Menu

środa, 22 lipca 2020

Podróże [IndraSaku]

Indra był wyjątkowy. Miał oczy, umiejętności i kontrolę czakry, aby to udowodnić. Słysząc tego nieznajomego, tę przypadkową kobietę z nieposiadających kultury krain wokół nich, odważającą się mówić o nim tak nisko, narastał w nim gniew. Jego czakra rozbłysła wokół niego, cicha groźba, a kobieta zerwała się na równe nogi, składając dłonie w pięści.

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
AutorAstroavis
Tytuł oryginału: Journeys
Link do oryginału: LINK


Jako dziecko Sakura dorastała, znając życie pełne pokoju.
Mieszkała w nadmorskiej wiosce z matką oraz ojcem i cieszyła się słonym powietrzem, słońcem oraz zabawą na falach. Łowiła z ojcem w ciągu dnia, a w nocy robiła lekarstwa z matką. Słuchała wielkich opowieści, które jej ojciec snuł podczas wspólnego obiadu. Nauczyła się od matki walczyć pięściami, gdy pławiły się w ciepłym blasku słońca.
Szukała zwierząt w dżungli jak jej przyjaciele, często zabierając ze sobą różnorodne zwierzęta domowe, od ocelotów po kraby palmowe, odrzucone przez jednego lub oboje rodziców. Ale najczęściej spędzała dni swojego dzieciństwa na odkrywaniu plaż i zatoczek z innymi dziećmi z jej wioski.
Była przyjaciółką dzieci ze swojej wioski, ale zawsze była inna od nich wszystkich.
Sakura miała czakrę.
Podczas gdy inne dzieci uczyły się umiejętności, których potrzebowali jako rybacy i myśliwi, Sakura uczyła się także nauk Ninshu. Podczas gdy inne dzieci uczyły się, jak wytwarzać wędkę, ona uczyła się również jak uzyskać dostęp do jej czakry. Podczas gdy inne dzieci uczyły się uprawiać ziemię, Sakura była uczona jak używać czakry do łączenia się z ludźmi i zwierzętami. Podczas gdy inne dzieci uczyły się jak polować na zwierzęta w otaczających je dżunglach, uczyła się także, jak leczyć rany swoją wewnętrzną mocą, umiejętnością, którą wykształciła jej matka.
Jej matka była wyznawczynią mężczyzny o imieniu Hagoromo, mężczyzny, o którym często mówiła, że uratował świat. Mężczyzny, którego szanowała, którego uważała za przyjaciela i który dzielił się z nią swoją czakrą i jego naukami.
Matka Sakury często opowiadała historię o tym, jak kiedyś była częścią grupy towarzyszy i doradców Hagoromo. Podróżowała z nim po świecie, pomagając ludziom w potrzebie, gdy rozpowszechniali nauki Ninshu. Dopiero kiedy poznała ojca Sakury, postanowiła pozostać w ich nadmorskiej wiosce, stając się cenionym członkiem społeczności jako uzdrowiciel i pewnego dnia rodząc Sakurę.
Sakura prowadziła wygodne i spokojne życie, otoczona ludźmi, których kochała, i uczyła się umiejętności matki i mentora.
W osiemnaste urodziny Sakury przyszła do niej jej matka i powiedziała, że nauczyła się wszystkiego, czego mogła ją nauczyć. Przyznała, że jest o wiele więcej do nauczenia i że wierzy, że Sakura jest przeznaczona nie tylko dla ich małej nadmorskiej wioski.
W osiemnaste urodziny Sakury jej matka podarowała jej zadanie znalezienia i nauki u założyciela Ninshu oraz jej starego mentora, Hagoromo Otsutsuki. Była to pielgrzymka, za którą oszalała w spokojnej wiosce Sakura była wdzięczna. Spędziła miesiące próbując ją spełnić.
Sakura zapuściła się między miasta i miasteczka, które rozciągały się na szerokość ziemi między jej własnym domem a odległym krajem, w którym Hagoromo prawdopodobnie założył własną wioskę. Szerzyła nauki Ninshu, zachęcając do pokoju i koleżeństwa w każdej poznanej osobie. Swobodnie dzieliła się uzdrawianiem i poznała wiele osób, które na zawsze będzie uważała za przyjaciół. To ci ludzie ją poprowadzili i ostatecznie doprowadzili ją do wioski, w której teraz stała.
Z dumnym uśmiechem i zdecydowanym krokiem Sakura w końcu weszła do wioski prowadzonej przez założyciela Ninshu oraz dawnego przyjaciela i mentora jej matki, Hagoromo Otsutsuki.

