Menu

środa, 24 czerwca 2020

Pojedyncze uderzenie [MadaSaku]

Madara tylko ją obserwował, z kontemplacyjnym błyskiem w oku i lekkim rumieńcem na policzkach, gdy patrzył, jak wyrywa z siebie miecz Susanoo, pomimo protestów Hashiramy. Rzuciła go na podłogę, nie zadając sobie trudu, aby patrzeć, jak znika z istnienia, gdy jej skóra i narządy odrastały w jednej chwili.

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: thatdamnuchiha
Tytuł oryginału: Armour-Sleeved Single Hit
Link do oryginału: LINK

Miedziany zapach krwi był jedynym zapachem, który była w stanie wyczuć, gdy patrzyła na mężczyznę na stole operacyjnym, a jej ręce lśniły zielenią, kiedy pracowała nad dziesiątym pacjentem tego dnia. Zawsze zajmowała się trudnymi przypadkami, będąc najbardziej zaawansowaną medyczną kunoichi w wiosce. Choć nie było to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że pochodziła z przyszłości odległej o jakieś sto lat. Tsunade nawet się jeszcze nie urodziła, więc była całkiem pewna, że kradnie część sławy swojej mistrzyni, ale złożyła przysięgę, że uratuje jak najwięcej istnień. Oczywiście, chyba że byli wrogimi ninja, którzy próbowali ją zabić lub tych, na których jej zależało.
- Sakura-sama! - Yuki, jej podwładna i zapewne jej najbliższa przyjaciółka zawołała, machając do niej, gdy kończyła swoje leczenie. - Hokage-sama chce się z tobą zobaczyć - powiedziała, uśmiechając się do niej szeroko, biorąc w swoje ręce jej obie zakrwawione. - Myślę, że chodzi o propozycję złożoną przez ciebie dotyczącą Akademii - na lekcje dla nowych medycznych ninja i możliwości stażu.
- Myślisz, że zostały zatwierdzone? - Zastanawiała się z uśmiechem na twarzy.
Senju Tobirama skinął głową z aprobatą po tym, jak zobaczył, jak pracuje w szpitalu. Nadał jej nawet tytuł Szefa Szpitala po całej jej ciężkiej pracy, którą włożyła w zdobycie zaufania wszystkich. W końcu była dla nich obca, gdy pierwszy raz weszła przez bramę, zakrwawiona i ranna, po jej nagłym wypadzie w czasie i przestrzeni.
Senju Hashirama był zarówno przyjazny, jak i uprzejmy, ale jakoś surowy, kiedy mówiła o tym, jak znalazła się w dziczy. Oficjalnie było to błędnie użyte jutsu. Przestrzenne, które odwiodło ją daleko od ojczyzny. Nigdy nie poruszyła tematu podróży w czasie. Nawet po tym, jak wydedukowała, że nie było powrotu do przyszłości. W chwili, gdy wylądowała w przeszłości, przełamała ścieżkę z powrotem. Tak naprawdę nie chciała bawić się czasem i przestrzenią, tak jak wcześniej, próbując wrócić do domu.
Drużyna Siódma opłacze ją i ruszy dalej. Tylko Naruto i Kakashi mogą uronić łzę w związku z jej nagłą śmiercią. Sasuke prawdopodobnie nawet nie zauważy jej nieobecności. Nigdy jej nie zauważył, ale może to częściowo jej wina. Gdyby tylko stała się silniejsza o wiele wcześniej… to może uchwyciłaby jego wzrok.
Powszechnie wiadomo, że Uchiha mieli obsesję na punkcie siły. W Erze Walczących Klanów ich klan dosłownie zbierał tych, których uważali za silnych - bez względu na to, czy adresatowi się to podobało.
Ale ani Sakura, ani Ino nie zwróciły na to uwagi, widząc tylko, jak piękni byli Uchiha i jak piękne musiałyby stać się fizycznie, aby chociaż przy nich stanąć. Nie myślały o sile ani o wybrzuszonych mięśniach. Nie, Sakura zauważyła z lekkim rozbawieniem, że nawet dzisiaj nie ma wyłupiastych mięśni. Zdefiniowane mięśnie, tak, ale były proporcjonalne do jej wielkości. Sasuke wciąż jej nie uznawał, widząc ją tylko jako słabą i bezużyteczną. Miał oczy zwrócone tylko na Naruto. Sakura westchnęła, zdejmując fartuch, który miała na sobie, aby ubranie nie stało się zbyt brudne, trzymając włosy związane w koński ogon, w który włożyła je przed rozpoczęciem pracy. No cóż. Nie było tak, że teraz mogła coś z tym wszystkim zrobić.
- Zastanawiam się, czy Tobirama-sama uchylił te cztery klauzule, które mu wysłałam - mruknęła, przygryzając wargę, kierując się w stronę Wieży Hokage. Rzadko się tam znajdowała, zwykle zajęta w szpitalu, bez względu na to, czy ćwiczyła nowych medycznych shinobi, czy leczyła pacjentów, którzy w przeciwnym razie zmarliby bez jej wiedzy. Była prawie pewna, że większość shinobi wciąż nie była świadoma jej umiejętności w szpitalu. Ostateczna konstrukcja dopiero co została zbudowana, więc była wcześniej zajęta w klinice Senju. Tam, gdzie Tobirama obserwował ją przez pierwsze kilka miesięcy. Nie, że mogła go za to winić. Ale nie znaczyło to, że było mniej irytujące. Chodziła drażliwa przez tygodnie, nawet po tym, jak Tobirama przestał uważać ją za potencjalne zagrożenie.
Ostatnio rzadko widywała młodszego brata Senju. Rzadko też widywała starszego lub jego najlepszego przyjaciela. Nie była wystarczająco ważna. Tobirama był odpowiedzialny za wszystko, co ważne, jak delegowanie infrastrukturą. Senju Hashirama był uprzejmym i zdolnym przywódcą, jeśli chodzi o nakłanianie ludzi do robienia rzeczy takich jak zawieranie traktatów, ale Sakura mogła z absolutną pewnością powiedzieć, że jego etyka pracy, jeśli chodzi o papierkową robotę i tym podobne, była fatalna. Nie miał głowy do układania budowli, a gdyby pozostawiono mu to całkowicie, szpital byłby na obrzeżach wioski i nie planowałby zbyt wiele, by go zaprojektować.
Szybko dotarła do znanego czerwonego budynku, po czym skinęła recepcjonistce. Była całkiem rozpoznawalna dzięki różowym włosom i zdecydowanie leczyła wcześniej kobietę pracującą za biurkiem.
Uśmiechając się wesoło, zapukała do drzwi biura Hokage.
- Wejdź!
