglądasz już na taką małą dziewczynkę, prawda?
Zacisnęła na niego zęby. — To śmieszne! Kim jesteś?"
Uśmiech, który miał na ustach, osłabł na krawędziach.
— To podstęp. Sasori nie żyje! — Z oczami błyszczącymi ze złości, zażądała: — Przestań pieprzyć i powiedz mi, kim naprawdę jesteś!
Jego chakra nagle zacisnęła się wokół niej, kradnąc oddech z jej płuc.
— Wiem, że pamiętasz dotyk sznurków na ciele, Sakura. Wiesz, kim jestem — powiedział, zmniejszając dystans między nimi. Powoli przesuwając palcem od jej skroni do brody, uśmiechnął się do niej. — Długo czekałem na tę okazję. Nie psuj mi tego, denerwując mnie.
Zacisnęła szczękę, jej oczy płonęły ogniem. Powtórzyła swoje pierwsze pytanie.
— Ale jak?
— Chiyo miała rację, przebijając rdzeń — powiedział, opuszczając rękę na bok. — Nigdy nie stanę się całkowicie syntetyczny. Ale myliłyście się, myśląc, że jeśli rdzeń zostanie zniszczony, zostanę zniszczony wraz z nim. Musisz zdać sobie sprawę, że używam tylko małej części mojej tkanki, aby uformować rdzeń.
Patrzył na nią, obserwując, jak zmienia się jej wyraz twarzy, gdy nadchodzi zrozumienie. Normalnie na tym kończy się wyjaśnienie. Powtarzanie się było tak samo irytujące, jak czekanie. Ale biorąc pod uwagę jej niezrozumienie, co miał na myśli za pierwszym razem, upewnił się, że wszystko jej przeliteruje.
Pochylając się w jej stronę, z ustami znajdującymi się zaledwie kilka centymetrów od jej ucha, szepnął:
— Jestem zasadniczo jedną duszą z wieloma wolnymi ciałami.
Nie dając jej szansy na odpowiedź, szarpnął za struny chakry i zmusił dziewczynę, by ruszyła razem z nim, gdy podszedł do drzew. Im szybciej opuszczą Kraj Ognia, tym lepiej. Oboje milczeli, ich stopy i nogi poruszały się w idealnej harmonii, pomimo jej desperackiej walki z jego manipulacjami.
Łapiąc jej wzrok, powiedział: — Jedynie się wyczerpiesz, jeśli dalej będziesz to robić.
Jej opór wobec jego cichego rozkazu zatrzymał się na tyle długo, by posłała mu miażdżące spojrzenie, obiecujące przemoc, gdy uzyska całkowitą wolność. Sasori zachichotał.
— Nie jest tak jak wcześniej — powiedział jej, zatrzymując się na grubej gałęzi kilka metrów nad ziemią. — Wtedy pozwoliłaś Chiyo się wykorzystać.
Ręka Sakury nagle zacisnęła się w pięść i wystrzeliła do przodu, uderzając w pień z całej siły. Zaskoczony medyk nie był w stanie przywołać niezbędnej chakry do swojej ręki, zanim uderzenie się połączyło. Powstały trzask kości i dźwięk rozdzieranego ciała wypełnił powietrze, a Sakura sapnęła w szoku.
Spojrzał na jej złamaną dłoń i uśmiechnął się. — Ja jednak mogę manipulować tobą bez twojego uległości.
Pot lał się z niej, gdy upadła na kolana, drżąc z bólu. Nie krzyknęła. Nawet teraz nie jęczała. Jej ból szumiał wzdłuż jego strun, przenosząc na niego jej cierpienie. Sasori rozluźnił chakrę, która wiązała ją z jego wolą na tyle, by złagodzić uczucie bólu i pozwolić jej przytulić zranioną rękę do piersi. Będzie musiał później sprawdzić jej i własne ograniczenia. Na razie był usatysfakcjonowany, że pokazał jej prawdę. Była całkowicie na jego łasce.
— Uzdrów się — rozkazał.
Prychnęła. — Nie przedłużaj tego. Zabij mnie od razu i skończ z tym.
— Zabić cię? Tak szybko? — Pochylił się nad nią i przesunął palcem po jej czole, jego dotyk był kpiąco delikatny. — Czekałem na to latami, mała dziewczynko. A nienawidzę czekać.
Nie odsunęła się, gdy jego palce musnęły jej skórę.
— W takim razie zamierzasz mnie torturować — powiedziała, strach i ból wciąż przepływały przez jej ciało, ale mimo to jej głos był spokojny. Odkrył, że podziwia jej determinację, nawet gdy ciekawość nakłaniała go do przekroczenia jej granic i znalezienia punktu krytycznego.
Bez odpowiedzi Sasori zacisnął wokół niej struny chakry i zmusił ją do wstania na pełną wysokość. Wtedy ich wspólna podróż rozpoczęła się od nowa. Bolesne pomruki Sakury były jedynymi dźwiękami, jakie wydawała podczas podróży. Sasori obserwował ją cicho, czekając, aż ulegnie panice, która groziła, że ją przytłoczy, ale zachowała spokój. Widział wyrachowany błysk, który błyszczał w jej oczach. Pomimo tego, jak tragiczna była dla niej sytuacja, zachowywała się racjonalnie. I planowała.