****

Indra patrzył, jak słońce zaczynało zachodzić w oddali, a jego kroki nie spieszyły się, gdy wracał do domu z ukrytych poligonów w lesie. Jego ostre spojrzenie skierowało się na mężczyzn i kobiety przed bramami, zmierzających na pola, które zaopatrywały ich wioskę w żywność. Jeszcze bardziej w oddali dostrzegł wielu rybaków siedzących na brzegu rzeki, powoli zbierających narzędzia, gdy sami przygotowywali się do powrotu do domu.
Zbliżając się do zbyt dobrze znanych bram prowadzących do wioski, którą zawsze nazywał domem, podsłuchał rozmowę podekscytowanego mężczyzny i kobiety.
- ... tak długo! Wygląda na to, że od lat nie mieliśmy właściwego gościa - wyszczególniła podekscytowana kobieta z siwiejącymi czarnymi włosami związanymi w utylitarny kok.
- Czy to naprawdę trwało tak długo? Trudno mi w to uwierzyć. I żeby nasz pierwszy gość od tak dawna był uroczą młodą panną? Jakie są szanse? - Mężczyzna, być może po pięćdziesiątce, śmiał się dobrodusznie.
- Najlepiej uważaj na język! Ma blizny wojownika! Te stare oczy mogą dziś niewiele widzieć, ale chociaż tyle mogą zobaczyć. - Zachichotała w odpowiedzi.
Indra zmrużył oczy, a jego Sharingan zakręcił się do życia, gdy spojrzał na dojo ojca. Widział ślady nieznanej czakry wiszącej w powietrzu i skrzywił się. Odważnie ruszył w stronę budynku, budując determinację w klatce piersiowej obok swojej czujności.
Jeśli był tam gość, z pewnością dokładnie go zbada. W końcu nikt inny nie miał oczu podobnych do niego i nikt inny nie widział rzeczywistości świata tak jak on. Zbada tę wojowniczkę spoza ich wioski, aby upewnić się, że jest niegroźna w otoczeniu jego rodziny i przyszłych wyznawców.
Gdy Indra wspiął się po schodach prowadzących do budynku na świeżym powietrzu, zauważył kobietę siedzącą przed siedzeniem ojca. Asura usiadł obok niej z dobrodusznym uśmiechem na twarzy, gdy patrzył na nieznajomą.
Pierwszą rzeczą, którą Indra zauważył w tej kobiecie, były jej dziwnie zabarwione włosy. Nigdy wcześniej nie spotkał nikogo z różowymi włosami i stwierdził, że jest to dość niezwykłe. Drugą rzeczą, którą zauważył, była jej odzież, to, jak nosiła kimono owinięte warstwami starannie wykonanej skórzanej zbroi. Przybrał jej opancerzoną formę jako odbicie stanu świata wokół ich spokojnej małej wioski i zdał sobie sprawę, że świat jest nadal bardzo niebezpieczny.
Zbliżył się powoli, obserwując ją swoim Sharinganem i marszcząc brwi, widząc, że to rzeczywiście ona była źródłem niezwykłej czakry. Teoretyzował, że musiała być córką lub towarzyszką jednego ze starych naśladowców jego ojca, jednej z osób, które porzuciły jego służbę, aby szerzyć nauki Ninshu.
- ... to miłe z twojej strony, Panie Hagoromo. Moja moc dobrze mi służyła w podróży do ciebie. To moje związki z tymi, których kocham, matką i ojcem oraz mieszkańcami wioski, dały mi siłę do ukończenia pielgrzymki - wyjaśniła kobieta z uśmiechem w głosie.
Indra zadrwił, gdy podszedł bliżej i stanął obok siedzącego brata, wpatrując się z góry w różowowłosą nieznajomą. - To niedorzeczne pojęcie. Znajomości nie są tym, co czyni człowieka potężnym. To ich wewnętrzna siła.
Jej uśmiech natychmiast zniknął, a zamiast tego został zastąpiony grymasem.
- Przepraszam, ale kim jesteś? - warknęła, jej oczy wpatrywały się w niego od góry do dołu, jakby chciała uznać, czy jest zagrożeniem.
Jakby stanowiła wyzwanie dla kogoś o błogosławionych oczach, takich jak miał on sam.
- Jestem Indra, pierworodny syn Hagoromo - oświadczył, wyniośle składając ręce na piersi.
- Jeśli jesteś pierworodnym oczekiwałabym, że okażesz więcej szacunku swoim gościom.
- To nie jest kwestia szacunku, to kwestia faktów. Władza rządzi tym światem, a nie coś tak absurdalnego jak przyjaźń.
- Sądzę, że jako wyznawca Ninshu byłbyś w stanie zrozumieć, że moc pochodzi z więzów, które dzielimy ze sobą! - warknęła w odpowiedzi, dźgając oskarżycielskim palcem w jego stronę: - O to właśnie chodzi w Ninshu!
- Rozumiem, że dopiero niedawno przybyłaś do naszej wioski i nie jesteś tego świadoma - zaczął protekcjonalnie wiedząc, że ta dziwna kobieta nie była wykształcona w sprawie faktów dotyczących wioski i jego mocy - ale moje oczy pozwalają mi zobaczyć prawdę na tym świecie.
- Nie dbam o twoje dogadzające sobie fantazje. Nie możesz lekceważyć wszystkiego w naukach Ninshu tylko dlatego, że myślisz o sobie jako o kimś wyjątkowym! - odparła, a jej zdenerwowanie wzrosło wraz z głośnością głosu.
Indra był wyjątkowy. Miał oczy, umiejętności i kontrolę czakry, aby to udowodnić. Słysząc tego nieznajomego, tę przypadkową kobietę z nieposiadających kultury krain wokół nich, odważającą się mówić o nim tak nisko, narastał w nim gniew. Jego czakra rozbłysła wokół niego, cicha groźba, a kobieta zerwała się na równe nogi, składając dłonie w pięści.
- C-czekaj, wstrzymaj się! - Asura desperacko próbował, kiedy skoczył na równe nogi, chcąc rozproszyć rosnącą wrogość w pokoju.
Hagoromo jednak nic nie zrobił, zamiast tego obserwował z ostrożnie neutralnym wyrazem twarzy.
- Próbujesz rzucić mi wyzwanie? - zażądała, ustawiając się w nieznanej pozycji bojowej, zaciskając pięści ze stwardniałym wyrazem twarzy.
To nie byłaby jej pierwsza walka. Rzeczywiście była wojownikiem.
- Mówisz tak, jakby ktoś taki jak ty mógł być dla mnie wyzwaniem - odparł Indra chłodno, nie przerażony jej doświadczeniem. Nie miało znaczenia, ile lat uczyła się sztuki walki, nie byłaby w stanie go obezwładnić ani przechytrzyć, kiedy miał Sharingan.
- Mówisz dużo jak na kogoś, kto jest zbyt ciemny, aby zrozumieć podstawowe nauki - syknęła, wpatrując się w jego oczy bez strachu.
Włosy najeżyły mu się na karku. - Nie wiesz, kogo obrażasz.
- Hej, nie ma potrzeby… - Asura spróbował ponownie, machając rękami, jakby chciał zwrócić uwagę któregoś z wściekłych wojowników.
- Nie dbam o to, kim jesteś, nie pokonasz mnie - zadeklarowała wyniośle kobieta.
- Udowodnij to - odparł po prostu Indra, nie zdziwiony, gdy kobieta rzuciła się do przodu, aby rozpocząć walkę wręcz.
Tym, co go zaskoczyło, była jej szybkość i siła stojąca za jej ciosami. Wyglądała na małą i zabiedzoną z kimono skrywającą jej formę, ale siła kryjąca się za jej ciosami i kłujący ból w przedramionach, gdy blokował jej uderzenia, zdradzały moc w jej formie.
Co dziwne, jej styl walki przypominał Indrze taniec. Jej ruchy były płynne, a uderzenia idealnie dopasowane do czasu. Miała płynny ruch, mieszankę pchania i wycofywania się, co bardziej przypominało taniec niż walkę.
Gdyby Indra był mniej wściekły, byłby bardziej zadowolony z walki z kimś o tak wyjątkowym wykształceniu bojowym. Ale w tym momencie chciał udowodnić swoje racje tej upartej nieznajomej. Chciał udowodnić, że myliła się w swoich założeniach dotyczących Ninshu, że głupio rzuciła mu wyzwanie, i że to on miał rację.
Z Sharinganem szukającym okazji, dostrzegł swoją szansę i wykorzystał ją. Poślizgnął się pod jej osłoną i skierował do ręki chakrę wiatru, zamierzając ją zdmuchnąć i odebrać zwycięstwo.
Kiedy kobieta z prędkością, którą tylko mógł sobie wyobrazić, że została wzmocniona czakrą, chwyciła go za ramię, po raz kolejny był zaskoczony. Kiedy odrzuciła go i z nieludzką siłą rzuciła przez ramię, był zaskoczony. Jego plecy uderzyły o ziemię z głośnym hukiem, nieznany cios odtrącił mu oddech i ogłuszył go na moment, w którym nieznajoma przygwoździła jego ramię i wbiła kolano w pierś.
Kiedy jego oczy, wciąż rozświetlone Sharinganem, otworzyły się, by na nią spojrzeć, patrzyła na niego z góry.
- To moje więzi z ludźmi, których kocham, moje przyjaźnie i rodzina, to one mnie wzmacniają. Są o wiele silniejsze niż twoje ładne oczy kiedykolwiek będą! Może pewnego dnia poznasz wartość więzi, ale do tego czasu nigdy mnie nie pokonasz! - ryknęła mu w twarz, zanim go puściła, wstając z miejsca, w którym przygwoździła go do podłogi.
Indra poderwał się do pozycji siedzącej, obserwując ją w szoku z pozycji na podłodze. Jego oczy zwróciły się na Asurę i zauważył otwarte zamroczenie na jego twarzy. Kiedy jego oczy przeniosły się na Hagoromo, nawet jego ojciec unosił brwi ze zdziwienia.
- Panie Hagoromo, bardzo mi przykro z powodu walki na twoich ziemiach. Więcej nie okaże ci takiego braku szacunku. Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać i trenować z twoimi ludźmi i czekam na nasze następne spotkanie. Ale na razie muszę przeprosić. Dziękuję - wyrzuciła kobieta, głęboko kłaniając się ojcu.
- Bardzo dobrze, pani Sakuro. Proszę, czuj się jak w domu - odparł Hagoromo, a jego wyraz twarzy powrócił do neutralności.
Podskoczyła i odwróciła się na piętach, po czym wyszła z falą różowych włosów i brzęczącej zbroi.
Spojrzenie Asury przeniosło się z kobiety na ojca i na Indrę, a następnie powtórzyło cykl jeszcze trzykrotnie, kiedy się zająkał.
W końcu podejmując decyzję, zaczął ścigać nieznajomą, wołając: - Eee, pani Sakuro! Zaczekaj! Pozwól mi przynajmniej pokazać ci, gdzie jest twój dom!
Zatem Sakura…, pomyślał Indra, obserwując, jak Sakura i Asura odchodzą, a burza emocji narastała w jego wnętrzu. Wściekłość, podejrzliwość, ciekawość, nieufność, zakłopotanie… i coś jeszcze, czego nie mógł opisać, ale sprawiło, że jeszcze bardziej tracił równowagę.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz poczuł podłogę pod plecami po walce...

****

Przez pierwsze kilka tygodni, kiedy Sakura przebywała w wiosce i trenowała u Hagoromo, Indra był nieufny. Odmówił wzięcia udziału w szkoleniach, które normalnie pomagałby poprowadzić, zamiast tego obserwując z narastającą w nim wściekłością.
Kiedy wchodziła w interakcje z innymi w wiosce, szpiegował ją. Obserwował, jak trenowała z innymi lub samodzielnie, obserwował, jak dzieliła posiłki ze jego przyszłymi naśladowcami, i analizował ją, gdy ona używała czakry, aby ich leczyć.
Mogła się uśmiechać i śmiać ze wszystkimi, mogło się wydawać, że zaprzyjaźnia się z nimi, mogła wydawać się dobrą osobą, ale on wiedział lepiej
Nie można jej ufać.
Indra nie mógł zrozumieć, dlaczego wszyscy tak bardzo jej wierzyli, dlaczego wszyscy poddali się jej przyjaźni. Nawet jego młodszy brat pozwolił się zwieść jej podstępom, chociaż mógł zrozumieć słabość swojego brata. Był zbyt miły dla własnego dobra.
Ale Indra wiedział lepiej. Za pomocą Sharingana widział prawdę o świecie i widział, że Sakura jest niebezpieczna.
Jego wściekłość na nią rosła, dopóki pewnego dnia osiągnęła maksymalny poziom, gdy mimowolnie usłyszał rozmowę dwóch wyznawców w jego wiosce. Dyskretnie słuchał, pijąc trochę wody ze studni po treningu.
- Mistrz Indra jest po prostu niesamowity - skomentował niewinnie człowiek, a Indra wewnętrznie kiwnął głową z aprobatą.
- Kiedy patrzy na mnie tymi oczami, nawet się nie ruszam. Jest taki młody i już jest instruktorem. Mistrz Indra jest tym, który wynalazł znaki dłoni i jutsu - odpowiedział drugi mężczyzna, zanim westchnął i kontynuował: - Ale ostatnio był zbyt surowy. Nawet wcześniej nie był łagodny.
Cóż, gdyby bardziej skupili się na treningu i nie byli tak leniwi, nie musieliby się tak bardzo martwić.
- Jeśli mistrz Indra zostanie następcą, nie wiem, czy będę mógł za nim podążać - przyznał jeden z mężczyzn niemal konspiracyjnym tonem.
Uwaga Indry ożywiła się, a jego ciało stało się sztywne, gdy przepłynął przez niego gniew. Jak mogli w ogóle zasugerować coś takiego? Czy opuściliby wioskę, jeśli zostałby przywódcą Ninshu? Lub, co gorsza, czy spróbowaliby buntu?
Jakby w ogóle mogli z nim wygrać.
- Masz rację. Czasami sposób, w jaki Mistrz Indra na nas patrzy, wydaje się prawie nienawistny. Mistrz Asura jest o wiele łatwiejszy do zbliżenia, ale wcale nie jest wykwalifikowany…
- Być może pani Sakura powinna zamiast tego zostać następcą. Jest nie tylko taka jak Asura, ale jest silniejsza niż Indra.
Indra poczuł swoją wściekłość tak łatwo, jak mógł poczuć oddech wchodzący i opuszczający jego płuca. Jak śmieli mówić takie rzeczy, jak śmieli mówić takie okrucieństwa? Sakura? Następcą? Coś takiego było śmieszne, ale pomyśleć, że zwolennicy, którzy kiedyś będą jego, mieli teraz odwagę nawet zasugerować coś takiego, nawet prywatnie?
Ręce drżały mu z gniewu.
- Z pewnością byłaby lepsza od obu synów Hagoromo, nawet jeśli jest osobą z zewnątrz.
- Nic nigdy nie idzie idealnie, prawda?
- Też tak mówię.
Indra beztrosko upuścił czerpak obok studni, po czym pobiegł w znajomy fragment lasu.

