Sakura była bardzo wdzięczna, że się na nią natknął. Gdyby tego nie zrobił, prawdopodobnie umarłaby za kilka minut, a nie chciała umrzeć. Desperacko, nagle, intensywnie - Sakura nie chciała umrzeć.
OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JEST TO TYLKO TŁUMACZENIE ISTNIEJĄCEGO FANFICTION
Autor: tomioneer
Tytuł oryginału: Getting It Right
Link do oryginału: LINK
Zastanawiała się, czy taka
właśnie powinna być śmierć.
Szczerze mówiąc, Sakura nie
była pewna, jak długo leżała tam, tracąc i odzyskując
przytomność. Walki przesunęły się bardziej na północ,
pozostawiając tylko maruderów i zmarłych - nie mogła powiedzieć,
do której grupy najlepiej się kwalifikowała, pozostawiona do
wykrwawienia się w błocie. Sakura zamknęła oczy na jałowe
pustkowie, obsypane od czasu do czasu ciałami, gdzie inni zostali
odcięci z pola widzenia i otworzyła je, by ujrzeć stojącego kilka
metrów dalej blondyna. Jej usta rozchyliły się w niemym
zaskoczeniu, które pasowało do jego własnych uniesionych brwi. Na
jego rękach i twarzy była krew, ale żadna z nich nie wydawała się
należeć do niego. Zaledwie sekundę później przeciął przestrzeń
między nimi i upadł na kolana, jego dłoń wylądowała na jej
rozdartej piersi, tuż pod obojczykiem. Czakra, chłodna i kojąca na
rozdartej ranie, sprawiła, że westchnęła, co z kolei
spowodowało, że musiała powstrzymać okrzyk bólu.
- Nie martw się - powiedział
jej. - Jestem medykiem. Mogę cię uleczyć.
To jest oczywiste,
pomyślała i otworzyła usta, by przemówić, tylko po to, by krew
przelała się przez jej usta i spłynęła po policzku. Sakura
wiedziała, że umiera. Pogodziła się z tym, zanim ten przypadkowy
medyk ją spotkał.
Jeśli tu umrze, nie będzie to
jego wina i miała nadzieję, że lekarz o tym wiedział. Stanie się
tak, ponieważ Sasuke zaatakował ją, gdy przecięli ścieżki i
zostawił ją tak, gdy upadła. Powiedział, że przeszkadzała, ale
nie wydawało jej się, że naprawdę ją widział. Trudno było
zdecydować, czy to sprawiło, że to było lepsze lub gorsze. Była
już ciężko ranna, gdy jego cios spowodował jej upadek.
- Wygląda na to, że odniosłaś
poważne obrażenia - rzekł bardzo spokojnie - czy byłaś na
pierwszej linii?
Zawsze, pomyślała
Sakura i powoli mrugnęła. Mimo że nie powinna być, mimo że jej
Pieczęć Siły Stu nie była jeszcze gotowa, Sakura zawsze jakoś
trafiała w ogień krzyżowy. Połączony pech jej nauczycieli musiał
się ze sobą zetrzeć.
- Przyjmę to za tak - mruknął,
a ona była pod wrażeniem. Nie, że zrozumiał - była pewna, że nie - ale że utrzymał poczucie humoru w tej przemocy dookoła
nich. Chociaż tak naprawdę była już całkiem daleko, prawda?
Ledwo słyszała bitwę z powodu wszystkich wstrząsów ziemi pod
nią.
Sakura była bardzo wdzięczna,
że się na nią natknął. Gdyby tego nie zrobił,
prawdopodobnie umarłaby za kilka minut, a nie chciała umrzeć.
Desperacko, nagle, intensywnie - Sakura nie chciała umrzeć. W
sekundę przeszła od przyjęcia śmierci do przerażenia jej
perspektywą. Było tyle rzeczy, których nie zrobiła i tylu rzeczy
żałowała. Mogło to być tchórzostwo, naturalny strach przed
życiem zbliżającym się ku końcowi, ale... zaczęła cicho
płakać, łzy płynęły jej po twarzy i zacierały wizję. Tak
bardzo chciała żyć jeszcze dłużej.
Sakura zdała sobie sprawę z
tego, że mówiła na głos - że uzdrowił ją na tyle, by umożliwić
jej mowę, kiedy zapytał: - Jakieś szczególne powody? Oprócz
ogólnej sprawy, że nie chcesz być martwa?
Prawdę powiedziawszy, było
kilka powodów, o których mogła pomyśleć, ale bezpośrednie
zmartwienie, które pojawiło się w jej głowie, było dziecinne,
niepoważne i zawstydzające.
- To takie głupie - szepnęła
i drugi medyk przełknął ślinę, a potem potrząsnął głową.
Wiedziała, że starał się sprawdzić, by mówiła, aby nie
zasnęła.
- Jestem pewien, że tak nie
jest - odpowiedział cicho, a ona poczuła, jak jego czakra
rozprzestrzeniła się dalej na jej boku, gdy przesunął jedną rękę
do jej żeber. Czy to oznaczało, że zrezygnował z leczenia klatki
piersiowej lub skończył to robić, nie mogła powiedzieć. Sakura
już nic nie czuła. Czy używał jutsu, by uśmierzyć jej ból, czy
też jej życie wymykało się pod jego delikatnymi dłońmi? -
Powiedz mi.
Prawie nieobecny uśmiech
pojawił się na jej zakrwawionych ustach i wyczuła smak miedzi na
swoim języku. - To głupie… może niedojrzałe, ale nie chcę
umrzeć, bo… nie zostałam jeszcze nawet pocałowana…
- Naprawdę? - zapytał, a jego
głos był lżejszy niż jego ręce na jej boku. - Jesteś bardzo
słodka. Jestem zaskoczony.
- Dzięki, tak myślę. - Sakura
prawie zachciała się zaśmiać z absurdalności bycia
komplementowanym, podczas gdy była brudna i wykrwawiała się na
śmierć. Było mało prawdopodobne, żeby kiedykolwiek była tak
mało atrakcyjna. - Czekałam... wiesz... bo to powinno być
wyjątkowe... niezapomniane... Teraz żałuję.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet.
Czekać na co?
