środa, 26 sierpnia 2020

Przeznaczenie boga [NagaSaku]

On był bogiem, a ona jego aniołem...
Nie wiedział, jak to się stało, ale teraz jego życie należało do niej, i mogła z nim zrobić, co jej się podobało. Zrobiłby wszystko, by ochronić ją, swojego małego anioła, przed zepsuciem tego świata.
I nigdy by się o tym nie dowiedziała.
Jego anioł miłosierdzia
Jego Sakura.
A kiedy umrze, znajdzie sposób, by pociągnąć ją ze sobą na dół, ponieważ nigdy nie pozwoli jej odejść.

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: Stonemedusa
Tytuł oryginału: The Fate of a God (Yandere!Pein/Sakura)
Link do oryginałuLINK

On był bogiem, a ona jego aniołem...
Nie wiedział, jak to się stało, ale teraz jego życie należało do niej, i mogła z nim zrobić, co jej się podobało. Zrobiłby wszystko, by ochronić ją, swojego małego anioła, przed zepsuciem tego świata.
I nigdy by się o tym nie dowiedziała.
Jego anioł miłosierdzia
Jego Sakura.
A kiedy umrze, znajdzie sposób, by pociągnąć ją ze sobą na dół, ponieważ nigdy nie pozwoli jej odejść.


-Słodkogorzki-
Uśmiech na jej twarzy, kiedy patrzyła na swojego czarnowłosego byłego kolegę z drużyny, można było opisać tylko jako taki. Widział to w jej oczach, zdradę, ból, złość i co najważniejsze - nienawiść.
Jego podkrążone oczy widziały każdą najmniejszą emocję, która przebiegała przez jej zmęczone ciało, nawet jeśli jej przyjaciele nie mogli tego zobaczyć. Widok jej byłego kolegi z drużyny w nasączonym krwią płaszczu Akatsuki oznaczał jego ostateczną zdradę, to było oczywiście za dużo dla jej słabego młodego umysłu. Ale nadal się uśmiechała i powiedziała, że mu wybaczyła, kiedy szczerze wyglądała, jakby miała się załamać i rozpłakać.
Po prostu nie rozumiał...
Czy naprawdę może istnieć taka przebaczająca dusza w tym brutalnym, nędznym świecie? Zastanawiał się, gdy jego pomarańczowe włosy powiewały na wietrze stworzonym przez bitwę Jinchuurikiego i Uchihy.

-Bóg-
Twierdził, że jest bogiem, ale ona po prostu nie mogła w to uwierzyć, nie chciała.
Nieważne, jak potężny mógł być!
Patrząc na niego zza Naruto, mogła tylko zadrżeć, gdy ich oczy się spotkały, zatrzymując się na kilka chwil, zanim odwrócił się i zniknął z pola widzenia. Rozległ się trzask, gdy Naruto ruszył na Sasuke, sygnalizując początek ich bitwy.
Ale widziała tylko te puste, podkrążone oczy.
Czy naprawdę mogła istnieć taka pusta dusza na tym świecie? Zadawała sobie pytania, unikając kolejnego ataku chłopca trzymającego miecz Zabuzy.

-Uśmiech-
Widział jej pierwszy szczery uśmiech, kiedy Kyuubi wrócił ze swojego treningu i zabrał ją na lunch.
I nie mógł odwrócić wzroku.
Wziął na siebie obserwację nosiciela Kyuubiego i jego drużyny po tym, jak Deidara i Tobi prawie się zdradzili. Ta misja nie mogła się nie powieść. Pein nie zauważył tego na początku, sposobu, w jaki jego oczy wędrowały do niej, kiedy się śmiała, kiedy wspaniale traciła panowanie i uderzała kolegę z drużyny przez pobliską ścianę, kiedy uśmiechała się na swój niewinny sposób.
Miała serce na dloni.
Nigdy nie widział czegoś takiego u ninja.
Mieli kąpać się we krwi bez namysłu.
Kiedy Pein w końcu zauważył swoją wędrującą uwagę, ostro siebie zbeształ, nie był tu po to, żeby się rozpraszać.
Ale... była w drużynie Kyuubiego... więc musiał mieć ją na oku.
Najprawdopodobniej spotkają się kiedyś w bitwie w najbliższej przyszłości. To szczerze był przypadek, że kamień w jego dłoni znalazł tył głowy gospodarza Kyuubiego, kiedy ten ogłosił, że jego różowowłosa koleżanka z drużyny zapłaci za lunch.
Nie miało to nic wspólnego z upadłym wyrazem jej twarzy.