****

- Sakura! - ryknął Indra, gdy wszedł do lasu, który Sakura przeznaczyła na prywatne treningi.
Spokój lasu i łagodny dźwięk płynącej wody z pobliskiej rzeki nie uspokoił jego furii.
Sakura odwróciła się do niego, a strumień wody, którą manipulowała w powietrzu, został uwolniony spod jej kontroli i wrócił do rzeki przed nią. Jej brwi zmarszczyły się w zmieszaniu, gdy na niego spojrzała, a jej postawa złagodniała nawet w obliczu jego złowrogiej czakry.
- Indra - odpowiedziała po prostu.
- Rzucam ci wyzwanie na bitwę, nieznajoma z dziczy - syknął przez zęby, zachowując silną kontrolę nad swoją czakrą, gdy patrzył na nią, a jego oczy wirowały z Sharinganem.
- O? I w jakim celu? - zapytała, nonszalancko przykładając dłoń do biodra, nawet gdy jej ciało pozostało napięte i przygotowane na nadchodzącą walkę.
- Jeśli mi się uda, opuścisz wioskę - zażądał.
- A jeśli wygram? - odparła, zachowując się zbyt spokojnie, by mu się to podobało.
- Stajesz się dziedzicem Ninshu.
- Nie chcę być spadkobierczynią - zadrwiła, zanim powiedziała: - Tak jakby to, kto zostanie następcą, było twoim wyborem.
- Więc czego chcesz? - odparł, nie chcąc tracić czasu na rozmowy, kiedy powinien ją wypędzić z wioski.
- Chcę, żebyś przestał być tak okrutny wobec innych. Nie uczysz ich podczas pojedynków, bijesz ich. Nie dzielisz się z nimi posiłkami, tolerujesz je - oświadczyła, a jej oczy zwęziły się, gdy spojrzała na niego. - Jeśli tak bardzo chcesz być następcą, musisz nauczyć się, co to znaczy prowadzić zamiast rządzić!
- To jest absurdalna prośba - wyśmiał, oszołomiony faktem, że zrobiła tak głupie, idiotyczne żądanie.
- To mój zakład.
- Bardzo dobrze. Nie ma mowy, że to wygrasz.
- Przekonamy się! - ryknęła Sakura, gdy szybko zebrała linę wody z rzeki i uderzyła nią w Indrę jak biczem.
Gdy Indra cofnął się przed atakiem, lecąc już dłońmi przez własne znaki, zdał sobie sprawę, że Sakura nigdy nie zwolniła kontroli nad wodą, którą manipulowała, kiedy przybył na miejsce.
Byłby pod wrażeniem, gdyby nie jego gniew.
Indra wciągnął głęboki wdech powietrza, zanim wyrzucił z siebie podmuch płomieni, a potężna kula ognia odparowała wodę, nad którą Sakura kiedyś panowała. Nadeszła pora, by Sakura się wycofała. Kobieta okrążała akwen, z którym kiedyś ćwiczyła. Indra strzelił za nią, przeskakując nad rzeką i zmuszając ją do konfrontacji z pięściami.
Po raz kolejny zaskoczyła go moc jej ciosów i szybkość jej ruchów. Patrząc na nią teraz, z jego Sharinganem przyjmującym każdy z jej ruchów, zdał sobie sprawę, że rzeczywiście uzupełnia ona swój ruch czakrą. Umiejętność, której nigdy wcześniej nie widział, ale którą wciąż będzie w stanie pokonać. Nie miało znaczenia, że miała swoje fantazyjne sztuczki, nie pokona go ponownie.
Oboje zadali serię potężnych ciosów, zanim Sakura wystrzeliła stopą, chcąc zakraść się pod jego straż i kopnąć w brzuch. Zeskoczył z drogi jej ataku, po raz kolejny skoczył do przodu i obdarzając ją lawiną ciosów. Ostrożnie zablokowała lub wycofała się z jego uderzeń, ale Indra zauważył, skrzywiła się pod wpływem jego ciosów.
Kiedy Indra pchnął swoją ofensywę i zmusił Sakurę do obrony, starała się dalej odpierać jego ataki. Patrzył, jak jej refleks zwalnia, a wyczerpanie po walce najwyraźniej się na niej odbija. Patrzył, jak w jej straży pojawia się otwór i bez chwili wahania wykorzystał to.
Opuścił ją oddech, gdy Indra uderzył ją w brzuch i rzucił z powrotem na brzeg. Wyskoczyła, gdy rozpaczliwie wciągnęła powietrze z powrotem do płuc i upadła na kolana. Indra skoczył do tyłu, szybko przejeżdżając dłońmi przez serię znanych znaków, po czym wystrzelił do przodu, a jego dłoń spowiła błyskawica.
Nie dość czakry, by zabić, ale wystarczająco, by ją powalić.
To był moment przed atakiem, gdy zielone oczy Sakury wystrzeliły w górę, by spotkać jego oczy z Sharinganem, a słabość, którą wcześniej wyraziła, już nie była obecna.
Udawała swoją słabość.
Sakura odbiła jego ramię na bok, parując cios kosztem ostrego oparzenia na przedramieniu. Patrzył, jakby w zwolnionym tempie, jak jej pięść wystrzeliła naprzód i opadła na jego brzuch.
Cały oddech w płucach Indry opuścił go, gdy siła za jej monstrualnym ciosem rzuciła go do tyłu. Ponownie wylądował na plecach, a jego płuca płonęły, gdy próbował zmusić mięśnie klatki piersiowej do ponownego oddychania. Po przeciągnięciu rozpaczliwego powietrza do płuc, został ponownie osuszony przez siłę kolana Sakury opadającego na jego brzuch, gdy się na niego rzuciła.
Wzrok Indry skierował się na kobietę, która znów górowała nad nim, jej pięść uniosła się wysoko, a na twarzy miała obraz furii. Jedna z jej dłoni została zaciśnięta w jego koszuli, jakby chciała przygwoździć go do podłogi, by wykonać kolejny cios.
Gdy czekał, aż cios spadnie, wpychając powietrze do jego oszołomionych płuc, patrzył, jak zamiast tego jej gniew opadał. Patrzyła na niego z dezorientacją, która niemal graniczyła z… troską.
- Ty... jesteś chory - szepnęła w końcu Sakura, wyrywając go z oszołomienia.
Indra wykorzystał jej rozproszenie, by odepchnąć ją od siebie, rzucając się na nogi, gdy ona przeturlała się do swoich. Uniosła ręce, jakby chcąc go uspokoić, zamiast kontynuować walkę.
- O czym ty mówisz, głupcze! - ryknął na nią z powrotem, energia walki i jego furia wciąż płynęły w jego krwi.
- Jesteś chory! Jest w tobie coś mrocznego! - krzyknęła Sakura, w jej głosie dominowała teraz troska zamiast gniewu.
- To jest szalone! Jesteś szalona!
- Nie, czuję to! Coś jest w tobie, coś mrocznego, złowrogiego i złego! - Sakura zrobiła ostrożny krok naprzód, jakby był dzikim zwierzęciem, które łatwo było wystraszyć. - Pozwól, że ci pomogę.
Indra syknął, gdy ostry ból zapulsował w jego umyśle, a jego ręka instynktownie wystrzeliła w górę, aby przytrzymać bok głowy.
- Nie potrzebuję pomocy od nikogo, a co dopiero od kogoś takiego jak ty! - zawrzał, krzywiąc się głęboko, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Idiotyczna nieznajoma zniszczył ich walkę z jej szalonym gadaniem. Będą kontynuowali tę bitwę innego dnia.