Od chwili, gdy zobaczyła jego
kamizelkę, wiedziała, że jest z Kumo, a bycie szczerym
dawało ryzyko, że się odsunie. W najgorszym wypadku mógłby ją
zabić przy minimalnym wysiłku. Mówi niezależnie - z jakiegoś
powodu musi mówić. Musi mu powiedzieć, powiedzieć komuś.
- Na Sasuke - przyznała, a jej
łzy się odnowiły, choć tym razem były gorzkie. Wściekła na
siebie, odsunęła je najlepiej, jak potrafiła. Sasuke, jakim był
teraz, nie był wart jej łez. Może Naruto mógł to zmienić, a
może nie. Ale w końcu zrezygnowała z nadziei. - Ja… kiedyś go
kochałam. Był moim kolegą z drużyny...
Trzeba mu było przyznać, że
jedyne co zrobił, to zmarszczenie brwi, a małe białe linie wyryły
się wokół jego ust.
- W końcu jesteś z Konoha. -
Przez chwilę wydawało się, że to wszystko, co powie. Wydychając
ostro, w końcu zapytał: - Więc współpracujesz także z
Jinchuuriki Kyuubiego, prawda? - Wydała cichy, mruczący dźwięk
potwierdzenia. - To czyni z ciebie Haruno Sakurę, uczennicę Hokage?
- Dziwny pół-uśmiech mignął mu na ustach. - Jestem jednym z
ochroniarzy Raikage.
- Wyobraź to sobie. - Wydostało
się z jej ust na wydechu. Bardzo się cieszyła, że nie był typem,
który przestałby leczyć jedną osobę, z powodu urazy do drugiej.
- Dziwne... dla nas dwojga, aby tu skończyć.
Spotkał jej oczy po raz
pierwszy od kilku długich minut. Skóra wokół jego oczu była
napięta i zaczął się pocić z powodu nieustannego wysiłku, aby
ją wyleczyć.
- Tak, tak jest. - Minęła
chwila. - Nie jesteś medykiem?
- Nie czuję większości mojego
ciała. Nie jestem pewna... gdzie są obrażenia.
- Ach. - Cisza zapadła między
nimi, a Sakura z daleka usłyszała wybuchy, a potem zwierzęcy krzyk
wściekłości. Ten dźwięk sprawił, że zadrżała; znała ten
krzyk, słyszała go od swojego kolegi z drużyny więcej niż raz.
To był Dziewięcioogoniasty, przebudzony i absolutnie wściekły.
- Nie powinno cię tu być -
powiedziała mu cicho - inni potrzebują cię bardziej.
Jego odpowiedź była mocna i
szybka.
- Bardzo w to wątpię. Jesteś
jednym z najlepszych medyków na tej wojnie i potrzebujemy cię, abyś
pomogła wszystkim innym wyzdrowieć po jej zakończeniu. W tym celu
uzdrawiam cię teraz w najlepszym interesie wszystkich. - Skupił
oczy na jej ramieniu i położył dłoń po obu stronach kolejnej
kontuzji. Tę przynajmniej pamiętała - cios mieczem Sasuke
powtarzał się w jej umyśle, gdy czakra medyka otoczyła ranę.
Jeszcze lepiej, poczuła, jak się splata, a ciepło płynęło pod
jej skórą, gdy naprawiał uszkodzenia. - Jeśli umrzesz, wszyscy
jesteśmy skończeni na dłuższą metę. Jestem wystarczającym
człowiekiem, by przyznać, że moje umiejętności są marne w
porównaniu do twoich i twojego mistrza. Jesteś bardzo potrzebna,
Sakura.
- Poza tym - dodał po chwili,
przyciągając jej wzrok i uśmiechając się. - Medyk nie może
zrezygnować z leczenia pacjenta, dopóki ten ninja nie wyda
ostatniego oddechu. Myślę, że twoja Hokage tak powiedziała,
prawda?
Słysząc to, Sakura nie mogła
się powstrzymać od uśmiechu. Był uprzejmym człowiekiem, który
mówił takie rzeczy, tak, ale w jego słowach był pierścień
prawdy, który pomógł rozpalić w niej ogień. Ona nie chce tylko
żyć. Ona musi. Ona będzie. Dla siebie, dla przyjaciół - dla
Naruto i Tsunade. To nie może być jej koniec. Jak rozczarowana
byłaby Shishou, gdyby Sakura zmarła z powodu obrażeń, zanim zdąży
aktywować swoją Pieczęć? Tsunade nigdy by jej nie wybaczyła za
rezygnację z życia. Czując się silniejsza dzięki temu
przypomnieniu, Sakura zgromadziła się na tyle, by drażnić się z
nim: - Taka poufałość.
- Jesteś młodsza ode mnie.
Spuszczając oczy, zapytała: -
Ile masz lat?
- 20. - Kolejna chwila. - Jestem
praktycznie starożytny w porównaniu do ciebie.
- Dziwię się, że znasz te
słowa - przyznała Sakura. - Myślałam, że… dotyczą shinobi
Konohy.
- Każdy żywy ninja medyczny
studiował dzieła Tsunade. Jest legendą w naszej dziedzinie.
- Tak. - Nie była pewna, co
powiedzieć teraz. Sakura westchnęła i z przyjemnością zdała
sobie sprawę, że to nie bolało. Metodycznie, stopniowo, ten
człowiek leczył lub przynajmniej zamykał każdą ranę, nawet
przesuwając palcami po jej czole i eliminując wstrząs mózgu w
ciągu kilku sekund. - Jesteś bardzo wykwalifikowany.
- Pomagasz. - Jej oczy otworzyły
się zaskoczone, a on zaśmiał się bardzo cicho. - Nawet nie
zauważyłaś? Wykonujesz połowę pracy.
- Nawyk. - Zdecydowala po
przyswojeniu tych informacji. Skupiła się na swoim wnętrzu,
dotknęła rezerw czakry i wyczuła, jak się wyczerpują. Naprawdę
się leczyła. Nic dziwnego, że tak szybko przechodził do każdej
rany. - Kiedyś musiałam leczyć śmiertelną ranę od miecza, gdy
ten miecz wciąż był we mnie.
- Auć.
- Tak. Sasori z Czerwonego
Piasku, więc miecz został też zatruty.
- Hmm. Szczerze mówiąc, jestem
raczej bezużyteczny, jeśli chodzi o trucizny - wyznał, a Sakura
uśmiechnęła się.