Uśmiechnął się. Różowowłosy medyk był rzeczywiście lśniącym klejnotem, którego zawsze pragnął znaleźć do swojej kolekcji. Zabicie jej bez odkrywania jej potencjału i eksperymentowania z jej żywym ciałem byłoby marnotrawstwem.
— Widzenie sposobu, w jaki Chiyo wykorzystała cię jako marionetkę, był całkiem inspirujący — powiedział cichym i kojącym głosem. Zareagowała delikatnym drżeniem na intymne tony jego głosu. — Ale moja babcia była bardzo kreatywna.
— Zauważą, że zniknęłam. Przyjdą mnie szukać.
Zignorował ją, jakby w ogóle się nie odezwała. — Od tego czasu zastanawiałem się, jak by to było wykorzystać prawdziwego, żywego człowieka jako marionetkę. Zastanawiałem się, jakie korzyści odniosę z takiego dodatku do mojej kolekcji. Więc trochę eksperymentowałem, przygotowując się na nasze następne spotkanie. Odkryłem, że chociaż korzystanie z żywej osoby ma kilka oczywistych wad, jest jedna zaleta, którą muszę mieć dla siebie. Twoja zdolność...
— Znajdą moją krew — kontynuowała, przerywając mu. — Będą wiedzieć...
— ... do odczuwania.
Jej zszokowana cisza była wszystkim, czego potrzebował, aby kontynuować.
— Mogę użyć do tego każdego, Sakuro — powiedział. — Kogokolwiek. Ale ja wybieram ciebie. W końcu masz największe doświadczenie, prawda? Tak szybko nauczyłaś się poddawać manipulatorowi, jakim była moja babcia. Wydaje się więc, że masz więcej niż kwalifikacje, aby nauczyć się poddawać mi.
Otaczające ją struny czakry zadrżały.
— Gdybym cię zabił, zrujnowałoby to zabawę. Mam lepsze pomysły.
Jej twarz już była blada, więc teraz cera medycznego ninja zaczęła wyglądać chorowicie. Ciężko przełknęła ślinę.
— Zamierzam użyć twojego ciała, by posmakować...
— Nie...
— ... poczuć, oddychać...
Struny czakry napięły się i gwałtownie przyciągnęły ją do niego. — Nie!
Uśmiechnął się, rozkoszując się jej oporem.
— Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Sakura.
— Nie zrobię tego — syknęła. — Nie możesz.
— Mogę.
Wtedy zaczęła się od niego wycofywać. Używając całej siły nasyconej chakrą, jakiej mogła użyć, udało jej się zmusić ich oboje do zatrzymania się. Sasori planował na tę chwilę. Medyczny ninja upadł pod własnym ciężarem, kiedy wepchnął pojedynczy sznur chakry między czwarty a piąty kręg jej kręgosłupa. Impulsy elektryczne przepływające przez jej układ nerwowy zostały natychmiast przerwane, co spowodowało, że została tymczasowo sparaliżowana od szyi w dół.
Przyciągając do siebie jej bezwładną sylwetkę, Sasori owinął jedną rękę wokół jej talii, podczas gdy drugą ręką tulił jej głowę do swojej szyi.
— Nie każ mi się powtarzać — ostrzegł. — Wiem tyle samo o anatomii człowieka, co ty. Uwierz mi, kiedy powiem ci, że są o wiele gorsze rzeczy, które mogę ci teraz zrobić. Bądź mądra, a przeżyjesz. Rozumiesz?
Wziął jej sfrustrowany pisk jako "tak" i uśmiechnął się.
— Dobrze. — Opierając policzek na czubku jej głowy, szepnął: — Będziesz moim ostatecznym arcydziełem, Sakuro. Będziesz moim żywym przedłużeniem. Zmienię cię. I na koniec będziesz więcej niż chętna, by mi na to pozwolić.
Jestem więcej niż zadowolona!
OdpowiedzUsuńNie czytałam tego wcześniej, także nie wiem z jakiego dark webu to wygrzebałaś. Takie poświęcenie dla sprawy XD
Mmmm, Sasorak zawsze na probsie. Nie ważne w jakim zestawieniu i czy w klimacie romansu czy innym. Bardzo przyjemna partowka. Pokazała te pociągającą stronę Sasoriego - mrok, który jest podstawowym motywem w jego kreacji. Idealny Sasori wzbudza niepokój i strach i tutaj właśnie taki był. Achh i jego nieśmiertelne "nie lubię czekać", a ja wyobrażam sobie jego niski głos i świdrujące spojrzenie zza rudej grzywki. Dziękuję za pożywkę dla moje fangirlizmu xD
Mordo to było super!
OdpowiedzUsuńStrrrasznie mi się spodobała mroczna atmosfera i ta chora relacja między bohaterami. NAJS.
Chcę więcej takich tłumaczeń <3