****

Indra wściekł się, gdy wycofał się do części lasu, którą wziął za swoje własne miejsce treningowe. Krążył tam i z powrotem, pogrążony w myślach, gdy próbował zignorować to, co powiedziała Sakura.
Była śmieszna, głupia, szalona. Nie było mowy, żeby był tak słaby, że mógłby zostać zarażony czymkolwiek. Był na to zbyt potężny. Nie, to ona została zarażona. Zarażona chorobą umysłu.
Nawet gdy desperacko próbował argumentować jej deklarację, troska w jej oczach sprawiła, że sam zaczął wątpić. W swoich dzikich myślach wrócił myślami do tajemniczego chłopca, którego poznał przed laty.
- Więc to ty odziedziczyłeś moc matki.
Indra syknął, gdy ból w głowie zaczął się od nowa. Potrząsnął nią, nadal chodząc, a jego gniew napędzał energię przepływającą przez jego ciało.
- Staniesz się silny. Masz pragnienie, potencjał i talent do Ninshu… Jednak nadal nie jesteś świadomy swojej prawdziwej mocy. Jeszcze większa moc leży w tobie uśpiona.
- Jest jeden warunek przebudzenia tej mocy. Musisz stracić miłość. Jak na przykład śmierć osoby, którą kochasz. Przetestujmy to!
Serce Indry ścisnęło się w jego piersi, gdy przypomniał sobie, jak jego ukochany brat został prawie zabity przez tego nienaturalnie silnego dzika. Tylko dzięki niemu Asura przeżył tego dnia, nawet jeśli ich psi towarzysz Shiro stracił życie.
To był dzień, w którym obudził swój Sharingan.
- Od teraz będziesz używać tych oczu, aby zobaczyć prawdę.
Słowa dziwnego chłopca krążyły po umyśle Indry w kółko od lat. Czuł tyle strachu po tym, jak prawie stracił Asurę, że poświęcił każdą wolną chwilę na doskonalenie swoich umiejętności. Nie mógł pozwolić, aby Asura ponownie znalazł się w takim niebezpieczeństwie.
Nawet jeśli, to niebezpieczeństwo obudziło jego oczy…
Przynajmniej tajemniczy chłopiec był tym, który przypisywał sobie ewolucję jego oczu. Minęło wiele lat, zanim ponownie się pojawił, a nawet kiedy to zrobił, wyglądało to tak, jakby go tam naprawdę nie było.
- Widziałeś coś z tymi oczami? Jak przyszłość Ninshu? Czy twoje marzenia? Już to wyczułeś, prawda? Że jesteś wyjątkowy. Że masz moc, by zmienić przyszłość Ninshu. Masz przytłaczającą moc. Odziedziczyłeś większość mocy Hagoromo. Asura nie może się tobie równać.
Nawet po aktywowaniu swojego Sharingana Indra nie był w stanie rozpoznać postaci tajemniczego chłopca z lasu. Krawędzie jego ciała, które powinny być ostre, były zamglone i niezdefiniowane. Jego ciało było rozmazane i trudno było się na nim skupić, tak jak na obiekcie tak blisko twoich oczu, że nie można było dostrzec szczegółów na powierzchni.
Kiedy chłopiec rzucił się do przodu, Indra wrócił do pozycji obronnej, by walczyć. Zamiast tego chłopiec przeszedł przez niego, jakby nigdy w ogóle nie istniał w tej przestrzeni. Indra pamiętał uczucie mroźnego zimna, jakby ktoś rzucił wiadro z wodą na jego klatkę piersiową, i te słowa:
- Z czasem twoja moc będzie dorównywać mocy twojego ojca, Hagoromo. Nikt nie będzie w stanie z tobą konkurować…
A potem wszystko stało się czarne.
Ostatnią rzeczą, którą Indra zapamiętał, było obudzenie się rano w łóżku z dudniącym bólem głowy. Myślał, że jego doświadczenie było niczym więcej niż snem. W końcu kto by uwierzył, że wystąpiło się tak niezwykłe wydarzenie? Że w lesie przebiegł przez niego widmowy chłopiec?
Odepchnął to na bok i kontynuował swoje życie jak zawsze, ale…
Co jeśli Sakura miała rację? Co jeśli został zainfekowany jakąś ciemnością przez dziwnego chłopca w lesie?
Ostry ból przeszył mu głowę, rozciągając się od tylnej części oczu do podstawy czaszki. Obie ręce uniosły się, by chwycić głowę, kiedy zacisnął zęby z bólu.
- Moc rządzi światem. Moc utrzymuje porządek. Z czasem przejmę Ninshu i spełnię swoje marzenie.
Nie. Myliła się.
On miał rację. To moc rządziła światem. On nie był chory, ona była. Myliła się, była intruzem, była ciemnością.
Musiała zostać zatrzymana.
Ból głowy Indry ustąpił.

****

Przez następny tydzień Indra milczał, czekając na swoją okazję. Sakura nikomu nie mówiła o ich bitwie w lesie i pomimo jego zastraszającej obecności nikt nie powiedział do niego ani słowa.
Okazja pojawiła się, gdy pewnego popołudnia Sakura wyszła do lasu pod pozorem zbierania drewna na opał. Bez wątpienia był to o wiele bardziej niecny cel. A Indra nie pozwoliłby jej narazić Asury i jego przyszłych wyznawców na niebezpieczeństwo.
Kiedy zajęła się przygotowywaniem jutsu wody, aby wyciąć drzewo, by zebrać je na opał, Indra uderzył.
W ostatniej możliwej chwili Sakura zauważyła jego obecność. Mimo że go zlokalizowała, nie zrobiła tego wystarczająco szybko. Jego jutsu, technika, którą stworzył, by uformować ostrze ze swojej błyskawicy, uderzyła ją w ramię.
Krzyknęła z bólu, nawet gdy zeskoczyła z drogi, a woda, którą zbierała na jutsu, spadła na leśną podłogę i zmoczyła trawę pod ich stopami. Potknęła się na kolana, gdy jej ręka uniosła się do mocno okaleczonego ramienia. Zapach palącego się ciała i materiału unosił się w powietrzu, patrzyła na niego gniewnie przez swoje nieuporządkowaną grzywkę.
- Dlaczego, Indra!? - zażądała Sakura, a jej ręka lśniła już zieloną czakrą, gdy próbowała uleczyć ranę.
Indra nie dał jej żadnej odpowiedzi i ulgi. Wystrzelił do przodu z dłonią znów spowitą czakrą błyskawicy. Jej ruchy były powolne i słabe, gdy starała się być poza jego zasięgiem i unikać jego ciosów. Była zbyt powolna, jego tnące jutsu przecinały i przypalały jej skórę oraz materiał kimona, gdy wymknął się spod jej osłony.
Każda nowa rana powodowała syk bólu wymykający się z jej ust, a w dodatku sprawiała, że do jej ruchów kierowana była jeszcze większa energia oraz skupienie.
Indra po raz ostatni rzucił się naprzód, zamierzając zakończyć tę bitwę, i był zaskoczony, gdy Sakura zamiast tego sparowała cios, kierując go w stronę ziemi i jeszcze raz strasznie paląc swoje przedramię. Być może już raz przyłapała go tą techniką, ale nie kolejny raz wystawiłby swojego brzucha na uderzenie.
Opadł, podążając za jej przekierowaniem i pilnując swojego brzucha. Dopiero gdy jego czakra błyskawicy uderzyła o ziemię, uświadomił sobie swój błąd.
Ziemia była zalana wodą.
Całe jego ciało napięło się, gdy jego własna czakra błyskawicy podążyła ścieżką wody i wspięła się po jego nogach. Uszy mu zadzwoniły, gdy prąd przepływał przez jego ciało, każdy mięsień w jego ciele zamykał się, gdy stał się ofiarą własnego ataku. Mięśnie jego gardła wibrowały tak intensywnie, że wydawało się, że krzyczy, chociaż żaden dźwięk nie wydobył się z ust.
To jego brak koncentracji pozwolił umrzeć jego jutsu, a ból ustał, w końcu kładąc kres agonii, którą sam sobie zadał.
- Indra, musisz przestać! To nie ty, to nie możesz być ty! Proszę, uspokój się! - błagała Sakura, a jej ręka wciąż świeciła na zielono, gdy gorączkowo próbowała naprawić swoje okaleczające rany.
- Nie pozwolę ci nikogo skrzywdzić, oszuście! - ryknął Indra w odpowiedzi, warcząc, gdy wprowadził w dłoń świeżą chakrę błyskawicy.
Zamiast uformować ostrze, energia iskrzyła dziko z jego ręki. Świeciła mocą i śpiewała pieśnią tysiąca ptaków, ćwierkot elektryczności nawet dla jego uszu był surowy i ostry. Krzyknął, gdy rzucił się do przodu, zamierzając raz na zawsze położyć kres intruzowi.
Indra poczuł, jak jego pięść przebija ciało, jego Sharingan skupił się na Sakurze i jej przerażonym wyrazie twarzy. Zamiast twarzy wykrzywiającej się w bólu z powodu przebicia na wylot, krzywiła się z przerażenia. Jego oczy rozszerzyły się, gdy poczuł ciepłą krew spływającą po jego palcach.
Krew, która nie należała do niej.
Spojrzał w bok i zauważył białą tkaninę i ciemne włosy.
- Asura! - krzyknęła Sakura, podczas gdy Indra usiłował zaczerpnąć powietrza do płuc.
Powoli cofnął rękę, jakby poruszanie się wystarczająco wolno mogło usunąć śmiertelną ranę, którą stworzył w brzuchu własnego brata. Wziął głęboki oddech, który brzmiał bardziej jak skomlenie, nawet z biciem jego serca w uszach.
Dłonie Asury słabo chwyciły go za ramię, by zachować równowagę, oczy Indry rozszerzyły się i narastały w nich łzy, gdy patrzył na czystą białą szatę Asury otoczoną szkarłatem jego własnej krwi. Indra zadrżał, gdy jego brat stracił uścisk na ramieniu, zamiast tego upadając na trawę.
Indra patrzył z niedowierzaniem, gdy Sakura rzuciła się do boku Asury. Otwierał i zamykał usta, ale nie mógł znaleźć słów. Mógł tylko patrzeć, jak ręce Sakury lśniły zielenią, gdy zignorowała swoje krwawiące rany, zamiast tego skupiając się na dziurze w żołądku Asury.
- Asura, w porządku! Mam cię! Poczekaj proszę! - krzyknęła Sakura, a łzy spływały jej po policzkach.
To właśnie wtedy, gdy usłyszał głos Sakury, Indra w końcu znalazł swój własny.
- Asura! Dlaczego to zrobiłeś!? Dlaczego ją ochroniłeś!? Stara się nas wszystkich skrzywdzić, jest zła! - zażądał, czując jak łzy gromadzące się w kącikach jego oczu w końcu się uwolniły.
- Mylisz się, starszy bracie… Sakura nam pomaga. To dobra osoba… To ty się mylisz - sapnął w odpowiedzi Asura, desperacko próbując wciągnąć powietrze do płuc z mięśniami brzucha, które zostały zniszczone przez cios Indry. Mięśnie szyi i ramion starały się zrekompensować brakującą siłę.
Asura walczył, by zaczerpnąć oddechu, walczył, ale zamiast tego jego płuco zmusiło go do oddania krwi.
- Asura… - wyszeptał Indra, nie mogąc oderwać oczu.
- Proszę, zaopiekuj się nim… - Asura błagał Sakurę, jego głos był słaby przed tym, jak jego oczy się zamknęły.
Ciało Indry drżało, gdy patrzył, jak krew plami usta jego brata, jego ręce, klatkę piersiową. Gdy patrzył, jak jego oczy się zamykają. Jedyna osoba, dla której zrobiłby wszystko, by ją ochronić, jedyna osoba, którą kochał najbardziej na tym świecie, umierała… I to wszystko jego wina.
Zabił swojego brata. Zabił Asurę.
Indra wrzasnął, gdy przeszywający ból przeszył mu głowę, a kolana ugięły się pod ciężarem agonii. Jego dłonie wystrzeliły w górę, w centrum bólu, jakby próbując opanować nieopisaną mękę. Czuł jak gorący płyn, gęstszy niż łzy, spływał po mu twarzy, ale nie mógł otworzyć oczu ani skupić się na tyle długo, by to zbadać. Jego ciało i umysł były tak rozproszone bólem, że było to wszystko, co mógł pojąć.
Nie był nawet świadomy, kiedy jego plecy uderzyły o dno lasu, ból w głowie był tak ogromny. Czuł się tak, jakby jego czaszka miała pęknąć pod bólem. Jedynym, które było większe od fizycznego, było cierpienie psychiczne.
Co on zrobił? Zabił Asurę. Jak on mógł? Jak mógł go zabić? To nie była prawda, nie mogła być. Co on zrobił?
Indra z trudem mógł się skupić, gdy poczuł, jak obciąża go nieznany ciężar, przygniatając wymachujące kończyny i odrywając jego ręce od oczu. Był w stanie otworzyć je tylko na chwilę, a widok Sakury nad nim, z łzami plamiącymi jej twarz, ale wyrazem twarzy twardniejącym z determinacją, został pomalowany na jaskrawą czerwień.
- Nie ruszaj się! - Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał, był jej krzyk, zanim jego ból się powiększył, umysł oszołomiony bólem w głowie połączył się z oślepiającym bólem w ciele.
Indra po raz ostatni otworzył oczy, jego płuca płonęły od krzyków, i zobaczył, jak Sakura wyrwała z jego ciała smukłą, czarną istotę.
A potem zapadła ciemność.