- Miałam dużo praktyki. Szybko
leczysz.
- Jak powiedziałaś, miałem
dużo praktyki. Jestem medykiem polowym, a nie chirurgiem. Dlatego z
pewnym autorytetem mogę powiedzieć, że ty, Sakura, nie umrzesz
dzisiaj. - To powiedziawszy, uniósł ręce, a blask Mistycznej Dłoni
przygasł, gdy usiadł na piętach. - Nie jesteś w pełni
uzdrowiona, więc nie powinnaś się angażować, chyba że musisz,
ale myślę, że dobrze sobie poradziłem jak na tę
trzydziestominutową robotę. Jak się czujesz?
- Wyczerpana i oszołomiona -
powiedziała mu sucho. - Robi tak utrata krwi i branie tabletek
żołnierskich przez kilka dni.
Wzruszył ramionami, jego kącik
ust podniósł się do góry. - Prawda, prawda. A poza tym?
Jego ręka uniosła się i
zamknęła wokół jej, gdy pochylił się, by pomóc jej usiąść,
a Sakura powoli wypuściła powietrze, sprawdzając naprawy.
Rozcięcie na jej piersi było całkowicie wyleczone. Złamane żebra
zostały naprawione. Nogi też jej już nie bolały i mogła nimi
poruszać oraz wyczuć swoje dłonie. Rozcięcie na jej ramieniu,
które przecinało jej obojczyk, zostało całkowicie zamknięte, gdy
sięgnęła i zbadała je, ale była tam jedynie świeża skóra.
Nowa blizna, większa niż jakakolwiek wcześniej. Dzięki
Sasuke, pomyślała gorzko, a jej ręka zadrżała, gdy opuściła
ją na kolana.
Odsuwając tę myśl, Sakura
spojrzała na swojego ratownika. - Lepiej. Dużo lepiej. Przynajmniej
nie odczuwam bólu. Dziękuję ci. - Sięgnęła, by wsunąć drugą
rękę wokół jego ramienia i wcale nie zabolało, gdy podniósł ją
na kolana. - Dziękuję ci tak bardzo.
Jedna z jego dłoni była ciepła
wokół jej i śliska od krwi. Druga naciskała na jej plecy. Klęczał
na tyle blisko, że gdy mówił, jego oddech ogrzewał jej policzek.
- Nie ma za co, Sakura.
Była chwila bezruchu, jego oczy
spoczywały na niej, zanim lekko wzruszył ramionami i pochylił się.
Jego usta chwyciły i mocno docisnęły się do jej ust na kilka
sekund, gdy lekko przechylił głowę na bok. Wyglądało na to, że
nie obchodziło go, że na jej ustach była krew i celowo trzymał
swoje zamknięte. Kiedy się cofnął, w jego ciemnych oczach
widziała rozbawienie i jej krew na jego ustach. Coś się zachwiało
w jej klatce piersiowej. Nie zdawała sobie sprawy, że jego oczy
były tak czarne jak Sasuke.
- Proszę, nadal będziesz żyła
i to też załatwiłem. Możesz wstać?
Sakura zamarła w szoku na kilka
sekund, zanim sama absurdalność tego, co właśnie się wydarzyło,
dotarła do niej w pełni. Zwilżyła usta i najpierw zapytała: -
Jak masz na imię?
Mrugnął
do niej.
- Shī. - Kiwając głową,
Sakura zapisała to w pamięci. W końcu był jej pierwszym
pocałunkiem - i był to naprawdę niezapomniany pocałunek. -
Myślałem, że o tym wspomniałem.
- Nie. Pomożesz mi wstać? - Z
jego pomocą mogła wstać i poruszali się stopniowo, równomiernie,
na skraj nowego pola bitwy, gdzie szalały pożary i walczyli
olbrzymi, czekając na moment, kiedy potrzeba medyków przezwycięży
potrzebę dalszej walki. Czekali, aż Naruto wygra, ramię Shī
owinięte było wokół jej pleców, a jej ramiona obejmowały jego i
wkrótce zapomniała o jej otarciu się ze śmiercią i z romansem,
ponieważ Naruto umierał, a ocalić go mogła tylko ona.
Następnym razem, gdy zobaczyła
Shī, było to na spotkaniu Kage. Była tam dla Tsunade, a on dla
Raikage, A. Spotkania były znacznie bardziej nieformalne w wyniku
Sojuszu; każda wioska miała jedną stronę dużego stołu, a każdy
Kage miał jednego ze swoich shinobi siedzących po obu jego
stronach. Sakura była po lewej stronie Tsunade, a po jej lewej
Temari, siedząca po prawej stronie Gaary. To było symboliczne, jak
przypuszczała Sakura, bycie prawą lub lewą ręką. Kankuro
siedział po lewej stronie swojego brata, a potem była delegacja
Kiri, potem Kumo, potem Iwa, a następnie Shizune.
Shī był także po lewej
stronie, na przeciwko niej. Prawą ręką Raikage był duży
mężczyzna o białych włosach i ciemnej skórze, który mówił
ostrożnie i wydawało się, że przeprasza strasznie dużo. Obok Shī
był starszy shinobi z Kiri, z którym wydawało się, że czuł się
dobrze; może pracowali razem podczas wojny.
Podczas spotkania Sakura
notowała podobnie jak każda inna lewa ręka Kage, natomiast prawe
od czasu do czasu wtrącały się, gdy przywódcy sprzeczali się
między sobą z zażyłością i ciepłem charakteryzującym związaną
ze sobą rodzinę. Sakury nie było na szczycie Kage ani na żadnym
ze spotkań podczas wojny lub przed nią, ale była pewna, że
przeszli długą drogę.
Uczestnicy wydawali się dziwną
mieszanką ochroniarzy, uczniów, doradców i przyjaciół;
najwyraźniej ich wybór pozostawiono w gestii Kage. Gaara wręcz
drażnił się z Tsuchikage, czego Sakura nigdy nie myślała, że
zobaczy. Sądząc po promiennym uśmiechu na twarzy Temari, odczuwała
ulgę. On przebył dłuższą drogę niż ktokolwiek inny,
pomyślała Sakura, przeglądając drobiazgowy zapis tematów i
decyzji z konferencji. W jakiś sposób rozmowa odeszła od rozmowy o
granicach międzynarodowych i nowych przepisach dotyczących ich
przekraczania do młodego Kazekage, który zastanawiał się na głos,
dlaczego nazywają się „Ukrytymi” wioskami, skoro wszyscy znają
ich dokładne lokalizacje. Doprowadziło to do tego, że Tsuchikage
wydął pierś i zaczął bronić tradycji.