-Dystans-
Wiedziała, że nie przesadza, ktoś ich śledził.
Nie, nie była paranoikiem! Nie chciała brzmieć jak Kakashi i głosić, jak ważne jest zastawianie pułapek w domu!
Przez ostatni tydzień miała wrażenie, że ktoś ich obserwuje... ale za każdym razem, gdy się rozglądała, nikogo tam nie było.
I to uczucie właśnie wróciło z pełną mocą, gdy Naruto rzucił się do przodu i wbił twarz w swój ramen. Machając głową, Sakura szybko odwróciła swoje jadeitowe oczy z ulicy na okoliczne dachy Konohy, szukając jakichkolwiek śladów ich obserwatora i westchnęła z irytacją, kiedy nic nie znalazła.
Wracając do narzekającego i posiniaczonego Naruto, zaczęła pomagać mu się oczyścić.
Omijając właśnie migotanie pomarańczy i czerni na dachu za nimi.

-Niepoczytalność-
Wiedział, że nie był zdrowy na umyśle i nigdy nie twierdził, że taki jest, w rzeczywistości był daleki od tego, ale nie mógł porównywać się do skrzeczącej blondwłosej Banshee, która obecnie odbiegała od różowowłosej.
Czy nie miały być razem na misji?
Zainteresował się Sakurą po obserwowaniu jej w kilku różnych środowiskach.
- Ze swoim zespołem była porywcza i lojalna do szpiku kości, czekając tylko na szansę udowodnienia swojej wartości.
- Z przyjaciółmi zawsze była uśmiechnięta i szczęśliwa, rozweselając wszystkich, z którymi miała kontakt.
- W szpitalu wykonywała swoją pracę w nadmiernym stopniu, uzdrawiała każdego, kto tego potrzebował, nawet jeśli oznaczało to omdlenie z wyczerpania czakry i hospitalizację jej samej.
Ostatecznie jego uwagę przyciągnęło jej współczucie.
Pomogłaby każdemu, kto tego potrzebował, nawet jeśli byłby jej wrogiem. Starała się nie zabijać, jeśli miała wybór, woląc dać szansę i pomóc innym. Posunęła się tak daleko, że pozwoliła im uciec, gdy pokutowali i przyjęli jej pomoc.
Była uosobieniem miłosierdzia.
Aniołem.
I właśnie została porzucona po zmroku, wyczerpana pomaganiem w szkoleniu lekarzy przez cały dzień. Była za dobra na tego rodzaju traktowanie, ludzie przez cały dzień korzystali z jej dobroci.
Dlaczego pozwoliłaby się wykorzystać w taki sposób?

-Izolacja-
- Boże, jesteś taka irytująca, Sakura! - powiedziawszy to Ino odeszła, zostawiając wyczerpaną Sakurę, która sama musiała wrócić do ich gospody.
Irytująca.
To słowo wiązało się z najgorszymi chwilami w jej życiu.
Nienawidziła tego.
Z westchnieniem rozpoczęła wędrówkę z powrotem do gospody, nie zwracając uwagi na upływający czas i desperacko próbując oderwać myśli od tego, co się właśnie wydarzyło. Miały wypełnić misję, a nie walczyć o śmieszne założenia Ino.
Nie znała nawet Shikamaru tak dobrze, dlaczego miałaby próbować ukraść go Ino?
Wykonując kolejny obrót, lekko się zachwiała, chwytając się krawędzi pobliskiej ściany dla wsparcia. Nie zwracanie uwagi na otoczenie miało ją tym razem kosztować, ponieważ przytłumiony łomot zwrócił jej uwagę.
Odwróciła się i wrzasnęła, gdy z cienia wyłonił się kawałek drewna, uderzając ją w bok głowy.
Zemdlała, zanim jeszcze upadła na ziemię.