****

Kiedy oczy Indry w końcu znów się otworzyły, poczuł błogi brak bólu.
Zajęło chwilę jego rozmazanemu, sennemu spojrzeniu, by w końcu skupić się na znajomym suficie z krytym strzechą dachem, którego używali w budynkach w jego wiosce. Kilka razy mrugnął, zanim jego oczy w końcu skupiły się na tyle, by dostrzec poszczególne gałęzie bambusa.
Tylko po to, by wspomnienia z bitwy powróciły ponownie. Odetchnął gwałtownie, zaciskając zęby, gdy przypomniał sobie, jak uderzył własnego brata. Gdzie był Asura? Czy wszystko w porządku? Co się stało?
Pamiętał tylko Sakurę, która wyciągała to… to coś z piersi.
Głowa opadła mu na bok, jego osłabiony stan nie zapewniał dużej mobilności, a jego spojrzenie natychmiast zamazało się przez energię potrzebną do poruszenia głową. Oddech mu przyspieszył, a serce waliło w piersi, gdy zmusił oczy do skupienia się przed sobą.
Kiedy jego wizja w końcu do niego wróciła, fakt, do którego Indra nie był przyzwyczajony z jego Sharinganem, spotkał go widok białej opaski i ciemnych włosów. Wypuścił oddech, który wstrzymywał, który piekł go z niepokoju, gdy patrzył na Asurę. Kiedy patrzył, jak jego brat oddycha, chociaż był nieprzytomny, poczuł, jak w jego oczach znów pojawiają się gorące łzy.
Był żywy…
- Indra… Nie śpisz… - odezwał się wyczerpany głos.
Z trudem odwrócił głowę, ale kiedy jego wzrok się uspokoił, powitała go wyczerpana i niewyraźna forma Sakury.
- Sakura, ja… - zaczął Indra, jego głos był tak słaby, że był tylko szeptem: - Uratowałaś Asurę.
Kąciki ust Sakury uniosły się, jej uśmiech był nieco cieplejszy i mniej groźny niż kiedykolwiek. - Uratowałam. Jeszcze się nie obudził, ale wszystko będzie dobrze.
Cisza między nimi trwała, gdy Indra walczył o uzyskanie energii, którą potrzebował, by mówić. Czuł, jak jego powieki walczą, by pozostać otwarte, a jego wizja zmuszała się do powrotu do ciemności. Zanim jednak wróci do snu, musiał coś powiedzieć.
- Ja… nie wiem, co we mnie wstąpiło… przepraszam… - przeprosił, powoli mrugając i usiłując ponownie otworzyć oczy, kiedy się zamknęły.
- W porządku. - Sakura natychmiast wybaczyła. - To nie byłeś ty. To była ta… rzecz. Jesteś teraz sobą. Teraz jesteś bezpieczny.
Oczy Indry w końcu się zamknęły, jego wola nie wystarczała już, by przezwyciężyć zmęczenie. Nawet w ciemności jego wyciągnięta ręka znalazła jej dłoń.
- Przepraszam… i dziękuję… - Delikatnie uścisnął jej rękę, jakaś odległa część niego zastanawiała się, jak mógł kiedykolwiek pomyśleć, że ktoś tak miły, tak ciepły, jest zły.
Indra wrócił do nieprzytomności, czując się lżejszym niż kiedykolwiek wcześniej.