Z wyrazu cierpienia na twarzy
Shī wywnioskowała, że była to rozmowa, którą odbyli wiele razy.
Przyłapał ją na obserwowaniu go i uśmiechnął się ciepło;
Sakura mrugnęła i spojrzała na papier, nagle nie mogąc myśleć o
niczym innym, jak tylko o jego wargach na jej wargach i o tym, jak
wyglądał z jej krwią na ustach. To był obraz, na którym była
skupiona od końca wojny.
Mało sprzyjający zacieśnianiu
stosunków między różnymi wioskami shinobi - a przynajmniej nie w
taki sposób, aby omawiać go przy stole spotkań z pięcioma głowami
państw i ich najbardziej zaufanymi towarzyszami. Jej Shishou,
pomyślała cierpko Sakura, spoglądając na hałaśliwą kobietę po
jej prawej stronie, prawdopodobnie byłaby zachwycona słysząc, że
Sakurę zadowalają takie myśli. Mimo całej swojej empatii nigdy
nie aprobowała Sasuke. Nawet teraz, kiedy był w wiosce.
- Chcę tylko wiedzieć -
wtrącił się głośno Kankuro, a podczas gdy Sakura podskoczyła z
zaskoczenia, jego brat rzucił mu groźne spojrzenie za przerwanie -
co zrobić z mniejszymi wioskami Shinobi? Co się stanie, jeśli się
obrażą, że nie zaangażowaliśmy ich w wojnę?
Tsunade wydała ostry, zamyślony
dźwięk i usiadła, bębniąc paznokciami o stół. - Nie myślałam
o tym. Jest ich zbyt wiele, abyśmy mogli je całkowicie zignorować;
to byłoby błaganie o kłopoty. Zwłaszcza jeśli wezmą sobie do
serca pomysł Sojuszu Shinobi i wystąpią przeciwko nam.
- Wygraliśmy wojnę - zgodził
się Gaara - ale nie bez znacznych strat dla każdej z naszych
wiosek.
Nastąpiła chwila ciszy, na
wszystkich w pokoju spoczął ciężar na wzmiankę o utraconych, a
dłoń Sakury zacisnęła się na długopisie. Ten zatrzeszczał
trochę, dźwięk pękania był jedynym dźwiękiem w pokoju, a ona
pospiesznie odłożyła długopis.
Najwyraźniej był to sygnał do
wznowienia dyskusji i Shī również odłożył pióro, odzywając
się po raz pierwszy. Pod stołem Temari podała Sakurze swój
długopis do użycia.
- Powinni być wdzięczni -
powiedział głosem na tyle silnym, że naprawdę zaskoczył Sakurę.
Kiedy ją leczył, jego głos zawsze wydawał się raczej kojący.
Ale teraz nie był lekarzem; teraz mówił żołnierz, jeśli nie
generał, biorąc pod uwagę jego pozycję obok Raikage. Każdy
lekarz, który jest czegoś warty ma jakiś rodzaj podejścia do
pacjenta, ale to zostaje pozostawione za drzwiami, gdy leczenie się
zakończy. - Zostaliby zdziesiątkowani, biorąc pod uwagę ich
mniejszą liczbę, a ich gospodarka w wyniku tego by upadła. Nie
sądzisz, Haruno-san?
Sakura pominęła nazwisko, nie
wspominając o tym, że użył zwrotu grzecznościowego. Nie była
pewna, dlaczego Shī zdecydował się na użycie tego teraz. - Tylko
Sakura, proszę. Myślę, że ty i ja jesteśmy trochę poza
formalnościami, prawda?
Wzruszył ramionami. - Szczerze
mówiąc, zaczynałem myśleć, że mnie nie pamiętasz.
- Uratowałeś mi życie. - Jej
głos był na tyle płaski, że szybko otrzymała spojrzenie od
blondynek po obu jej stronach. Tsunade wiedziała o odniesionych
przez nią ranach pod koniec wojny, ale Sakura nigdy nie miała
okazji powiedzieć jej, kto je wyleczył. Imię osoby, która
spowodowała najgorsze, miało pierwszeństwo. Temari mogła nie
wiedzieć, że doznała obrażeń; jej ubrania zakrywały blizny,
które po nich zostały. - Nie mogłabym cię zapomnieć, Shī.
Pochylił głowę i zignorował
ciekawskie spojrzenia wielu innych shinobi.
Krzyżując nogi pod biurkiem,
Sakura podparła łokieć na stole i położyła brodę na dłoni,
myśląc. - Co do tego, co myślę na ten temat... muszę powiedzieć,
że się z tobą zgadzam. Gdy mniejsze Ukryte Wioski uświadomią
sobie, jak okropna była wojna, powinny być wdzięczne za to, że
zostały z niej wykluczone. I to nie tak, że trzymaliśmy to, co się
działo w tajemnicy. Czy kilka z nich nie zostało ewakuowanych? A
słowo w naszej branży szybko się roznosi.
Różne skinienia i pomruki
rozniosły się wokół stołu, zanim dziewczyna po lewej stronie
Tsuchikage uderzyła pięścią w biurko. Miała zmrużone oczy i
krzesło przewróciło się za nią, gdy nagle wstała.
- Mogli zaoferować swoje usługi
w dowolnym momencie, ale nie zrobili tego! Jeśli któraś z nich
odważy się teraz sprawić nam kłopot, powinniśmy je zniszczyć!
- Raczej nie. - Nie zgodziła
się szybko Mizukage, a Sakura odłożyła swoje nowe pióro na
papier, śledząc rozmowę w tym nowym kierunku. - To nie poprawiłoby
klimatu politycznego.
Dyskusje zaczęły się stąd i
szybko stały się pełną debatą. Sakura z przyjemnością
zauważyła, że ani razu nie zasugerowano rozwiązania Sojuszu.