Sakura weszła do biura, jej sandały do kolan nie wydawały żadnego dźwięku, kiedy zamykała za sobą drzwi. - Chciałeś mnie zobaczyć, Hokage-sama? - odezwała się, uśmiechając się krótko do Tobiramy, który był z boku, przeglądając stos dokumentów na swoim małym biurku w biurze Hokage.
- Ach, Sakura-san - Hashirama skinął głową, przeglądając liczne zbiorowiska dokumentów. - Cieszę się, że mogłaś przyjść tak szybko - powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy znalazł to, czego szukał. - Chciałem z tobą porozmawiać o twoich propozycjach dotyczących Akademii.
Wyprostowała się, wpatrując się w niego uważnie. Czy przeszły? Zastanawiała się. Lepiej by tak było.
- Przeszły i mamy nadzieję, że możesz wybrać jednego lub dwóch członków swojego zespołu medycznego, którzy przedstawią te lekcje i zajęcia praktyczne w Akademii - kontynuował, wciąż się szeroko uśmiechając, a Sakura też się uśmiechnęła. - Co do czterech klauzul medycznych ninja, które również przekazałaś, ja i Madara przejrzeliśmy je i uznaliśmy pierwsze trzy z kilkoma poprawkami, aby pomóc - Hashirama uśmiechnął się szeroko, wręczając jej drugą kartkę papieru, jakby nie popsuł właśnie czterech ścisłych klauzul, które wymyśliła jego własna wnuczka. - Nie byliśmy pewni, co dokładnie miałaś na myśli mówiąc, że medyczny shinobi jest "ostatnim z ich plutonu".
Sakura zamrugała, próbując stłumić przypływ gniewu, który groził wybuchnięciem.
Żaden medyczny ninja nie powinien przestać leczyć, dopóki jego towarzysze wciąż żyją.
Żaden medyczny ninja nie powinien stać na linii frontu.
Żaden medyczny ninja nie powinien umrzeć, aż nie będzie ostatnią żyjącą osobą w szpitalu.
Odetchnęła głęboko, ignorując sposób, w jaki oczy Tobiramy skierowały się na nią. Bez wątpienia jej czakra promieniowała furią. Był wystarczająco dobry, by to wyczuć, a także był w stanie odczytać język jej ciała. Umiejętność, której jego brat najwyraźniej nie do końca opanował. Jej oczy zwęziły się, zielone tęczówki płonęły, utkwione w irytująco uśmiechniętej twarzy należącej do jej Hokage. I nie mogła go uderzyć. Bez względu na to, jak denerwujący stał się nagle ten słoneczny uśmiech. Nalegał, aby lekarze byli zamknięci w szpitalu, tak jak miało to miejsce w ich klinikach podczas wojen klanów.
- Hokage-sama, z całym szacunkiem, ale uważam, że oryginalne klauzule, które złożyłam, w tym moja czwarta klauzula, są bardziej odpowiednie niż te - powiedziała, odkładając papier z powrotem przed sobą. - Moim zamiarem było wyszkolenie co najmniej jednego członka każdego zespołu geninów w zakresie medycznego ninjutsu, nawet jeśli jest to tylko podstawowa pierwsza pomoc. Wierzę, że zmniejszyłoby to ryzyko ofiar w terenie - kontynuowała, pragnąc, by ten jego irytujący uśmieszek zniknął, tak żeby wyglądało na to, że słucha i zastanawia się, co mówi. - Czwarta klauzula byłaby również bardzo ważna dla wszystkich studentów, których szkolę osobiście - ponieważ jest to moja własna technika, o której tam wspomniałam, i daje jej użytkownikowi prawo do stania na linii frontu, co byłoby bardzo przydatne…
Hashirama zachichotał. - Sakura-san, mówisz tak, jakbyśmy szli na wojnę - powiedział, a ona nigdy nie chciała uderzyć kogoś bardziej niż jego w tej chwili. Jak ktokolwiek mógł być tak naiwny? - Lekarze są cenni, a teraz potrzebujemy ich wszystkich w szpitalu, aby poradzić sobie z obrażeniami z misji. Oni - ty - nie musicie ryzykować własnej szyi poza wioską.
- Ale...
Drzwi za nimi otworzyły się z hukiem, a uwagę Hashiramy przykuła znajoma, kolczasta, czarnowłosa postać wkraczająca do pokoju. - Hashirama!
- Madara!
Sakura poczuła, jak jej dłonie zaciskają się w pięści, a palce u nóg zwinęły się, gdy opadły na podłogę. Planowała wkrótce podjąć misję poza wioską, żeby trochę oderwać się od szpitala, ale z tymi zmienionymi klauzulami nie byłaby w stanie. Pajęczyny pęknięć pojawiły się na podłodze, gdy wciskała palce u nóg w kafelki, cicho pragnąc, by była to głowa Hashiramy.
Ciężko pracowała, aby móc stanąć na linii frontu z Naruto i tym dupkiem Sasuke, a te pragnienia obecnie obracały się w dym, ponieważ życzliwy Pierwszy Hokage nie mógł jej słuchać. Zdecydował o swoich celach i szedł w ich kierunku.
Jej oko drgnęło.
Był tak skupiony na ochronie medyków, ponieważ byli bezcenni… ale ona nie potrzebowała tej przeklętej ochrony. Nie po tym, jak tak ciężko pracowała. Traktował to wszystko… Jasne, że wciąż była śmiesznie słaba w porównaniu do ludzi takich jak Założyciele i Sasuke, ale teraz mogła się chronić. Idiota najwyraźniej tego nie widział. Ale teraz to on był jej Hokage, a nie Tsunade… więc musiała go słuchać. Musiała wykonać te rozkazy.
Nie bij swojego Hokage, Sakura, skandowała do siebie. Nie bij swojego Hokage.
- Wskazane jest, aby na razie odpuścić, Sakura-san - powiedział Tobirama, podchodząc zza niej. - Mój brat, na wypadek, gdybyś tego nie zauważyła, jest raczej zdecydowany, jeśli chodzi o spełnienie swoich marzeń.
- Ale to nie znaczy, że jego droga jest poprawna przez cały czas - narzekała. - Muszę wyruszyć na misję i zebrać przeklęte zapasy, ale z tym, co sugeruje ta zmieniona trzecia klauzula… - Sakura oparła się chęci uderzenia w coś, a potem przeszyła ją świadomość. - Tobirama-sama, gdzie jest najbardziej odległe miejsce treningowe, do którego naprawy nie masz nic przeciwko? - zapytała, a jej ręce zacisnęły się gwałtownie. Musiała pozbyć się tego przeklętego gniewu, zanim zrobi coś, czego będzie żałować.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dziwnie rozumiejący i Sakura zastanawiała się, ile razy wcześniej wyrzucał irytację na poligonie dzięki wybrykom brata. - Teren treningowy nr pięćdziesiąt siedem byłby prawdopodobnie najlepszy - powiedział. - Ile szkód będzie do naprawienia?