****

Kiedy Indra po raz pierwszy wyłonił się ze swojego trzydniowego snu, Asura już dawno nie spał. Jego młodszy brat postanowił spędzać większość swojego dnia przy jego łóżku, robiąc tylko krótkie przerwy na jedzenie, wodę i wyjście na światło słoneczne.
Asura był pierwszą twarzą, jaką zobaczył, kiedy się obudził, i podobnie jak wtedy, gdy widział go po raz pierwszy po bitwie, rozpłakał się. Jego absolutny wstyd spowodowany zasadzką na Sakurę, wywołaną wyobrażeniami, że jest ona zagrożeniem, został przyćmiony jedynie jego nienawiścią do siebie za tak poważne zranienie brata, osoby, na której zależało mu najbardziej na tym świecie.
Indra nie był pewien, czy natychmiastowe przebaczenie Asury sprawiło, że jego nienawiść do samego siebie stała się lepsza czy gorsza. Czuł się tak, jakby musiał zostać ukarany za robienie tak okropnych rzeczy, ale zarówno Asura, jak i Sakura twierdzili, że to była robota mrocznego stworzenia, które wyrwała z niego po bitwie. Istota, która uciekła do lasu, zanim Sakura mogła ją powalić, jej rany były zbyt ciężkie, a jej pacjenci znajdowali się zbyt blisko wrót śmierci, aby mogła rozpocząć pościg.
Nawet teraz to mogło nad nimi czuwać. Jedyne, co mógł zrobić Indra, aby pozbyć się wstydu i nienawiści do samego siebie, to obietnica, że nigdy nie pozwoli się przejąć ponownie.
Nawet gdy zarówno on, jak i jego młodszy brat odzyskali przytomność, pełne wyzdrowienie zajęło tygodnie. I właśnie w tych tygodniach, gdy nie był w stanie ćwiczyć ani trenować, Indra zaczął zauważać, jak bardzo inni z wioski mu nie ufali. Był przerażony, gdy zdał sobie sprawę, jak głęboko sięgała ich niechęć do niego, niektórzy wręcz się go bali. Nigdy nie zauważył napięcia między sobą a pozostałymi mieszkańcami wioski i właśnie w tych tygodniach, gdy wyzdrowiał, pracował nad naprawą relacji z ludźmi, z którymi spędził całe życie. Ludzie, na których kiedyś patrzył jako przyszłych naśladowców, ponownie stali się rodziną i przyjaciółmi, którymi byli, gdy był dzieckiem.
Przez tygodnie starał się wskazać moment, który się zmienił.
I po miesiącach mieszkańcy wioski wreszcie zaczęli się do niego zbliżać. Niektórzy nie chcieli wpuścić go w swoje łaski, biorąc pod uwagę jego atak na Sakurę i zranienie Asury, ale po wyjaśnieniu Sakury i przebaczeniu od nich obojga, nawet najbardziej nieufni mieszkańcy zaczęli zmieniać zdanie.
W ciągu miesięcy, kiedy Indra pracował nad odzyskaniem i naprawieniem relacji z innymi w wiosce, zaczął obserwować Sakurę, tak jak kiedyś. Zamiast postrzegać jej działania jako podejrzane, były one pomocne i uprzejme. Gdy cicho obserwował, jak leczy rannych podczas pracy lub treningu, nie widział w jej dobroci nic poza łaską.
Indra po cichu martwił się, jak głęboko ten tajemniczy chłopiec, to stworzenie z lasu go zaraziło. Jak długo mieszkał w nim razem z nim? Ile z tego, co zrobił, było z jego własnej woli? Ile jego działań zostało zmanipulowanych przez byt, który uczynił jego ciało swoim domem?
Na tę myśl czuł mdłości i oderwał się od reszty wioski z obawy, że nadal jest w jakiś sposób skażony. Nie chciał nikogo skrzywdzić, nie chciał ryzykować zranienia kogoś, kogo kochał.
Poważnie zastanawiał się nad opuszczeniem wioski na jakiś czas, porzuceniem wszystkich tych, których kochał i wszystkiego, nad czym pracował. W końcu, gdyby go nie było, wszyscy byliby bezpieczniejsi. Wszystkim byłoby lepiej, gdyby nie musieli się martwić o osobę tak słabą psychicznie jak on, który został zarażony przez potwora w lesie.
To ciągłe zaufanie i towarzystwo Asury, to, że zawsze szukał go nawet w najciemniejszych chwilach, spowodowało decyzję Indry. Nie mógł znieść myśli, że porzuci swojego brata tak bezczelnie, że go opuści w tak krytycznym okresie w życiu. Nie tylko to, ale kwestią czasu był wybór następcy Ninshu przez ich ojca. Musiał pozostać nie tylko dla swojego brata, ale dla mieszkańców ich wioski.
To znaczy, jeśli w ogóle zostanie wybrany po wszystkim, co się wydarzyło.
Podejmując decyzję, Indra porzucił myśli o opuszczeniu wioski, aby zamiast tego skupić się na swoim zaangażowaniu i obowiązku wobec ludzi. Zaostrzając swoje postanowienie, potwierdził swoje poświęcenie dla Ninshu i jego zwolenników i obiecał, że nigdy nie pozwoli, by znów był tak słaby.
Z oddaniem Indry ludziom z jego wioski nadeszły dni spędzone w ich obecności. Zaczął ponownie uczyć, będąc łagodnym dla tych, którzy tego potrzebowali i popychając tych, którzy mogli wytrwać dalsze nauki. Ludzie, którzy kiedyś nie znosili przydzielenia do pojedynku z nim, teraz lubili wspólne lekcje. Wraz z wymianą ciosów i wspólną euforią wynikającą z walki przyszła przyjaźń.
Indra zaczął jeść posiłki w samym sercu ich jadalni, znajdując się obok Asury, zamiast ukrywać się w cichym kącie, jak zwykle. Uśmiechał się bardziej niż kiedykolwiek i wkrótce czekał na posiłki dla rozmów zamiast dla jedzenia.
Czasy, które kiedyś spędzał w ukryciu w lesie, zamiast tego spędzał pomagając innym na polach lub łowiąc ryby. Czas, który niegdyś zachowywał dla siebie, spędzał teraz z ludźmi, których po raz kolejny uważał za rodzinę i przyjaciół, z ludźmi, którzy przywitali go z powrotem w ich życiu i sercach.
Pewnego dnia, gdy spędzał popołudnie, pomagając rybakom w ich połowach, Indra przypomniał sobie moment, w którym wyzwał Sakurę na pojedynek. Ich umowa polegała na tym, że jeśli wygra, ona opuści wioskę, ale jeśli to ona wygra, on będzie milszy dla ludzi. Prawie się roześmiał na głos, gdy zdał sobie sprawę, że zrezygnował z meczu i technicznie był tym, który przegrał i jak wydawało się, że pracuje, aby zrealizować swój koniec umowy.
Kiedy Indra podszedł do niej tej nocy podczas kolacji, aby się tym podzielić, również była rozbawiona. Zaśmiała się głośno, a Indra zdał sobie sprawę z czegoś szokującego.
Sakura była piękna…
Z odrzuconą w tył z radości głową, śmiechem lekkim i zaraźliwym, z jej ciepłym i zachęcającym uśmiechem zdał sobie sprawę, jak była pociągająca. Jak nie tylko jej wygląd, ale także osobowość i siła sprawiły, że była naprawdę niesamowita.
Indra zachował to dla siebie, chociaż zajęło mu chwilę, by zwalczył rumieniec, który przykrył jego policzki po jego odkryciu. Winę zrzucił na to, że pił sake razem ze swoim posiłkiem, a po tym dniu szukał Sakury dla jej ciepłego i miłego towarzystwa.
Powolna przyjaźń wyłoniła się z popiołów ich pierwszych interakcji, ich nowa znajomość była związkiem, którego nigdy nie czuł z inną osobą. Kochał swojego brata i ojca, ale więź, jaką dzielił z Sakurą, była nieznana i nowa. Powoli zaczął się nią opiekować do tego stopnia, że większość jego dni, kiedy nie trenował, nie uczył ani nie spędzał czasu z rodziną, spędzał w jej towarzystwie.
Sama Sakura miała słabość wobec jego obecności, szukając go prawie tak często, jak on szukał jej towarzystwa. Indra zaczął odczuwać dziwne ciągnięcie w klatce piersiowej, gdy był blisko niej, i zajęło mu to więcej czasu niż mógł przyznać, że się zakochał.
Że zakochał się w kobiecie, którą kiedyś próbował zabić.
Uznając, że nic z tego nie wyjdzie, że niemożliwe jest, by była w stanie odwzajemnić jego uczucia po zbrodniach przeciwko niej, usatysfakcjonował się jej przyjaźnią i nie dążył do niczego więcej.
Przez prawie pół roku prowadził spokojne i szczęśliwe życie w wiosce. I dopiero pod koniec lata i na początek wiosny jego ojciec w końcu ogłosił, że wybrał następcę.
Chociaż Indra wiedział, że szanse na jego wybór były niewielkie, mimo że był najstarszym bratem, a Asura stanowczo nie chciał tej pozycji, kiedy Hagoromo wybrał Asurę na następcę Ninshu, mógł przyznać, że czuł się trochę zraniony. Mimo bólu zrozumiał. Asura był w pełni dobry, naprawdę życzliwy i ofiarny, i był słusznym spadkobiercą.
Podczas gdy Asura gwałtownie kontynuował wywód, krzycząc, że to Indra powinien zostać następcą, Indra przerwał mu słowami gratulacji i obietnicy. Obietnicy, że pomoże bratu, jak tylko może.
Indra prychnął z rozbawieniem, a jego ból już wygasł, gdy jego młodszy brat zaczął płakać i rzucił się na niego tak, jak to robił jako dziecko.
Cokolwiek miało się wydarzyć, Indra zdecydował, że zawsze będzie tam, aby pomóc tym, których kochał, i nigdy nie pozwoli sobie ponownie paść ofiarą ciemności.