-Gniew-
Oderwał od niej wzrok tylko na kilka sekund, ale to wystarczyło.
Zszedł z dachu i chwycił napastnika za gardło pokryte brudem. Mężczyzna miał częściowo rozwiniętą czakrę, najprawdopodobniej był geninem, który porzucił naukę w poszukiwaniu szybkiej gotówki.
To było nie do przyjęcia.
Pamiętał tego żałosnego mężczyznę z wcześniejszego dnia, kiedy przyszedł do Sakury i jej przyjaciółki Banshee ze złamaną ręką, błagając ich o uzdrowienie, błagając o pomoc.
I oczywiście różowowłosy anioł zobowiązał się, nawet gdy jej przyjaciółka jej tego zabroniła.
- Proszę! Nic nie zamierzałem zrobić! - sapnął mężczyzna, wymachując rękami i nogami, próbując oderwać rękę ściskającą jego gardło. Jego brudny płaszcz i poszarpane ubranie nie pomogły mu, gdyż były pokryte starą zaschniętą krwią.
Nie zwracając uwagi na błagania mężczyzny, Pein odwrócił wzrok w stronę dziewczyny, która obecnie leżała na ziemi. Krew powoli spływała po jej głowie, gdy od czasu do czasu drgała i jęczała z bólu.
Ze zmrużonymi oczami Pein wzmocnił uścisk, wyciągając kolejne zduszone westchnienie od napastnika.
- K-kim ty jesteś! - Zwracając obojętną twarz z powrotem w stronę mężczyzny, spojrzał mu martwo w oczy.
- Jestem bogiem, a ona - powiedział, zwracając mężczyznę lekko w stronę leżącej na ziemi Sakury - jest aniołem.
Ostatnią rzeczą, jaką kiedykolwiek widział, były mściwe oczy Rinnegan należące do Peina, zanim został zamieniony w masę krwi i odłamków kości.

-Tęcza-
Minęły dwa tygodnie, odkąd Ino wróciła do ich gospody i znalazła nieprzytomną postać Sakury, zabandażowaną i położoną na sofie.
Trzynaście dni, odkąd Ino histerycznie rzuciła się przez bramy wioski, z nieprzytomną postacią w jej ramionach, która spowodowała panikę zarówno ze strony cywilów, jak i shinobi.
Dziesięć, od kiedy Sakura była wystarczająco zdrowa, by przyjmować gości, wskazując na histerycznego Naruto wpadającego o każdej porze nocy.
Osiem, odkąd została wypisana z przymusowego pobytu w szpitalu, który zawdzięczała Tsunade-sama.
Pięć, od kiedy przestało padać za każdym razem, gdy opuszczała dom.
I trzy dni, odkąd plamy pomarańczy przestały śledzić każdy jej ruch, a skierowały gniew i złe zamiary na każdego, kto zbliżył się do niej na odległość 3 stóp. Naruto bywał czasami nadopiekuńczy! Nawet kiedy kazała mu przestać, nadal zaprzeczał, że to był on.
Jedyną dobrą rzeczą, jaka wynikła z tego fiaska, były tęcze.
Sakura uwielbiała tęcze.
Zawsze rozjaśniały jej dzień, sprawiały, że czuła się... jakoś lepiej.

-Pragnienie-
To było obrzydliwe, sposób, w jaki ci mężczyźni rzucali się na nią, mimo że próbowała pracować. Najgorszy był mężczyzna, który zaczął ją nękać, kiedy była sama, najwyraźniej sprawdzając jej cierpliwość.
Ale nic nie zrobiła, decydując się zignorować te zdarzenia, zamiast zgłosić go lub stracić panowanie nad sobą, mówiąc pozostałym pielęgniarkom i lekarzom na tyle odważnym, by skonfrontować się z nią, że mężczyzna potrzebuje swojej pracy i nie może sobie pozwolić na jej utratę.
Naprawdę była uosobieniem miłosierdzia.
Aniołem.
Jego aniołem.
Będzie musiał ją chronić, ponieważ było oczywiste, że nikt inny tego nie zrobi.
I właśnie z tego powodu nadal łamał mu palce, ignorując jego błagania z obojętnym wyrazem twarzy.
Z tego powodu przyłożył nóż do szyi mężczyzny, kończąc raz na zawsze jego bezużyteczną egzystencję.
Z tego powodu nadal rzeźbił nagie ciało mężczyzny, chcąc złożyć oświadczenie, o którym będą rozmawiali wszyscy w tej żałosnej wiosce.
By zostawić anioła miłosierdzia samego.
Musiał ją chronić, przynajmniej do czasu, gdy ktoś inny okaże się zdolny do przejęcia tej pracy.