Narody Shinobi przeszły od wrogów do towarzyszy broni i nie
wydawało się, że w najbliższym czasie się to zmieni.
Shī spojrzał na nią znad
swojego biurka i papieru, jedyna dwójka pozostająca w pokoju, która
robiła notatki z dyskusji, a oddech utknął jej w gardle na
widok jego niewielkiego uśmiechu.
Wszyscy, którzy pracowali jako
lewa ręka Kage - Sakura wątpiła, że przestanie tak o nich myśleć
podczas trzydniowej konferencji - zebrały się tej nocy na
nieformalną kolację. Byli dziwnymi ludźmi, zarówno wokalnymi, jak
i łagodnymi lub otwarcie entuzjastycznymi. Uczniowie, krewni lub
ochroniarze, nie miało to znaczenia, kiedy domagali się ostatniego
kawałka wołowiny z grilla lub kiedy nalewali sobie drinki. Nie było
między nimi hierarchii, ponieważ ich przywódcy postrzegali się
wzajemnie jako szanowanych i równych sobie.
Był to rodzaj pokoju, o którym
Sakura nigdy by nie pomyślała, że zobaczy w swoim życiu, nigdy
nawet nie rozważała tej wizji jako dziecko na lekcjach historii.
Przyjemnie było być tego częścią, choć wyczerpujące mogło być
nadążanie za kłótniami Kankuro i Kurotsuchi. W miarę, jak
posiłek się kończył, energia Kankuro rosła coraz bardziej, gdy
spierał się, czy Deidara był „morderczym dupkiem” (postawa,
którą Sakura w pełni popierała), czy po prostu „zbłąkanym
buntownikiem”. Przy stole robiło się głośno, więc Sakura
usprawiedliwiła się butelką sake i usiadła przy oknie, na
przemian obserwując swojego starego przyjaciela i patrząc na
księżyc.
Kilka drinków później Shī
oderwał się od swojej o wiele spokojniejszej dyskusji z Chojuro i
opadł po jej lewej stronie, swobodnie wyciągając nogę i opierając
się na niej ramieniem, popijając filiżankę parującej herbaty. -
Hej.
Sakura uśmiechnęła się do
niego. - Cześć i tobie. - Przez chwilę siedzieli w towarzyskiej
ciszy, zanim oboje odezwali się jednocześnie.
- Więc co było z rzuceniem...?
- Jak się mają...? - Oboje
zatrzymali się i zachichotali, zanim Sakura gestem nakazała mu
zacząć.
- Jak się mają twoje
obrażenia? Wyglądasz dobrze; czy były jakieś komplikacje?
- Chcesz tylko wiedzieć, czy
coś przeoczyłeś - oskarżyła go lekko i pokręciła głową, gdy Shī wzruszył ramionami, jakby chciał zapytać, jak może to
być złe? - Nie. Jestem w porządku. Właściwie to czuję się
wspaniale.
- Cieszę się - powiedział jej
i faktycznie na takiego wyglądał. Popijając herbatę, ciekawsko
przechylił głowę. - Czy mogę sprawdzić? Myślałem o tobie - mam
na myśli niepokoiłem się. Ta rana klatki piersiowej była...
Wydawało się to oczywistym
przejęzyczeniem i kiedy Sakura wpatrywała się w niego, zamiast
zlitować się i odpowiedzieć, czubki jego uszu stały się różowe.
Przycichł i opadły mu ramiona. To urocze.
- Jasne - powiedziała mu cicho,
odkładając filiżankę - możesz spojrzeć na moje ramię.
To nie ze względu na sake jej
twarz zrobiła się ciepła, gdy odchyliła się od okna i rozpięła
czerwoną koszulę, odsłaniając cieńszy czarny top, który nosiła
pod spodem. Wyciągając lewe ramię z rękawa, Sakura obróciła
się, by stawić mu czoła, więc najgorsza blizna była dla niego
widoczna i patrzyła na jego twarz przez opadające włosy.
Całe ciepło opuściło go, gdy
patrzył na jej bliznę, a jego ciemne oczy były intensywne.
Zacisnął szczękę i oddychał głęboko przez nos, mocny i
opanowany. Potem jego spojrzenie przesunęło się do jej spojrzenia.
- Przykro mi, że nie wykonałem
lepszej pracy.
- Naprawiałeś kilka kości. -
Łatwo zauważyła Sakura, ponieważ była to myśl, którą miała w
głowie kilka razy. - W bardzo krótkim czasie, bez narzędzi i
lekarzy do pomocy. Zrobiłeś operację w terenie, Shī, nie
spodziewałam się nieskazitelnej skóry.
- Ale zasługujesz na to -
powiedział krótko, po czym spuścił wzrok na jej ramię i odstawił
herbatę. Jego dłonie, gdy tym razem jej dotykały, były tak
delikatne jak w dniu, w którym się spotkali i znacznie cieplejsze
dzięki jego herbacie. Jej najnowsze blizny nadal były wrażliwe, a
niektóre z nich były duże, ale wyleczył ją dobrze: Sakura miała
pełny zakres ruchu, pełną funkcję. Po prostu przebarwiona, lekko
uniesiona skóra w kilku miejscach i jedna gruba, różowa linia,
kreśląca ścieżkę okropnie ostrego miecza, przecinająca długo
utrzymywane uczucie tak pewnie jak jej skórę i kość. Wszystko,
czego Shī dla niej nie naprawił, była w stanie wyleczyć po
aktywacji Pieczęci kilka godzin później.
Nie miała trwałych uszkodzeń.
Była jedną ze szczęśliwych osób.
Oddech jej zadrżał, a oczy Shī znów zamigotały do jej twarzy. Czerń Uchiha, pomyślała
jeszcze raz i to była jedyna rzecz w nim, na której jej nie
zależało.
- Czy cię zraniłem? - zapytał,
a jego jedna ręka podpaliła się zielonym blaskiem Mistycznej
Dłoni. Natychmiast wszyscy pozostali w pokoju byli w pogotowiu,
każdy z nich odwrócił się w stronę okna z bronią w ręku. Jeśli Shī zauważył (a ninja jego kalibru musiał zauważyć), nie
zareagował, po prostu przyciskając ciepłą dłoń do jej blizny na
ramieniu.