- Dużo - mruknęła szorstko. - Dziękuję Tobirama-sama.
- Miłego dnia, Sakura-san - powiedział, kiwając głową, a ona odwróciła się, gotowa poprosić o pozwolenie jej cudownego Hokage na odejście, ale jego głos powstrzymał ją jeszcze raz. - Och, i Sakura-san, nie musisz cały czas używać sama. Nie mam nic przeciwko temu, że używasz san, tylko proszę, nie próbuj używać kun.
Sakura zamrugała. - W porządku, Tobirama-san.
Tobirama uśmiechnął się, kiwając głową, po czym nagle zesztywniał na coś za nią. - Ani. Słowa. Bracie - syknął.
- Ale Tobi, ledwie pozwalasz, by ktokolwiek upuścił sama, chyba że... - Te irytujące, przypominające oczy szczeniaka utkwiły się w jej zielonych, gdy odwróciła się w jego stronę, a Sakura drgnęła po raz setny od czasu wejścia do tego biura. - Czy lubisz Sakurę-san? - Pochylił się do przodu. - Starszyzna była…
- Bracie. Powiem to bardzo wyraźnie, tak jak ostatnie dziesięć tysięcy razy, w tym momencie nie interesuje mnie romantyczny związek z nikim. Sakura-san, jestem pewien, że jesteś cudowną osobą, ale nie mam zainteresowania relacjami z tobą poza byciem współpracownikiem lub bliskim powiernikiem.
Sakura uśmiechnęła się szeroko. - Doskonale, jesteśmy na tej samej stronie - powiedziała, poruszając się, by uścisnąć mu rękę. - Do naszego cudownego, profesjonalnego związku zawodowego - kontynuowała, ignorując rozczarowane odgłosy wydawane przez idiotę, jego starszego brata w tle. - A teraz, jeśli mi wybaczysz, mam pole treningowe do zniszczenia. Hokage-sama. Uchiha-sama. - Pochyliła głowę do nich obu. - Chciałabym ponownie poprosić, abyś przynajmniej raz zastanowił się nad czwartą klauzulą. Z przyjemnością zademonstruję moją technikę i dlaczego wyklucza mnie ona z pozostałych zasad w dowolnym momencie. Życzę miłego dnia..
Powiedziawszy to, pośpiesznie wyszła, nie zawracając sobie głowy czekaniem na jego odpowiedź. Bez wątpienia sprawiłoby to tylko, by chciała uderzyć go jeszcze bardziej, a uderzenie go niestety nie skłoniłoby go do zastanowienia się nad tym, co powiedziała. - Ugh, co za dzień - mruknęła, biegając po dachach, kierując się w stronę odległego pola treningowego, które zasugerował Tobirama. Nie chciała szczególnie, żeby jej przeszkadzano w środku jej szaleństwa. Nie chciała też być szczególnie widoczna - miała reputację niezachwianego, profesjonalnego medyka, jakim była.
Sakura weszła na ogrodzony teren treningowy i zauważyła tabliczkę z informacją, że jest to plac treningowy nr pięćdziesiąt siedem. Było tam małe, niezamieszkane jezioro do chodzenia po wodzie i liczne gigantyczne drzewa gromadzące się w okolicy.
Wyciągnęła rękawiczki i naciągnęła je, a szeroki uśmieszek pojawił się na jej ustach, gdy ruszyła naprzód. Nadszedł czas, aby powalić kilka drzew.
Cztery godziny później Sakura siedziała przy wejściu na pole treningowe, wpatrując się w całkowicie jałowy teren. Drzewa były w drzazgach, jezioro zostało zniszczone przez liczne kratery, z których jeden sięgał głęboko w ziemię, jakby utknął w nim jakiś meteoryt. Przy tym wyobraziła sobie głowę Hashiramy, w porównaniu do nieco płytszych dziur, przy których wyobrażała sobie denerwująco zadowoloną twarz Sasuke.
Łamiąc kłykcie, wstała. Słońce zachodziło, a ona miała wczesną zmianę w szpitalu. Potrzebowała snu, więc zamiast dalej niszczyć pole treningowe - nie żeby mogła zrobić coś więcej, oprócz pogłębienia kraterów, które zrobiła - zaczęła powolny spacer do domu, uważając na wszelkie możliwe zagrożenia, nie żeby było ich wiele.
Sakura westchnęła. Co powinna dziś zjeść na kolację?
- Um.
Cichy głos wyrwał ją z myśli, a jej oczy zwróciły się na małą dziewczynkę przed sobą. - A kim ty możesz być, maleńka? - zapytała, spoglądając na znak Uchiha na rękawie. To była urocza mała Uchiha, która wciąż miała tłuszcz przylegający do policzków.
- Widziałam cię na polu treningowym - krzyknęła wysokim głosem z zamkniętymi oczami. - A ty jesteś medycznym shinobi, ale jesteś naprawdę fajna, w przeciwieństwie do Baa-san. Wszyscy moi przyjaciele z Akademii wyśmiewają mnie, że chcę być medycznym ninja, ponieważ są oni naprawdę słabi i muszą być chronieni, ale ty… ty... ty...
- Zwolnij, maleńka - powiedziała Sakura, kładąc dłoń na puszystym czarnym bałaganie, jakim były jej włosy. - Czego dokładnie ode mnie chcesz?
Czarne oczy spojrzały w jej zielone z ogniem, która Sakura rozpoznała. To był ten sam ogień, który płonął w jej oczach, kiedy zażądała, by Tsunade przyjęła ją na ucznia. - Trenuj mnie.
- OK, maluchu, spotkajmy się jutro przed szpitalem o trzeciej - powiedziała, odwracając się, by znaleźć drogę do domu i zjeść obiad, zanim złapie jak najwięcej snu. Najwyraźniej będzie go potrzebować w nadchodzących miesiącach, zwłaszcza z dzieckiem do trenowania.
- I to wszystko? - Dziewczyna mrugnęła.
- Tak. A właściwie to poczekaj, jak masz na imię, dzieciaku? - zapytała, chcąc to zapisać w pamięci, jak tylko opuści jej usta.
- Yumi. Nazywam się Uchiha Yumi.
- Miło mi cię poznać, dzieciaku, a teraz rusz się i nie spóźnij się jutro.
- Tak, Sakura-sama!
Sakura westchnęła, po prostu pocierając skronie, gdy dziewczynka uciekła jak wiązka energii, którą była. Ach, pamiętała, że kiedyś była taka młoda. Jak fajne to było… chociaż prawdopodobnie w tym wieku zaczęła podążać za Sasuke. Parsknęła. Pomyśleć, że kiedyś myślała, że ten irytujący dupek jest uroczy.
