Chłodna głowa, zwinny umysł, powiedział sobie. Udało mu się zachować zimną krew przed Dziewięcioogoniastym, przed setkami wrogich shinobi, nawet przeciwko Dzięsięcioogoniastemu. Jego zdolności myślenia o strategiach i genialnych planach dorównywał tylko jego syn. Shikaku szczycił się swoją głową, zdolnością zachowania spokoju pomimo wszystkiego, a jednak...
W tej chwili, w obliczu samotnej kobiety bez koszuli, Shikaku szybko tracił opanowanie.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: exarite
Tytuł oryginału: checkmate
Link do oryginału: LINK
— Ugh! — Sakura spojrzała z niedowierzaniem na planszę między nimi i potrząsnęła głową. Potarła dłonią twarz i odchyliła się do tyłu, potrząsając głową. — Nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę myślałam, że tym razem prawie cię dorwałam.
Usta Shikaku wykrzywiły się i mężczyzna zachichotał. — Może powinnaś popracować nad wygraną z moim synem, zanim w ogóle pomyślisz o wygraniu ze mną.
— Shikamaru powiedział, że cię pobił — odparła, unosząc brwi, ale na jej ustach pojawiło się delikatne przechylenie, który mówiło o droczeniu się. Zakaszlał, żeby ukryć śmiech i pochylił się, opierając łokcie na kolanach.
— Ten chłopak bije mnie raz w miesiącu. Ma przed sobą długą drogę.
Język Sakury wyskoczył, by polizać usta, i nie, Shikaku nie patrzył. Nie zauważył pulchności jej dolnej wargi, wiśniowo-czerwonej i kuszącej, ani jej połysku, mokrego od śliny. Absolutnie nie. Odwrócił wzrok i podniósł filiżankę sake, by się z niej napić, próbując zająć czymś ręce.
Milczała przez chwilę, zanim w jej zielonych oczach pojawił się błysk.
— Może — zaczęła nieśmiało Sakura, pochylając się bliżej niego w wyzwaniu. Położyła łokieć na planszy i oparła brodę na dłoni, trzepocząc rzęsami w przesadnym ruchu. Twarz Shikaku drgnęła pod wpływem jej nagłej bliskości. — Może powinniśmy zwiększyć stawkę, zaryzykować.
Uniósł brew. — Naprawdę. I jak by ci to pomogło?
Uśmiechnęła się i przechyliła głowę, a on bezczynnie patrzył, jak jej włosy przesuwają się na bok, odsłaniając smukłą, kremową szyję. Przełknął ślinę.
— Dobrze radzę sobie pod presją, Nara-sama.
— Shikaku.
Uniosła brwi, więc szybko się poprawił. — Mów mi Shikaku, Sakura. Czuję, że graliśmy razem wystarczająco długo, żebyś mogła nazywać mnie moim imieniem.
Z satysfakcją zauważył nagły czerwony rumieniec na jej policzkach. Pochyliła głowę, był to kontrast z pewnością siebie, którą okazywała zaledwie kilka chwil wcześniej. Haruno Sakura była zagadką. Urodzona w cywilu, ale stojąca na równi z dziećmi klanu, jakby to było nic. Miała w sobie słodkość, której przeczyła jej bezwzględna siła i gorący temperament, nie pozwalające komukolwiek na traktowanie jej w zły sposób. Determinację, by się wykazać, popartą bystrością umysłu i intelektualnym dowcipem. Życzliwość, którą okazywała tym, których kochała.
Dokładnie w jego typie.
— Shikaku — poprawiła się Sakura zdyszanym głosem. Ich oczy spotkały się w gorącym spojrzeniu, które poruszyło coś w jego wnętrzu. W powietrzu pojawiło się napięcie, które zostało zerwane dopiero, gdy odwróciła wzrok. Shikaku spojrzał na sposób, w jaki rumieniec rozprzestrzenił się po jej szyi i zapragnął nie po raz pierwszy. Była taka młoda, miała dwadzieścia lat do jego czterdziestu pięciu i nawet jeśli przeżyła Czwartą Wojnę Shinobi, tak jak on, nadal miała w sobie tak dużo niewinności.
Widziała śmierć, stanęła twarzą w twarz z boginią i uderzyła ją pięścią, uleczyła niezliczone ilości żyć, a mimo to wciąż czuł się obok niej taki stary. Haruno Sakura wciąż tętniła życiem i młodością i uznał ją za piękną.
— Jaka jest twoja stawka? — zapytał szorstkim głosem, jej oczy pociemniały, a usta rozchyliły się.