- W porządku - powiedziała im
Sakura i uśmiechnęła się, gdy napotykała spojrzenie Kankuro. Był
najbardziej zaniepokojony ze wszystkich; znali się najdłużej ze
wszystkich tutaj, a także osobiście, biorąc pod uwagę sposób, w
jaki kiedyś uratowała mu życie. - Właśnie sprawdza moje ramię.
Poprosiłam go o to.
Kankuro prychnął, ale odłożył
zwój na podłogę.
- Jestem pewien, że
potrzebowałaś pomocy, Sakura - powiedział głosem absolutnie
ociekającym sarkazmem.
Pokazała mu środkowy palec i
oboje się zaśmiali, atmosfera powróciła z nieufnej do zwyczajnej.
Sojusz, pomyślała
ponownie, ale nadal byli shinobi.
Odwracając się, by spojrzeć
na Shī, uniosła brew. - Wszystko dobrze? - zapytała cichym głosem
i obróciła ramieniem pod jego dłonią, żeby dać mu wskazówkę.
Wziął ją, pozwalając jutsu zniknąć, po czym wziął ręce.
- To była naprawdę poważna
kontuzja - powiedział i podniósł herbatę, siadając przy ścianie,
gdy ona poprawiała koszulę. - I od miecza. Kto cię zaatakował?
Wziął łyk, obserwując ją
nad brzegiem kubka. Zadał pytanie, na które nie była gotowa
odpowiedzieć: zaatakowanie jej przez Sasuke nie było czymś, co
zamierzała omówić z kimś z wioski, która kiedyś poprosiła o
jego głowę, bez względu na to, jak przystojny był ten człowiek.
- Zakładam, że to retoryczne
pytanie - rzekła zamiast odpowiedzieć i podniosła, a potem
skończyła swój własny napój, utrzymując jego spojrzenie. Była
uczennicą Shishou, a Tsunade już dawno nauczyła Sakurę, jak ważne
jest, by wygrać z kimś w piciu, gdy nie chciałeś z nim rozmawiać.
Sapiąc cicho, Shī osiadł
niżej przy ścianie. Nalała sobie kolejny kubek, oferując mu
jeden. Shī potrząsnął głową i siedzieli razem przez kilka
minut, po prostu słuchając debaty toczącej się przy stole, aż
trącił ją ramieniem. - Wcześniej pytałaś mnie o coś...?
- Och tak - powiedziała tępo
Sakura, próbując sobie przypomnieć, a potem zmarszczyła brwi, gdy
to do niej wróciło. - Na spotkaniu całkowicie rzuciłeś mnie
psom! O co chodziło; musiałeś wiedzieć, że ledwo zwracam uwagę.
- Jak mogłem to wiedzieć? -
zapytał i podniósł rękę, gdy otworzyła usta, by odpowiedzieć.
- To było pytanie retoryczne, Sakura. Krótko mówiąc, szczerze
chciałem wiedzieć, co sądzisz o omawianej sprawie. Po tym, jak
otworzyła się szansa do naszej rozmowy nie widziałem powodu, aby
nie wciągać cię w rozmowę. Przepraszam, jeśli to sprawiło, że
poczułaś się niekomfortowo, ale nie miałaś nic przeciwko.
Przesuwając się, by
wyprostować nogę przed sobą, odciągnęła sprzed twarzy kosmyk
włosów.
- Jest dobrze; to był tylko
szok. Nie spodziewałam się mówić przed wszystkimi pięcioma Kage.
Właściwie to nie miałam nic przeciwko. Poza tym - kręciła przez
chwilę filiżankę sake, po czym zerknęła na niego kątem oka,
uśmiechając się. Może to było trochę zalotne, trochę
nieśmiałe, ale... ona chciała, żeby tak było. - Dało nam to
szansę oczyszczenia powietrza.
- Ku wielkiemu zainteresowaniu
naszych rodaków, zauważyłem - powiedział Shī z powściągliwym
zwrotem słów. - Darui prawdopodobnie mnie zaatakuje i każe dać
jakieś wyjaśnienie naszego spotkania.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Shishou prawdopodobnie zrobi
to samo ze mną. Nie jest to jednak problem. To trochę
zawstydzające, że nie mogłam się poruszyć na tyle, żeby się
wyleczyć, kiedy wcale nie powinnam zostać trafiona, ale… cóż…
- Czasami nie da się tego
uniknąć - dokończył za nią Shī. - Od czasu do czasu lekarzowi
łatwiej jest wziąć uderzenie za kolegę z drużyny, niż leczyć
go później. Wyobrażam sobie, że coś takiego było przyczyną
twoich ran?
Zarzucił przynętę - i to
niezbyt subtelnie. Gdyby była choć trochę pijana, mogłoby to
zadziałać, ale Sakura używała swojej czakry do rozkładania
alkoholu przez całą noc. W rezultacie nie była nawet podpita.
- Och, dwie lub trzy z nich -
odpowiedziała niejasno i znów zapadali w ciszę, obserwując pokój.
Sakura pomyślała, że rozmowa między nimi była łatwa i ich
wspólna cisza była równie wygodna. Przyszło im to naturalnie
także podczas wojny. Cicho zapytała: - Naprawdę nie myślałeś,
że o tobie zapomniałam, prawda?
- Może - Zastanowił się. -
Byłem rozczarowany, gdy mnie nie poznałaś, ale potem coś sobie
uświadomiłem.
- Co?
To spojrzenie, które jej
rzucił. Cholernie gorące, pomyślała i wzięła
szybkiego łyka. Dopiero, gdy na niego spojrzała, powiedział: -
Spędziłaś połowę spotkania, obserwując mnie.
- Nie! - zaprotestowała, lekko
się rumieniąc, a on otwarcie uśmiechnął się na ten widok.
- Tak - odpowiedział spokojnie
- Wyobrażam sobie, że twoje zainteresowanie miało coś wspólnego
z faktem, że ukradłem twój pierwszy pocałunek?
I w końcu się to stało.
Najwyraźniej w końcu o tym rozmawiali - Sakura nie była pewna, czy
to zrobią. Nie było sposobu, aby się upewnić, czy to w ogóle coś
dla niego znaczyło, ten kapryśny, zapierający dech w piersiach
pocałunek, bez ujawnienia, jak wiele to dla niej znaczyło.