- Jutro będzie zabawnie - mruknęła i w retrospekcji faktycznie było. W końcu miała własną mini-siebie, a to było niebywale słodkie. Yumi próbowała nawet farbować włosy na różowo po pierwszym tygodniu wspólnego treningu. Nie, żeby robiła duże postępy, ale Sakura już zdała sobie sprawę, że jej kontrola czakr była wystarczająca, aby odziedziczyć jej umiejętności.
Mała Uchiha była doskonałym odwróceniem uwagi od irytującego Hokage, jakim był Senju Hashirama. Zakradł się do nich, kiedy uczyła Yumi, jak leczyć ryby, używając drzew do maskowania jego obecności czakry. Gdyby nie tląca się czakra Madary, mogłaby nigdy nie zrozumieć, że on tam jest. Z drugiej strony jej zdolności sensoryczne nie były najlepsze.
- Więc tutaj zniknęłaś, Yumi-chan…
Sakura odwróciła się, ignorując opadającą teraz rybę, nie zadając sobie nawet trudu, by spojrzeć za siebie, gdy wpadała z powrotem do strumienia, z którego ją wyciągnęła. Yumi robiła postępy powoli, ale pewnie, tak jak na początku. A wszystko to dzięki jej ciężkiej pracy, więc pozwoliła sobie na odrobinę dumy.
Yumi potknęła się. - M-Madara-sama…
- Twój wujek martwił się, dokąd zmierzasz po Akademii, Yumi-chan- powiedział Madara, a Yumi wpatrywała się w ziemię. Przynajmniej dopóki nie poczochrała tego kolczastego czarnego mopa. - Powinnaś poprosić go o pozwolenie, zanim poprosisz o szkolenie od Haruno-san - kontynuował, kucając przed swoim mniejszym członkiem klanu. - A przynajmniej powiedzieć mu, dokąd idziesz…
- Ale wujek nie pozwoliłby mi przyjść - mruknęła Yumi, składając ramiona. - Nie lubi wioski.
- Przyzwyczajenie się zajmuje trochę czasu - odpowiedział Madara, a Sakura była pod niewielkim wrażeniem tego, jak głowa klanu Uchiha obchodziła się z dziećmi.
Oczywiście będzie zupełnie inny niż jego oblicze z jej oryginalnej osi czasu.
Ten nie stracił swojego ostatniego brata, chociaż inny wciąż zmusił go do zabrania oczu, by mógł zobaczyć dla nich przyszłość.
- Ale dopóki nie nadejdzie ten czas, obawiam się, że będziesz musiała poczekać, aż ukończysz Akademię, aby trenować z Haruno-san - kontynuował Madara.
Twarz Yumi wykrzywiła się w rozpaczy, a Sakura zamrugała. - Nie. - Nadepnęła nogą i wydęła wargi. - Chcę trenować z Sakura-sensei i chcę trenować z nią teraz!
- Nie możesz Yumi-chan, a teraz chodź. Twój wujek martwi się. - Madara powiedział to nieco mocniej, a Sakura ledwo powstrzymała westchnienie, kiedy zdała sobie sprawę, jak to wszystko się potoczy. Yumi była trochę za bardzo podobna do niej, więc nie zamierzała iść bez zrobienia sceny.
- Ten stary pierd nigdy się o mnie nie troszczył! On po prostu nie chce, żebym się zaprzyjaźniła i uczyła się w wiosce. - Yumi warknęła, chwytając Sakurę za talię, a jej oczy zamigotały na czerwono. - Nie możesz zabrać mnie od sensei.
- Yumi. - W odpowiedzi zawirowały czerwone oczy. - Wiesz, że nie powinniśmy tak swobodnie korzystać z naszego Sharingan na terenie wioski.
- Hn.
Madara skrzywił się, jego łagodność zniknęła wraz z cierpliwym wyrazem twarzy. - Cóż, nie możesz powiedzieć, że nie próbowałem w miły sposób - wymamrotał, odrywając Yumi od ziemi i bez wysiłku wsuwając ją pod pachę. - Wracamy do twojego wuja.
- Nie!
Sakura faktycznie westchnęła. - Będę czekać, Yumi-chan - zawołała, machając do małej Uchiha, rzucającej się w napadzie złości, gdy została odciągnięta przez Głowę Klanu, zanim zwróciła się do drugiej obecności, która mrowiła jej zmysły. - W czym mogę pomóc, Hokage-sama? - zapytała słodko, jakby jej cenny uczeń nie został po prostu odciągnięty i jakby nie otrzymała zakazu widywania jej, dopóki nie ukończy szkoły.
- Byłem tylko ciekawy, co robiliście z Yumi-chan - powiedział Hashirama z uśmiechem. - Jej nauczyciele a Akademii powiedzieli mi, że chce być bardziej specjalistką od walki, jak większość Uchiha w jej wieku...
Sakura poczuła, jak drga jej brew. Dlaczego ten idiota nie zdawał sobie sprawy, że właściwie ją obraża i wszystko, nad czym pracowała przez całe życie? - Cóż, nawet specjaliści od walki muszą nauczyć się leczyć swoje rany - powiedziała, ignorując przytłaczającą potrzebę uderzenia go w twarz. Z pięścią wzmocnioną chakrą.
Nie bij swojego Hokage, Sakura, znów skandowała.
Hashirama uśmiechnął się jeszcze szerzej. - To prawda.
- Oddalę się teraz, Hokage-sama - powiedziała. Miała randkę z polem treningowym nr pięćdziesiąt siedem. Chociaż prawdopodobnie będzie musiała złożyć wniosek o naprawę. Tobirama był dziwnie oszołomiony ilością obrażeń, jakie wyrządziła za pierwszym razem. Przynajmniej zrozumie, dlaczego poligon znów był w strzępach. Musiała tylko powiedzieć, że spotkała się ponownie z Hashiramą i nie będzie zadawał żadnych pytań. Chociaż tak naprawdę mogła powiedzieć o tym tylko Tobiramie, być może także Uchiha, ponieważ byli jednymi z nielicznych, na których Hashirama zawsze miał najgorszy wpływ. Wydawało się, że nikt inny nie rozumie, jak irytujące może być denerwujące szczenię, które było Głową Klanu Senju. Jasne, był miły, ale miał okropny zwyczaj obrażania jej lub po prostu ignorowania jej opinii, jeśli zbytnio sprzeczały się z jego własnymi.
Może była tak przyzwyczajona do słuchania przez jej Hokage. Z perspektywy czasu zdobyła zaufanie Tsunade. Była jej uczennicą, więc było oczywiste, że będą blisko i że Piąty Hokage wysłucha jej pomysłów i opinii. Nie zrobiła tego z Hashiramą. Nie było sposobu, żeby mogła to zrobić.
Ale przynajmniej Tobirama miał jej plecy.