****

W rocznicę swojego pobytu w wiosce Sakura oznajmiła, że wyjeżdża.
Chociaż Indra wiedział, że Sakura nie zostanie na zawsze w wiosce, że jej pielgrzymka była właśnie taka i była podróżą, do której zaliczał się powrót, był zaskoczony jej ogłoszeniem. Przez ostatnie kilka miesięcy przywiązał się do niej, a myśl, że zamierza odejść, sprawiła, że poczuł melancholię.
Nie chciał, żeby odeszła. Chciał, żeby została z nim w wiosce, jakkolwiek samolubna była ta myśl. Jednak bez względu na jego uczucia co do tego, upewnił się, że przyjdzie ją pożegnać.
Kiedy Indra zobaczył Sakurę ubraną w kimono i zbroję, z plecakiem przypiętym do pleców, w końcu przyszło mu do głowy, że taka jest rzeczywistość. Sakura, po wszystkich wspomnieniach, dobrych i złych, które dzielili, po całym świetle, jakie wniosła do jego świata, po tym wszystkim, czego go nauczyła… odchodzi.
- Sakura - przywitał się po tym, jak ostatni z mieszkańców wioski pożegnali się, niektórzy płacząc, z odchodzącym przyjacielem. Nie chciał, aby ich ostatnie pożegnanie miało publiczność, dlatego z radością cierpliwie czekał na swój czas, aż Sakura poświęci mu całą uwagę.
- Indra - odparła Sakura z uśmiechem, chociaż jej niegdyś jasny wyraz wyrażał smutek.
- Więc wyjeżdżasz... - zaczął kulawo, jego oczy zamknęły się na chwilę, gdy wewnętrznie skulił się na własne słowa.
Tym razem jej powracający uśmiech był bardziej realny, a rozbawienie rozjaśniło jej ducha.
- Tak się wydaje. - Zaśmiała się w odpowiedzi.
Indra otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego uwolnił oddech, który zebrał, w syk. Skrzywił się, wpatrując się w ziemię, próbując znaleźć słowa, które chciał, by usłyszała. Spędzili razem tyle czasu, ale czuł, że zostało mu tak wiele do powiedzenia. Ale bez względu na to, jak dużo o tym myślał, nie mógł wymyślić magicznych słów, których potrzebował, o których wiedział, że chce jej powiedzieć.
- Dziękuję, Sakura… I nie tylko za uratowanie mojego życia i uratowanie życia Asury. Zawsze będę twoim dłużnikiem za to, co zrobiłaś dla mnie i mojej rodziny. Dziękuję za więcej. Za twoją życzliwość, za lekcje, ale przede wszystkim za towarzystwo…
Sakura uniosła rękę, by zakryć usta, ukrywając przed nim zszokowany i niespokojny wyraz twarzy, gdy łzy zaczęły gromadzić się w kącikach jej oczu.
- Będę bardzo za tobą tęsknił - wyznał, czując, jak serce wali mu w piersi.
Kiedy Sakura rzuciła się do przodu i objęła go ramionami, opierając się o jego klatkę piersiową, zapomniał, jak wziąć oddech. Mimo czasu, który spędzili razem, nigdy nie było między nimi takiego fizycznego wyrazu uczuć. Kilka uderzeń serca zajęło mu w końcu oddanie uścisku, ignorując, jak krawędzie jej zbroi wbijały się w jego skórę, gdy ją trzymał.
Jeśli to był ostatni raz, kiedy ją widział, sprawi, że ten moment będzie się liczył. Ramiona Indry zacisnęły się wokół niej, powracający uścisk Sakury spowodował u niego przypływ szczęścia. Oparł policzek na jej włosach i osadził się w jej uścisku, gdy zamknął oczy.
Ich uścisk trwał dłużej, niż Indra wiedział, że jest odpowiednie dla zwykłych przyjaciół, ale mimo to nie wydawało się, że był wystarczająco długi, kiedy się rozstali. Jego palce przesunęły się po skórze płyt jej zbroi, aktywnie powstrzymując się od złapania jej, by przywrócić ją do ich uścisku.
- Indra, ja… - zaczęła szeptem Sakura, sięgając by otrzeć łzę, która się uwolniła.
Indra czekał, wstrzymując oddech, aż się odezwie. Część niego miała nadzieję, że zdecyduje się zostać.
Kiedy ich oczy się spotkały, posłała mu pół uśmiech, który mówił więcej o smutku niż radości.
- Wrócę któregoś dnia - powiedziała zamiast tego.
Indra spotkał jej wymuszony uśmiech swoim. - Nie mogę się doczekać, kiedy znów cię zobaczę…
Oboje patrzyli sobie w oczy przez długą chwilę, zanim Sakura w końcu odwróciła wzrok, zamiast tego jej oczy skierowały się na drogę przed nią. Wstrzymał oddech i zabolało go serce, gdy zobaczył, jak pięknie wygląda na tle wschodzącego słońca.
Zmarszczyła brwi, po czym znów się do niego odwróciła. - Proszę, zaopiekuj się dla mnie wszystkimi.
- Zaopiekuję… Bądź bezpieczna… Sakura.
Gdy Indra patrzył, jak Sakura odwraca się i rozpoczyna wędrówkę po polnej drodze prowadzącej z wioski, miał wrażenie, że zabiera ze sobą kawałek niego.

****

Krótko po odejściu Sakury, Indra znalazł się w miejscu, w którym trenowała podczas swojego pobytu. Stał na polanie nad rzeką, po czym cicho usiadł na brzegu. Spojrzał na wschodzące słońce, które powoli sięgało szczytu linii drzew, brwi miał zmarszczone, a serce ciężkie.
Czuł, że Sakura musiała usłyszeć o wiele więcej, tyle musiał jej powiedzieć. Nie poruszył nawet wszystkich spraw w swoim sercu, a teraz, kiedy odeszła, poczuł się tak, jakby tyle zostało niedopowiedziane.
Cicho się martwił, gdy patrzył na słońce, nie widząc go naprawdę, jego myśli walczyły ze sobą, gdy poczuł stratę, jaką pozostawiło w nim jej odejście.
Indra usłyszał zbliżające się kroki i nawet nie patrząc, rozpoznał kroki Asury. Zastanawiał się, co może być tak ważne o tak wczesnej porze, że jego brat musiał go poszukać. Część niego żałowała, że nie miał czasu dla siebie, tym razem na żałobę po czymś, czego nigdy nie było, i po utracie przyjaciółki, która wróciła do swojej wioski na drugim końcu świata.
Asura nawet nie zawracał sobie głowy powitaniem, zamiast tego usiadł obok Indry na brzegu rzeki i wpatrywał się w to samo wschodzące słońce w oddali.
- Prawie trudno uwierzyć, że jej tu nie ma, prawda? - zaczął Asura, opierając się na dłoniach, gdy nadal wpatrywał się w słońce wschodzące zza drzew.
- To… Czuję się tak, jakbym po prostu czekał, aż przyjedzie na jedną z naszych sesji treningowych - przyznał łatwo Indra, jego głos był odległy.
Asura spojrzał na niego, a jego wyraz twarzy był zaniepokojony. Jego spojrzenie powróciło przed niego.
- Naprawdę zrobiła znaczącą różnicę w naszym życiu, prawda?
- Zrobiła.
- Chciałbym nawet powiedzieć, że najbardziej zmieniła twoje życie.
- Myślę, że prawie wszyscy w wiosce zgodziliby się w tej sprawie - odparł Indra z uniesioną brwią, wiedząc, że jako jedyny w wiosce miał wyciągniętą z ciała jakąś złą istotę.
Asura zaśmiał się głośno, podnosząc rękę, by potrzeć tył głowy. - Tak, chyba masz rację.
Indra uniósł brew, gdy spojrzał na twarz Asury, wiedząc, że jest coś, co chciał powiedzieć, ale to omijał.
- Jesteś okropny w grze słów, bracie. Mów, co masz na myśli - poinformował bez ogródek Indra.
Asura znów się roześmiał, siadając całkowicie, aby oprzeć łokieć na kolanie i opuścić brodę na dłoń. Uśmiechał się do brata przez długą chwilę, zanim w końcu przemówił.
- Powinieneś odejść.
- Przepraszam? - zażądał Indra, a jego twarz wykrzywiła obraza.
- Nie, mam na myśli! Naprawdę masz rację co do tej gry słów... Chodziło mi o to, że powinieneś iść z Sakurą - szybko poprawił Asura.
Indra poczuł, jak rozgrzewają mu się policzki, zanim odwrócił wzrok. - A dlaczego miałbym to zrobić? Właśnie zostałeś głową wioski. Będziesz potrzebować mojej pomocy, gdy będziesz miał problemy z przywództem.
- Jak na kogoś, kto zawsze mówił o tym, jak jego oczy "widzą prawdę na świecie", naprawdę jesteś ślepy. - Roześmiał się Asura, a Indra odwrócił się, by spojrzeć na swojego młodszego brata.
- A co to ma znaczyć? - warknął w odpowiedzi.
- Możesz być dobry w… cóż, wszystkim, ale ja jestem całkiem dobry w odczytywaniu emocji. Mogę powiedzieć, że masz wobec niej uczucia.
- Jak mogłeś… - Indra zatrzymał się, zanim kontynuował, zamykając na chwilę oczy, a potem jego spojrzenie powróciło do wód przed nimi: - To nie ma znaczenia. Po tym wszystkim, co zrobiłem, nigdy nie mogłaby odwzajemnić takich uczuć…
- Zdziwiłbyś się - odpowiedział niejasno Asura, ponownie zwracając na siebie uwagę Indry.
Kiedy Asura spotkał spojrzenie Indry, uśmiechnął się szeroko.
- W każdym razie chciałeś odejść, prawda? Może to będzie dla ciebie dobre. Poznaj trochę świat, dowiedz się, jak wygląda życie w jej wiosce. Idź na własną pielgrzymkę - zasugerował jego młodszy brat, wzruszając ramionami.
- Nie mogę tak wszystkich porzucić. Muszę tu być, aby pomóc tobie i reszcie naszych przyjaciół - argumentował Indra.
- Hej, nie jestem taki zły! Poza tym będę miał ojca, który pomoże mi się uczyć. I to nie tak, że nie będzie cię na zawsze, prawda?
- Ja...
- Przynajmniej powinieneś z nią porozmawiać. Powiedz co czujesz. Zjada cię to od środka. Czułem z wioski, jak bardzo byłeś niespokojny.
Indra skrzywił się, po czym spojrzał w bok, a Asura się zaśmiał. Kiedy Indra wrócił wzrokiem do brata i spotkał się z jego uśmiechem, nie był jednak w stanie patrzeć na niego gniewnie.
- Zawsze tu będziemy. Zawsze tu będę, bracie. Ale myślę, że potrzebujesz tego... Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - obiecał Asura, a jego słowa i wyraz twarzy były tak szczere, że Indra nie mógł mu nie uwierzyć.