— A co powiesz na to? Za każdy schwytany pionek musimy wypić i za każdy, który włożymy do gry z mochigomy, pijemy
Shikaku wskazał na butelkę, z której pił stale od początku ich gry, i posłał jej leniwy uśmiech, blizny ciągnęły się na jego twarzy. — Już piję, jeśli nie zauważyłaś.
— Sake? — zakpiła żartobliwie. — W takim razie przejdźmy do shochu. Coś z odrobiną kopnięcia.
— Pożałujesz tego. — Zachichotał.
— Nie martw się. — Uśmiechnęła się Sakura, wyciągając rękę, by odgarnąć włosy za uszy. — Nie pożałuję.
*
Chłodna głowa, zwinny umysł, powiedział sobie. Udało mu się zachować zimną krew przed Dziewięcioogoniastym, przed setkami wrogich shinobi, nawet przeciwko Dzięsięcioogoniastemu. Jego zdolności myślenia o strategiach i genialnych planach dorównywał tylko jego syn. Shikaku szczycił się swoją głową, zdolnością zachowania spokoju pomimo wszystkiego, a jednak...
W tej chwili, w obliczu samotnej kobiety bez koszuli, Shikaku szybko tracił opanowanie.
Gra rozwinęła się po tym, jak Sakura ponownie przegrała. Nalegała na nową zasadę, że za każdym razem, gdy któreś z nich będzie promowało pionka, będą musieli zdjąć w zamian część garderoby. Na początku bezczelnie zdjęła hitai-ate, a potem powoli, systematycznie, najpierw wylądowała w samych wiązaniach, a potem, po promowaniu swojego srebrnego generała, zdjęła je szybkim cięciem kunai.
Shikaku mógł mieć tylko nadzieję, że Shikamaru nie wróci wcześniej ze swojej podróży do Suny, by złapać swojego ojca i przyjaciółkę w kompromitującej sytuacji. On sam miał na sobie tylko spodnie i nie mógł zaprzeczyć, że był rozproszony i to niebezpiecznie.
Jego oczy były nieustannie przyciągane do okrągłych, jędrnych piersi Sakury, twardych od zimnego powietrza czubków jej sutków i lekkiego rumieńca od alkoholu, który rozlał się po jej klatce piersiowej. Sakura złapała jego wieżę, więc zaklął w duchu, ale zachował chłodną twarz, nawet gdy wewnętrznie zganił się za to, że przegapił groźbę jej pionka. Wyciągnął rękę i pociągnął długi łyk ze swojego kubka shochu.
Upuścił go z powrotem obok siebie i napotkał jej oczy, przepłynął przez niego przebłysk rozbawienia i gorąca, gdy zauważył, że Sakura ponownie przygląda mu się z uznaniem. Była niechlujna, jej błądzące oczy na jego klatce piersiowej, ramionach i ustach były rażące, bez żadnej subtelności. Może brakowało jej tej cechy, a może to był alkohol, Shikaku nie wiedział.
Jednak Sakura nie wstydziła się, że przyłapano ją na gapieniu się. Po prostu napotkała jego spojrzenie i uśmiechnęła się.
Shikaku zerknął z powrotem na planszę i powstrzymał się od uśmiechu. Będzie ją miał za trzy ruchy. Przesunął figurę i zmarszczyła brwi, widząc ten ruch.
— Co otrzymam, jeśli wygram? — zapytał, a jej brwi się uniosły. Przechyliła głowę, na ustach pojawił się powolny uśmiech.
— Jesteś tak pewny, że wygrasz — mruknęła, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie. Kiedy wzięła głęboki oddech, Shikaku nie mógł powstrzymać się od obserwowania wznoszenia się i opadania jej piersi.
— Co dostanę? — powtórzył.
— Cokolwiek. Cokolwiek zechcesz — wyszeptała słabym głosem. Oblizała usta, jej palce drgały na krawędzi planszy, zanim wyciągnęła rękę i przesunęła promowanego srebrnego generała. Shikaku ukrył swój uśmiech i przesunął kolejny pionek, chwytając jeden z należących do niej. Sakura nie odrywała od niego wzroku, wypijając resztki swojego drinka.
Zawahała się, wpatrując się w planszę, a on poczuł, jak w jego żyłach pulsuje oczekiwanie. To był wysiłek, by zapanować nad chakrą i podekscytowaniem, które narastały w jego wnętrzu, aby nie wystraszyć Sakury. Nigdy wcześniej nie czuł się tak ożywiony wygraną. Przesunął wzrokiem po jej twarzy, wdzięcznym pochyleniu ramion, zarysowanych mięśniach rąk i...
— Szach mat.
Shikaku zamarł.
Jego oczy powędrowały z powrotem na planszę i teraz zobaczył, co przegapił, od kiedy przecięła swoje wiązania. Jęknął i potarł dłonią twarz, ze smutkiem potrząsając głową. Nauczył ją tej strategii, nie mógł uwierzyć, że się na to nabrał.