Zaciskając wargi i wyobrażając sobie, że wciąż czuła na nich
ciężar jego warg, Sakura zamruczała, zanim przyznała: - Może.
Zaśmiał się lekko i był to
ciepły dźwięk, który łagodził niektóre szorstkie krawędzie
jej umysłu. Nie tylko jej wątpliwości wobec Shī. Rzeczy w Konoha
nie były łatwe; Powrót Sasuke nie poszedł tak dobrze, jak kiedyś
miała nadzieję, że pójdzie. Umysł cofnął się o kilka tygodni
i Sakura zacisnęła pustą dłoń, jej kostki stały się białe,
kiedy przypomniała sobie wbicie pięści w jego obojętną twarz.
Powinno to być satysfakcjonujące, powinno wystarczyć do
rozpoczęcia walki, powinno wystarczyć, aby na nią spojrzał, ale…
Nawet kiedy patrzył jej martwo
w oczy, Sasuke chyba jej nie widział. Kiedy stanęła przed swoim
Hokage i zeznała, że był on bardzo niestabilny, wypowiadając się
przeciwko podniesionemu głosowi Naruto, który chciał, by pozwolono
mu na swobodne poruszanie się po wiosce i pełny dostęp do jego
czakry, kiedy zaleciła areszt domowy i ścisły plan leczenia...
Najsilniejsza reakcja, którą otrzymała, była od Naruto.
Opracowany przed laty dziecinny plan dociągnięcia Sasuke na ich
stary plac treningowy i pobicia go, aby zmusić go do wzięcia jej na
poważnie po powrocie, nie był nawet wart poważnego rozważenia.
Sasuke nawet nie przeprosił.
Ale nie miało znaczenia, co on
myślał. Sakura myliła się przez długi czas: Sasuke nigdy nie był
osobą, którą myślała, że był. Ulgą było, gdy Tsunade
poprosiła Sakurę, aby dołączyła do niej na tej konferencji, a
Sakura nawet nie wiedziała, że Shī tu będzie; od razu się
zgodziła.
- Kłopoty w raju? - Zapytał
sucho Shī i na jej pytające spojrzenie wyjaśnił: - Masz zły
wyraz twarzy. Zakładam, że jest to coś, co przyniosłaś ze sobą
ze swojej idealnej małej wioski, ponieważ tutaj jesteś w tak
wspaniałym towarzystwie. - Jego żart zabrzmiał płasko, a głos
był zbyt napięty, żeby naprawdę brzmiał dowcipnie.
- Masz pewne problemy z Konoha,
prawda? - zapytała, przypominając sobie niesmak w jego wyrazie
twarzy, gdy zdał sobie sprawę, skąd pochodziła.
- Tak, można tak powiedzieć. -
Jego głos był prawie nienaturalnie lekki. - Miałem tam kilku
krewnych, ale zostali zabici jakiś czas temu.
- Przykro mi - odpowiedziała mu
szczerze Sakura. Utrata kogoś nigdy nie była łatwa, bez względu
na to, jak to się stało.
- Tak, mi też. Nie mam żadnych
krewnych w domu - to typowe, oczywiście, ale mimo wszystko... miło
było wiedzieć, że kogoś miałeś.
Była pewna chwila, gdy oboje
wydawali się brać pod uwagę tych, których stracili w życiu. To
może było dziwne, ale Sakura nie mogła nie uznać Sasuke za jedną
z tych strat.
- Jest - rzekła po chwili.
Kiedy uniósł brew, uśmiechnęła się do niego bez przekonania. -
Kłopot.
Wskazał jej, żeby
kontynuowała.
- Sasuke wrócił, czego tak
naprawdę pragnął cały mój zespół od… lat. Ale jest
kryminalistą i jest jako taki traktowany - i wiem, że nim jest i
powinien być, więc nie przerywaj! - Wtrąciła, a usta Shī
zamknęły się posłusznie. - Ale Naruto jest ciągle rozdarty
między ekstazą a wyczerpaniem, próbując utorować mu drogę do
zaakceptowania przez naszych rówieśników. Sai, jeden z moich
kolegów z drużyny, jest jak zwykle bachorem, ale tym razem jest
gorzej, ponieważ ma ten głupi kompleks niższości wobec Sasuke,
ponieważ został wprowadzony do drużyny jako jego zastępca. A
Sasuke, oczywiście, jest po prostu wielkim dupkiem, jeśli wybaczysz
mój język.
Shī zaszydził.
- Język? Proszę cię,
słyszałem gorszy na oddziale pediatrycznym. - Minął moment. -
Słuchaj, odkładając na bok moje osobiste… problemy… ogólnie z
Uchiha, co ty u licha w nim widzisz?
- Co ja w nim widzę? -
powtórzyła słabo Sakura, oszołomiona obecnym napięciem. Ale
oczywiście nie był w jej myślach, nie rozmawiał z nią od czasu
wojny. Nie wie, jak się zmieniła. Płasko, natychmiastowo,
odpowiedziała: - Nic.
- Powiedziałaś, że czekałaś,
aż cię pocałuje.
- Tak. Kiedy miałam trzynaście
lat - zauważyła. - Po tym, jak opuścił wioskę i nasz zespół,
nie miało znaczenia, jakie miałam nadzieje i jak bardzo byłam
uparta. Nigdy nie mieliśmy odzyskać tego chłopca. Nigdy nie
zamierzał wrócić do domu i po prostu... magicznie wszystko
naprawić, będąc w nim. - Sakura zaśmiała się trochę ze swoich
starych marzeń. Sasuke nigdy nie będzie się nią przejmował.
Miałaby więcej szczęścia, by uwieść jego rudowłosą koleżankę
z drużyny Karin, niż sprawić, by coś do niej poczuł. Umawiałaby
się z Kakashim, a on miał około czterdziestki, zanim spróbowałaby
być z Sasuke.
Naruto mógł myśleć, że
wszystko było lepiej, że wszystko zostało wybaczone, ale Sakura
wiedziała, że tak nie było. Powodowało to kulę poczucia winy w
jej żołądku, mdłości w gardle. Jej marzenia zostały
przekreślone, ale Naruto również, on po prostu jeszcze tego nie
zauważył.
- Może nadal lubiłam go aż do
wojny, ale to nie tak, że tak naprawdę wciąż go znałam. Szczerze
mówiąc, Shī, myślę, że znam cię lepiej niż Sasuke.