-Morderstwo-
To był przerażający widok.
Ponieważ była w zespole mającym na celu odkrycie okaleczonego ciała, po prostu nie mogła zmusić tego obrazu do opuszczenia jej umysłu. Kończyny oderwane i porozrzucane wokół, krew malująca ściany i twarz nie do poznania.
Zrobiło jej się niedobrze na myśl, że ktoś w ich wiosce skrzywdził w taki sposób innego mieszkańca.
Co ten biedak mógł zrobić, żeby zasłużyć na taką śmierć?
Najbardziej zagadkowa była wiadomość wyryta na piersi mężczyzny, widoczna pośród innych oznak tortur.
Bóg chroni swoje anioły.

-Zło-
Wszyscy uważali go za zło. Zło, które było bardzo nastawione na dominację nad światem.
Cóż, wszyscy oprócz jego różowowłosego anioła, ona go rozumiała.
Nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy.
Tego dnia przysłuchiwał się rozmowie jej zespołu, o tym, jak stał się tym, kim się stał. Broniła go wtedy, mówiąc innym, że chce tylko pokoju, po prostu próbował to osiągnąć. Jedyny sposób, jaki zna.
I to była prawda.
Znał tylko nienawiść, ból, przemoc, wojnę i stratę.
Dlaczego więc zainspirowała go do tych nieznanych uczuć? Zadawał sobie pytania, obserwując, jak opuszczają teren.
Nie znalazł odpowiedzi.

-Blizny-
Nie zdawała sobie sprawy, jak przerażające mogą być blizny dla cywilów, zwłaszcza kobiet. W końcu zdała sobie z tego sprawę, gdy z innych kobiet w miejscowej łaźni rozległy się westchnienia.
Nie tak zaplanowała ostatni dzień swoich wakacji. Jedyne, czego chciała, to relaks.
- O mój Boże! - wykrzyknęła jedna ze starszych kobiet, w szoku zakrywając usta dłońmi. Pozostałe umilkły, wpatrując się w nią, gdy ona świadomie weszła niżej w wodę, zamierzając zakryć jak najwięcej śladów.
- C-co ci się stało, kochanie? - zapytała inna, podchodząc bliżej z litością na twarzy.
Która była odzwierciedlona przez wszystkie inne kobiety.
- Jestem kunochi, blizny są w opisie mojej pracy - stwierdziła Sakura z małym uśmiechem, próbując sprawić, by rozmowa była lżejsza.
- Naprawdę?
- Wow, musisz być bardzo oddana temu, co robisz!
- Och, zazdroszczę ci poświęcenia...
- Kiedyś chciałam być ninja…
- Ale… dlaczego miałabyś to sobie zrobić! Nie chcesz wyglądać ładnie? Jak możesz myśleć, że znajdziesz męża z takim wyglądem? To znaczy, już z różowymi włosami trudno sobie poradzić... - powiedziała jedna ze snobistycznie wyglądających kobiet, odwracając się plecami do Sakury z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Wychodząc z łaźni ze łzami w oczach, nie zauważyła, że rudowłosy bóg obserwuje jej odwrót.
Trzy dni po jej powrocie do Konohy do ich uszu dotarły wieści o zniszczeniu małej wioski.
To była masakra.

-Czas-
Stracił poczucie czasu, obserwując swojego nowego anioła i to rozproszenie najwyraźniej zirytowało Konan do tego stopnia, że go odszukała.
- Masz zadanie do wykonania, Nagato, nie możesz pozwolić, aby mała dziewczynka odciągnęła cię od naszego celu - powiedziała monotonnym głosem, który stał się lekko zirytowany, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
- Nagato, i tak zamierzamy zabić dziewczynę. Po prostu odpuść sobie cokolwiek to jest, musisz wrócić do domu - powiedziała, a w jej głosie słychać było teraz gniew, gdy skierowała zimne spojrzenie z otoczenia na swojego najstarszego i najdroższego przyjaciela.
Odwracając wzrok od odległej różowowłosej, którą obserwował, Pein spojrzał na Konan, a jego oczy lekko pociemniały.
- Nie zabijemy jej. - To wszystko, co powiedział, jego podkrążone oczy wpatrywały się uważnie w niebieskowłosą kobietę.
- Nagato...
- Nie zabijesz jej - dodał, widząc spojrzenie, które pojawiło się w jej oczach.
- NAGATO! - W końcu krzyknęła. - Nawet nie znasz tego... tego dziecka! Nie pozwolę ci zrujnować naszego snu jakimś... zauroczeniem! Musi umrzeć, takie jest przeznaczenie!
- Możesz być jednym z moich aniołów, Konan, ale ona jest moim aniołem miłosierdzia. Jestem twoim bogiem i nakazuję ci odejść, po prostu... wracaj do bazy i zostaw mnie.
I z oburzeniem i spojrzeniem w kierunku różowowłosej zniknęła w podmuchu papieru.
Mógł tylko mieć nadzieję, że nie zrobi niczego pochopnego, szczerze mówiąc, nie chciał wymierzyć sprawiedliwości swojemu wieloletniemu przyjacielowi.