****

Pokój nigdy nie wydawał się jej trwać bardzo długo.
Pierwszą oznaką dla Sakury, że coś było nie tak, było wstrząśnięcie ziemi. Oczywiście nie tak bardzo, jak to się stało, kiedy burzyła poligon, ale i tak było to znaczące. Następnie usłyszała krzyk i nagły przypływ shinobi z lekkimi obrażeniami. Delikatnymi poparzeniami i podobnymi. Potem nadeszły rozkazy zamknięcia szpitala i ewakuacji wszystkich osób mobilnych na klify.
Przełknęła ślinę, zastanawiając się, kto dokładnie atakuje, ale wkrótce otrzymała odpowiedzi w postaci Yuki. - Frakcja Klanu Uchiha buntuje się przeciwko wiosce - mruknęła, padając na jedno z pobliskich łóżek. - Tam jest bałagan. Atakują wszystkich na oślep.
Sakura podeszła do okna z sercem w gardle, gdy myślała o wszystkich, którzy jeszcze tam byli. Yumi wciąż tam była, jej cenny uczeń. Okno było otwarte tylko na ułamek i powitały ją dźwięki ognistych jutsu i brzęk broni.
- Powinnaś trzymać się z dala od okna, Sakura-sama… nawet jeśli Hokage-sama wysłał ludzi, aby nas ochronili, nie ma gwarancji...
- SAKURA-SENSEI!
Zamarła, a jej oczy zwróciły się na scenę na zewnątrz. Jej cudownie cenny uczeń był tam, krzycząc o nią. - Pieprzyć Hokage-sama i jego głupie poprawione klauzule - mruknęła, trzaskając szybą i wyskakując, ignorując krzyki Yuki za nią i sygnały czakry, które na krótko poczuła, znaczące o pościgu, zanim pomyśleli i wznowili obronę szpitala.
Budynki płonęły, krzyki i wrzaski odbijały się echem od zgiełku, gdy biegła w stronę miejsca, w którym myślała, że jest Yumi. Mała Uchiha miała być jej uczniem, do cholery, i nikt nie mógł zranić bachora oprócz niej. Brud tłukł się pod jej cichymi krokami, a jej serce biło echem w uszach, gdy biegła przez pierwszą bitwę w swoim nowym czasie.
Było zaledwie jedno ostrzeżenie, zanim płomienie wystrzeliły w jej stronę, a za nimi uśmiechnął się Uchiha - Sakura nie marnowała czasu, posyłając go w zapomnienie, zanim kontynuowała gorączkowe poszukiwanie zaginionej przyszłej uczennicy. Musieli tylko poczekać, aż Yumi będzie wystarczająco dorosła, zanim będzie można ją uznać za „oficjalną” uczennicę. - Yumi-chan? - zawołała, wskakując na dach pobliskiego budynku, nie przejmując się, o ile bardziej był to łatwy cel. Tsunade przeprowadziła ją przez piekielny trening unikania, gorszy niż wszystkie kawałki bardzo śmiercionośnego metalu rzucone na nią w tym momencie.
Przeskoczyła przez inną ulicę, mrucząc pod nosem przekleństwa, aż w końcu znalazła swojego cennego ucznia. I oczywiście była wykorzystywana jako zakładniczka. W milczeniu podkradła się do przodu, chcąc porwać swojego wspaniałego ucznia z dala od mężczyzny, który trzymał ją przed ich wspaniałym Hokage-sama u boku Uchiha Madary. Żadne z nich jeszcze jej nie zauważyło, każdy zbyt skoncentrowany na sobie, by zauważyć osobę trzecią.
Rozpoznała Uchiha trzymającego Yumi, choć nigdy nie spotkała go twarzą w twarz. Wujek Yumi. Ten, który nie był zadowolony z wioski. Ten, który uznał za stosowne odciągnąć ją od treningu medycznego… no cóż, i treningu w stylu Tsunade, przez który zaczynała przeprowadzać dziewczynę…
Ściana z drewna uniosła się, odcinając ją, zanim zdążyła zrobić kolejny krok, a Sakura rzuciła głowę w stronę Hashiramy, który się w nią wpatrywał.
- Sakura-san, co tu robisz?
Nigdy nie chciała uderzyć swoją głową, a najlepiej jego głową, o najtwardszą ścianę, jaką mogła znaleźć. Och, to prawda, pomyślała z goryczą, gdy na niego spojrzała, on myślał, że jest bezradnym medykiem.
- Sakura-san… dlaczego to imię brzmi znajomo - powiedział głos, którego nie rozpoznała. - Ach, to nazwa tego głupiego, słabego sensei, którego wybrałaś…
Oczy Hashiramy rozszerzyły się, a jego głos nie brzmiał tak wesoło. - Wynoś się stąd!
Furia płonęła w jej jelitach - och, czekaj. Nie. To był fioletowy świecący miecz Susanoo…
- Huh, popatrz na to - wymamrotała, obserwując, jak miecz oderwał się kilka centymetrów od jej brzucha, pozostawiając ostrze zakopane w jelitach. - Zostałam przebita…
Z jej pieczęci wypłynęły czarne linie, diament zalśnił na różowo, gdy wypuściła swoją Pieczęć Yin po raz pierwszy od czasu wojny lata temu. Na jej twarzy pojawił się uśmieszek, a ona rzuciła się ponad połamaną drewnianą ścianę w kierunku fioletowej klatki piersiowej.
- Aby się mnie pozbyć, potrzeba czegoś więcej - syknęła, waląc pięścią w dół, a jej uśmieszek stawał się coraz szerszy od pęknięć, które rozciągały się spod jej pięści.
- Co?
Krew spływała jej z ust. - Shannaro! - Opór pod jej pięścią rozpadł się jak mokry papier, a solidna purpurowa forma czakry pękła. Obnażyła zęby z kpiącym uśmiechem, uderzając pięścią w jego twarz i wbijając go w ziemię. Zignorowała pękanie jego czaszki i rozprysk płynu, który wyścielił nowo powstały krater, gdy ziemia wokół niej drżała.
- Sakura-sensei? - szepnęła Yumi, trzęsąc się ze swojej pozycji pod jej jednym ramieniem. Ledwo zdołała złapać dziewczynę, zanim jej pięść wbiła idiotę w ziemię.
- W porządku - powiedziała, mrugając i widząc niesamowity bezruch, który zapanował w całej wiosce. - To już koniec, Yumi-chan.
- Ale… Sakura-sensei... - Oczy Sharingana skierowały się w stronę świecącej fioletowej konstrukcji czakry, wciąż osadzonej w jej jelicie. - Jesteś ranna…
- Sakura-san! - zawołał Hashirama, spiesząc w kierunku nich. - Yumi-chan!
- Sakura-san? - Tobirama patrzył na nią z miejsca, z którego właśnie wybiegł zza rogu.
Madara tylko ją obserwował, z kontemplacyjnym błyskiem w oku i lekkim rumieńcem na policzkach, gdy patrzył, jak wyrywa z siebie miecz Susanoo, pomimo protestów Hashiramy. Rzuciła go na podłogę, nie zadając sobie trudu, aby patrzeć, jak znika z istnienia, gdy jej skóra i narządy odrastały w jednej chwili.
- Widzisz? - Jedna brew uniosła się, gdy spojrzała na łzy Yumi. - Nic mi nie jest… Nie ma się czym martwić.
- Czy… czy możesz mnie tego nauczyć? - spytała Yumi, przygryzając wargę, gdy na nią patrzyła.
Uśmiech wykrzywił jej usta i pokazała wszystkie zęby.
- Zdecydowanie - powiedziała, stukając swojego uroczego małego ucznia w nos. - Ale na razie myślę, że powinniśmy iść do szpitala. Pamiętasz, czego nauczyłam cię przez te wszystkie miesiące, prawda?
Yumi pokiwała głową.
- Dobrze, więc chodźmy - rzekła, ignorując oszołomionego Hokage. - Wciąż masz wiele do zrobienia, zanim będziesz mogła złamać kręgosłup jednym ruchem palca.
Tobirama tylko się uśmiechał z nieznanego jej powodu, gdy patrzył za nią na miejsce, gdzie czekał jego brat i jego najlepszy przyjaciel.