Zrezygnowałam z tego, by zrozumieć go albo to, jak działa jego
umysł.
- Zrozumieć umysł osoby, która
wyrzuciłaby wszystko, co miała, za zastrzyk zemsty? - Shī zaśmiał
się z niej swoimi kolejnymi słowami, wygłoszonymi całkowicie
monotonnie. - Oczywiście to ty w tym scenariuszu jesteś socjopatką.
Rozmowa została przerwana, a
Shī wziął kolejny łyk herbaty, po czym powoli wypuścił
powietrze, relaksując się. Mrugnął, a jego ruch był powolny;
albo czuł się bardzo wygodnie, albo był pod wpływem narkotyków,
a bardzo wątpiła w to drugie. Ona też mogła się zrelaksować
obok niego w ten sposób i ich ramiona się o siebie otarły, kiedy
trochę się przekrzywiła, przechylając głowę do tyłu, by
ponownie spojrzeć na księżyc.
- Jakie jest Kumo? - Wymknęło
jej się, zanim mogła pomyśleć o jej pytaniu i pospieszyła się
ze sprecyzowaniem. - To znaczy, byłam tam na początku wojny, ale
zastanawiałam się, jak tam jest przez resztę czasu. Czy jest
spokojnie, głośno lub zimno...? - Urwała na widok jego uśmiechu.
- Jest zimno - odparł cicho. -
I głośno. Ale ściśle współpracuję z A-sama i B-sama, więc
mogę nie być najlepszym sędzią. - Zatrzymał się z zamyślonym
spojrzeniem, kiedy na nią patrzył. - Lubisz śnieg, Sakura?
Uśmiechnęła się, spoglądając
na resztę pokoju. Chojuro wił się w miejscu z czerwonymi
policzkami. Wypił o połowę mniej alkoholu niż Sakura. Wyglądało
na to, że Kankuro w końcu wygrał swój spór, a Kurotsuchi
wyglądała na gotową do wybiegnięcia z pokoju, gdy Sakura
odpowiedziała: - Tak.
Shī otworzył usta i powiedział
coś, co zagubiło się w chaosie śmiechu i przekleństw, gdy
Kurotsuchi potknęła się na macie tatami i wylądowała na kolanach
Kankuro. Musi być najbardziej pijana z nas wszystkich -
pomyślała Sakura. Dziewczyna popchnęła Kankuro w klatkę
piersiowa, przewracając go płasko na plecy, kiedy podskoczyła na
nogi i zaczęła na niego krzyczeć. Chojuro podniósł ręce,
żałośnie próbując zachować spokój, ale potknął się o własne
słowa, ze związanym językiem i będąc całkowicie pijanym.
- Co powiedziałeś? - zapytała,
wciąż się śmiejąc.
Odrzucił resztki swojej
herbaty, a następnie odsunął się od ściany, by skierować się
twarzą do niej. Poczuła się, jakby zabrakło jej powietrza: czarne
oczy Shī były bezpośrednie, jego oczy otwarte, trzymał ręce na
kolanach, gdy klękał przed nią półformalnie. W tych oczach
widziała nadzieję, ciepło i determinację. - Powinnaś przybyć
tej zimy do Kumo - powtórzył.
Mrugnęła kilka razy, nim udało
jej się zaczerpnąć tchu, a potem lekko kiwnęła głową. Sakura
była zaskoczona, jak spokojny był jej głos.
- Myślę, że bardzo bym tego
chciała.
Uśmiechnął się do niej,
wyraźnie szczęśliwy, a wokół jego oczu powstały małe linie.
Cały dzień go obserwowała i Sakura nigdy nie widziała, żeby się
tak uśmiechał. Tym razem dotarło to do jego oczu, wciąż czarnych
jak Uchiha, ale sto razy cieplejszych i nagle zaczęła je uwielbiać.
- Tak?
- Tak. - Sakura zagryzła wargę
na sekundę, a potem uśmiechnęła się szeroko. - Tak,
zdecydowanie.
Kiedy Shī oparł się o ścianę,
był bliżej, a jego nagie ramię całkowicie oparło się na jej
ramieniu, żadne z nich nie uniknęło kontaktu, a po chwili Sakura
pochyliła się ku niemu. Był ciepły, pewny - a jego oddech
wstrzymał się, gdy to zrobiła. Nie był tym nieporuszony. Jej dni
wyglądały teraz o wiele jaśniej niż przedtem, zanim tu usiadł.
Zastanawiała się, czy taka
właśnie powinna być miłość.
To tłumaczenie siedziało już od ponad trzech tygodni i w końcu je wrzucam. W końcu Cee. W końcu ten przystojny blondas. Patrzcie na tego arta i podziwiajcie jego cudowność. Jest taki wspaniały, że nawet zasłużył u mnie na swój własny ff, który już piszę. A raczej bardzo chcę pisać, ale oczywiście licencjat mi nie pozwala...
Tak, wreszcie mam wenę na komentarz XD
OdpowiedzUsuńJa akurat czytałam tą partowke mnóstwo razy, bo to chyba najlepsza jeśli chodzi o to parowanie.
Ja ogólnie lubię motyw wojny. Gdzieś ta myśl, że to mogą być ich ostatnie chwile, że za chwilę mogą umrzeć, zawsze jest dosyć napędzającą. Tak jak ten pocałunek, który w sumie nie musiał dużo znaczyć. Bo przecież to była wojna, ona umierała. I takie tam XD
Bardzo żałuję, że nie ma kolejnej części. To byłby miód na moje cierpiące na brak CeeSaku serce. No hej, spójrzcie na niego. Czy ten chłopak nie jest słodki?
I czekam na to twoje ff z nimi, bo moje serce nadal boli, you know.
Omg mój słodki Cee! To była kwintesencja ich romansu, jaki bym sobie życzyła. "Zastanawiała się, czy taka właśnie powinna być miłość." Tak Saku-chan, tak powinna wyglądać, jeśli jej obiektem nie jest aspołecznym, emo pedał, którego najczęstszą odpowiedzią jest "hn", a bliskość oznacza coś wiece, niż stuknięcie w czoło xD
OdpowiedzUsuńMmmmm, rozpływam się.