-Niebo i anioły-
Nigdy nie była religijna, bez względu na to, jak bardzo jej rodzice próbowali ją do tego zmusić. Mimo tego, co myślało wielu jej przyjaciół, wierzyła w niebo.
I anioły.
Miło było wierzyć, że coś było po tym życiu, zwłaszcza w jej pracy, w której codziennie stało się w obliczu śmierci. Poza tym widok umierających w szpitalu ludzi był nieunikniony, więc ta myśl była pocieszająca.
Każdy zasługiwał na szansę na pokój i przebaczenie, nawet jej wrogowie.
Ale trudno było tego życzyć niebieskowłosej kobiecie, która stała nad nią z papierową włócznią wycelowaną w jej serce.
Stało się to znikąd, Naruto właśnie poszedł, aby zebrać drewno na opał, Kakashi przygotowywał się do rozstawienia namiotów, Sai i Yamato po prostu siedzieli z boku - najprawdopodobniej omawiając wyniki misji. Kiedy padał deszcz na polanę, rozległ się nagły szelest papieru, który pokrył ziemię, po czym szybko uformował się w pięć kopii tej niebieskowłosej kobiety i rozproszył jej kolegów z drużyny. Była bezlitosna, uderzając Sakurę ze wszystkich stron, kiedy jej drużyna była zajęta, nigdy nie okazywała żadnych oznak wyczerpania lub bólu, kiedy Sakura miała szansę uderzyć.
Jednak jej mamrotanie i pełna nienawiści twarz były tym, co naprawdę dotarło do Sakury.
- … Nie pozwolę ci go zrujnować, mamy cel, marzenie… tego zawsze chcieliśmy we trójkę…
Skończyło się tak nagle, jak się zaczęło, gdy papierowe klony rozpadły się, a kobieta przed Sakurą upadła na kolana z metalowym drążkiem wystającym z jej piersi. Widziała wyraz bólu na twarzy drugiej kobiety, gdy patrzyła na pobliskie drzewo, wyglądając, jakby świat ją właśnie zdradził.
- … ale… zrobiłam… to… dla… ciebie? - To były jej ostatnie słowa, kiedy upadła na ziemię bokiem z pokonanym spojrzeniem na twarzy, jej oczy rozpaliły się smutkiem, zanim zgasły.
Spoglądając na kobietę łagodnymi oczami, Sakura uklękła przy jej boku i ostrożnie wyjęła drążek, po czym ułożyła kobietę w bardziej godnej pozycji, podczas gdy jej drużyna zaczęła szukać osoby, która wykończyła kobietę.
Miała nadzieję, że niebieskowłosa kobieta jest teraz w lepszym miejscu, nawet jeśli zaatakowała ich bez powodu, ten znajomy zraniony wyraz twarzy poraził nerw w piersi Sakury.
Zdrada...
Tak więc pierwszy raz w życiu Sakura pomodliła się.
Modliła się o pokój.
Dla biednej zdradzonej kobiety leżącej przy jej kolanach.

-Niebo-
Kiedy deszcz padał z nieba otaczającego Konohę, Pein nie mógł powstrzymać zdradzonego uczucia, jakie miał.
Dlaczego jego najstarszy przyjaciel miałby tak zmusić jego rękę? Specjalnie kazał jej odejść, a zamiast tego...
Ale zrobił to, co było słuszne. Chronił swojego anioła miłosierdzia. Sakurę, która była oczywiście słabsza z tej dwójki. Bardzo go bolało, że skończył jej życie, a jego neutralna fasada pękła na wiele godzin.
Naprawdę czuł, że podjął złą decyzję...
Tak było, dopóki nie zobaczył delikatnego spojrzenia różowowłosej piękności, kiedy pochyliła się i ułożyła jego przyjaciółkę w bardziej dostojnej pozycji, po czym zaczęła delikatnie się za nią modlić.
Będzie opłakiwał utraconego przyjaciela.
Ale w końcu wiedział, że podjął właściwą decyzję.
Nieważne, jak źle się przez to czuł.