Spojrzał z powrotem w górę, by spojrzeć jej w oczy i znów poczuł, że zastyga, ale z zupełnie innego powodu. Wzrok Sakury był gorący, była zadowolona z jej pierwszego zwycięstwa z nim po miesiącach grania, a było to wymieszane z pożądaniem. Z czystą, oślepiającą żądzą skierowaną na niego.
— Co otrzymam za wygraną? — zapytała zdyszanym głosem, rzucając jego słowami. Przełknął ślinę, całe jego ciało było ciepłe, a spodnie ciasne.
— Cokolwiek — papugował ją. — Cokolwiek chcesz.
Dla żadnego z nich nie było zaskoczeniem to, że Sakura usiadła mu na kolanach i zacisnęła usta na jego ustach, a jej naga skóra była miękka i ciepła na jego skórze.
Rzeczywiście, szach mat.
OMAKE:
— Naprawdę z tobą wygrała?
— Były okoliczności łagodzące — wyjaśnił cierpliwie swojemu synowi, a Sakura zaśmiała się głośno, zakrywając usta. Potrząsnęła głową.
— O nie, shinobi musi być przygotowany na wszystko i wykorzystać wszystko na swoją korzyść.
Shikaku zachichotał i przechylił głowę na znak akceptacji. — Kłopotliwa kobieta — mruknął czule.
Mówiłam, że nadrobię? Mówiłam!
OdpowiedzUsuńKurczę, lekki, płynny i za krótki tekst - jedna z gorszych zmor czytelnika.
Osobiście nigdy nie parowałam Sakury z Shikaku i raczej nie zacznę tego robić, ale ten one-shot czytało mi się przyjemnie.
Było stopniowanie napięcia uczucia między postaciami - ze strony Shikaku zauroczenie (miłość wydaje mi się za mocnym słowem) młodą i zdolną wojowniczką, a ze strony Sakury pożądanie, które sake tylko wzmocniło.
Kurczę, aż mnie ciarki przeszły, gdy pomyślałam o przyłapaniu ich przez Shikamaru. Byłaby niezła drama, bo nie chce mi się wierzyć, że młody Nara - prędzej czy później - nie sypnąłby - chcący lub niechcący - staruszka...^^'
Jeszcze jedno: bardzo mnie ucieszyło wspomnienie ShikaTemi, nawet jeśli nie było ono jakoś szczególnie wyeksponowane. :D
Tak czy inaczej, naprawdę fajnie się czytało ten one-shocik - tak, wiem, że się powtórzyłam, ale chyba zostanie mi to wybaczone, nie?
Lecę dalej.:*
Oh jaki uroczy ten tekst! Na prawde. Shikaku nie jest osobą, która w mojej ocenie mogłaby wdać się w romans z nastolatką w wieku własnego syna, no i nagła dezintegracja jego żony mocno mnie zaintrygowała xD ale czytało się to taaaaak dobrze
OdpowiedzUsuńOkej, byłam tak napalona na Shikamaru, że nie zauważyłam imienia jego ojca xD Brawo dla mnie, brawo ja. Niemniej czytało się bardzo płynnie i przyjemnie. Naprawdę robicie przyjemne w odbiorze tłumaczenia. Jeszcze raz dzięki dziewczyny.
OdpowiedzUsuńKrótko, zwięźle, bez zbędnych scen i zapychaczy. A jednak tak miło. Podziwiam ludzi, umiejących pisać tak "ekonomicznie" . Nie będę ukrywać. Wszystko jest na swoim miejscu i zrobiło mi się przez to wyjątkowo gorąco xD Ojciec Shikamaru być może nie pasuje do romansów z dużo młodszymi kobietami, ale z drugiej strony, kto go tam wie - mało widzieliśmy go w serii. Może chłopina posiada w sobie jakieś mroczne części duży xD Ustalmy, że jego żona, a matka Shikamaru nigdy nie istniała, w sumie to nie takie trudne, skoro w oryginale też jej praktycznie nie ma xD
Czy Shikamaru byłby zszokowany, gdyby się dowiedział? Pewnie tak, ale z drugiej strony posiada ogromny talent do akceptacji oraz nie przejmowania się otaczającym go światem.
Choć muszę przyznać, że romans Sakury z ojcem Shikamaru wydaje mi się być po prostu chwilową zachcianką oraz spełnianiem jakiś fantazji, a nie pragnieniem zawarcia jakiegokolwiek związku.
Mój wewnętrzny głosik zamarzył sobie czegoś podobnego na linii Sakura - Shikamaru. Jakie te tekściki są inspirujące! Kocham was dziewczyny!