****

Sakura przemknęła przez szpital, szczerząc zęby do Yuki, kiedy dotarła do swojego biura. - Hokage-sama w końcu zatwierdził cztery klauzule. Moje, nie te poprawione - powiedziała, a radość z niej promieniowała, nawet gdy dostrzegła wszystkie dokumenty, które musiała wypełnić przed końcem dnia. W przeciwnym razie następnego dnia będzie ich więcej. - W końcu.
- Tak. - Yuki pokiwała głową. - Jak się miewa twój mały uczeń?
- Czyści baseny. Wiesz… Po prostu zwykłe zadania inicjacyjne - powiedziała, a jej uśmiech nie przygasł w najmniejszym stopniu, gdy pomyślała o swoim oficjalnym uczniu. - Zabiorę ją na zwykłe miejsce treningowe później, kiedy skończy weekendową zmianę.
- Chcesz, żebym miała na nią oko, dopóki sobie z tym nie poradzisz? - zapytała, wskazując na wysoki stos papieru ułożony na biurku.
- Proszę - wymamrotała Sakura, opadając na krzesło i przyciągając do siebie pierwszy papier. Wpadnięcie w bezmyślny ciąg wypełniania dokumentów nie było wcale takie trudne. Było to po prostu coś, co trzeba było zrobić, więc zanim jej uczeń zapukał do drzwi, skończyła wypełniać ostatni arkusz i już pakowała swoje rzeczy.
- Sakura-sensei?
- Za chwilę do ciebie przyjdę, Yumi-chan - powiedziała. - Po prostu zacznij kierować się na zwykłe pole treningowe.
- Jasne, sensei!
Ziewając, Sakura rozciągnęła ręce i pokręciła szyją, gdy szła na ich zwykłe pole, a oczy zwęziły się, gdy zobaczyła włosy, idąc przez wioskę. Śledzono ją. Mimo to była całkiem pewna, że poradzi sobie z tym, czego chcą, jeśli zdecydują się ujawnić. W wiosce nie było żadnych intruzów, a oba klany były spokojne po ostatnim incydencie.
Można śmiało powiedzieć, że nie spodziewała się jego, ani też wyrazu jego twarzy, gdy rzucił jej wyzwanie, po tym, jak odesłał jej uroczego ucznia.
Ledwo musiała rozważyć sugestię, zanim przytaknęła. W końcu niecodziennie toczy się pojedynek z legendarnym Uchiha Madarą.
Oczywiście zdziesiątkowali pole, a Sakura miała wyraźne wrażenie, że Tobirama nie będzie tak wybaczający. Nie wtedy, gdy nie miała pretekstu, by uwolnić się od frustracji.
- To było… zabawne - wymamrotała, dysząc ciężko i marszcząc brwi, kiedy zauważyła, jak jest zdyszana w porównaniu z przeciwnikiem. Chociaż słyszała legendy o tym, jak mógł walczyć przez cały dzień i noc, zanim będzie cierpiał z powodu wyczerpania.
- Jutro o tej samej godzinie?
Sakura zamrugała, a jej głowa podskoczyła i spojrzała na Uchiha. - Eh?
- Jeśli nie chcesz…
- Dla mnie to w porządku - powiedziała, spoglądając na swoje odziane w rękawiczki pięści. Potrzebowała wszystkich ćwiczeń sparingowych, jakie mogła zdobyć, jeśli chciała być spokojna o wszystkie swoje misje, które Hashirama na nią rzuci. Nie potrzebowała duszącej ochrony i zamierzała to udowodnić jeszcze bardziej niż wcześniej. - W takim razie do zobaczenia jutro.

****

Kwiaty były nieoczekiwane.
Dał je jej po sparingu jednego dnia, a było to złamanie w ich rutynie, które sprawiło, że zakręciło jej się w głowie. Sakura wpatrywała się w czerwone róże, które Madara niemal wepchnął w jej ramiona, po czym zniknął w wirze liści.
Tępo wróciła do domu i włożyła kwiaty do jednego z niewielu wazonów, wpatrując się w nie przez cały czas. Dlaczego Uchiha miałby jej to dać? Mieli lubić jedynie naprawdę silnych ludzi - takich jak Hashirama i Tobirama. Sakura zagryzła wargę, po cichu zastanawiając się, czy to był jego prezent z podziękowaniami za znoszenie go i jego maniakalnych tendencji do walki. Był tam każdego dnia po tym, jak skończyła trenować Yumi, i chociaż była wdzięczna za dodatkową praktykę, zawsze zastanawiała się, dlaczego.
Z perspektywy czasu pewnie powinna była przeczytać więcej na temat znaczenia tych kwiatów - przyjaźniła się z Ino do cholery.
W międzyczasie zajmowała się swoim codziennym życiem, ignorując lekki ból rozczarowania w jelitach, gdy Madara nie pojawiał się o zwykłej porze. Być może kwiaty były jego pożegnalnym darem, pomyślała, wzdychając i opierając się na krześle biurowym. Nie było tak wygodne jak te, który miała w swojej epoce, ale musiało wystarczyć. Skończyła i wróciła do domu, wzdychając na myśl o kolejnym dniu wolnym od Madary. Przyzwyczaiła się do niego w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy nokautowali się nawzajem na polach treningowych, czy to przy użyciu pięści, czy też dużego gunbai. Pukanie do drzwi złamało jej nową rutynę. Nie wiedziała, kogo spodziewała się u drzwi. Być może Yuki z pilnymi papierkami lub Tobirama z ofertą pracy nad pieczęciami podczas kolacji z nim i Mito.
Z pewnością nie spodziewała się, że Uchiha Madara jest tuż za progiem, lekko zadyszany, z policzkami zaczerwienionymi od wysiłku. - Pojedynek?
- Uch… - Spojrzała między ochładzającym się obiadem a nim, przygryzając wargę. Jego towarzystwo było zawsze mile widziane i na pewno pokona samotność jej domu. - Pewnie? - wymamrotała, zbierając swoje zwykłe zapasy z miejsca, w którym zostawiła je na blacie. - Ale potem kupujesz mi obiad.
Zabełkotał a jego policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły. - Uch, tak. Tak, oczywiście...