-Zblakły -
Wyraz oczu Naruto, kiedy w końcu ogłoszono wojnę, złamał jej serce.
Biedny Naruto obwiniał się za to wszystko, światło w jego oczach gasło dzień po dniu z każdą ogłoszoną śmiercią. To ona natknęła się na niego tydzień temu, posadzonego w jego łazience z brzytwą tnącą mu nadgarstek. Była przerażona tym widokiem i wpadła do środka, wyrywając ją z jego uścisku, jednocześnie przesuwając ręką wypełnioną czakrą do rany.
Widząc jego błagalne i złamane spojrzenie, obiecała nikomu o tym nie wspominać.
Nie chciała, aby jej kolega z drużyny cierpiał z powodu czegoś, co nie było jego winą.
Pełne nienawiści spojrzenia kierowane w jego stronę przez niektórych towarzyszy nie pomogły jej w przekonaniu go. Biedny chłopiec tak bardzo potrzebował pocieszenia, że znów zaczął ją śledzić. Nietrudno było przeoczyć rozmycia pomarańczy, gdy chował się wśród drzew otaczających teren treningowy.
A kiedy o tym wspomniała, znowu wszystkiemu zaprzeczył.
Baka.

-Ścieżka-
Znalazł swoją ścieżkę.
Jego nowy cel.
Jasne, nadal uzyska pokój, zajmując należne mu miejsce jako bóg.
Ale teraz miał więcej do dodania.
Będzie chronił swojego nowego anioła. Musiał, bo udowodniła, że nie jest w stanie uchronić się przed złem tego świata. Pewnie, że próbowała, ale przy tak wielu potężnych przeciwnikach nadciągających w najbliższej przyszłości... będzie potrzebowała jego pomocy, ponieważ jej przełożeni zaczęli wysyłać ją co tydzień, aby leczyła najgorszych z ich więźniów, zamiast pozwolić jej na nieustanne przejmowanie się jej drużyną jak nadopiekuńcza matka.
Potrzebowała go.
Pierwszy raz czuł potrzebę bycia potrzebnym, było to dla niego dziwne i obce, pogodzenie się z tym zajęło mu kilka godzin.
Ale... lubił to.
Zwłaszcza, gdy to ona go potrzebowała.
A teraz potrzebowała go do rozprawienia się ze strażnikiem szumowiną, który próbował rzucić się na nią wcześniej tego dnia.
- AHHHHHHHH!
Z lekko demonicznym warkotem zignorował krzyki i kontynuował swój plan złamania każdej kości w ciele istoty.

-Więzienie-
Sakura nienawidziła wycieczek do więzienia.
Miejsce było obrzydliwe, zawsze pokryte brudem, a rezydujący tam ludzie nie pomagali z atmosferą.
Strażnicy byli równie źli jak więźniowie! Ciągle ją nękali, jeden posunął się nawet do tego, że złapał ją za koszulę i spróbował wepchnąć do pustego pokoju. Przebiła go przez trzy ściany i złamała mu rękę, zanim Ino w końcu ją od niego odciągnęła.
O dziwo, nigdy więcej o nim nie słyszała.
Upierał się na niepokojenie jej od lat przed tym incydentem i nie było to pierwsze bicie, jakie od niej otrzymał.
- Hmmm, może odszedł, bo jest chory?

-Najlepsi przyjaciele-
Jego anioł i gospodarz Kyuubiego byli oczywiście najlepszymi przyjaciółmi, pomimo tego, jak bardzo chłopak działał jej na nerwy i upierał się, że chciał od niej czegoś więcej niż przyjaźni... na co nie można było pozwolić.
Zasługiwała na znacznie więcej.
Na kogoś, kto traktowałby ją dobrze i czcił ją za to, kim była, kochającą, troskliwą kobietą, która zrobiłaby wszystko dla bliskich jej osób.
A ten mały blond bachor nie był nawet wart przebywania w jej promiennej obecności.
Żadna z tych żałosnych istot nie była, pomyślał, wślizgując się do pokoju Jinchuurikiego, po cichu kładąc nowe pudełko brzytew na stoliku nocnym.
Nie będzie problemem na długo.