****

Kiedy Indra w końcu natknął się na Sakurę, idąc ścieżką, którą wyszła z wioski, odwróciła się, by stawić mu czoła z wyrazem zdradzającym jej gotowość do walki. Kiedy jej spojrzenie spotkało się z jego, wyraz jej twarzy złagodniał.
- Indra? Co ty tutaj robisz? - zapytała tonem zdradzającym zmieszanie.
- Sakura, ja… mam coś, co muszę ci powiedzieć, coś, co musisz usłyszeć. Nie mogłem pozwolić ci odejść, jeśli tego nie usłyszysz - zaczął grzebać, a jego serce waliło mu w piersi z czegoś więcej niż tylko biegu, by do niej dotrzeć.
- Oczywiście… Co musisz powiedzieć? - odpowiedziała cicho Sakura, jej głos był łagodny, gdy spojrzała na niego przez rzęsy.
Indra po raz kolejny walczył o swoje słowa, nie wiedząc, jak wyrazić emocje prosto z serca. Nie był w stanie wymyślić słów, których potrzebował, aby naprawdę jej wytłumaczyć, jak sprawiała, że się czuł, jak czuł się po jej odejściu i co czuł do niej teraz.
Zamiast tego zrobił pół kroku do przodu, wyciągając ręce i delikatnie tuląc jej twarz. Czuł ciepło jej policzków na opuszkach palców i czuł się przygnieciony jej oszałamiającym zielonym spojrzeniem. Rzucając ostrożność w wiatr, w końcu poddał się temu, czego tak długo pragnął, i rzucił się, by ją pocałować.
Jej usta były miękkie i ciepłe w stosunku do jego i były wszystkim, o czym marzył. Serce waliło mu w piersi, gdy sięgnęła, by złapać go za ramiona, a jej usta poruszały się tak słodko, że zaparło mu dech w piersiach.
Czuł się tak, jakby całe jego życie prowadziło go do tej chwili, jakby każdy krok, który kiedykolwiek zrobił, prowadził go do niej. Kiedy oddała pocałunek, poczuł się tak, jakby oddano mu brakujący kawałek serca.
Jego kciuki przesunęły się po jej policzkach, gdy przechylił głowę, by pogłębić ich pocałunek, pławiąc się w euforii z powodu jej uczuć. Ich usta poruszały się słodko względem siebie, odsunął się na szerokość włosa, po to aby powrócić, by leniwie pocałować ją jeszcze raz, dwa, trzy razy.
Kiedy w końcu się odsunęli, oboje dyszeli. Gdy patrzyli sobie w oczy, desperacko próbował przekazać jej to, czego nie był w stanie powiedzieć słowami.
Sakura uśmiechnęła się do niego ze zrozumieniem.
- Chodź ze mną - zaoferowała.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, opierając swoje czoło o jej.

****

Indra nie spodziewał się, że minie pięć lat, zanim w końcu wróci do domu.
Gdyby wiedział, że to potrwa tak długo, upewniłby się, że pożegnał wszystkich odpowiednio. Pomimo wysłania wielu jastrzębi z wiadomościami do swojego brata, komunikacji, której Asura często używał do uzyskiwania jego rady, Indra nadal czuł się tak, jakby zbyt gwałtownie wszystkich opuścił.
Z przyjemnością wrócił do domu, by w końcu przeprosić i zobaczyć swoją rodzinę.
Patrzył, jak las otaczający polną drogę, którą przeszli, otworzył się, ukazując boleśnie znaną wioskę. Minęło tyle czasu, odkąd tu był, ale wydawało się, że wioska prawie się nie zmieniła. Otaczały ją te same drewniane ściany, te same pola uprawiano w ramach przygotowań do sadzenia i ta sama rzeka płynęła wzdłuż krawędzi wioski.
Mimo że wszystko było tak znajome, wciąż czuł w sobie kulę niepokoju.
Jego uwagę i rosnący niepokój przerwał uścisk dłoni. Zerknął w dół na dziecko, którego małą dłoń trzymał, aby w porę dostrzec wzrok różowowłosej dziewczynki, która spojrzała na niego z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Czy to ona, ojcze? - zapytała podekscytowana młoda dziewczyna u jego boku, wskazując na wioskę w oddali, do której powoli się zbliżali.
- To ona - odpowiedział z rozbawionym uśmieszkiem, potrząsając głową ze śmiechem, gdy jego córka wydała odgłos podniecenia i starała się pociągnąć go szybciej.
- Okaż trochę cierpliwości, kochanie. Będziemy tam przez jakiś czas. A ty nie chcesz obudzić brata, prawda? - Obok niego odezwał się lekki głos, a Indra spojrzał na swoją żonę.
Jego oczy powędrowały w stronę ich syna, owiniętego i przypiętego z przodu Sakury w celu ułatwienia karmienia piersią podczas podróży i zauważył, że ciemnowłose niemowlę nadal spokojnie śpi. Pod starannie owiniętymi materiałami, w których znajdowało się ich dziecko, znajdował się jej powoli rosnący brzuch, a siedziało w nim bezpiecznie ich trzecie dziecko.
Nawet z rodziną u boku Indra czuł, jak jego niepokój wciąż rośnie. Jak Asura dowodził? Jak się czuł ich ojciec? A jak mieszkańcy wioski? Czy jego brat również miał rodzinę? Czy wrócą do dobrych stosunków, czy też czas i dystans utrudnią dogadywanie się, tak jak kiedyś?
Tym razem jego druga uściśnięta ręka przyciągnęła jego uwagę. Kiedy odwrócił się do Sakury, patrzyła na niego tym swoim jasnym, ciepłym uśmiechem, w którym się zakochał.
- Jesteś gotowy? - zapytała i nawet z rosnącym niepokojem poczuł się tak, jakby mógł stawić czoła temu, co przyszło, z nią u jego boku.
Indra uśmiechnął się, w zamian splatając ich palce. - Oczywiście kochanie.
Uśmiech Sakury poszerzył się, gdy wyciągnęła rękę, by pociągnąć go w dół do pocałunku. Z radością wtuliła się w jego bok, gdy razem weszli do wioski.



To mój najdłuższy dotychczasowy one shot i jestem z siebie dumna. Mam jednak nadzieję, że przez jakiś czas nie znajdę do tłumaczenia czegoś, co ma ponad 10k słów. Na razie przetłumaczyłam króciutkie ShikaSaku i ShinoSaku i zamierzam utrzymać tę passę. Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Nie sądziłam, że zdecyduję się na przeczytanie tak długiego one shota. Ale nie żałuję. Historia Indry poruszyła moje serce. No i końcówka, gdzie został ojcem oraz mężem <3 Cieszę się, że tak potoczył się ich los, choć nie ukrywam, że chętnie bym się też dowiedziała co z Asurą...
    Co do kolejnych par, chętnie poczytam Shino x Sakura. Nietypowy pairing, ale zdecydowanie coś dla mnie. W końcu Shino jest ciekawy. Dlaczego? Ponieważ jest charakterystyczną postacią. Czekam na kolejne notki.
    Powodzenia z tłumaczeniem! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak go przeczytałaś. Inne krótkie one shoty nie były tak dobre jak właśnie ten i mimo że ciągle narzekałam na ilość (40 sformatowanych stron w Wordzie) to ostatecznie jestem zadowolona.
      ShinoSaku będzie za tydzień. I nie wiem czy było to specjalnie, czy jednak nie zdałaś sobie z tego sprawy, ale napisałaś końcówkę dokładnie jak mówi Shino, z tą odpowiedzią samemu sobie. XD
      Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Taak, specjalnie to napisałam :D Uwielbiam to w nim

      Usuń
  2. Ja już pisałam, że mega mi się podobał początek, ta nienawiść Indy, która doprowadziła go do szaleństwa. Sakura, która jest nieco odważniejsza niż na początku kanonu, również skradła mi serce, chociaż ta jej moc nieco mnie odepchnęła. Nie uważam jej za aż tak bardzo silną, ale ma to swoje uzasadnienie.
    Poza tym, podobało mi się również wyrażenie uczuć. Nie zniosłabym, gdyby Indra padł na kolana i wyznawał dozgonną miłość. No to nie on totalnie.
    Tak końcówka była słodka, ale podobała mi się najmniej. Trochę zbyt słodko, zbyt dużo kochania. Ale ogólnie to mam mile odczucia na temat tej partoweczki, czytało się szybciutko, sympatycznie.
    Buziaki, idę czytać to co masz w roboczych :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo też nie bylam zadoeolona z tej siły Saku, bo pokonała syna Mędrca Sześciu Ścieżek, ale pomyślałam o tym, jakie umiejętności tutaj pokazała i doszłam do wniosku, że nie ona była silna tylko Indra słaby.
      Cieszę się, że ci się podobało, Yeti. :*

      Usuń