****

Siedział na niej i oderwał kunai od jej gardła, kiedy ją zapytał. - Jutro wieczorem odbywa się festiwal z okazji założenia Konohy - powiedział, a Sakura wpatrywała się w niego z dezorientacją na całej jej twarzy na wahanie, które usłyszała w jego głosie. - Będziesz mi towarzyszyła?
Sakura zamrugała. - Um, OK?
Na jego twarzy pojawił się uśmiech - nie ten jego irytująco seksowny uśmieszek, ale Sakura się zarumieniła. Cholerni Uchiha za to, że byli tak cholernie piękni. Był powód, dla którego miała obsesję na punkcie Sasuke, ale nawet ona mogła z radością powiedzieć, że Sasuke nie miał nic po jego przodku. - Odbiorę cię z twojego domu. Wiem, gdzie to jest.
- Jestem tego świadoma - powiedziała Sakura, wciąż przygwożdżona do ziemi pod jego ciężarem. - Ale czy myślisz, że możesz ze mnie zejść w najbliższym czasie? Jesteś ciężki.
Zszedł z niej tak szybko, że ledwie widziała, jak się porusza i natychmiast podał jej rękę.
- Dzięki.
- Hn.

****

Mito popijała herbatę, gdy pracowali nad pieczęciami obok Tobiramy. Cała trójka była prawdopodobnie najbardziej zaznajomiona w wiosce w Fuinjutsu, więc cała trójka w jednym pokoju miała jeden z dwóch sposobów zakończenia: z eksplozją lub dobrą pieczęcią, która mogła przysłużyć się wiosce. - Sakura - powiedziała Mito, pewną ręką wykonując ostatnie pociągnięcie pędzla w swojej najnowszej pracy. - Widziałam cię zeszłej nocy na pokazie fajerwerków.
- Cóż, byłam tam… chociaż nie miałam okazji z tobą porozmawiać… byłeś u boku Hashiramy - odpowiedziała, popijając własną herbatę.
- Ach, oczywiście. - Mito uśmiechnęła się. - Zapominam, jak bardzo nie lubisz mojego męża.
Sakura kliknęła językiem, porównując różnicę między Fuinjutsu Uzumaki a jej własnym, zastanawiając się, jak połączyć te dwa style razem… jeśli to rzeczywiście możliwe. - Nie ma wyczucia - wymamrotała, przeglądając notatki. Fuinjutsu medyczne było jej głównym obszarem specjalizacji, a następnie pieczęci do przechowywania z ich wieloma zastosowaniami.
- To prawda - mruknął szorstko Tobirama, popijając kawę. - Ale z drugiej strony, także Madara, a ty dobrze go znosisz.
Sakura przełknęła ślinę. - Jakiś problem?
- Jeśli oboje moglibyście przestać się rozbierać oczyma za każdym razem, gdy jesteście razem w pokoju, znacznie lepiej bym to doceni…
Drzwi się otworzyły.
- Nie rozbieram Sakury oczami za każdym razem, gdy ją widzę, draniu Senju! To niemoralne i nie jestem tego rodzaju osobą! - Madara warknął i zamarł, gdy jego oczy spotkały zielone oczy Sakury. - Ty... - wyjąkał, odwracając wzrok w stronę przedmiotu swojego gniewu. - Celowo… Ty… Zrobiłeś to celowo! - Zatoczył się do tyłu, składając ręce z hukiem, a jego twarz była czerwona. - Jak długo? - mruknął tak cicho, że Sakura ledwie go usłyszała.
Tobirama uśmiechnął się złośliwie. - Od samego początku, idioto. Zapomniałeś, że jestem sensorem czy co?
- Nienawidzę cię.
- Odnotowane, a teraz albo zaproś Sakurę na obiad, jak planowałeś albo odejdź, a my wrócimy do naszej pracy. Praca, którą wykonujemy, jest naprawdę ważna dla wioski - powiedział beztrosko Tobirama. - Bądź też w tym żwawy.
- Drań Senju… - syknął Madara. - Zrujnowałeś niespodziankę.
Mito prychnęła. - To nie jest takie zaskakujące, Madara - powiedziała, podnosząc wzrok znad atramentu. - Wszyscy widzieli, jak wczoraj owijałeś Sakurę w swoje haori… no cóż, wszyscy oprócz Hashiramy, ale wiesz, jak nieświadomy może być mój mąż, gdy rozpraszają go błyszczące światła i eksplozje.
- Było jej zimno - mruknął Madara. - Jakim dżentelmenem byłbym, gdybym to zignorował?
- Dżentelmen? Ty? - Dwie białe brwi uniosły się. - Cóż, przypuszczam, że zawsze jest pierwszy raz na wszystko…
- Ty… - Madara wrzał, a Sakura westchnęła, gdy wstała, fachowo przesuwając dłoń przez te kolczaste czarne loki, tak jak robiła to poprzedniego wieczoru, ilekroć był zbyt rozwścieczony. To było okropnie słodkie, to jak najeżały się jego kolczaste włosy.
- Godzina szósta. Nie spóźnij się - powiedziała, wracając na swoje miejsce, ignorując zadowoloną minę Mito, gdy skoncentrowała się na swoich badaniach. Wyszedł wkrótce potem i spokój wrócił do pokoju. Oczywiście chwilowo, pomyślała, popijając swoją stygnącą herbatę.
- Więc kiedy ślub?
Sakura wypluła. - Co?
Tobirama prychnął.
- My… nie umawiamy się na randki? - wymamrotała, po cichu przeglądając wszystkie swoje wcześniejsze spotkania z niesławną Głową Klanu Uchiha. - Przeważnie zawsze się pojedynkowaliśmy, a potem zabierał mnie czasem na kolację… potem były fajerwerki, ale to wszystko… Uchiha podobają się tylko silni ludzie.
Mito westchnęła.
Tobirama ukrył twarz w dłoniach. - Sakura, wiesz, kiedy Madara zaczął się tobą interesować, prawda? - zapytał i wypił trochę kawy, gdy siedział tam, wyglądając na cierpiącego.
- Po rebelii Uchiha.
- Wiesz, co to jest Susanoo, prawda? - kontynuował, zamykając oczy.
- Ta wyglądająca na tengu rzecz, którą Uchiha z Mangekyo mogą wezwać - powiedziała, uśmiechając się i przeglądając wszystkie swoje notatki na temat kolejnego medycznego Fuinjutsu. Sasuke nigdy nie był bardzo otwarty na temat umiejętności Uchiha.
- To ostateczna obrona Uchiha, niewielu ludzi ją widzi i po tym odchodzi - powiedział Tobirama, pociągając kolejny łyk swojego napoju - wyglądając przy tym tak, jakby wolał raczej sake. - Cóż, tak jest w przypadku Madary, tym bardziej w wersji stabilizowanej.
- I?
Tobirama jęknął z irytacją. - Przebiłaś się przez niego pięściami, a w umyśle Uchiha byłoby to przerażające, i… Kami, nie mogę uwierzyć, że to mówię… seksowne - wypluł to słowo, wyglądając na lekko zniesmaczonego. - Nie pytaj mnie, co dzieje się w umyśle Uchiha. Wszyscy są szaleni.
- Jesteś po prostu stronniczy, ponieważ jesteś Senju - powiedziała Mito, uśmiechając się, kiedy kontynuowała precyzyjne pociągnięcia pędzla.
- Uzumaki.
- W porządku - wymamrotała Mito. - W każdym razie, krótko mówiąc, Uchiha zasadniczo uważają sparing za formę flirtowania - powiedziała, śmiejąc się z zaczerwienienia wkradającego się na policzki Sakury. - Ponieważ najwyraźniej jest coś, co podoba im się w tym, kiedy miłość ich życia próbuje połamać im kości.
- Och…
Tobirama ścisnął grzbiet nosa. - Jesteś oficjalnie jednym z najbardziej romantycznie tępych ludzi, z którymi miałem przyjemność się spotkać - powiedział, przewracając swoimi czerwonymi oczami.
- Myślę, że chodzi bardziej o to, że nie docenia swojej siły, kochany - powiedziała Mito, ignorując sposób, w jaki Sakura patrzyła na podłogę - jakby chciała się w nią wtopić i zniknąć z pola widzenia. - Ale wciąż oczekuję zaproszenia na wesele, również zimowe.