-Uwięziona-
Absolutnie nienawidziła czuć się uwięziona.
Mogła przyznać, że była... lekko... klaustrofobiczna.
I musiała dziękować Bogu za swoją siłę w tej sytuacji.
Natrafili na dźwiękowego ninja, która specjalizowała się w jutsu ziemi, a dokładniej jutsu więzienia w ziemi. To po wspomnianym jutsu było powodem, dla którego biedna Sakura została pochowana piętnaście stóp pod ziemią ze złamanym ramieniem i pękniętą kostką.
Nienawidziła też ciemności...
Dwoma szybkimi ciosami lekko histeryczna Sakura wydostała się z wąskiego pudła, które ją trzymało i wróciła na powierzchnię. Uwalniając kolegów z drużyny z ich własnych więzień, unikała zatrutego kunaia, który ciskała w nią zdenerwowana ninja z Dźwięku. Najwyraźniej nigdy nie słyszała o różowowłosej dziewczynie... ani o jej słynnej reputacji, jeśli chodziło o potworną siłę.
Po zebraniu odpowiedniej ilości czakry, Sakura zadała szokujący cios w klatkę piersiową ninja, co spowodowało teraz jej przemoczoną krwią sylwetkę. Po tym, jak została odciągnięta od zmasakrowanych zwłok, Sakura usiadła obok marudzącego Kakashiego, w duchu krytykując siebie za to, że nie uratowała wystarczającej ilości czakry, aby prawidłowo wyleczyć swoje rany.
Tsunade-sama ją zabije.
- Wszystko w porządku Sakura. wkrótce wrócimy do Konohy.
W jakiś sposób... odniosła wrażenie, że kłamie... ale to był prawdopodobnie wynik jej umysłu ogarniętego bólem.

-Strach-
Nie było go pół dnia, pół dnia i wrócił do zabandażowanej, przesiąkniętej krwią i utykającej różowowłosej. Czuł, jak jego lewe oko lekko drgnęło, gdy czarnowłosy chłopiec zdecydował, że szybciej będzie ją nieść do końca drogi.
Gdy wybuchnie wojna, on będzie pierwszy.
Po cichu zbeształ się za to, że zostawił ją bez ochrony, zaczął planować następną korespondencję z podwładnymi. Coś takiego nie mogło się powtórzyć, było to niewybaczalne z jego strony.
Strach napełnił go na myśl o powtórzeniu tego, nawet o możliwości jej śmierci. To nie było coś, o czym naprawdę myślał.
Miał tylko nadzieję na zabicie jej kolegów z drużyny i wzięcie jej w ramiona, ciągle przepraszając za swój błąd. Nagle gniew wypełnił go na myśl o jej drużynie, sprawiając, że zmrużył ciemniejące, podkrążone oczy i błysnął lekko zębami w ich kierunku.
To była ich wina, że jej nie chronili!

-Rzeka-
Łzy spływały jej po policzkach jak rzeki, gdy żegnała się z przyjaciółmi i towarzyszami, wszyscy obiecali spotkać się na obiedzie, gdy wszystko się skończy.
Wszyscy wiedzieli, że to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy widzieli się żywi.
Ale wciąż mieli nadzieję.
Wiedziała, że zrobi wszystko, co w jej mocy, by zobaczyć ich WSZYSTKICH w tej restauracji, kiedy to wszystko się skończy.
Ponieważ była medykiem, była jedyną, która mogła uratować im życie.
I właśnie to planowała zrobić.
Ponieważ właśnie do tego trenowała większość swojego życia, do ratowania swojego zespołu i towarzyszy.
Nawet jeśli to będzie kosztowało jej życie.

-Deszcz-
Wraz z opadami deszczu nadeszły rozkazy, na które czekali jego podwładni.
Siły Konohy i Suny zaczęły nacierać.
Wojna się rozpoczęła.
I wygra,
albo zginie próbując.
Pod koniec dnia będzie padał deszcz krwi.
- TAK, PEIN-SAMA!

-Brzask-
Miała nadzieję ze wszystkim, co miała, że jej przyjaciele przeżyją kilka następnych dni.
O świcie miała się rozpocząć wojna.
Zrobiłaby wszystko, co w jej mocy, aby pomóc.
Odłożyłaby na bok własne przekonania i moralność i zabiła każdego najeźdźcę, który stanąłby na jej drodze,
albo zginęła próbując.
- Nic mi nie będzie, Naruto, po prostu skup się na sobie.