****

Sakura zanotowała w myślach, by poprosić swoich przyszłych potomków lub studentów swoich własnych uczniów, aby uderzyli chłopca o imieniu Uchiha Sasuke w twarz. To była jego wina. Jego wina, że tak bardzo nie wierzyła we własne siły. Ale nie miało to teraz znaczenia. Na jej twarzy pojawił się uśmieszek, pasujący do klanu, w który miała się wżenić.
Patrząc wstecz na wszystko, widziała to wyraźnie.
Sposób, w jaki policzki Madary zawsze się rumieniły, kiedy się do niej zbliżał, szczególnie gdy była w trakcie jakiegoś ciężkiego podnoszenia… lub kiedy czasami napinała mięśnie w jego pobliżu. Chociaż jej nie porównywały się do jego. Był niszczycielsko przystojny i był dla niej o wiele lepszy niż głupiutki Sasuke. Nie miał też nic przeciwko temu, by zaplatała w warkocz jego włosy. Uśmiechając się, przejechała ręką przez jego puszyste czarne loki na swoich kolanach, gdy siedziała na engawie, słuchając dźwięków kolejnej uroczystości w wiosce.
Zdecydowanie mogła się do tego przyzwyczaić.


Nie wiem jakim cudem MadaSaku pojawiło się tutaj tak późno. Nie wiem i nie pytajcie. To przecież jeden z lepszych paringów. 

7 komentarzy:

  1. Chciałabym powiedzieć, tak krótko, bo później będzie dłużej, że shippuje tutaj TobiSaku.
    Dziękuję za uwagę

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie zdecydowanie za dużo pitolenia I za mało cholera jakichkolwiek akcji romantycznych.. A przy tym co to za przeskakiwanie przez najlepsze momenty!
    W jednej chwili Sakura była Medykiem, potem się biła i po chwili już są parą. Ja nie rozumieju 😂
    Ogólnie fajnie się czytało. No ale... gdzie te szalone pocałunki:<<

    OdpowiedzUsuń
  3. "Był niszczycielsko przystojny i był dla niej o wiele lepszy niż głupiutki Sasuke."
    *Wstaje, biję brawo, gwiżdże*
    To piękne podsumowanie Saku-chan!
    Zgadzam się z Temirą, że było trochę dużo pierdolenia, a cała akcja szybko się rozwinęła i zakończyła, ale i tak mi się podobało. Zwłaszcza fragmenty z Madarą, kiedy miał rumieńce na twarzy xD
    A Mito u Tobi próbujący wyjaśnić Sakurze o co kaman, to złoto xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze... nienawidzę bloggera. Po zakończeniu tego shota napisałam piękny komentarz ale oczywiście na telefonie i cholera go wzięła...

    Po drugie nienawidze WAS za opublikowanie MadaSaku, po którym absolutnie pokochałam tą pare! I oczywiście ruszyłam do polecanych przez Was opowiadań... SPECJALNIE wybierając jedyne zakończone. I co? I cierpię, bo jego zakończenie to cliffhanger, który rozdarł moje biedne serduszko.

    Więc jestem tu znowu, po pierwsze ze skargą, a po drugie z silną potrzebą utulenia mojego bolącego serduszka. No więc jestem tu, oczarowana uroczym i totalnie Uchihowym Madarą, swoistym autystą uczuciowym. I jego cudownym podchodom oraz nierozgarniętą Sakurą, której wszystko trzeba wtyłumaczyć.
    Ah no i cudowne trio Hashirama, Tobi i Mito. Bezcenne!

    Tak więc, nienawidzę Was i kocham jednocześnie, bo wciągacie mnie w tak cudne fanfiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też często zdarza się tak z bloggerem. Pamiętam jak kilka razy po kolei odświeżyłam przez przypadek stronę już po napisaniu komentarza. Tragedia.
      [patrzy na listę MadaSaku, żeby zobaczyć, o którym ff mówi Kropcia]
      JA PIERDOLĘ ERI JAKIM CUDEM TAM NA LIŚCIE NIE MA THE MOON KNOWS BEST?! PRZECIEŻ TO ZBRODNIA WOBEC CAŁEGO FANDOMU MADASAKU! [dodaje nowe ff]
      No więc... Polecamy obie to ff, które właśnie dodałam. A co do SaS, to jest to cały cykl ff. W pierwszej części Saku jest z Itachim, w drugiej z Madarą, a trzecia już o Kakashim i nadal jest tam wspominane o Sakurze, więc dla poznania całej historii warto przeczytać wszystkie.
      Dziękuję za komentarz. :P

      Usuń
    2. O MATKO LECE CZYTAĆ!!! Oby tym razem zakończenie było lepsze xD

      Co do Sas... Tak. Ogarnęłam, że to ma 3 części ale z tego co widziałam trzecia nie jest ukończona i dawno nie była update'owana. Doczytałam po komentarzach i nagłówku ostatniego rozdziału co nieco o tym co się działo... ale nadal jest mi smutno, bo na prawdę liczyłam na cukrowy happy end i nie spodziewałam się kolejnych dramatów, tak ściśle powiązanych z Sakurą i Madarą Oo
      Dzięki za poleconko!

      Usuń
    3. Zdaj relację, jak ci się podobało. :)

      Usuń