-Na zawsze-
Nastał świt.
Walka się rozpoczęła.
I upewnił się, że jego anioł będzie bezpieczny.
Jego klon otrzymał surowe rozkazy, by chronić ją za wszelką cenę, nawet jeśli musiałby w tym celu wyciąć własny lud. I zrobił to, ponad pięćdziesięciu jego własnych ludzi padło z rąk innych jego ciał, ich życie zostało skrócone, kiedy próbowali ukraść mu życie jego anioła.
Jego pięknego anioła.
Jego cudowną obsesję...
... która zabiłaby go bez wyrzutów sumienia, gdyby miała szansę.
Sama myśl o tym sprawiła, że na jego twarzy pojawił się uśmieszek, gdy spojrzał na szarżującego gospodarza Kyuubiego. Jego myśli ponownie zwróciły się ku różowowłosej, gdy gospodarz zatrzymał się, błyskając zębami i z obracającą się szkarłatną czakrą.
Drogie serce, nie będziesz już płakać po zakończeniu tej wojny, będziemy razem w pokoju, tak jak chciałaś… i od tego… się zaczęło.

-Krew-
To będzie jego śmierć, łatwo było mu to zobaczyć.
Podnosząc rękę do tryskającej dziury w klatce piersiowej od Rasengana, Pein starał się zachować obojętny wyraz twarzy. Nie okazywał słabości gospodarzowi Kyuubiego, jego wrogowi, zwłaszcza gdy jego różowowłosy anioł zbliżał się z resztą jej drużyny, a jego pozostałe ciała zostały już unieszkodliwione.
Widząc błysk różu przechodzący przez otaczające głazy, pozwolił wyrazowi twarzy ześlizgnąć się, a mały uśmiech pojawił się na jego zakrwawionych ustach, gdy przemknęło przez nie jedno słowo.
- Sakura…
Patrząc na jej zmieszaną i przerażoną twarz, jego uśmiech trochę się rozszerzył, a jego oczy zaczęły się zamykać. Padł na kolana i usłyszał, jak próbuje podejść, ale powstrzymał ją jej sensei.
Nigdy nie mogła znieść widoku kogoś cierpiącego.
Nawet jej wroga.
Nawet jego...
Z jej nefrytowo zielonymi oczami i promiennym uśmiechem w jego umyśle, głowa Peina pochyliła się do przodu, oddychając ostatnim ciężkim oddechem i wreszcie odpuszczając.
I nawet przy śmierci nie okaże słabości, nie może, bo musi się przygotować do nowej misji.
Do oczyszczenia piekła ze wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek próbowaliby ją skrzywdzić, a kiedy zadanie zostanie wykonane, zaciągnie ją do siebie i nigdy nie pozwoli jej odejść.
Był bogiem, a ona była jego, będzie ją chronił, nawet jeśli nienawidziła wszystkiego, za czym się opowiadał.
Jeśli będzie musiał stać się demonem, żeby to zrobić, niech tak będzie, ale będzie jej demonem...
Ponieważ ją kochał.
Moja... Sakura...
I nigdy się tego nie dowie.



Prawie zapomniałam o dodaniu tego posta, a zazwyczaj dodaję zaraz po północy. Jestem tym niezmiernie zaskoczona. XD

2 komentarze:

  1. O BOŻE (XD) O MATKO! PRAWIE ZAPOMNIAŁAM O WAS I ŚRODOWYM ROZDZIALE!
    No ale już okej *głęboki wdech* Biorę się do czytania.
    .
    .
    .
    Uh. To był ciężki kawałek... I w cale nie chodzi o formę! Po prostu ta relacja, historia i opisy... Ciekawie tak przeczytać nieco mroczniejszy, psychopatyczny fafnik z odrobiną dramatu. Zwłaszcza przy tej parze. Niby to romans a niby nie. Baaarrrrdzo ciekawą rzecz wynalazłyście :D

    No to tyle XD Dzisiaj mało sensownie i konstruktywnie, ale chciałam dać znać, że czytam!
    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie mogłam dać z Nagato niczego uroczego czy zabawnego, bo to do niego nie pasowało. Za jakiś czas wejdzie też w mroczniejszym klimacie one shot z Zabuzą. :D
      Dziękuję za komentarz i wysyłam całusy. :)

      Usuń